4.

I odkrył ukrywana przez tyle czasu prawdę.
Spojrzałem się na niego wiedząc, jakiej miny się spodziewam. Myślałem, że będzie zawiedziony, obrzydzony, przerażony czy też zły... ale wydawał się tym wcale nie przejmować.

– kogo jesteś wysłannikiem?
-... Samobójców
******

Obudziłem się leżąc obok Chuuyi, normalny widok każdego dnia. Teraz jednak patrzyłem się na niego w jakiś... inny sposób?
Był pierwszą osobą, która tyle dla mnie zrobiła, dowiedział się nawet o najgorszych złach, jakie zrobiłem... I dalej przy mnie jest.

I jakby jakiś duch szczęścia nad nami czuwał, jakby wszystkie zła tego świata zostały nam odebrane!
Zdążyłem zapomnieć, kim jestem, jednego dnia pomagałem odebrać sobie życie jakiejś nieszczęśliwej duszy, a drugiego śmiałem się oglądając film z najbliższą mi osobą.

Nie jestem pewien, czy jako duch mogę odczuwać szczęście, to w zasadzie nie było ważne. Interesowało mnie, tylko że on je odczuwa.

Nie jestem też pewien, czy mogę się zakochać, jeśli tak – to właśnie to zrobiłem.

Wieczorem chwilę przed oczekiwanym „dobranoc" prosto z mostu zadałem pytanie.

– kim my tak właściwie dla siebie jesteśmy?
– Jesteśmy przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi! – mówił z radością, mówiąc o nas
– byłeś kiedyś zakochany, Chuuya?
– Nie umiem określać takich rzeczy... Czuje się przy kimś bezpiecznie, jakbym ciągle był doceniany i ważny dla tej osoby, każdego dnia, gdy jej nie widzę mój dzień staje się od razu gorszy...! To takie głupie! Ale naprawdę kocham to uczucie, chyba też kocham tę osobę...! – mówił co chwilę, zmieniając swój nastrój
– w takim razie chyba też jestem zakochany, ale to nic dobrego
– przepraszam, że zepsuje ten nastrój... Dazai, to przy tobie czuje się w ten sposób. Zdaje sobie sprawę jak wiele nas różni... Naprawdę cię przepraszam! – jego oczy zaczęły się robić szklane od trzymanych w nich łez

Mimo ciemności, jaka panowała w pokoju widziałem jego twarz, patrzył się na mnie z takim samym spojrzeniem, jaki ja obdarowałem mu, gdy odkrył prawdę. Uśmiechnąłem się lekko i delikatnie pocałowałem go w czoło. Szepnąłem „mi też chodziło o ciebie, Chibi".

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top