3. MROK - Rozdział XII

"Kobieto, kobieto, jesteś otchłanią, piekłem, tajemnicą, i ten kto powiedział, że cię poznał, jest po trzykroć głupcem"

G. Sand

_______________________________________

Następnej nocy, gdy niebo porządnie się rozpłakało (potocznie ten czas nazywa się deszczem), Natalia zapukała do okna mojej sypialni.

Ojciec oglądał mecz na parterze, mama wyszła gdzieś z koleżankami.

- Wejdź. - Otworzyłem okno.

Wyglądała uroczo, jak mokra fretka.

- Cześć - przywitała się.

- Cześć.

- Nie mogę siedzieć sama w domu. To mnie przerasta. Chyba mam depresję przedporodową.

Roześmiałem się.

- Zapewniam cię, że nie masz.

Usiadła na krześle przy biurku.

- Powiedziałaś już rodzicom? - spytałem.

- Boję się... A ty?

- Tak samo.

Oboje wzięliśmy głęboki oddech. Po chwili Natalia spojrzała w sufit i uśmiechnęła się.

- Jak ją nazwiemy...?

- Dlaczego "ją"?. - Udałem oburzenie.

- Bo to będzie dziewczynka, rzecz jasna!

Znów się roześmiałem.

- Jesteś jak moja matka.

- W jakim sensie?

Zagryzłem wargi. O Róży wiedziała tylko moja rodzina. No, i Ty.

I po części Magda.

Ale matka mojego dziecka była niemalże moją rodziną, prawda?

- Kiedy miałem osiem lat... mama zaszła w ciążę. Upierała się, że będzie dziewczynka. - Uśmiechnąłem się melancholijnie. - Miała rację.

Natalia najpierw się uśmiechnęła, ale po chwili zakapowała.

- Przecież ty nie masz...

- Wróciła do domu po wypadku samochodowym. - Uświadomiłem sobie, że Natalia nie jest wtajemniczona, więc sprostowałem:

- Umarła.

- Ojej, przykro mi! Nie wiedziałam...

- Nikomu o tym nie opowiadałem. Tylko Helenie.

Zacząłem nerwowo bawić się własnymi palcami.

Ani ja, ani Natalia nie wiedzieliśmy, jak się odezwać.

- Oczywiście, jeśli to będzie chłopczyk... Nie wyrzucę go przez okno. - Uśmiechnęła się lekko.

- Jak Hera Hefajstosa z Olimpu - mruknąłem. - Ach, za dużo audiobooków w dzieciństwie.

- Czy mogę wiedzieć... jak...

- Róża.

- Ładnie.

Moja zabawa palcami robiła się coraz intesywniejsza i niebezpieczniejsza.

- Wiem, że trudno ci to wszystko wspominać, ale czy mogę jeszcze o coś spytać...? Na zupełnie inny temat.

- Jasne.

- Kochałeś się w Helenie?

- I to jak. - Nawet nie zauważyłem, gdy moja myśl przemieniła się w słowo.

- A teraz?

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Mój głos stał się nagle dziwny, ochrypły.

- Rozumiem. Przepraszam.

Wdech, wydech.

Rozległy się kroki na schodach. Natalia wzdrygnęła się.

- Pójdę już - wyszeptała, robiąc sus w stronę okna.

Klamka drzwi wygięła się w dół.

- Poczekaj! - wrzasnąłem chyba zbyt panicznie.

- Co się stało? - zdziwił się ojciec.

- Przebieram się!

Natalia zgrabnie wyskoczyła przez okno, zamknęła je, pomachała mi na pożegnanie i jak mokry, uroczy ninja zsunęła się po dachu.

- Możesz wejść - oznajmiłem trochę spokojniej.

Ojciec wkroczył do pokoju.

- Jak tam mecz? - spytałem.

- Nie pytaj.

- Okay.

- Chciałem ci tylko powiedzieć, że nasz wyjazd przełożyliśmy już na jutro. Poradzisz sobie sam w domu przez trzy dni, prawda?

- Jestem dorosły, tato.

- Oczywiście. - Ojciec poczochrał mi włosy. - Wyrosłeś na przystojnego, mądrego faceta. Jestem z ciebie dumny.

Niedługo możesz mieć wątpliwości co do swojej dumy.

- Gdybyś tylko zajął się czymś innym od rysowania i czytania, byłoby wspaniale.

- Tato.

- No dobrze, dobrze. Już idę. Nie będę do ciebie zaglądał, więc dobranoc.

- Dobranoc.

Ledwo, co wyszedł, znów usłyszałem pukanie do okna.

Natalia? Nie.

Chociaż panował ciemny wieczór, do moich progów zapukało Słońce. Byłaś bardziej doświadczona od Natalii, więc sama otworzyłaś sobie okno.

- Hej.

- Hej - odpowiedziałem bezbarwnym głosem.

Objęłaś mnie na przywitanie i usiadłaś na moim łóżku po turecku. Tuż przede mną.

Nie widziałem Cię tak dawno, że w tamtej chwili wydawałaś mi się piękniejsza niż zwykle.

- Nie mogłam się doczekać naszego spotkania. - Roześmiałaś się. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.

- Przyszłaś w samą porę.

Przeczesałaś palcami burzę rudych włosów.

- Sory, trochę nakapałam ci na dywan.

- I pościel.

- Ciesz się, że zdjęłam buty.

Byłaś taka pogodna. Wesoła.

- Mówiłaś przez telefon, że jesteś zagubiona.

Przełknęłaś ślinę.

- No tak...

- Jeśli nie chcesz pierwsza wyjawiać swoich tajemnic, mogę zacząć. - Uśmiechnąłem się smutno. - Muszę ci to powiedzieć. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie, prawda?

- Prawda.

- Będę ojcem.

Twoje źrenice zamieniły się w talary.

- Że co...?

- Będę miał dziecko.

- Ach. No tak. - Zaśmiałaś się nerwowo. - Przepraszam, ale to... trochę mnie zaskoczyło. Czy... mogę wiedzieć, kto jest matką?

Wdech, wydech.

- Natalia.

- Jak to się stało?

Spojrzałem na Ciebie wymownie.

- Oj. Głupie pytanie, sory. Nie słyszałeś tego.

- Okay.

- Powiedziałeś rodzicom?

- Nie. Ale kiedyś muszę. - Zacząłem wpatrywać się we własne paznokcie. - Twoja kolej.

Zawahałaś się, jakbyś nadal bała się coś powiedzieć.

- Rysiek jest chory. Poważnie chory.

Całkiem lubiłem Twojego młodszego, adoptowanego brata. Ty go naprawdę kochałaś.

- Co mu jest?

- Nowotwór. Lekarze twierdzą, że nie jest złośliwy i jakoś z tego wyjdzie, ale... - Przetarłaś oczy. - To dla mnie za dużo.

- Coś jeszcze cię przytłacza? - Nie ustępowałem.

Zagryzłaś wargi.

- Chyba nie. Muszę iść.

Pocałowałaś mnie w policzek.

- Dobranoc, pchły na noc - szepnęłaś.

- Karaluchy pod poduchy...

- A szczypawki do zabawki. Kolorowych snów, Aleks.

- Dobranoc.

Wyszłaś, zamykając za sobą okno.

Jeszcze godzinę później, usiłując zasnąć, czułem Twój zapach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: