28
Oczywiście Tony nie był zadowolony decyzją Kapitana. Zaczął krzyczeć i się sprzeciwiać, że on powinien razem z Visionem zająć się szukaniem czegokolwiek, aby oczyścić Bruce'a z ciążących na nim zarzutów. Tym razem jednak nie kto inny, a sam Banner odciągnął miliardera i zaczął mu spokojnie wszystko tłumaczyć.
Steve odczekał, aż na pewno dwójka naukowców znajdzie się poza zasięgiem słuchu, po czym zbliżył się do Nataszy i Clinta.
-Mam do was prywatne zadanie.- Pomimo wszystko ściszył głos.
-Czyli ja sobie idę- odezwał się Barney, do tej pory stojący kolo brata.
-Nie- powiedział szybko Steve, po czym dodał już spokojniej- Nie musisz. Chodziło mi o to, żeby Tony tego nie usłyszał. Widzieliście, jaki on dzisiaj jest.- Natasza kiwnęła delikatnie głową. Clint i Barney zerknęli na drzwi, za którymi zniknął przed chwilą Iron man, zupełnie jakby ten mógł je w każdej chwili rozwalić i rzucić się na nich.- A właściwie Barney nawet powinieneś, tego posłuchać.
Steve spojrzał na całą trójkę. To był ostatnia chwila, aby z tego zrezygnować. Jeśli teraz wyda im ten rozkaz, zrobi to, czego sam zabronił robić Starkowi. Czuł się nie fair w stosunku do Tony'ego, szczególnie, że on miał rację. Trzeba zacząć konkretnie działać. Nie mógł jednak pozwolić, by to właśnie Iron man był tym, kto będzie właśnie teraz coś robił. Cała ta sprawa była zbyt bliska Tony'emu i Rogers podejrzewał, że chłopak nie mógłby się tym racjonalnie zająć. Natasza i Bartonowie czekali i Kapitan musiał podjąć decyzję. Westchnął. Nie miał innego wyjścia.
-Nat, Clint nie moglibyście radiowo skontaktować się z dyrektorem?
-Barney nie oddałeś mojego sprzętu ze strychu na złom?- zapytał młodszy z braci.
-Ciągle tam jest. Kurzy się i zbiera pajęczyny- zapewnił starszy.
-To damy radę.
-Co chcesz, żebyśmy przekazali?- Przeszła do sedna Natasza.
-Wszystko- odpowiedział Rogers. Teraz naprawdę chciał, aby ktoś dorosły się tym wszystkim zajął. Nie on, który nadal był przecież zwykłym nastolatkiem, o czym chyba każdy zapomniał. Teraz potrzebowali, a w szczególności sam Steve potrzebował, kogoś kto im wreszcie powie, co robić.- Niech wie, że Bruce niczego nie zrobił. Ma znać sytuację z Ultronem. Powiedzcie mu też, gdzie jesteśmy.
Dwójka agentów kiwnęła głowami. Clint zdawał się przez chwilę wahać.
-Chodź.- Natasza pociągnęła przyjaciela za rękę i wyprowadziła go z pokoju. Kapitan zwrócił się do jedynej pozostałej osoby.
-Tony to wszystko źle znosi. W akademii, jak miał gorszy dzień zamykał się popołudniami w laboratorium i pracował. Nawet na lekcje coś wtedy przynosił i nad tym majsterkował. Sądzę, że gdyby znaleźć mu tutaj, coś do pracy, byłby spokojniejszy. Nie wiem... Mógłbyś mu coś załatwić do naprawy?
-Jesteście na farmie. Tu zawsze coś się znajdzie zepsutego.- Barney się do niego uśmiechnął.- Mogę do wieczora zrobić całą listę. Dam ją przed wyjściem Clintowi. Chociaż nie...- zastanowił się na sekundę.- Klaun na pewno zapomni. Powieszę ją na lodówce. Tak będzie pewniej.
-Dziękuję.- Steve posłał mu wdzięczne spojrzenie.
Barney odpowiedział jeszcze, że nie ma za co i tak naprawdę on powinien im dziękować, po czym odszedł. Steve westchnął, po czym zaczął szukać reszty drużyny. Wiedział, że po wydaniu rozkazów, powinien zadbać o resztę grupy, która aktualnie nie miała nic do roboty. Znów będzie musiał udawać tego, który nad wszystkim ma kontrolę.
*********
Reszta dnia upłynęła w napiętej atmosferze. Natasza i Clint w większości siedzieli na strychu i łucznik jedynie schodził, aby wziąć jakieś jedzenie z lodówki. Barney musiał chyba być z nimi, bo kapitan nie widział go po ich rozmowie. Thor zaczął opowiadać Tony'emu o kosmosie i planetach, jakie kiedyś odwiedzał. Dzięki temu Stark już tak nie wariował i zaczął nawet zadawać pytania, na które gromowładny miał coraz większą trudność odpowiedzieć. Vision stwierdził, że na farmie nie ma odpowiednio dobrego zasięgu, żeby mógł spokojnie pracować nie będąc przy tym wykryty. Pożegnał się więc z Wandą i odleciał, jemu tylko wiadomo gdzie. Resztę dnia dziewczyna spędziła z bratem, który ją pocieszał. Steve siedział z Brucem aż do zmierzchu w stodole. Tak właściwie prawie nie rozmawiali. Siedzieli tylko w ciszy. Bruce'owi wystarczyło bowiem, że ktoś przy nim był.
Doświadczenie poprzedniej nocy nauczyło Steve'a, że Tony najpewniej i tej nie będzie chciał od razu iść spać. Podgrzał więc wieczorem mleko i przypilnował, by Stark je wypił przed pójściem spać. To trochę pomogło. Jednak i tak miliarder gadał przez dobrą godzinę. Tym razem snując teorię o kosmitach i możliwości kolonizowania Marsa.
*********
Następnego dnia Barney, tak jak powiedział, pojechał do pracy. Wywiązał się jednak z obietnicy i zostawił listę rzeczy, które Tony mógłby naprawić. Steve już miał zamiar mu to powiedzieć, jednak ku jego zaskoczeniu, Stark wstał wcześniej niż on. To było bardzo niepokojące. Zastanawiał się nad tym, jedząc śniadanie, a potem myjąc naczynia. Kiedy wycierał ręce do kuchni weszła Natasza.
-I co?- zapytał, starając się ukryć nadzieję w głosie. Nie chciał się później rozczarować.
-Zobaczymy- odparła dziewczyna, otwierając lodówkę. Steve kusiło go, by zapytać o więcej szczegółów. Chciał już wiedzieć, czy Fury im pomoże i ich uratuje. Powstrzymał się jednak. To była Natasza. Nie chciał jej denerwować, zadając więcej pytań na ten temat. Dlatego zapytał o coś innego.
-Widziałaś Tony'ego?
-Rąbie drewno z Thorem.- Wyciągnęła kilka jajek i karton soku.-Steve... Chcesz mi zrobić omlet?
-Jak to rąbie drewno?- Miał problem ze zrozumieniem tego, co ona mu przed chwilą powiedziała. Nawet powtarzając to sobie w myślach, brzmiało to niedorzecznie.
-Coś mówił, że jego stosik drewna jest podejrzanie mała, więc musi coś z tym zrobić.- Wyciągnęła jeszcze mąkę z jednej z szafek.- Zrób mi omlet.
W umyśle Rogersa zapaliła się czerwona lampka. Jeśli Tony znowu zacznie gadać o Ultronie, nie chciał, by Thor znowu go uciszył szantażem emocjonalnym. To nie prowadziło do niczego dobrego.
-Muszę iść.- Wyminął Nataszę i wyszedł z pomieszczenia.
Dziewczyna prychnęła i spojrzała na już na przygotowane składniki na omlet. Miała naprawdę na niego ochotę, ale równie tak samo nie chciało jej się go robić. Dodała jeszcze sól i cukier, i ze smutkiem podjęła decyzję, że będzie musiała się ubrudzić. Kiedy wyciągnęła patelnię, do kuchni wszedł Pietro. Natasza obróciła się na pięcie i uniosła jedną brew.
-Robisz mi teraz omlet- zawyrokowała.
Maximoff spojrzał to na dziewczynę, to na patelnię przez nią trzymaną. Nerwowo przełknął ślinę i wydukał:
-J-j-jasne. Z przyjemnością.
-Tylko go nie zepsuj.- Podeszła do niego i wepchała mu patelnie do rąk. Po tym usiadła przy małym stoliku i patrzyła, jak chłopak robi jej śniadanie.
*********
-O i się zjawił- dosłownie jęknął Stark, widząc, że Steve się do nich zbliża. Zerknął na swoją ciągle małą stertę porąbanego drewna i wymruczał jakieś przekleństwo.
-Język- powiedział Steve, biorąc jeden z kawałków drewna.
-Jak ty mogłeś to usłyszeć?- On ledwo siebie słyszał, więc skarb propagandowy nie mógł tego słyszeć.
-Jak cokolwiek mruczysz, zawsze przeklinasz.- Zamachnął się siekierą i rozrąbał drewno na dwa kawałki. Stark spojrzał z pożałowaniem na swój kawałek, na którym był już ślad siekiery, a jednak nadal stanowił całość. Musiał mieć jakąś tępą siekierę. Nie było żadnego innego wytłumaczenia.
We trójkę rąbali drewno w ciszy. Tony za wszelką cenę chciał dogonić Rogersa, jednak pomimo wszystkich swoich starań nie udało mu się. Poddał się w chwili, kiedy jego siekiera utknęła w drewnie kawałku drewna i nie mógł jej wyrwać. Już miał zamiar rzucić narzędziem, mając nadzieję, że przez to je uwolni, kiedy Thor przerwał milczenie.
-Wiecie może, gdzie Vision poleciał?- Miliarder spojrzał na niego i jego stos, który już osiągał wysokość pierwszego piętra domu.
-Nie...- powiedział Stark ciągle pod wrażeniem ilości porąbanego drewna. Szybko jednak oprzytomniał.- Nie wrócił na noc?
-Nie.- Steve posłał mu uważne spojrzenie, którego Tony nie znosił. Kapitan zawsze się tak na niego patrzył, kiedy tylko podejrzewał, że Stark wpadł na pomysł. A kiedy miliarder chciał, zrealizować któryś ze swoich pomysłów, Rogers za wszelką cenę chciał go powstrzymać. Co było strasznie wkurzające. Szczególności kiedy Tony akurat nie miał żadnych pomysłów do zrealizowania, a Steve myśli, że jest odwrotnie. A tak właśnie teraz było.
-To przynajmniej nie marnuje czasu i coś robi.- Tony sam posłał mu spojrzenie pełne wyrzutu.- Nie, co niektórzy...
-Ludzie... - Thor próbował się wtrącić, ale nie udało.
-Tony.- W głosie Steve'a było ostrzeżenie.
-My rąbiemy drewno.- Stark zamachnął się swoją siekierą z kawałkiem drewna.- To coś bardzo pożytecznego.- Nie krył się nawet, kiedy przewracał oczami. Wiedział, ze Rogers to zobaczył i nawet się uśmiechnął, widząc jego minę.
-Mówiliśmy już o tym- Steve starał się zachować spokój.- Czekamy i będzie dobrze.
-Jasne... Przynajmniej Vision ma coś ze mnie i będzie działać.
-Nie tylko on ma coś z ciebie- mruknął pod nosem Steve. Naprawdę chciał się powstrzymać, jednak to mu się po prostu wymsknęło. Na swoje usprawiedliwienie Steve miał to, że powoli zaczynał mieć dość Starka.Naprawdę miał nadzieję, że ten niczego nie słyszał.
-Co masz na myśli?- "Cholera".
Steve spojrzał na wkurzonego Tony'ego. Widział, że miliardera dzieliło od wybuchu, jedynie jedno źle wypowiedziane zdanie. Będzie musiał się dobrze nad tym naprawdę dobrze się zastanowić i idealnie zaintonować słowa.
-Ej Tony!- Steve obrócił się i zobaczył Clinta, wychodzącego z domu. W jednej ręce trzymał kartkę z listą rzeczy do naprawy.- Mój idiota, to znaczy brat, w jakichś sposób zepsuł nasz traktor- powiedział, czytając jednocześnie z kartki.- On zrówna dom z ziemią, jeśli tak dalej pójdzie. I mam kolejny powód, żeby poszedł na studia! Dobra, Tony mógłbyś się zabawić, czy zrobić cokolwiek z ze skrzynką z narzędziami i coś z tym zrobić?- Spojrzał na trzy sterty porąbanego drewna.- Oczywiście jeśli chcesz się oderwać od tego pasjonującego zajęcia, jakim jest rąbanie drewna.
Tony mrugnął kilka razy, po czym spojrzał jeszcze na Steve'a, zanim się odezwał.
-Tak... Ta... Traktor jest w szopie. Tam też powinna być skrzynka z narzędziami.- Clint kiwnął głową.- To już idę.
-Dzięki.- Barton niezręcznie podał mu jeszcze listę.- A to inne rzeczy, które zostały w jakichś sposób zepsute przez Barneya. Tak, jakbyś się znudził z traktorem.- Jeszcze raz spojrzał na Steve'a i Thora oraz porąbane drewno.- To miłej zabawy.- Odszedł.
Tony zerknął na listę i przeczytał kilka pierwszych linijek. Wśród takich typowych rzeczy, jak kosiarka i piła mechaniczna, znalazł się tam jeszcze mikser, kuloodporny sejf, drzwi dla psa i latający motor. Wzruszył ramionami i westchnął.
-Jeszcze do tego wrócimy- powiedział do Rogersa i ruszył do szopy. Zatrzymał się, gdzie kończyły się walające się, kawałki drewna. Obrócił się i odłożył swoją siekierę (z ciągle tkwiącym na ostrzu drewnem).-Byleby żadne z was nie podkradało z mojej stosiku.
Starał się zachowywać w miarę dostojnie przez całą drogę do szopy. Dopiero, gdy zamknął za sobą drzwi, zacisnął pięści i kopnął pierwsze wiadro, jakie tylko znalazło się na jego drodze. Naprawdę miał dość tego, że ludzie uwielbiają wypominać, jak to Ultron, tak jak Vision, jest jego jakby "dzieckiem". A teraz za wszelką cenę chciał to wszystko naprawić. Tylko Rogers się uparł, żaby czekać, aż jeszcze ktoś ucierpi. I tym razem, będzie to ktoś kogo znają, a nie jacyś mieszkańcy miasta w RPA.
Wziął jednak głęboki oddech i obrócił się do maszyny. Teraz będzie mógł zrobić coś, na czym się zna. Klasnął w ręce i złapał skrzynkę z narzędziami, leżącą nie opodal. Wyciągnął z niej klucz i bawiąc się nim, ruszył do traktora.
-Proszę nie panikować- mówił do pojazdu- jestem lekarzem. Proszę się rozebrać.- Otworzył klapę.- Widzę, że się pani nieźle napracowała ostatnio...
-Nie tylko ona.
Tony wypuścił z ręki klucz i podniósł tak szubko głowę, że uderzył nią w klapę. Wreszcie udało mu się wygrzebać i się rozejrzał. Musiał się przesłyszeć. Nikt nie wiedział, że siedzą na farmie Bartonów. "To najpewniej przez te wszystkie emocje" pomyślał "teraz będę słyszał głosy, udające mojego świerszcza/sumienia". Już miał wrócić do pracy, czując już na języku przekleństwa, które będzie mruczeć, szukając klucza we wnętrzu jego pacjentki.
-Ostatnio dowiedziałem się, że wiele rzeczy wydarzają się tuż pod moim nosem w mojej szkole.- Stark obrócił się i wreszcie zobaczył postać wyłaniającą się z cienia.- I to nie od strony tych, których do tej pory myślałem, że trzeba pilnować.
-Nick...- wydusił z siebie Tony.
-Dla ciebie ciągle dyrektor.- Fury stanął przed nim. Miał na sobie beżowy golf, a na nim czarną marynarkę, która sprawiała wrażenie, że mężczyzna byłby czyimś zwykłym wujkiem. Jednak całe to wyobrażenie było niszczone w chwili, gdy się spojrzało na piracką opaskę na oko i czapeczkę typowego złodzieja.- Któremu coraz łatwiej zarzucić faworyzowanie uczniów, skoro przyjechałem tu całkowicie porzucając wszystkie swoje obowiązki.
-Bruce niczego nie zrobił!- To było pierwsze, co przyszło mu do głowy, kiedy tylko przeszedł pierwszy szok. Trzeba oczyścić imię Bannera i Hulka, zanim wydadzą list gończy.- To nie był on! To Ultron! Najpewniej używał hologramów...
-Hologramów- powiedział jednocześnie z chłopakiem Fury. Tony spojrzał na niego.- Wszystko wiem.- Stark spuścił wzrok, czując jak wina go przytłacza.- Chyba powinniśmy szczerze porozmawiać. A to nie zdarza się często w moim zawodzie.
-Szpiega?
-Dyrektora liceum.- Mężczyzna usiadł na pali siana.- Niektórzy nauczyciele, rodzice i sami uczniowie to sukinsyni.
📀📀📀📀📀📀📀📀📀
Hej
To iście cud, że udało to mi się skończyć. am nadzieję, że się podobało. Dzisiaj odkryłam, że mój kot jednak mnie lubi. To chyba cud.
Do tego The Umbrella Academy sezon 2 jest cud. Somebody give me season 3! Now! Do tego błagam ludzie od castingu w MCU, żeby Aidan Gallagher był kid Lokim.
Ok.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top