Rozdział 1

Siedziałam przy swoim biurku i wykonywałam powierzoną mi pracę. Zawsze starałam się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Ludzie ufają mi, zostawiając na moich barkach przygotowania do najważniejszego dnia swojego życia. 

Sama nie byłam zbytnio kochliwa. Miałam w swoim życiu tylko dwóch chłopaków i niestety do żadnego nie poczułam niczego co choć trochę byłoby porównywalne do wielkich wybuchów w ciele, którym zwykłam oczekiwać po kolejnej przeczytanej książce. 

Może dlatego zostałam organizatorką ślubów? Może chciałam chodź przez chwilę popatrzeć na te iskry, które nowożeńcy mieli w oczach, a których już brakowało parom po kilku latach związku. 

W pewnym momencie zadzwonił telefon. Natychmiast podniosłam słuchawkę. 

- Francesca Sage, słucham?

- Dzień dobry z tej strony Evelyn Turner. Chciałabym się z Panią spotkać w sprawie konsultacji mojego ślubu. Czy jest możliwość abyśmy umówiły się na rozmowę?

- Obawiam się, że obecnie nie mamy wolnych terminów.. - Mówię spokojnym głosem.

- Oh, nie! Ślub dopiero planujemy, jednak potrzebuję fachowej ręki i razem z narzeczonym stwierdziliśmy, że chcemy do tego właśnie Panią. Czy może jednak takie wstępne spotkanie mogłoby się odbyć? Będę bardzo wdzięczna jeśli znajdzie Pani dla nas czas. - Kobieta mówi, a ja kiwam głową zupełnie tak, jak gdyby mogła to zobaczyć. 

- Proszę chwileczkę poczekać. - Mówię i wyciągam swój już lekko wysłużony terminarz. Sprawdzam wolne dni i niestety niemal na każdym widnieje jakaś notatka napisana różnymi kolorami. - Oh, myślę że jednak nie... - Mówię, ale nagle dostrzegam wykreślone spotkanie - Proszę poczekać! - Mówię szybko. - Będę miała czas jeszcze w tym tygodniu. Piątek o godzinie 17. Następny wolny termin to niestety dopiero początek przyszłego miesiąca. 

- To będzie w porządku. Cieszymy się, że w ogóle znalazła Pani dla nas czas. Słyszałam, że jest Pani dość zapracowana. 

- Owszem, jestem. W takim razie do zobaczenia w piątek? Proszę w mailu jeszcze potwierdzić spotkanie, oraz podać mi dokładne miejsce. 

- Oczywiście, dziękuję bardzo. Do widzenia Pni Sage. 

- Do widzenia. - Odkładam słuchawkę. Biorę w dłoń długopis i zrywając zębaki zatyczkę zakreślam w moim małym stojącym na biurku kalendarzu kółeczko - znak kolejnego spotkania. 

Następnie kieruje swój wzrok na zegar wiszący tuż nad drzwiami. Za chwilę będę spóźniona. Zrywam się z krzesła i wygładzam moją spódnicę. Nie jestem osobą, która ubiera się zbyt wyzywająco. Jestem razem zawieszona w czasie. Wiem, że w niektórych rzeczach ludzie już nie chodzą i damskie garsonki lub spódnice do kolan nie są już powszechnym trendem, ale noszę to, co uważam za stosowne. 

Łapię w dłoń przenośny mikrofon i wychodzę z gabinetu stukając moimi szpilkami. 

Miałam szczęście, ponieważ państwo młodzi wybrali przyjęcia na teranie dość obszernego ogrodu, który znajdował się na tyłach naszej agencji. Dziś przystrojony w różnego rodzaju róże i piękne, pudrowo różowe wstążki zmienił się nie do poznania. Nieskromnie powiem, że to także moja robota. 

Głównie zajmuję się pomaganiem parom w wybraniu kościoła, sali, ozdób, wystroju, ubioru i innych potrzebnych rzeczy. Jeszcze nigdy nie zawiedliśmy i jestem z tego powodu bardzo dumna. 

Może właśnie dlatego nie mam męża? Za dużo nowożeńców widuje na co dzień, żebym miała czas i ochotę przygotowywać swój własny ślub? Wzdycham zostawiając moje przemyślania w tyle i kieruję się w stronę pana młodego. 

- Wszystko tak jak sobie wyobrażaliście? - Uśmiechnęłam się, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Tak, zdecydowanie. Dziękujemy Francesca. - Kiwam głową. 

-  Co z Ally? Gotowa? 

- Moja siostra pomaga jej się uporać ze wszystkim. Wkrótce powinniśmy zacząć. 

- Dopilnuje, żeby wszystko poszło tak jak planowaliśmy. 

- Dzięki. - Mówi głośno, gdy już odchodzę. 

Po kolei sprawdzam: oświetlenie, muzykę, pytam czy świadek ma obrączki, poprawiam kilka detali i kiedy tylko wszyscy są gotowi, staję w swoim strategicznym miejscu na samym końcu i pilnuję przebiegu. 

Panna młoda jest olśniewająca, a Pan młody wpatruje się w nią jak w obrazek. Zagryzam wargę na moment, w którym kobieta zaczyna się wzruszać przy przysiędze. Pragnę być kiedyś tą kobietą. Stać w tamtym miejscu i przyrzekać miłość aż do śmierci osobie, którą pokocham. Czy kiedykolwiek znajdę kogoś z kim mogłabym spędzić resztę swoje życia? 

Nie zdawałam sobie sprawy, że stanie się to tak szybko. 

I że będzie to aż tak nierealne. 

Gwałtowny ogień szybko się spala. trudno nad nim panować i potrafi wyrządzić wiele zniszczeń.

***

witam w marcu i witam w ósmej książce. mam nadzieję, że dobrniemy razem do końca i przebolejecie te pirwsze dwa-trzy nudne rozdziały :) kocham was najmocniej! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top