17

Tony zatrzymał się, dopiero kiedy opuścił park. Na początku trzeba zaznaczyć, że wcale nie uciekał, tylko pospiesznie oddalił się z miejsca, gdzie wydarzyło coś dziwnego. A to, że teraz nie mógł złapać powietrza, spowodowane jest jego słabą kondycją fizyczną. Tak przynajmniej powtarzał sobie w myślach Tony. Potem siebie poprawił. Wcale nie miał słabej kondycji fizycznej, był jedynie zmęczony przez nadmiar treningów i to, że był jeszcze zmęczony, przez ostatni. Powtórzył ostateczną wersję i zadowolony, ale ciągle z podniesionym ciśnieniem, ruszył przed siebie.

Po wdrapaniu się na małe wzgórze zobaczył jeziorko i przystanął. Nie dlatego, że był to ładny widok, ale jednocześnie przypomniało mu się coś, o czym opowiadał mu kiedyś Peter. Nie był do końca pewien, o czym dokładnie mówił mu wtedy dzieciak, czasami się wyłączał, kiedy Parker serwował mu jeden ze swoich monologów.

Pająk podczas tamtego monologu wspominał coś o zatopionym laboratorium, bądź bazie na dnie jeziora. A coś takiego, co zostało przechwycone przez twórców szkolnych bajek, co jednocześnie świadczyło o nieistnieniu czegoś takiego, było mu bardzo przydatne.

Trzeba było jedynie sprawdzić, czy to jest naprawdę zmyślona historia, czy jednak zrobiono to tylko po to, aby zamaskować fakt, że coś takiego naprawdę istnieje. Jednocześnie nie mógł ściągać na siebie zbytniej uwagi. Usiadł na trawie i ciągle patrząc na jezioro, zastanawiał się, w jaki sposób spenetrować dno, bez spędzenia kilku dni w laboratorium, żeby zbudować jakichś rodzaj chodzika. Tylko że on musiałby bardziej pływać.

Wreszcie uświadomił sobie, kto mógłby mu pomóc, głównie dzięki sprawdzeniu swojej listy kontaktów i ocenianiu pod względem przydatności, każdej osoby, którą miał tam zapisaną. Wybrał numer i zadzwonił.

-Hej Vis... Skąd możesz wiedzieć, że coś chcę od ciebie? Wcale nie dzwonie, tylko wtedy, kiedy czegoś od ciebie chcę! Vision nie musisz cytować mi statystyk. Dlaczego ja dzwonię?- Zerknął w stronę jeziora. „Wcale nie dzwonię dlatego, że musisz sprawdzić, czy nasza możliwa baza w ogóle istnieje, bo twój zły brat, jednocześnie współojciec, robot powrócił zza grobu i pokochał grać w gry internetowe" pomyślał i naprawdę kusiło go, by to powiedzieć na głos.- Wiesz, jako wyjątek potwierdzający regułę, mógłbyś do mnie podejść... Bądź przylecieć. Tak możesz przelecieć przez ściany i ignorować ludzi. Nie powinienem ci powiedzieć, gdzie ja... Namierzasz mój telefon... To nie brzmi normalnie Vision. Dobra po prostu tu przyjdź.

Schował telefon i westchnął. Lubił Visiona. Naprawdę go lubił. Nie dlatego, że był Starka synem/wnukiem. Ani przez fakt, że miał taki sam głos jak Jarvis i to, że czasami mówił, że pamięta niektóre rzeczy z czasów, kiedy był jedynie interface'em. Vision był dla Tony'ego przyjacielem. Innym, bardziej porąbanym niż była reszta ekipy. Jednak zachowanie Visiona było często męczące. W szczególności, kiedy do głosu dochodziło jego Jarvisowa, bardziej robotyczna część i zaczynał cytować statystyki, wykresy, bądź sprawdzać maile, wyciągi z kąt, czy tak jak to się stało przed chwilą, namierzać telefony.

Tony pomimo faktu, że Jarvis był jego, wstyd się przyznać, przyjacielem, chciałby, aby Vision porzucił właśnie tą robotyczną część. Pragnął, aby ten jego dobry Pinokio wreszcie stał się prawdziwym chłopcem. Bo inaczej dochodziło do takich sytuacji, gdzie Vision zaczynał się zachowywać strasznie dziwnie, tworząc przy tym trochę przerażającą hybrydę człowieka i maszyny.

Istniał także inny, bardziej egoistyczny powód, dlaczego Stark tak bardzo tego chciał. To po prostu go bolało. Bolało go, kiedy Vision zachowywał się, jak Jarvis, bo, aż wstyd się przyznać, Jarvis był jego przyjacielem w czasie, kiedy Rhodey nie mógł być przy nim, a Pepper jeszcze nawet nie znał. A Vision jedynie bardziej uświadamiał, że ten przyjaciel już nie żyje i nigdy nie wróci, aby sprawdzić, czy Tony na pewno umył zęby przed pójściem spać, czy po prostu, aby się nim opiekować. Stark chciał po prostu zerwać ten plaster i iść dalej, co było wręcz niemożliwe, kiedy Vision odwzorowywał zachowania Jarvisa.

I wtedy wspomnienia zaczęły nadpływać.

Usiadł na trawie, po czym położył się na niej i spojrzał na niebo. Było pochmurnie i nie mógł wypatrzeć żadnego konkretnego kształtu wśród tego morza chmur. Zaczął więc się bawić trawą. Wyrywał źdźbła i zaczął robić na nim supełki. Chciał zająć się czymkolwiek, byle tylko nie myśleć o tym dniu, kiedy włączył Jarvisa i ten po raz pierwszy zadziałał. Tylko nic nie działało.

Zamrugał kilkakrotnie i znowu był tym dziesięcioletnim chłopcem, który biegł przez korytarze swojego domu, byle tylko dotrzeć do swoich rodziców.

Nie było łatwe utrzymać najszybszą prędkość i nie wpaść na białą ścianę. Cały dom był świeżo umyty i przystrojony na dzisiejszą świąteczną imprezę. Gdyby Tony uderzył o jakąkolwiek ścianę, na pewno zostawiłby po sobie jakąś niewidoczną plamę i musiałby ją umyć, słuchając jednocześnie, jak to wszyscy goście na pewno i tak ją zobaczą i będą plotkować, że Starkowie nie potrafią utrzymać porządku we własnym domu.

Tony wręcz zatrzymał się na zakręcie i ostatnie metry pokonał, już idąc. Zatrzymał się przed drzwiami do sypialni rodziców.

Za dwie godziny zaczną przyjeżdżać goście i wtedy nie będzie mógł im pokazać swojego dzieła. A następnego dnia rodzice planowali wyjechać na kilka dni i zostawić go w domu. „Teraz albo nigdy" pomyślał i zapukał.

-Ty jeszcze nieubrany?- zapytał ojciec, otwierając drzwi.

-Wpuść go Howard- z głębi pokoju rozległ się głos mamy Tony'ego.

Howard nie wyglądał, jakby pragnął zrobić to, co chciała jego żona. Nie miał jednak możliwości sprzeciwienia się, bo w tej samej chwili zadzwonił jego telefon i Tony wepchał się do pokoju bez szpare między ciałem swojego ojca a framugą.

Na łóżku leżały otwarte, już w połowie zapakowane walizki. Z garderoby wyszła mama Tony'ego, niosąc poskładane ubrania. Włożyła je do walizki i podeszła do syna.

-Tony, coś się dzieje?- zapytała, rozczesując włosy dziecka.

-Chcę wam coś pokazać- odpowiedział Tony z szerokim uśmiechem na ustach. Tak naprawdę chciał teraz złapać ją i ojca za ręce, żeby ich potem pociągnąć do swojego pokoju.

-Tylko żeby to nie była kolejna plama na ścianie ani niezniszczony strój- odezwał się Howard, po czym wrócił do rozmowy przez telefon.

-Nie, nic z tych rzeczy- szybko zaznaczył Tony, pomimo tego, że z chęcią wyrzuciłby ten jego niewygodny garnitur przez okno.- Naprawdę muszę wam coś pokazać!

-Oczywiście tylko teraz musimy skończyć pakowanie, a ty musisz też się przygotować...- zaczęła kobieta, ale przerwał jej najmłodszy Stark.

-Nie zajmie to dużo czasu. Tylko chodźcie teraz ze mną, a ja wam to szybko pokarzę i...

-Robinsonowie nie przyjadą- tym razem przerwał mu najstarszy Stark.

-Jak to nie przyjadą?- Maria obróciła się od dziecka w stronę męża.- Wczoraj jeszcze zapewniali, że będą.

-Tak, ale ich dzieciak dostał dzisiaj gorączki i podobno nie mogą go zostawić samego.

-Trzeba będzie zmienić rozkład siedzeń. Nie może być tam dziury.- Zaczęła chodzić po pokoju i zastanawiać się na głos. W pewnym momencie znowu zauważyła syna i wyglądało jakby przez chwilę zapomniała, że Tony ciągle tam jest. Podeszła do niego.- Przepraszam kochanie, ale jak widzisz, jesteśmy, bardzo zajęci teraz. Zajmiemy się tym później, dobrze?- Spojrzała na niego z zapewnieniem w oczach. Tony jednak wiedział, że zapomni o tym, jak tylko przyjadą pierwsi goście i dopóki ostatni nie wyjadą, będzie na tak zestresowana, że nie będzie się mogła skupić na niczym innym, niż pilnowanie domu, własnego męża i może chwilami syna, chociaż ten ostatni naprawdę starał się nie sprawiać kłopotów, co mu rzadko wychodziło.

-Jasne mamo- odpowiedział Tony z pełną świadomością, że zawiódł na całej linii.

-Skoro mamy to już sobie wyjaśnione- odezwał się Howard- to Tony idź do pokoju, przygotuj się i... I postaraj się nic więcej nie robić. Przyjdziemy po ciebie, kiedy będzie czas.

-Oczywiście- powiedział, po czym ruszył do drzwi.

Wracał do pokoju powoli, a kiedy już do niego dotarł, pierwsze, co zrobił, to przysiadł przy komputerze. Na początku się trochę bał, że teraz nic nie będzie działać i wszystko mu się tylko przewidziało, bądź, co gorsza, wszystko działa, a on to zniszczy. Ciągle wewnętrznie miał nadzieję, że rodzice jednak się zjawią i zainteresują, tym, co udało mu się zrobić.

Włączył komputer i z zapartym tchem czekał na to, co się stanie.

Na ekranie pojawił się napis i Tony musiał się powstrzymać przed wybuchem radości.

„Dzień dobry, w czym mogę ci pomóc?"

Tony ostrożnie, ale z wielką radością napisał odpowiedź.

„Przepraszam. Rodzice nie mogą teraz ciebie zobaczyć."

Jeszcze bardziej się ucieszył, kiedy otrzymał odpowiedź.

„Nic nie szkodzi panie Stark. Jestem tutaj, aby panu pomagać."

Tony zamrugał kilka razy, po czym wielokrotnie przeczytał to, co system do niego napisał.

-Panie Stark- powtórzył na głos, ciągle nie mogąc w to uwierzyć, że w taki sposób zwrócono się do niego.

Do tej pory tak mówiono o jego ojcu, a on był po prostu synem pana Starka. Jarvis, rodzinny lokaj, nazywał go paniczem Starkiem, czego Tony naprawdę nie lubił. Jednak od kilku miesięcy, odkąd Jarvis dostał ataku serca i chłopak go znalazł martwego w jego domu, on nawet tęsknił za tym denerwującym zachowaniem lokaja.

Wreszcie się ocknął i uśmiechnął jeszcze szerzej, po czym napisał kolejną wiadomość.

„Przydałoby ci się nadać jakieś imię"

„Jestem otwarty na pańskie propozycje"

Tony zaczął rozglądać się po pokoju, szukając jakiejś inspiracji. Zatrzymał się, dopiero kiedy jego wzrok napotkał zdjęcie całej rodziny. Stali w drzwiach domu. On, jego mama, tata i trochę dalej Jarvis. Znów spojrzał na komputer. Był pewien, że gdyby Jarvis dożył jego dorosłości, to właśnie on pierwszy przeskoczyłby z panicza Starka na pana Starka, a skoro teraz go już nie było i skoro system sam pierwszy go tak nazwał, chłopak nie miał żadnej innej możliwości.

„A jak ci się podoba Jarvis?"

Przygryzając dolną wargę, czekał na odpowiedź.

„Bardzo mi się podoba, panie Stark"

-Panie Stark?

Do teraźniejszości przywołał go głos Jarvi... Visiona. Spojrzał na niego i się uśmiechnął.

-Po prostu Tony.- Wstał z ziemi.

-Dobrze Tony...- Vision przyjrzał mu się uważnie.- Mam w czymś pomóc?

-Rozgryzłeś mnie. Chodzi o to, że chcę, abyś sprawdził dno tego jeziora w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć nam jako miejsce spotkań- z każdym kolejnym słowem ściszał coraz bardziej głos, aż wreszcie pod koniec jedynie ruszał ustami. Vision jednak wszystko rozumiał i jedynie kiwnął głową, po czym stał niematerialny i zniknął pod ziemią. Tony spojrzał na miejsce, gdzie zniknął cyborg i z szeroko otwartymi oczami. Naprawdę powinien czasami sprawdzić, jakie umiejętności rozwinął Vision. Może już potrafi zmieniać całkowicie kolor skóry i sprawić, żeby kamień z jego czoła zniknął.

Znów usiadł i spojrzał w stronę jeziora. Gdzieś tam na dnie był Vision i najpewniej mnóstwo ryb.

Tony sięgnął do kieszeni i wyciągnął źdźbło trawy z supełkami.

Nigdy nie zdołał zaprezentować rodzicom Jarvisa. Tak jak się spodziewał, mama była zajęta cały czas imprezą, on rozlał zupę, przez co oblał siebie i cały obrus, a potem jeszcze chciał namówić partnerów biznesowych ojca, żeby poznali Jarvisa, co Howardowi się naprawdę nie spodobało i zamknął go w pokoju, jednocześnie dając mu jasno do zrozumienia, że jest tylko dzieckiem, które bez jego sławy i pieniędzy niczego, by nie osiągnęło.

Następnego dnia rodzice wyjechali, a potem mieli wypadek... Zostali zamordowani przez Zimowego Żołnierza.

-Tony?

Stark wręcz podskoczył, kiedy usłyszał za sobą głos Visiona. Od razu wstał i spojrzał na suchego i czystego cyborga.

-I jak? Nie mów, że połknąłeś jakąś rybę?

-Ryby i węgorze przeze mnie przepływały...

-To tam są węgorze?!- Tony spojrzał z przerażeniem w stronę jeziora.

-Tak... Jednak znalazłem coś jeszcze. Wysłać skan na telefon?

-Eeee...- zerknął na komórkę. Nie był pewien, czy mógł jej ufać.- A potrafiłbyś to narysować? W pokoju mam papier i kredki Rogersa.

-Oczywiście.

Wrócili do akademika trochę dłuższą drogą, ponieważ najkrótsza prowadziła przez park, a Tony naprawdę nie chciał tam wracać. W szczególności, kiedy zaczęło zmierzchać.

W pokoju niestety nie mógł liczyć na prywatność, bo najwidoczniej ani Steve, ani Thor nie mieli żadnych innych zajęć, gdziekolwiek indziej. Aż kusiło Tony'ego, aby krzyknąć: „Znajdźcie sobie jakieś hobby!". Zamiast tego zapytał:

-Ej Steve pożyczysz ołówki i jakichś blok do rysowania?

Steve podniósł wzrok znad książki, która czytał i spojrzał w ich stronę.

-Jasne- powiedział, patrząc na nich, jakby to nie oni pytali go o rzeczy do rysowania, a ktoś zupełnie inny- tylko po co wam to?

-Vision znalazł coś fajnego na dnie jeziora- Tony pokazał swojego towarzysza.

-A czegoż szukałeś na dnie jeziora? Powiedz, że znalazłeś tego węgorza, który połknął mój portfel?- Z ziemi podniósł się Thor, który do tej pory chyba zajmował się ostrzeniem swoich mieczy, bo te leżały niedaleko w swoim pełnych kształtach.

-Ty też wiedziałeś o tych węgorzach!- Krzyknął w stronę asgardczyka, po czym szybko się uspokoił.- A my szukaliśmy pewnego miejsca, o którym mówił mi Peter- powiedział Tony, po czym sobie uświadomił, że nie zapytał o najważniejszą rzecz. Obrócił się w stronę cyborga.- Vision, co ty właściwie tam znalazłeś? Powiedzieć możesz.

-Wyglądało mi to na ruiny jakiejś bazy- powiedział Vision, brzmiąc wręcz na zamyślonego.- Po częściach ścian, jakie tam zostały, mogę stwierdzić, że był to rodzaj schronu, które budowano w czasie zimnej wojny.

-Proszę bardzo- Steve podał cyborgowi piórnik i blok.- A ty- spojrzał w stronę Thora- właśnie mi przypomniałeś, że mam poprosić Bucky'ego, żeby sprawdził, czy Loki ma twój portfel i pieniądze. I nawet nie próbuj mi wmawiać, że to krasnale.

-Wasza dwójka zamknąć się- zwrócił się do nich Tony, który z uwagą przyglądał się, jak Vision błyskawicznie robił rysunki. Nie były to takie normalne szkice, jakie tworzył Steve. Przypominały bardziej coś, co wyszło z drukarki, coś, co zostało naprawdę przez kogoś narysowane.- Thor nie gub pieniędzy. Wiem, że twoje włosy są z czystego złota, ale ty to nie ja, a tylko ja jestem znany z bycia mega bogatym... Vision, co to jest?- wskazał na jeden ze skończonych już rysunków.

-To mogła być piwnica. W danych T.A.R.C.Z.Y. znalazłem informacje, że w tamtym okresie organizacja budowała swoje siedziby ze specjalnie zabezpieczoną piwnicą.

-Powinienem częściej słuchać Petera... Więc piwnica mogła przetrwać...- zastanowił się Tony.- Vision mógłbyś tam jeszcze raz polecieć i sprawdzić, w jakim ona jest stanie i czy można się do niej dostać w jakichś inny sposób niż nurkowanie?

-Oczywiście- powiedział Vision, po czym już go nie było.

-Tony- Steve zaczął spokojnie- po co to nam?!

-Potrzebujemy bazy- odpowiedział szybko Tony.

-A czy przypadkiem cała ta szkoła nie jest jedną wielką bazą?- zapytał Thor. Rogers spojrzał na gromowładnego i pokiwał głową.

-Tak, ale my potrzebujemy supertajnej bazy- uzupełnił Stark.- Takiej, gdzie moje agoniczne krzyki nie będą budziły ludzi.- Mówiąc to, uświadomił sobie, że tak najpewniej skończy się, kiedy powie Wandzie, że Ultron przetrwał.- I gdzie nie ma internetu, ani najlepiej żadnej nowej technologii.

Słysząc te ostatnie słowa, Steve podszedł szybko do milionera i złapał go za ramiona i nim lekko potrząsnął.

-Tony- powiedział ze strachem w głosie- jesteś chory? Masz gorączkę? Mdłości? Nie musisz się wstydzić. Jeśli coś to nie powiem Pepper, ale chodzi o twoje zdrowie. Podejdę po jakieś leki do Stephena, tylko nie pij żadnych nalewek.- Puścił wreszcie miliardera.- Thor, jeśli on zemdleje, to połóż go na jego łóżku i nie raź go od razu prądem...

-Nic mi nie jest Rogers! Tylko aktualnie czegoś takiego potrzebujemy! Technologię potem tam przytacham!

Rogers spojrzał na niego, po czym w jego oczach pojawiła się mała iskierka zrozumienia, o co tak naprawdę Tony'emu chodzi. Podszedł do krzesła i na nim usiadł, łapiąc jednocześnie głowę rękoma.

-Nie?- zapytał, podnosząc wreszcie wzrok na Starka. Pytanie brzmiało, jakby Kapitan był szalony, ale Tony doskonale zrozumiał, o co mu chodzi.

-Tak- odpowiedział smutno chłopak.

🦊🦊🦊🦊🦊🦊🦊🦊

Hej

Ogólnie to trzeba było wrócić do szkoły i nie jest fajnie. Ale za to obejrzałam cały sezon Wiedźmina i teraz zaczyna The Umbrella Academy, i pokochałam ten serial od pierwszego odcinka. Kocham go, a duet Klaus i Five to złoto. A do tego Dobre miejsce wróciło! Janet rządzi!

Czyli z tymi pocieszeniami jakoś idzie się do przodu.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top