Rozdział 21
Podczas parzenia kawy przez cały czas byłam myślami w moim gabinecie. O czym mówi Aron? Czy zdradził Harremu to co się dzieje w mojej głowie? Czy byłby na tyle szalony by upokorzyć mnie przez klientem? Z jednej strony z powodu opiekuńczości mógłby się na to porwać, ale z drugiej.. Cholera, przecież jest moim przyjacielem. Znamy się tak długo i nie ważne co by się działo Aron nie zdradza sekretów.
Miałam ochotę się ukarać za ten okrutny pomysł. Nie mogę wątpić w Arona. Nie, kiedy każdego dnia wątpię w siebie. Ale jestem tylko człowiekiem, prawda? Wątpliwości to moja natura.
Chwyciłam więc tacę w dłoń uprzednio stawiając na niej filiżanki i stukając obcasami skierowałam się w stronę drzwi mojego królestwa. Przystanęłam przed nimi i biorąc głęboki wdech starałam się przygotować na to co zastanę po ich otwarciu. Mój żołądek się zacisnął. Pokręciłam głową by odgonić okropne obrazy w mojej głowie. Nacisnęłam klamkę i zrobiłam krok w przód.
Wydałam z siebie jęk zaskoczenia widząc to co się dzieje.
Aron z Harrym siedzieli na kanapie w rogu pomieszczenia i gadali jak starzy dobrzy przyjaciele. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie mam jakiś zaburzeń.
- Co tam Fran? - Zapytał rozluźniony Aron. Chciałam odpowiedzieć, ale jedyne co byłam w stanie zrobić to tylko otwierać i zamykać usta. Nie mogłam wykrztusić słowa. - Pogadaliśmy i okazało się, że Harry to równy gość. Prawda, stary? - Poklepał go po ramieniu, a pode mną niemal ugięły się kolana. To, że byłam w szoku, to stanowcze niedopowiedzenie.
- Jasne. - Harry błysnął uśmiechem. - To co? Załapię się na kawę, Francesco? - Zaśmiał się.
- P-Pewnie. - Wyjąkałam. Błądziłam zaszokowanym wzrokiem od twarzy Harrego do twarzy Arona i zatrzymałam się tam na chwilę. Chciałam odczytać coś z jego oczu, cokolwiek. Mimika twarzy Arona była jednak nieprzenikniona. Wyglądał jakby naprawdę Harry wpasował się w jego standardy. Cholera.
Podeszłam do stolika i położyłam na nim tacę. Postawiłam filiżankę przed moim przyjacielem i.. drugim przyjacielem? Sama usiadłam na fotelu na przeciw ich dwójki i upiłam łyk napoju. Może on nieco pomoże rozjaśnić mi w głowie.
- Zaproponowałem Harremu imprezę dziś wieczór. - Odezwał się niespodziewanie Aron, a ja prawie zakrztusiłam się kawą.
- Co? - Powiedziałam zachrypniętym głosem, który na koniec nieco się załamał. - Jak to imprezę?
- Harry siedzi sam w domu, a nam przyda się trochę rozrywki, prawda? - Wyjaśnił tak po prostu.
- Nam?
- No tobie i mnie. - Przewrócił oczami. - Przecież nie pozwolę ci zaharowywać się przez kolejny wieczór.
- Chyba nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu? - Włączył się dotychczas milczący Harry. Zachowywał się dziś niezmiernie dziwnie. Kilkakrotnie przyłapałam go kiedy patrzył na mnie podczas gdy byłam zajęta przeglądaniem katalogów. Częściej skupiał się na moich oczach, rzucał długie spojrzenia, flirtował w aucie. Nie wiedziałam co się właściwie dzieje. Czy ominęło mnie coś istotnego?
- Skąd. Po prostu jestem zaskoczona. Wow. - Sapnęłam pocierając czoło. - Chyba mogę się na to zgodzić. - Powiedziałam niepewnie wciąż mając w pamięci zdarzenia ostatniego razu, kiedy Harry się upił. I świadomość tego, że Aron nie ma o tym pojęcia. Poza tym nie mogę przecież zostawić tej dwójki samej sobie. Nie jestem do końca pewna co może kierować Aronem.
- No to jesteśmy umówieni. - Uciął Aron.
~*~
Przez całą resztę dnia starałam się rozgryźć powódki Arona. Znam go na tyle dobrze, by mieć wątpliwości co do bezinteresowności jego czynu. Harry nie jest głupi, ale nie bywa także uprzedzony. Z Aronem jest inaczej. Zresztą nigdy nie szczędziłam mu szczegółów mojej relacji z Harrym i wyciągnął wnioski. Może tylko jednostronne, ale już dawno, dawno temu wziął sobie za punkt honoru ochronę mnie.
Przygładziłam włosy i nałożyłam na policzki trochę różu. Może nie wyglądałam jak milion dolarów, ale byłam też cholernie zmęczona. Przecież nie dalej jak wczoraj leżałam pijana jak kłoda na kanapie z Aronem. Cholera, narzuca tępo.
W pomieszczeniu uniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Poderwałam się z przed toaletki i wyszłam na korytarz kierując się do przedpokoju. Nie wiem czy jestem przygotowana na to co może się zdarzyć.
Nałożyłam na usta uśmiech i otworzyłam drzwi. Jakież było moje zaskoczenie gdy nie zauważyłam nigdzie Arona. Tylko sam Harry.
- Cześć, Francesco. Pięknie wyglądasz. - Uśmiechnął się.
- Dzięki. Gdzie Aron? - Zapytałam sięgając równocześnie po klucze leżące na półce.
- Powiedział, że spotkamy się w środku. To co? Gotowa?
- Jasne. Prowadź. - Uśmiechnęłam się i zamykając drzwi podążyłam w stronę jego samochodu.
Podczas jazdy starałam się skupić na widokach za oknem. Wszystko, byleby nie patrzeć na profil Harrego. Nagle rozdzwonił się jego telefon. Harry uniósł brew i odebrał. Wydawał się zaskoczony, ale nie smutny. Pożegnał się z rozmówcą i odłożył telefon.
- Dzwonił Aron. Powiedział, że jego rodzice złożyli mu niespodziewaną wizytę i nie może się wyrwać. Życzył nam udanej zabawy. - Powiedział Harry, a ja siedziałam skamieniała. Co. Do. Cholery. On. Wymyślił.
Poczułam jak w kieszeni moich spodni wibruje telefon. Wyciągnęłam go w starałam się ukradkiem odczytać wiadomość.
Od: Aron.
Nie musisz mi dziękować. Miłej zabawy, kochanie.
Nadzieja jest najokrutniejszą z kochanek i potrafi zmiażdżyć ci serce niczym styropianowy kubek.
***
Jeśli są błędy to przepraszam, ale nie jestem w stanie ich tutaj ogarnąć. Mam tylko chwilę, idę myć włosy i lecę do hotelu. Miłego dnia :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top