Rozdział 11
Jeśli powiem, że w tamtym momencie czułam szok to będzie niedopowiedzenie mojego życia. Byłam gdzieś pomiędzy tym, aby ukryć się przed całym światem w bezpiecznych ramionach Arona, a modleniem się by rozstąpiła się pode mną ziemia.
Wszystko nagle zaczęło mieć sens. Cały realizm i oczywistość uderzyła we mnie niczym grom z jasnego nieba. Musiałam być taką idiotką, aby nie połączyć wszystkich szczegółów. Nieobliczana narzeczona, ktoś kto nie długo będzie potrzebował pomocy organizatora ślubów. Wszystko stało się tak jasne, że przerażająco raziło moje oczy.
Mimo wszystko nie czułam się jakoś niestosownie. Może to przez obecność Zayna czy dziwną pewność siebie, którą nagle odnalazłam, udało mi się wyprostować plecy i przybrać na twarz maskę obojętności. Nawet jeśli gdzieś w środku byłam kobietą rwącą włosy z głowy. Może skończę jak Bigdet Jones? Dziś wieczorem wypalę dużo papierosów, ugotuję coś zupełnie niejadalnego, wysłucham najbardziej łzawych przebojów ostatniej dekady, a wszystkie gromadzące się łzy przełknę wraz z alkoholem palącym mój przełyk. Może gdzieś tam obok będzie Aron z piwem kręcący na mnie głową, pozwalający tańczyć wolnego z butelką czerwonego, wytrawnego wina.
Wraz z każdym krokiem Harrego wymazywałam z mojej pamięci każde jego spojrzenie i uśmiech. Od dziś miałam być w biznesowym trójkącie z nim i jego narzeczoną. Czy to wszystko mogłoby być bardziej smucące, a jednocześnie tak komiczne, że wywołałoby to mój śmiech przez łzy? Bo tak właśnie się czułam, jakbym miała zacząć śmiać się do rozpuku jedynie po to, by przykryć swoje skrępowanie. Nie byłam dziewczyną, która przeżywała podobne rzeczy.
Tak naprawdę od dziecka wiedziałam co będę robić. Całe swoje życie szłam z podniesioną głową emanując indywidualnością. Chociażby ukazywałam swoją odrębność poprzez styl ubioru. Dla nieznajomych byłam opanowaną i profesjonalną właścicielką firmy, ale moi przyjaciele znali moją prawdziwą twarz. Francesce, która ma imię tak nieoczywiste jak ona sama. Francesce, która lubi oglądać po raz setny ten sam odcinek Przyjaciół, która po alkoholu opowiada najbardziej żenujące historie swojego życia i dziewczynę, która tak naprawdę jest niczym pęknięta porcelana. Wystarczy podmuch wiatru, aby się rozsypała.
- Cześć kochanie. - Niemal przez mgłę pamiętam to jak podszedł do niej i z jaką miłością patrzył w jej oczy. Prawie z czcią muskał jej wargi, tak jak gdyby była tym co miał najcenniejszego w życiu.
To chyba zabolało. Ta świadomość, że ja nie mam nikogo kto patrzyłby na mnie z takim szaleństwem. Uświadamiasz sobie ile ci brakuje dopiero kiedy jesteś w stanie znaleźć porównanie. Przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok kiedy jego usta opadły na jej.
- Harry. - Zaśmiała się perliście, patrząc błyszczącymi oczami w górę na jego twarz. Ich miłość dało się czuć z daleka. I gdyby to tylko nie był ten chłopak to przysięgam, że praca dla nich byłaby wymarzonym przeżyciem. Niewiele jest par, które powinny być razem. Oni powinni. - Poznaj Francescę Sage, organizatorkę naszego ślubu. - Wyrwałam się z odrętwienia słysząc swoje imię. Zaraz za uszczęśliwioną twarzą Evelyn spotkała mnie zaskoczona twarz Zayna. Jego uniesiona brew nie wskazywała na nic dobrego.
- Um, przepraszam zamyśliłam się. Rzadko spotyka się aż tak zakochanych. - Wysiliłam uśmiech i wyciągnęłam rękę do Harrego. - Witaj, Harry. - Przywitałam się.
- Cześć Fran. Nie spodziewałem się ciebie tutaj, chociaż może powinienem był się domyśleć. - Zaśmiał się. - To całkiem prawdopodobne, że mogło mi się to przydarzyć. - Powiedział, a ja wszystko co chciałam powiedzieć to, to że mam tak samo.
- Znacie się? - Zapytała zaskoczona Evelyn. Pokiwałam głową.
- Można tak powiedzieć. Twój narzeczony rozwalił mi samochód. - Spojrzałam na Harrego, ale on wciąż stał tam po prostu uśmiechnięty, obejmując ramieniem Evelyn.
- Wspominałem kochanie, o tej szalonej kobiecie, która wyskoczyła mi przed maskę. - Zaśmiał się, a Evelyn niemal klepnęła się w czoło.
- Oh no tak! Oczywiście! Wybaczcie, jestem ostatnio taka zaganiana..
- Po prostu tak przejmujesz się tym co mówię. - Zaśmiał się, a ja niemal skrzywiłam się na świadomość tego, że oni przecież ze sobą żyją. Mimo, że gdzieś w środku kiełkowała we mnie zazdrość to nie potrafiłam im życzyć źle.
- Myślę, że na mnie czas. - Odezwał się głos zza naszych pleców. Zayn. - Cześć siostrzyczko. - Umieścił krótkiego całusa na policzku Evelyn, a potem przybił piątkę żegnając się z Harrym. - Szwagrze. - Zaśmiał się.
Obawiałam się tego, co się stanie kiedy podejdzie do mnie. Bałam się tego, że zauważył jakiś przebłysk emocji na mojej twarzy, ale chyba przede wszystkim nie chciałam, aby powiedział cokolwiek Aronowi. Nie zniosę współczucia, a przynajmniej dopóki sama nie uporam się z własnymi problemami.
- Francesca. - Uśmiechnął się i otworzył dla mnie ramiona. Wpadłam w nie tak jakbyśmy znali się latami, ale prawda była taka, że potrzebowałam chwili ciepła. Chociaż fałszywego zapewnienia, że ktoś się o mnie troszczy, że nie jestem tutaj sama.
Czułam się jakbym trafiła do czyśćca za życia. A jedyne gdzie byłam to w miłej restauracji z facetem, którym się zauroczyłam i jego narzeczoną. Będę tylko organizować ich ślub, patrzeć jak wyznają sobie miłość. To nic. Uniosę to, tak jak uniosłam w moim życiu wszystko inne. Zrobię to najlepiej jak potrafię, w przeciwnym razie nie nazywam się Francesca Sage.
Potrząsnęłam głową.
- Siadajcie, proszę. - Wskazałam na krzesła. - Mamy przed sobą tyle pracy, że już teraz możecie czuć się zmęczeni. - Rzuciłam słabym żartem i usłyszałam zachrypnięty śmiech. Bezwiednie podniosłam oczy trafiając na roześmiane, zielone tęczówki. Chwilę później mój wzrok spoczął na ich złączonych dłoniach.
Wspominałam już, że będzie to trudniejsze niż myślałam?
Co wieczór modlę się, żebym ja go raczej przeżyła, niż on mnie, żebym ja raczej była nieszczęśliwa niż on. To oznacza, że kocham go więcej niż siebie.
***
miałam dodać jutro, ale się ugięłam. jeśli ten rozdział w waszych oczach jest zły, to przepraszam. nie chcę się usprawiedliwiać, ale naprawdę nie czuję się dobrze. zmiana trybu życia nie wpływa na mnie najlepiej. ale skoro Francesca uniesie to ja także :D
+ mój ukochany cytat z Wichrowych Wzgórz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top