23
Steve wszedł do nowo założonej bazy. Okazało się, że chodził do niej częściej, niż się spodziewał. A za każdym razem, jak był w środku, pomagał temu, kto tam jest sprzątać. Powoli miejsce stawało się w miarę używalne, ale było jeszcze dużo pracy przed nimi. Jednak teraz nie szedł tam tylko z ciekawości bądź chęci pomocy.
Tym razem zastał w środku Bruce'a i Thora, odgruzowujących kolejne części pomieszczenia. Wokół nich znajdowały się dwie kubki. Jednak na rzeczy, które mogą się jeszcze przydać i druga na zwykłe śmieci. Rogers rozejrzał się, szukając jeszcze jednej osoby, jednak nikogo innego nie zobaczył.
-Hej- zwrócił na siebie uwagę dwóch chłopaków.- Wiecie, gdzie jest Tony?
Nie wiedział Starka od wczoraj. Był prawie na sto procent pewien, że miliarder nawet nie wrócił na noc do ich wspólnego pokoju. Dzisiaj była sobota, więc nie miał możliwości zobaczyć go na jakichś zajęciach. Zaczął się martwić o niego. W szczególności, że gdzieś tam jest Ultron, czyhający na nich wszystkich. Sprawdził już chyba wszystkie miejsca, w których Iron man lubił przebywać i nigdzie go nie zastał. Nowa baza była ostatnim pomysłem, na który wpadł Kapitan.
-Tony spał u Rhodeya- odpowiedział Bruce, starając się brzmieć naturalnie. Pamiętał doskonale, jak wczoraj wieczorem jakimś cudem podniósł Starka. Do Rhodeya zadzwonił zaraz przed wyjściem z laboratorium i chłopak zjawił się prawie od razu. Potem z Bannerem uznali, że najlepszą opcją będzie, jeśli Tony spędzi noc u Jamesa. Gdzieś około drugiej nocy, War Machine wysłał mu SMS-a, o treści, że pijany przyjaciel wreszcie na stałe zasnął.
-Czemu? Coś się stało?- zapytał Thor, zerkając na naukowca.
Steve tymczasem uważnie przyglądał się Bannerowi. Zdawał sobie sprawę, że chłopak coś wiedział o całym zniknięciu Starka. Było to po prostu widać, przez nagłą zmianą postawy Bannera.
-On... On siedział pół nocy w laboratorium i razem z Jamesem zrobili sobie maraton Star Wars. A potem nie chciał was budzić, wracając.
Teraz to definitywnie nie pasowało. Sen Steve i Thora był ostatnią rzeczą, którą Tony martwiłby się, wracając w środku nocy do pokoju. Już wielokrotnie się coś takiego zdarzało. A nawet, gdyby to była prawda, to nie tłumaczyło to, skąd Bruce mógłby to wiedzieć. Zaczynał podejrzewać, że wczoraj wieczorem wydarzyło się coś złego. Nawet jeśli nie to nie miało związku z zagrożeniem dla świata, ale specyficznie dla niego samego.
Steve zauważył, że Thor rzucał mu równie zaniepokojone spojrzenie. Oboje martwili się o Tony'ego, jednak Rogers sądził, że powód był zupełnie inny. Kapitan martwił się, że Stark zrobił coś sobie, a gromowładny obawiał się, że Loki zwariował.
-A wiesz, gdzie on jest teraz?- Napięte milczenie przerwał właśnie Thor.
-Ta...- zaczął Bruce, ale szybko ogarnął, że nie ma zielonego pojęcia, gdzie Stark aktualnie jest, więc lepiej się nie pchać w kłamstwa.- Nie. Nie wiem, gdzie on jest. Stawiałbym, że ciągle u Rhodeya...
-Pudło- usłyszeli za sobą znajomy głos. Obrócili się i zobaczyli wchodzącego do środka miliardera. Miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, co wydawało się Steve'owi strasznie podejrzane, zważając na to, że siedzieli pod ziemią, a na dworze było dość pochmurnie.- Jestem tutaj.- Wziął łyka z trzymanego przez siebie kubka na kawę, po czym zrobił minę świadczącą o tym, że w środku nie było kawy. Rozejrzał się naokoło i ruszył w stronę jedynego stoło-podobnego czegoś, przy którym stały dwa plastikowe krzesła.
-Możesz nam powiedzieć, co robiłeś wczoraj?- Zastąpił mu drogę Steve.
-A nie pytaliście już Bruce'a?
-Tak, ale szczerze powiedziawszy, mu nie wierzę- odpowiedział Kapitan, ale zauważył, że miliarder w ogóle nie słuchał i bez precedensu go wyminął.- Tony!
-Steve błagam bądź cicho- jęknął Iron man, siadając na jednym z krzeseł.- Głowa mi pęka, a ty jedynie pogarszasz całą sytuację. O hej Thor.- Spojrzał na gromowładnego tak, jakby dopiero go zauważył.
Gromowładny niezręcznie mu pomachał.
Rogers tymczasem połączył kilka faktów ze sobą. Tony nie wrócił wczoraj do pokoju i spędził noc u wiernego przyjaciela, który na pewno widział go w najgorszych momentach i na pewno nie będzie go oceniał. Teraz nagle się pojawiał, niczego przy tym nie tłumacząc. Bolała go głowa i jeszcze nie ściągnął tych okularów przeciwsłonecznych. Wynik tego dodawania wcale się mu się nie spodobał i wolał jeszcze jedną rzecz sprawdzić, zanim wyda werdykt.
Bez zbędnego wahania złapał kubek na kawę i wyrwał go Tony'emu.
-Ej- jęknął cicho i przeciągle Stark.- Ja to piję.
Steve'a to nie obchodziło. Ściągnął nakładkę z kubka i zajrzał do środka. Nie była to kawa, co było złe, ale także nie wyglądało to na alkohol, co było dobre. Ostrożnie to powąchał i od razu się odsunął. Był to tak specyficzny zapach, że nie wiedział, dlaczego mu się on nie podobał. Chciał jeszcze raz to powąchać, ale wtedy Tony mu go wyrwał.
-Co to jest?- zapytał Kapitan, patrząc, jak miliarder zakłada z powrotem nakładkę. Jeśli przez to bolała go głowa i nosił okulary, to oznaczał, że nie wydarzyło się to, czego się obawiał. Wtedy pozostawało odkryć, co naprawdę Tony sobie zrobił.
-Moja sprawa- odparł chłopak, biorąc kolejnego łyka, po czym zrobił minę, jakby zjadł właśnie cytrynę.- Ale jest coś, co jest naszą sprawą. Taką wspólną, rozumiecie?
-Taaa...- odpowiedział Thor, podchodząc do Steve'a i zapytał go szeptem o napój Starka.
-Nie wiem, co to jest- odpowiedział mu Rogers. Nordycki bóg spojrzał zaniepokojony na przyjaciela.
-A może nam powiesz, czym jest nasza sprawa?- zapytał głośniej Bruce, starając się zmienić temat. Wolał nie być świadkiem, jak Steve dowie się o wczorajszym upiciu Tony'ego.
-Jeszcze nie... Trzeba poczekać, aż reszta się zjawi. Ale od razu wam powiedzieć, że wam się to nie spodoba.
-Tak nie spodoba, nie spodoba, czy po prostu nie spodoba?- zapytał Thor.
-Nie spodoba, nie spodoba.
Po jakichś dziesięciu minutach, spędzonych na sprzątaniu i siedzeniu na plastikowym krześle, pojawił się Vision.
-Tony, widzę, że...- Nie dokończył, bo zauważył Bruce'a kręcącego głową i wskazującego na Steve'a i Thora.
-Widzisz, że co?- zapytał Steve, a Thor uważnie przyglądał się cyborgowi.
-Widzę, że Tony ma się dobrze, po tej nocy spędzonej u Jamesa. Rozumie Kapitan...- Spojrzał na Bannera, który bezgłośnie starał się przekazać wiadomość. Potem jeszcze zaczął udawać, że walczy mieczem świetlnym. Przestał jednak od razu, gdy Thor na niego spojrzał.- Tony i Gwiezdne Wojny.
Rogers uniósł jedną brew i uważnie przyjrzał się Visionowi, licząc na to, że przejrzy go i dowie się, co się wczoraj wydarzyło. Robot jednak nie dał się złamać.
Niedługo później przyszła Natasza, a za nią reszta. Wtedy wszyscy otoczyli Tony'ego, czekając na to, co miał im do powiedzenia.
-Gapicie się, więc wszyscy już są?- zapytał Stark. Steve był prawie pewien, że miał zamknięte oczy, ale przez te okulary nie widział.
-Tak. O co chodzi?- zapytała Natasza.- Mów szybko, bo zacznę ci krzyczeć do ucha.
-Zabijesz mnie tym- ocenił Stark.- Dzisiaj rano sprawdziłem maila i zobaczyłem, że ktoś wysłał mi wiadomość. To raczej były pogróżki i... A zresztą przeczytajcie sobie sami.- Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej kartkę.
-Wydrukowałeś to?- zapytał Clint, biorąc ją od niego.
-Przepisałem. Zero technologii w tej sprawie, pamiętasz?- odparł Tony.
Hawkeye przeczytał wiadomość, po czym podał ja kolejnej osoby. Wraz z czytaniem wszelkie kolory zniknęły z jego twarzy, a gdy już skończył, zdawał się biały, jak kartka. Podobnie było z wszystkimi osobami, które przeczytały kartkę przed Rogersem. Wreszcie przyszła jego kolej.
Przez pismo Starka, które bardzo drżące, niektóre fragmenty były nie do odszyfrowania, ale cały sens był jasny. Ultron wiedział, że oni o nim wiedzą. Do tego mają zniknąć ze szkoły, bo inaczej zabije ważne dla nich osoby. A pod tym zostało zapisane, kilka rzeczy, o których ten robot nie powinien wiedzieć. W tym była wspomniana jego rozmowa z Buckym w skrzydle szpitalnym. Nie było tam napisana temat, o którym gadali, ale zostało to dostatecznie zarysowane, że Rogers rozumiał przekaz.
-To, co robimy?- zapytał Pietro.- Bo jakby co, to załatwiłem z kilka kilogramów soli.
-Pietro, po co nam sól?- zapytała Wanda.
-Nie ważne.
-Jak to, co- odezwał się Thor.- Walczymy. Znajdujemy go i zabijamy.
-To jest bardzo nieprzemyślany ruch- stwierdził Vision.
-I do tego wtedy inni będą w niebezpieczeństwie- przypomniała Wanda.
-Moglibyśmy ich tutaj zamknąć- wtrącił się Bruce. Wszyscy spojrzeli w jego stronę.- No co? Byliby wtedy bezpieczni. W szczególności, jeśli zamkniemy wejście. Nikt przecież nie wie o tym miejscu.
-To mogłoby zadziałać, ale nie zmieściliby się tu wszyscy.
-Do tego jeszcze nie ma tutaj potrzebnych do przeżycia rzeczy.
-Ale byliby bezpieczni- podkreślił Thor.
-Wtedy Loki wróciłby i byłby pierwszy na celowniku- zauważył Kapitan. Ten pomysł był po prostu chory i miał nadzieje, że możliwość śmierci brata uświadomi to Thorowi.
-Niech próbuje- odpowiedział Thor, dziwnym tonem. Zupełnie, jakby starał się ukryć emocje, ale mu to nie wyszło.- O niego się najmniej boję.
-To i tak nie wyjdzie- stwierdził Tony. Wszyscy spojrzeli na niego. Odezwał się po raz pierwszy, odkąd podał im kartkę.- Musimy zniknąć i nikomu nic nie mówić.
Wszyscy zamilkli i spojrzeli po sobie. Skoro nawet Tony uznał, że nie ma innego wyjścia i dla bezpieczeństwa reszty, trzeba wykonać czyjeś polecenia.
-To gdzie znikamy?- zapytał Pietro.
-Tony może ty masz jakichś dom, którego nie używasz?
-A może coś na odludziu?
-To miejsce powinno być dobrze ukryte i żeby nie było o nim żadnych informacji w internecie- odezwał się Vision.- Gdzieś, gdzie Ultron nawet by o nas nie pomyślał.
Zapadła cisza. Steve próbował wpaśc na jakichś pomysł, który nie wiązałby się z biwakowaniem w lesie, czy gdziekolwiek indziej. Wiedział, że Tony na to na pewno nie poszedł.
-Ja... Ja znam takie miejsce.
Wszyscy spojrzeli w stronę Clinta.
-Clint- odezwała się Natasza. Brzmiała dziwnie. Zupełnie, jakby go ostrzegała.- Jesteś pewien?
-Tak Nat, jestem pewien- odparł do niej chłopak, po czym zwrócił się do reszty i powtórzył- Ja znam takie miejsce.
📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱📱
Hej!
Mam nadzieje, że rozdział się podobał.
I trzymajcie się (sorry dla tych, których już wkurza to wszystko).
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top