2. CIENIE I BLASKI - Rozdział VI


"Czy istnieje coś gorszego niż miłość brzydkiej kobiety? Owszem – przyjaźń pięknej kobiety"

A.Camus

_____________________________

Wydorośleliśmy. Jesteśmy w klasie maturalnej.

Odnowiliśmy naszą przyjaźń i wierzę, że przetrwa ona na zawsze. Nawet, jeśli widać, że większą uwagę przywiązujesz do układów między Tobą a Magdą.

Czy chcę być Twoim przyjacielem? Oczywiście.

Czy chcę być Twoim chłopakiem? Szczerzę w to wątpię. Czekałem ponad dwanaście lat i nawet trudno mi sobie wyobrazić, jak to by było.

Czy chcę, żebyś mnie pokochała, jak ja pokochałem Ciebie...? Oddałbym za to życie.

Szkoda, że nigdy nie odważę się powiedzieć tego na głos.

***

Szykowała się duża impreza. O osiemnastce Patryka - popularnego w naszym liceum chłopaka ze starszej klasy - mówiono od dawna. Trwała długa przerwa świąteczna, więc frekwencja miała dopisywać.

Zaprosił chyba z pół liceum, a poza tym jeszcze sporo osób z zewnątrz. Ale mówiono, że niektórzy wręcz boją się tam iść.

Ja się nie bałem.

Umówiliśmy się, że pójdziemy we trójkę - ja, Ty i Magda.

Muzykę słychać było jeszcze wiele metrów od domu Patryka. Na podwórku kręcił się spory tłum nastolatków w różnym wieku. Większość paliła albo piła wódkę.

Roiło się tu od długonogich lasek w obcisłych mini i z toną tapety na twarzy - czyli identycznych jak Magda.

No dobrze, ona nie potrzebowała aż t a k i e j tapety, by wyglądać atrakcyjnie.

Tylko Ty wyróżniałaś się z tłumu. Miałaś na sobie śliczną, dziewczęcą, białą sukienkę. Przewiewną, do kolan. Bardzo mi się podobała.

Wiem, że nie lubisz obcisłych sukienek, bo już od wielu lat próbujesz wyrobić sobie idealny brzuch, ale masz za małą motywację. Ale to dobrze, bardzo dobrze.

Twoja inność zawsze zachwycała wszystkich wokół.

Chłopcy puszczali do was oczka i gwizdali. Jakiś zawołał do mnie:

- Niezłe loszki, brachu!

Przewróciłem oczami. Nienawidziłem tego określenia.

Loszki. Maciorki. Dziki.

Jakież to urocze.

- Cześć, młody! - Patryk stał w drzwiach i witał wszystkich gości. - Hej, Magda i Hela.

- Nie jestem Hela - warknęłaś.

- Okay, kotku. - Patryk chciał klepnąć cię po tyłku, ale w porę złapałaś go za rękę.

- Nie jestem twoim kotkiem. Magda, chodź do łazienki.

Zaczęłyście przebijać się przez tłum i zostawiłyście mnie samego.

- Już nie jest taka puszczalska jak kiedyś, co? - zarechotał Patryk, upijając kolejny łyk wódki.

Wzdrygnąłem się.

- Że co...?

- Chodziłem z wami do jednego przedszkola, tylko rocznik wyżej. W pierwszej klasie odwiedzałem brata... A przy okazji bawiłem się z twoją Helą.

Znów zarechotał. Zrobiło mi się niedobrze. Wróciłem na zewnątrz, żeby pooddychać świeżym powietrzem. To nie było jednak takie łatwe.

Panowała niemal bezwietrzna pogoda, więc nic nie przeganiało dymu z papierosów ani smrodu wódki i wymiotów. Niemal wszystkie dziewczyny były obłapiane przez napalonych facetów.

Zastanawiałem się, co ja do cholery robię na tej imprezie.

Gdy po wiekach w końcu znalazłem Ciebie i Magdę, Patryk zaczął spraszać zainteresowanych "zabawą"do salonu.

Powiedział, że wejść może tylko elita - czyli jakieś dwadzieścia osób.

- Wy do nich należycie - zwrócił się do was, po czym spojrzał na mnie. - A jak one, to ty też.

- Nie kręci mnie Słoneczko ani rozbierany poker, dzięki.

Patryk po raz enty zarechotał irytująco.

- Spokojnie, zaczniemy od bardzo dziecinnej zabawy. Zwykła butelka.

- Dobra, chodź, zabawimy się - powiedziałaś.

Zawsze słuchałem mojego Słońca.

Usiedliśmy w dwóch kółkach, podzieleni na chłopców i dziewczyny.

Patryk wynajął dwie mniej atrakcyjne laski do kręcenia butelkami po Heineken.

Za pierwszym razem wypadło na jakiegoś dziewiętnastolatka z dredami i zapadniętymi policzkami oraz na drobną piętnastkę w okularach i - jakby inaczej - niezwykle krótkiej mini.

Para musiała zamknąć się w szafie i spędzić tam pięć minut.

Szczerze współczułem piętnastce.

W międzyczasie wszyscy gadali, śmiali się i pili, a wokół rozbrzmiewały dźwięki rocka.

Później wypadło na Patryka i Magdę. Obie się skrzywiłyście, a on tylko uśmiechnął się lubieżnie.

Chciałem jej współczuć, ale nie potrafiłem.

Po jakimś czasie zostały tylko trzy pary, w tym ja i Ty. Całą duszą, sercem i umysłem błagałem Boga, żebyś nie musiała zamykać się w szafie z którymś z pozostałych chłopaków.

Oboje patrzyli na ciebie jak na pączka. Niezwykle kuszącego pączka.

Jeśli chodzi o dziewczyny, mogłem wylosować brunetkę o obfitych kształtach albo wieszaka z okropnie wystającymi obojczykami i prostymi jak strzała włosami.

Właściwie wszystko było mi obojętne, nie zamierzałem się z nikim obmacywać.

Chyba że z Tobą.

Cholera, nie słyszałaś tego.

Serce biło mi jak młot, gdy wysoki szatyn wylosował wieszaka. Następne pięć minut wydawało się wyjątkowo długie.

I wtedy stało się.

Najpierw wypadło na mnie.

A następnie na Ciebie.

Popatrzyłaś na mnie z przerażeniem.

- Aleks, ja...

- Spokojnie. Nie bój się. Zaufaj mi - wyszeptałem.

Trochę się uspokoiłaś.

- Zapraszam, gołąbeczki - wybełkotał nieźle już nachlany Patryk, otwierając drzwi szafy.

Wszedłem do środka, wciągnąłem Ciebie. Drzwi się zamknęły, kluczyk zazgrzytał w zamku.

Mieliśmy pięć minut dla siebie.

Nie.

Próbowałem myśleć o czymś innym.

Zamknąłem oczy i zacząłem w myślach nucić piosenki grzmiące mi w uszach od dobrej godziny. Wytrzymałem kilkanaście sekund.

Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Słyszałem i czułem Twój oddech, Twoje perfumy i miękkie włosy. Jedyne, czego chciałem w tej chwili, to zanurzyć się w Tobie.

W morzu miłości.

Której przecież nie było.

- Aleksander - wyszeptałaś.

- Helena.

- Wiesz, że cię lubię.

- Wiem.

Mój oddech prawie się uspokajał. Prawie.

- Pamiętasz, jak w trzeciej gimnazjum przedstawialiśmy "Ogniem i mieczem"? - spytałaś.

- Jasne.

Ta książka była naszą wspólną, ulubioną. W pewnym sensie kojarzyła nam się z naszym pierwszym spotkaniem.

Grałaś Helenę, a ja Bohuna. Nie wiem, dlaczego reżyserująca nauczycielka dobierała role bardziej do imion niż do wyglądu. Dla przypomnienia, na drugie mam Jurek.

- Musiałam się całować z Jaśkiem Nowakiem. To było okropne... Od przedszkola z nikim się nie całowałam i... nie chciałam tego robić z przymusu.

- Rozumiem.

Przełknęłaś ślinę.

- Ale teraz wiedz, że nikt nie może mi nic kazać.

Po czym złapałaś mnie za głowę i wsunęłaś język do ust.

Cholera, od dziecka byłaś profesjonalistką.

Świat się zatrzymał. Tandetna muzyka ucichła, a zastąpił ją radosny śpiew ptaków. Anioły zeszły na ziemię - w tym moja mała, piękna siostrzyczka. Zniknęło wszelkie zło i choroby, a na świecie zapanował pokój.

Rozświetliłaś całą szafę swym blaskiem, a najpiękniejsze promienie wpuściłaś do mego wnętrza.


Moje wnętrzności spaliły się, ale to nic. Ten ogień był słodki jak miód i przyjemny jak głaskanie kota perskiego.

Wszystkie gwiazdy pozazdrościły Słońcu i także weszły do szafy.

Poczułem, jak koło mego serca wybucha supernowa.

A później wszystkie gwiazdy uciekły, Anioły wróciły do Nieba, a zło powiedziało do świata: "Hej, długo mnie nie było, ale już wróciłem".

Drzwi szafy otworzyły się.

Oderwaliśmy się od siebie z mlaskiem.

- Ups, chyba mieliście za mało czasu, co? - zarechotał Patryk.

Bez słowa wyskoczyliśmy z wnętrza mebla. Kręciło mi się w głowie, jakbym wypił kilka flaszek.

- Zazdrościsz? - syknęłaś do tego idioty, po czym podeszłaś do czekającej obok Magdy.

Nasza klasowa Barbie nie wydawała się zadowolona.

Zresztą, nie dziwię się, skoro musiała spędzić aż pięć minut sam na sam z tym debilem.

Po ostrej wymianie zdań (wyłapałem takie wyrażenia jak "musiałam" i " to mój przyjaciel"), połączonej z żywą gestykulacją, a zakończoną serdecznym przytuleniem, podeszłyście do mnie.

- Idziemy. Ta impreza nie jest dla nas.

- Zgadzam się. - Pokiwałem głową.

Starałem się patrzeć wszędzie, tylko nie na Ciebie.

Czułem Twoją szminkę na ustach, ale bałem się, że gdy jej się dotknę, mocno oparzę sobie palce.

Wróciliśmy do domu.

Byłem pijany twoim oddechem. Dobrze, że ten trunek nie cuchnie, bo mama dokładnie mnie obwąchała.

Nie spałem przez całą noc.

Widziałem Cię już nagą.

Całowaliśmy się tak, jak nigdy bym nie śmiał sobie wyobrażać.

Powinienem być szczęśliwy, przecież mnie lubiłaś.

Ale nie kochałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: