Rozdział 14
- Wpadłaś Fran, wiesz o tym? - Aron przemówił do mnie z miną iście ojcowską. Nie wiem czy kiedykolwiek po opowiedzeniu mu jakiejś historii wyglądał na tak przejętego.
- Wiem. - Ściszyłam głos. - To po prostu.. Samo jakoś wyszło.
- Samo jakoś wyszło?! Czy ty słyszysz siebie? - Uniósł głos, a ja szerzej otworzyłam oczy, całkowicie zaskoczona jego ekspresją. Zawsze był do rany przyłóż, nawet w sytuacjach stresowych. - Francesco, musisz zrozumieć, że chcesz zniszczyć rodzinę!
- Nigdy nie chciałam ich rozdzielać, do cholery! - Mną też zawładnęło zdenerwowanie. - Będę walczyć z tym co czuję, ale w tym momencie nie jestem w stanie zmienić moich uczuć!
- Jakich uczuć, Fran? - Opadł na oparcie kanapy. - Zauroczyłaś się jak głupia nastolatka w mężczyźnie, który już wybrał. Wmawiasz to sobie, przejrzyj wreszcie na oczy.
- Nie jestem taka, powinieneś o tym wiedzieć. Będę im kibicować do końca, zorganizuje im ślub na jaki zasługują, nie podetnę im skrzydeł.
- Co nie znaczy, że nie będziesz pielęgnowała w sobie ran. Musisz pomyśleć o sobie. Co z odrzuceniem zamówienia? - Zapytał.
- Co? - Zapytałam zdezorientowana. - Wiesz, że tego nie zrobię.
- To tylko jedno zlecenie, wiesz że możesz. - Nawiązuje.
- Tu nie chodzi o finanse, czy renomę, Aron. Wszystko kręci się wokół mojego profesjonalizmu i tego, czy potrafię oddzielać moje życie prywatne od zawodowego.
- Dobrze wiesz, że tutaj nie masz czego oddzielać. W tym momencie twoje życie prywatne staje się zawodowym. Nie jestem w stanie uwierzyć, że siedząc z nimi na spotkaniach twarzą w twarz będziesz czystą profesjonalistką..
- Przekonasz się. - Przerwałam mu.
- ... i nie będziesz wyobrażała sobie, siebie na miejscu jego przyszłej żony. - Powiedział, a ja ucichłam.
- Nie będę. - Odpowiedziałam pewna. Chociaż głęboko w środku zaczęła rozwijać się wątpliwość. Czy dam radę? Czy potrafię?
Całe życie stawiałam wszystko i każdego ponad siebie. Nie było ważne czy są to klienci dla których obecnie pracuję, szkoła i nauka, praca, szczęście Arona. To wszystko wydawało mi się bardziej istotne od szczęścia osoby, która przecież i tak sobie poradzi. Bo jestem twarda, zawsze byłam. Ale przychodzą takie momenty, gdzie nie wiem jak mam się zachować. Następstwem tego jest zawsze ten sam dylemat. Ja czy inni? Przez całe swoje życie wiedziałam, że lepiej dać szczęście komuś innemu, on pewnie wykorzysta tę szansę lepiej. Teraz.. W tym momencie nie wiedzieć czemu, ale pierwszy raz chciałam postawić na swoje szczęście. Zrobić się samolubna i egocentryczna. Chciałam choć przez moment poczuć, że znaczę dla kogoś wszystko..
Ale potem to mijało. Przychodził ranek i znów stawałam się porcelaną opakowaną w beton. Znów byłam twarda i niezłomna, choć w środku krucha i delikatna. Czasem zastanawiam się czy choć Aron o tym wie, to pamięta? Nosi w sobie każdą z tych rozmów, kiedy nie dawałam rady? Wtedy siadałam i płakałam. On otulał mnie swoim ramieniem i był moją opoką. Teraz jej potrzebuje. Teraz, kiedy czuję że za parę chwil się złamię.
~*~
Kolejny dzień pracy przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Nie wiedziałam czy byłam gotowa. Musiałam pamiętać, że tak naprawdę nie stało się nic. Ludzie nadal biegną ulicami zupełnie zaaferowani swoimi sprawami, czas nie stanął. To tylko w mojej głowie jest pustka i cisza. Nałożyłam na twarz uśmiech, tak jak na usta czerwoną szminkę. Wątpliwości zaczesuję na tył głowy, tak jak mój kucyk.
Przyodziałam czarne szpilki, czarną spódniczkę oraz białą koszulę. Nic nowego, nic zaskakującego. Czułam się bezpiecznie w swojej stonowanej pozie profesjonalistki. Szkoda tylko, że na rzecz tego tłumię w sobie tak wiele moich prawdziwy odczuć.
Jadąc taksówką do biura zastanawiałam się jak bardzo jestem samolubna chcąc by ten człowiek pozostał wolny. Zachowuję się jak pies ogrodnika. Wiem, że sama nie będę jego kobietą, ale w tym samym czasie nie chcę by związał się z kimkolwiek innym.
Spotkałam go przez przypadek. I ten przypadek zmienił moje postrzeganie świata. Czuję się przez to niezwykle zagubiona. Pierwszy raz nie wiem co mam zrobić. Może Aron ma rację? Może powinnam odpuścić? Pozwolić im przejść do kogoś, kto odpowiednio pokieruje ich ślubem? Na zimno, bez zbędnych emocji?
Słyszę dźwięk mojego telefonu. Zamieram widząc napis na ekranie.
Harry Styles.
Przygryzam wnętrze policzka, ale naciskam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć, Fran. Słuchaj, mamy mały problem i chciałbym się z tobą spotkać. Znalazłabyś dla mnie chwilę? - Wyczuwam, że jest zdenerwowany.
- Oczywiście. Gdzie?
- Pamiętasz knajpkę, do której poszliśmy po stłuczce? - Pyta. Kiwam głową, ale zdaje sobie sprawę, że nie może tego dostrzec.
- Tak, tak pamiętam. Mogę dotrzeć tam za pół godziny.
- Idealnie, będę na ciebie czekał. Do zobaczenia. - Mówi, a ja się rozłączam.
Wchodzę w paszczę lwa? Ale co poradzić, kiedy on sam mnie tam zaprasza.
Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje...
***
jestem ciekawa czy was zaskoczę jak powiem, że Francesca jest odbiciem lustrzanym Detektywa Stylesa :D dla was jest to pewnie nie widoczne, ale obie te postacie są jakąś częścią mnie. Harry z DS dostał całą moją pewność siebie i bezczelność, a Francesca wrażliwość i niepewność :D dlatego też akcja się tak ciągnie, pisanie tego to sama przyjemność :D może nie zbyt dobra od części technicznej, ale zawsze :D
trzymajcie się moi kochani! miłego poniedziałku :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top