002

03.07.1999r

Zgodziłem się pójść z tym mężczyzną. Dowiedziałem się, że ma na imię Hiroshi. Zaprowadził mnie do swojego mieszkania, jak się okazało mieszkał w tym samym bloku co ja, tylko trzy piętra wyżej. Że też spotkaliśmy się dopiero dzisiaj. Zapewne ciocia dałaby mi ochrzan gdyby się dowiedziała, że poszedłem z obcym, ale niezbyt się tym przejąłem. W razie niebezpieczeństwa zdołam uciec, wprawa po potyczkach z matką.

Gdy wprowadził mnie do mieszkania nie zakluczył drzwi. Zauważył jak na niego patrzę, zaśmiał się.

- Patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić, dzieciaku - powiedział. - Nic ci nie zrobię, możesz mi ufać.

- Ja nikomu nie ufam.

Hiroshi uniósł brwi w zdumieniu.

- To dobrze, dzięki temu otoczysz się odpowiednimi ludźmi - potargał mi włosy i wyminął mnie. - Chodź, poznasz moich kumpli.

- Hiroshi, znowu jakąś pannę przyprowadziłeś? - powiedział mężczyzna w pokoju, przed którym stał brunet.

- Wiesz, że jestem wierny swojej żonie - zaśmiał się. - Przyprowadziłem kogoś zupełnie innego. Tetsu, podejdź.

Zrobiłem jak kazał. Stanąłem obok niego, zaglądając do pomieszczenia, które okazało się kuchnią. Przy stole pełnym broni palnej, siedziała dwójka ludzi- mężczyzna obcięty na krótko, zza kołnierza bluzy na szyi wystawały mu tatuaże, i blondynka, która także posiadała tatuaże na przedramionach. Oboje zaprzestali swoją pracę, wpatrując się we mnie jak w obrazek. Kobieta zmarszczyła brwi.

- Kto to? - spytała.

- Irasaki Tetsuya, spotkałem go dzisiaj - Hiroshi kucnął, kładąc rękę na moim ramieniu, przyciągając. - Czyż nie są podobni?

- Coś mi mówi to nazwisko - Mężczyzna podrapał się po brodzie.

- Irasaki Yomi, dziwka - Kobieta zerknęła na niego.

- Czy któreś z was ma numer do szefa lub jego przydupasa? Jestem pewien, że zainteresuje ich to.

- Akijo odstrzeliłby ci łeb słysząc jak go nazwałeś - uśmiechnęła się kobieta.

- Szef wyjechał w interesach, nie wiadomo kiedy wróci, ale możesz zadzwonić do Akijo - Łysy podał mu telefon.

- Kim jest Akijo? - spytałem.

- Osobą, która może ci pomóc.

- W czym?

- W lepszym życiu.

- Dołączenie do gangu nazywasz lepszym życiem? - Przechyliłem głowę.

Hiroshi uchylił usta, ale nic nie powiedział.

- Zadajesz dużo pytań. Jeżeli wszystko się uda, twoje życie na pewno będzie lepsze - Poklikał coś w telefonie, przyłożył słuchawkę do ucha i znikł w pokoju obok.

- Czemu wygląda jakby chciał mi pomóc? - spytałem, podchodząc do dwójki.

- Nasz Hiroshi ma dobre serduszko i do tego możesz się okazać ważniejszą osobą niż myślisz - odparła kobieta.

Zmarszczyłem brwi, nic więcej nie powiedziała. Okrutna kobieta dała tyle powodów do pytań sześciolatka, na które nie uzyskam odpowiedzi dopóki ten cały Akijo się nie zjawi.

Po chwili wrócił Hiroshi. Spojrzał na mnie.

- Akijo chce cię poznać.

Zostało tylko czekać aż przyjedzie. Hiroshi wyszedł przed blok by wypatrywać kiedy przyjedzie. Nudziłem się, tamta dwójka była zajęta sobą, więc miałem okazję czmychnąć z mieszkania. Wolałem posiedzieć z Hiroshim, choćby w milczeniu.

Zszedłem po schodach i miałem już pokonać następne, kiedy usłyszałem uchylanie drzwi.

- Tetsu - Dreszcz przebiegł mi po karku, ale zachowałem spokój. - Gdzie ty tak chodzisz do późna?

Odwróciłem się by na nią spojrzeć, a ta nagle rzuciła się na mnie. Przygwoździła mnie do ziemi, zaciskając dłonie na mojej szyi. Miała zaczerwienione oczy, i ten obłęd. Zapewne coś wzięła, albo po prostu była szalona. Dusiła mnie z uśmiechem na ustach. Nagle jej uśmiech zbladł, gdy lufa pistoletu dotknęła jej czoła.

- Puść dzieciaka - Stanowczy, niski głos sprawił, że zrobiła co kazał. Zabrała ręce, a ja mogłem w końcu odetchnąć.

Spojrzałem na mężczyznę ubranego w garnitur, który mierzył bronią do mojej matki. Poprawił okulary.

- Przekaż siostrze, że już nigdy go nie zobaczycie - powiedział. Mężczyzna schował broń za pas, wziął mnie na ręce i zaczął powoli schodzić po schodach.

- Nie - szepnęła. Zaszlochała. - Nie zabieraj mi dziecka! Nie! - Widziałem jak łzy spływają po jej policzkach, jak krzyczy, błaga. Mężczyzna był na to głuchy.

Matka ostatnie co zobaczyła to mój obojętny, zimny wzrok i lekki uśmiech. To sprawiło, że zamilkła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top