15

-Tony!- Bruce wbiegł za kulisami. Starał się wymijać ludzi i rekwizyty. Nie było to proste, a on nigdy nie był dobry na torach przeszkód. Dlatego pomiędzy wykrzykiwaniem imienia miliardera, przepraszał tych, na których wpadł. Oczywiście to wszystko obyłoby się, gdyby Stark odebrał ten swój najnowszy telefon.

Posłał Thora na poszukiwania w laboratorium, spodziewając się, że tam blondyn będzie zachowywał się bardziej ostrożnie. Po prostu Bruce nie mógł, sobie wyobrazić Asgardczyka, przemykającego pomiędzy innymi ludźmi, martwiącego się, czy nikogo nie stratował. W laboratorium coś takiego się raczej nie zdarzy, ponieważ gromowładny się po prostu bał przebywać w miejscu, gdzie Loki spędzał większość czasu. Oczywiście Thor nigdy, by się do tego nie przyznał, ale Bruce wiedział, że tak właśnie tak było.

-Stark!- Już nawet nie wiedział, gdzie konkretnie był. Zawsze uważał, że zaplecza teatrów są dość proste. Nie mógł się bardziej mylić. Wlazł do chyba czwartego magazynu. Rozejrzał się naokoło, po czym wycofał się na główny korytarz.

-Bruce?

Usłyszał za sobą czyjś głos i przez sekundę poczuł się, jakby był w jakimś horrorze. Mógłby, przysiądź, że nikogo tam jeszcze przed sekundą nie było. Uspokoił się jednak i odwrócił się, żeby spojrzeć twarzą w twarz z osobą, która go zawołała. I pomimo że był pewien, że nie zobaczy jakiegoś ducha, bądź potwora, poczuł ulgę.

-Wystraszyłaś mnie Hope.

Dziewczyna się do niego uśmiechnęła. W jednej ręce trzymała plik kartek.

-Mogę wiedzieć, co ty tutaj robisz? Nie sądzę, że akurat ty chciałbyś dołączyć do grupy.

-Nie... Ja szukałem...

-Tony'ego. Tylko po co?- Spojrzała na niego w taki sposób, jakby była zdolna przewiercić naukowca na wylot.- Nie mów, że kolejny eksperyment ześwirował i teraz trzeba go powstrzymać.

Już chciał od razu zaprzeczyć i powiedzieć, że zawsze wszystko pilnują i takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko, ale przypomniał sobie, że mówią o Iron manie. Tony, pomimo geniuszu, którego nie da mu się odmówić, był strasznie nieodpowiedzialny i często zapominał o bezpieczeństwie. A jeśli, to co zobaczył w danych, się potwierdzi, to na pewno nie mógł powiedzieć takiego zwykłego „nie".

-Nie jestem pewien.

-Aż tak źle?

-Możliwie.

Hope westchnęła i pokręciła głową.

-Czego innego mogłam się spodziewać?- wyszeptała do siebie, po czym podniosła wzrok, starając się nie pokazać rozczarowania. Chwilami chciałaby cofnąć Tony'ego w czasie, żeby znów był dzieckiem. Tak czy siak, byliby przyjaciółmi, zachowanie Starka prawie zupełnie, by się nie zmieniło, a jednocześnie przestałby być źródłem dość poważnych problemów.- Zgubiłeś się, co nie?

-Tak jakby- odparł Banner, starając się nie brzmieć tak słabo, jak on miał wrażenie, że brzmi.

-Chodź, zaprowadzę cię do Starka.- Wyminęła go i nawet nie sprawdziła, czy naukowiec idzie za nią.- Siedzi w garderobie.

-To tu jest garderoba?!- Bruce rozejrzał się naokoło, mając nadzieję, że może rozpozna drzwi prowadzące do garderoby.

Hope poprowadziła go najpierw prosto, potem otworzyła małe drzwiczki, za którymi znajdowały się schody prowadzące, chyba na strych. Dziewczyna weszła na nie zupełnie bez strachu. Bruce już miał większy problem z przełamaniem się, słysząc trzaski, jakie wydawały deski. Kiedy jednak zobaczył, że Wasp jest już w połowie drogi, po prostu nie chciał zostać w tyle. Na strychu znajdował się ciasny, długi korytarz. Był tak ciasny, że Bruce i Hope musieli iść gęsiego, bo po prostu nie zmieściliby się koło siebie. I właśnie tam, Bruce wreszcie zauważył drzwi prowadzące do pomieszczenia mogącym być garderobą. Głównym dowodem na potwierdzenie tej tezy, była świecąca gwiazda z dwoma nazwiskami. W tym tylko jedno było zaświecone. A brzmiało ono: Stark.

Hope otworzyła drzwi i weszła do środka. Bruce na początku tylko zajrzał, bojąc się, co mógłby tam zobaczyć. Jednak, kiedy ujrzał chyba najmiększą sofę, jaką kiedykolwiek widział, po prostu nie mógł nie wejść.

Wnętrze było naprawdę przytulne. Koło sofy znajdował się stolik do kawy. Pod oknami znajdowały się dwa lustra, a pomiędzy nimi, był regał. Podłogę pokrywał miękki dywan, a resztę wolnego miejsca zapełniały nastrojowe lampy. Przy tym wszystko wydawało się stare i to pasowało do garderoby znajdującej się na strychu.

-Sharpey gość do ciebie.- Hope podeszła do lustra, wokół którego zamontowano żarówki, jednak wszystkie były wyłączone i położyła na blacie plik kartek.- O i masz ty skrypt. Jesteś sprzątaczem.

-Jej!- Siedzący przed lustrem Tony, obrócił się na krześle na kółkach, w stronę Bruce'a.- Zawsze chciałem być mordercą! O cześć Bruce.

Banner pomachał mu, nie do końca wiedząc, czego się spodziewać. Wiedział, że Stark wkręcił się w teatr, ale nie sądził, że to będzie aż tak bardzo.

-Coś się stało?- zapytał Tony, widząc zaniepokojenie przyjaciela.

-Spójrz na to.- Naukowiec wyciągnął telefon z kieszeni, pokazał mu wyniki.

Stark wziął od niego komórkę i uważnie wszystko przejrzał.

-Ciekawe...- mruknął do siebie, odkładając telefon na blat.

-Ciekawe?!- nie wytrzymał Bruce.- Ty wiesz, co to znaczy?! Jak ty możesz w taki sposób!

-Ponieważ- Tony sięgnął do plecaka, leżącego koło ściany i wyciągnął z niego zeszyt- już od ponad tygodnia, wychodzą mi podobne wyniki. A to wreszcie może coś potwierdzić i uświadomić Steve'owi, że mi nie odbija.- Złapał zeszyt i komórkę, po czym podszedł do ściany, zakrytej przez jakąś zasłonę, po czym ją odsunął, ukazując wielką białą tablicę. Złapał mazak i zaczął przepisywać rzeczy z dziennika i ekranu.

-Jak to możliwe, że zdołaliście to wszystko tu wnieść?- zapytał naukowiec, starając się zbytnio nie panikować, w związku z tym, co przed chwilą usłyszał. Dlatego skupił się na w miarę przyziemnym temacie.

-Dzięki cząsteczkom mojego ojca- odpowiedziała mu Hope, rozłożona teraz na sofie.- I lekkiej pomocy Scotta. A teraz wracajcie do tematu. Chcę wiedzieć, na jaką zagładę mam się szykować.

-Dobra!- zawołał Tony, odwracając się od tablicy w ich stronę.- Teraz mnie słuchajcie, bo nie lubię powtarzać wygłaszania ekspozycji! Bruce, najlepiej będzie, jeśli usiądziesz. O i jeszcze to.- wyciągnął swój telefon z kieszeni i schował go, wraz z komórką Bruce'a, w szufladzie.- Van Dyme oddawaj uzależniacz.

-Łap.- Dziewczyna rzuciła w niego komórką i chłopak ledwo ją złapał. Stark ją także schował jej telefon do szuflady, którą później zamknął.

-Teraz mogę spokojnie mówić. Widzicie to?- Wskazał na najniżej zapisane wyniki.- Takie wyniki powinien mieć internet normalnie. A to tymczasem jest to, z czym Bruce dzisiaj do mnie przybiegł.- Pokazał najwyżej zapisany wynik.- A wszystko pomiędzy to droga z tego punktu- znów wrócił do dołu tablicy- do tego punktu- wskazał jej wierzchołek.- Rozumiecie?

-Chcesz powiedzieć, że coś „wypycha internet"?- zapytała Hope.

-Robi dla siebie miejsce, ponieważ tyje od zjedzonych danych bądź podróżuje z dna internetu na powierzchnię. Niczym pryszcz.

-Co to jest?- znów odezwała się Hope. Spojrzała najpierw na Tony'ego, a potem na Bruce'a.- Wiem, że wy wiecie, więc po prostu to powiedzcie. Co to jest?

-Są dwie możliwości- odparł Tony, kiedy Bruce unikał wzroku dziewczyny.- Albo teoria spiskowa, która twierdzi, że na dnie internetu istnieje tajna sztuczna inteligencja, która poznaje ludzi, postanowiła wyjść na jaw, albo... Albo prawie zupełnie tak samo, tylko zamiast nieznanej sztucznej inteligencji, jest Ultron.

Bruce skrzywił się, słysząc to imię. Poczucie winy powróciło i uderzyło z podwójną siłą. Ultron nie był jedynie winą Tony'ego. Był ich wspólnym tworem. I teraz kiedy wypowiedziano jego imię, poczuł się jeszcze gorzej. Bo teraz okazało się, że on jednak przetrwał, a oni zawiedli.

-Znowu?- jęknęła Hope, zasłaniając twarz dłońmi.- Mam zacząć odkurzać ten schron we wzgórzu?

-Jeśli to, co mówił Steve, o alternatywnej przyszłości, jest prawdą, to teraz możemy to powstrzymać i całkowicie zniszczyć możliwość, że coś takiego mogłoby się zdarzyć u nas.

-Steve był w przyszłości?!- Dziewczyna spojrzała na wszystkich w pokoju.- Kiedy?!

-W zeszłym roku. Kiedy robiliśmy mu imprezę z okazji odmrożenia.

-Tony, tak naprawdę to mu jesteśmy alternatywną linią czasową- poprawił go Bruce. Widząc pytające spojrzenie Hope, zaczął tłumaczyć- Jeśli przyszłość zmienia przeszłość, ta przeszłość staje się alternatywną przyszłością. To znaczy, że tak jakby powstaje inny wymiar. I my jesteśmy innym wymiarem w porównaniu z tym „oryginalnym", który skończył naprawdę słabo.

-Po prostu, to, co ci ludzie z przyszłości przekazali Steve'owi, nie przynosi żadnych efektów dla nich. Oni tylko przekazali wiadomość przez Steve'a do nas, a w szczególności mnie- kontynuował Stark.- Z tego, co wiem, my wszyscy tam giniemy, więc może lepiej będzie, jeśli ich posłuchamy i całkowicie odetniemy się od takiej możliwości.

-Uznajmy, że rozumiem- odparła Wasp.- Czyli, co robimy? Wysyłamy na niego jakiś program antywirusowy, czy coś?

Tony i Bruce spojrzeli na siebie. Oboje nie mieli pojęcia, co trzeba robić. Na razie jedynie wiedzieli, że Ultron mógł tam być. Powinni reagować, ale nie wiedzieli jak. Bali się, że Ultron jest już dostatecznie blisko ujawnienia się, że nawet jeśli spróbują podjąć jakieś kroki, to on po prostu uzna, że nic mu nie zaszkodzi, jeśli rzuci się od razu na nich.

-Możemy spróbować, ale jeśli on to nie da żadnego dobrego efektu, będziemy mieli...- odpowiedział wreszcie Iron man, ale przerwał mu dźwięk dzwonka telefonu. Słysząc dość klasyczną melodyjkę, zbladł i z przerażeniem spojrzał w stronę szafki.

-To mój- odezwał się Bruce i Ruszył w stronę szuflady. Stark widząc to, zasłonił tablicę i usiadł koło Hope, starając się wyglądać w miarę naturalnie, co mu zbytnio nie wychodziło. Wasp i Banner przewrócili na ten widok oczami i naukowiec odtworzył szafkę i sięgnął po telefon. Dzwonił Thor.- Hej Thor, znalazłem Tony'ego, jest w teatrze. Jeśli chcesz przyjść, to jakoś chyba uda mi się ciebie znaleźć...

-Nie trzeba- odparł gromowładny.- Ja chciałem ci tylko powiedzieć, że zapowiada się, że trochę tutaj zabawię i jeśli nie dam ci znaku życia do jutra, to przekaż mojej rodzinie i Jane, że ich wszystkich kochałem. No może oprócz Lokiego.

-Czekaj, co? Co się dzieje?

-Po prostu poznałem tą dziewczynę, przez którą Stark ciągle narzeka i jej znajome. Na razie nie ma się czego obawiać. Tylko przechwyciły Mjolnir i wolę go nie zostawiać z nimi bez opieki.

-Jak to przechwyciły... Któraś jest godna, czy co?

-Nie. Postawiłem go na stole i nie wiem, co one chcą z nim uczynić. Na razie muszę kończyć... Lady Rose, proszę cię...- i się rozłączył.

Bruce spojrzał na telefon, nie będąc pewien, czy to, co usłyszał, było prawdą, czy może Ultron porwał Thora i sam się pod niego podszywał.

-Co się stało?- zapytała Hope.

-Thor chyba poznał Shuri.

-Co?!- Stark się ożywił, wstał z sofy i podbiegł do naukowca.- Trzeba go ratować! Jeszcze stwierdzi, że to nie ja jestem największym geniuszem na świecie!

-Bo nie jesteś- powiedzieli mu Bruce i Hope, jednocześnie. Tony ich jednak zupełnie nie słuchał i podbiegł w stronę drzwi.

*************

-Lady Rose proszę- powiedział zrezygnowany Thor, widząc, że Rose naprawdę rozważa przyklejenie zużytej gumy do żucia do młota.

-Nie ma co się martwić Thor- odezwała się Shuri, wracając z wnętrza laboratorium, z jakimś małym pudełeczkiem. Podeszła do stołu, wokół którego stała Rose i Alex, i księżniczka podała je tej drugiej.- To elastyczna substancja, o konsystencji gumy, która przykleja się do wszystkiego i przewodzi prąd. Powinna ci pomóc.

-Ekstra- odparła dziewczyna o włosach nie do ogarnięcia, otwierając pudełeczko.- Teraz możemy pracować.

-Czy on właśnie nazwał mnie „lady"?- Rose spojrzała na resztę dziewczyn, po czym spojrzała na Thora z niezrozumieniem. Odwróciła się w jego stronę i dodała- Tytuł „lady" jest ostatnim, jakim można mnie nazwać. Jeśli już chcesz coś dodawać do mojego imienia, to może to być „zajebiście genialna Rose".

Thor nie odpowiedział. Tak naprawdę nie wiedział, w jaki sposób wylądował w tym miejscu. Może powodem było to, że skręcił na początku w zły korytarz i się nie wrócił. Bądź może, kiedy zagadał do księżniczki, która, mając na głowie maskę ochronną i wielgachne rękawiczki, spawała dwa kawałki metalu. Albo kiedy, Alex stwierdziła, że telefon jej się rozładowuje i potem wszystkie spojrzały na młot.

-Hej- usłyszał za sobą czyjś dość cichy głos w miejscu, gdzie jeszcze nikogo przed sekundą nie było i prawie przy tym dostał zawału. Nie wspominając już o tym, że podskoczył i prawie przywołał do siebie Mjolnira. Obrócił się i spojrzał tam, gdzie jest właściciel głosu i ciągle nikogo nie widział. Dopiero po kilku sekundach z cienia wyłoniła się najpierw ręka, a potem cała postać dziewczyny. Patrzyła na niego w taki jakichś dziwny sposób, że aż ciarki przeszły mu po plecach i powtórzyła- Hej.

-Ej Luna spójrz!- zawołała Rose, wskazując na Thora.- Drugi Avenger dzisiaj! Co ty na to, że wpadamy do Laury i liczymy, że tam będzie Hawkeye?

-I zostać oślinionym przez psa?- Dziewczyna o imieniu Luna, wychyliła się i spojrzała w stronę przyjaciółki.- Już prędzej wolałabym spotkać Hulka.- Znów spojrzała na Thora.

-Jestem Thor, syn Odyna- przedstawił gromowładny.

-Wiem. Cały świat cię zna. Luna Moon.

-Mówisz tak, tylko dlatego, że ty mogłabyś się ukryć w cieniu i Hulk nawet, by cię nie zauważył, kiedy my musiałybyśmy się nim zająć- powiedziała Alex, mocując jakieś druty do młota.

-Ej Thor!- zawołała go Rose.- Czy jakby istniał... człowiek, osoba ludzka, która potrafi...- spojrzała na Lunę, która rzucała jej mordercze spojrzenie- kreować, tworzyć...

-Tkać!- zawołała Shuri.

-Tkać?- Alex spojrzała na nią zdziwiona.

-Tak było w Avatarze- odparła księżniczka.- Tak nazywano magię żywiołów.

-Dobra to tkać- wróciła do tematu Rose- to jakbyś to nazwał?

-Zależy, o czym konkretnie mówicie- odparł Thor, zaniepokojony tym, co słyszy.- Może to być magia. Tylko wtedy dochodzi pytanie, jaka magia. Asgardzka, midgardzka, wanaheimska, jutunheimska, najpewneij znajdzie się jeszcze tysiąc innych gatunków, o których nigdy w życiu nie słyszałem, bądź zapomniałem. Są też jeszcze zdolności.... Tylko że ja nie jestem odpowiednią osobą do zadawania takiego typu pytań.

-Czym się różnią zdolności od magii?- zapytała Luna, nie patrząc na Thora. Omijała także wzrokiem zadowoloną minę Rose.

-Nie wiem, czy jest definicja. Magia chyba ma jakieś zasady, a zdolności po prostu się ma. A zresztą to bardzo dziwne pytanie.- Spojrzał na nią.

-To na lekcję- odpowiedziała Luna, odwracając się do niego. Wyglądała przy tym, jakby za wszelką cenę chciała utrzymać kontakt wzrokowy. Thor znał to zachowanie. Wiele lat uczono go, żeby właśnie tego nie robił, kiedy kłamał.

-A na jaką?

-Rozwój umiejętności- odparła Moon.- Strefa 51 jest tylko dla tych, co czarują.

Thor już chciał coś powiedzieć, tylko wtedy Alex wykrzyknęła:

-Ładuje!

-Co?- Rose nachyliła się nad leżącym na stole telefonem.- Przesłało.

-Co?! Ale przecież zrobiłam wszystko...- Alex wskazała na podręcznik, leżący koło niej, a potem na młot.- To powinno zadziałać.

-Daj mi sekundę.- Shuri usiadła koło niej. Wzięła kilka kolejnych drutów i więcej laboratoryjnej gumy. Zaczęła łączyć i przekładać niektóre druty, a z innych stworzyła warkocz. Przykleiła wszystko do młota i powiedziała- Sprawdź teraz.

Rose i Alex nachyliły się nad telefonem i jednocześnie zawołały:

-Ładuje!

Luna się lekko uśmiechnęła i powiedziała do księżniczki:

-Shuri jesteś wielka.

-To nic takiego- odparła dziewczyna, czerwieniąc się.

-Mogę wiedzieć, co wyście zrobiły z moim młotem?- zapytał Thor, podchodząc do stołu. Widząc Mjolnir oplątany w te wszystkie druty i z ponaklejaną na nim gumą, wyglądał, jakby coś mu groziło. Sprawiało to, że blondyn bał się o niego.

-Stanowi on źródło energii elektrycznej, która ładuje mój telefon. Aby to osiągnąć, stworzyłyśmy odpowiedni układ, który ją przekazuje w odpowiednim stężeniu dalej.- Alex się do niego obróciła i szeroko uśmiechnęła.

-Ale nic mu nie będzie, co nie?

🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪🎪

Hejo!

Wiecie co? Zwiastun Czarnej Wdowy wyszedł. Zwiastun Czarnej Wdowy! Chce to już! 

Hopper jest Ruskim! Ciągle nie skończyłam 3 sezony Stranger things!

A przy okazji znalazłam ciekawy sposób na uczenie się historii

Tak to z przyjemnością bym się uczyła historii. 

Czarna Wdowa!

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top