Rozdział 31

- Amy. - powiedziała Maggie przepuszczając w drzwiach naszych nowych klientów.

- Dzień dobry, nazywam się Amy Rose. 

- Tom Hudson. 

- Querency Jacobsen. 

- Usiądźcie. Więc planujecie ślub. Kiedy?

- Za miesiąc. Spodziewam się dziecka. 

- Gratuluję. Zwykle podczas pierwszych wizyt pytam o was. Wasze pasje, zainteresowania, oczekiwania wobec partnera. Querency?

- Och, pasje? Uwielbiam malować. Zainteresowania? Malowanie, kolekcja obrazów wybitnych artystów. Oczekiwania wobec Toma? Brak, jest idealny.

- Tom?

- Pasje? Raczej nie mam takiej, którą bym wytypował. Zainteresowania? Obrazy z lat 60. i 70. Malarze tacy jak na przykład Picasso. Jest niesamowity. Widziałaś jego obrazy.

- Niestety nie miałam takiej okazji. 

- Och, to przykre. Powinnaś je zobaczyć. Gdy kiedykolwiek będziesz w Hiszpanii zobacz muzeum poświęcone jemu. 

- Oczywiście.  

***

Napiłam się kawy i poszłam do bufetu coś zjeść. Zabrałam się za resztę pracy. Koło piętnastej wzięłam swoje rzeczy i pojechałam na plan, gdzie kręcili sceny do filmu. Gdy tylko Gus mnie zobaczył uścisnął mnie mocno. 

- A co ty tutaj robisz?

- Jestem tu w interesach. 

- Tak? Nick! - krzyknął. 

- Tak właściwie to przyszłam do ciebie. - powiedziałam.

- Hej, co tam? - zapytał Nick, podbiegając i całując mnie w policzek. 

- Już nic, nie przyszła do ciebie stary. - Gus poklepał przyjaciela po ramieniu. - Wyjdźmy na zewnątrz, żeby nie mógł podsłuchać i... żeby był zazdrosny. 

Oparłam się o balustradę i spojrzałam na niego.

- Pewnie wiesz, że razem z Carą Pattion szykujemy pokaz mody ślubnej. No i tak się składa, że... przydałby mi się doskonały fotograf, który uchwyci na zdjęciu wszystko. Dosłownie wszystko. - wypiął dumnie pierś. - Znasz kogoś takiego? - to pytanie zwaliło go z nóg. - Żartowałam, ty jesteś najlepszy. Więc, zgadzasz się prawda?

- Jasne, nie ma sprawy.

 - Dziękuję ci. - uścisnęłam go mocno. - Wziąłbyś też swoją dziewczynę. 

- Yyyymm... Nie pracujemy już razem. W ogóle nie mam z nią żadnego kontaktu i dobrze.

- Och, przepraszam nie wiedziałam, że się rozstaliście.

- Po co ciągnąć coś co nie ma sensu, nie?

- A nie ma sensu? Może da się to wszystko naprawić?

- Nie, Amy. Chcę kobiety, która będzie mnie kochała bezgranicznie i nie będzie na każde zawołanie kogoś innego. 

- Co się stało?

- Wróciła do swojego byłego. 

- Och, Gus. Jesteś świetnym facetem, szybko kogoś znajdziesz. - uśmiechnęłam się. - A poza tym życie singla nie jest takie złe, coś o tym wiem. - zaśmialiśmy się. 

- O wiedźma wróciła. 

- Kto?

- Jennifer. Nicolas jest dla mnie jak brat i życzę mu jak najlepiej, ale... Ale gdy pomyślę, że za miesiąc będzie mężem tej łajzy robi mi się nie dobrze.

- Nie będzie tak źle. 

- Bo będzie gorzej. 

- Och, Amy! Gus! Jak miło was widzieć zwróciła się do nas.

- Hej. -powiedziałam uśmiechając się.

- Słyszałam o tym pokazie. Niestety jednak nie będę mogła przyjść.

- Rozumiem, nie szkodzi.

***

- Dziękuję, wszystko do magazynu na dół panowie. 

- Tak, jest. 

- Hej, widzę, że wpadłem nie w porę. 

- Hej. Mam tu małe zamieszanie, ale zaraz to ogarnę. Nie! Suknie na górę!

- A garnitury?

- Też na górę! - zadzwonił mój telefon. - Przepraszam Nick muszę odebrać.

ROZMOWA:

- Halo? 

- Dzień dobry, poznaje mnie pani.

- Ach tak, oczywiście o co chodzi?

- Kwiaty od pani Cary do wystroju. 

- Co z nimi nie tak? 

- Opóźnienie. 

- Znów? Przecież jutro już pokaz! Mamy już zbyt wielkie opóźnienie. 

- Rozumiem , ale nic nie mogę na to poradzić. 

- No dobrze, ale przecież te kwiaty zwiędną. 

- Są sztuczne.

- Słucham?! Nienawidzę sztucznych kwiatów! Proszę je zawieźć z powrotem do Cary i powiedzieć jej, żeby sama postawiła sobie te kwiaty na swoim drogim, pięknie zdobionym biurku. Niech sobie je w cztery litery wsadzi, a nie do mojej firmy. Do wiedzenia. - rozłączyłam się. 

- Wow, Amy jest totalnie wkurzona. - zawołał Nick. - To ja lepiej w czymś pomogę.

- Jedź do pracy.

- Na dzisiaj skończyłem. 

- W takim razie jedź do Jennifer. 

- Jak trochę posiedzi w samotności nic jej się nie stanie, ty mnie tutaj bardziej potrzebujesz. 

Po raz kolejny zadzwonił mój telefon.

- Halo!

- Dzień dobry, z tej strony wychowawczyni Ellie. 

- Dzień dobry, czy coś się stało?

- Nie, znaczy tak. Ellie się źle czuje, czy mogłabyś po nią przyjechać?

- Dobrze, już jadę. - powiedziałam zatroskana. - Muszę jechać po El. Nick przypilnujesz tego wszystkiego?

- Jasne. 

- Ubrania na górę, inne dodatki na dół. Gdyby coś Katie jest na górze. Wracam za niedługo. 

Szybko wybiegłam z firmy i pojechałam do szkoły po siostrzenicę.  

- Mogłabym z tobą pomówić Amy?

- Tak, oczywiście. Kochanie poczekaj na mnie w samochodzie. - El wyszła, a wychowawczyni powiedziała:

- Amy, wydaje mi się, że ona symulowała. 

- Co? Ale dlaczego miałaby to robić?

- Nie mam pojęcia, ale nie potrafi kłamać jak ty lub twoja siostra. Porozmawiaj z nią proszę. 

- Oczywiście, dziękuję.

- Dziękuję. Trzymaj się. 

Wsiadłam do auta i nie odezwałam się ani słowem. Zerkała na mnie co jakiś czas, lecz ja nie zwracałam na to uwagi.

- Musimy jechać do firmy, mam tam mały bałagan, a zostawiłam ze wszystkim Katie i Nicka. 

- Okay.

Co mnie zdziwiło w firmie panował już mniejszy tłok. Zamiast panów znoszących rzeczy pojawiła się ekipa sprzątająca.  

- Idź się połóż do mojego gabinetu. 

- Tak właściwie to ja już dobrze się czuję.

- Naprawdę?

- Tak, bo ja... Cholera skłamałam.

- Słownictwo! Tyle razy cię prosiłam. Jak ja mam ci wierzyć skoro mnie okłamujesz! Dlaczego?!

- To wszystko przez takiego jednego chłopaka. 

- El przez chłopaka? Zwariowałaś?

- Zakochałam się w nim, a on...

- Chodź tu do mnie. - przytuliłam ją. - Najwyraźniej jest idiotą i tyle. 

- Komu mam przywalić? - zapytał Nicolas. 

- Heheheh, nikomu. Bierzmy się do roboty.

***

Było po dwudziestej drugiej, gdy skończyliśmy. Zostałabym dłużej, ale Nick uparł się, że muszę się  wyspać przed wielkim dniem. Leżałam już w łóżku, gdy napisał:

OD: Nick :)

Przykro mi, że nie zobaczę tego wszystkiego. 

DO: Nick :)

Zobaczysz zdjęcia.

OD: Nick :)

No tak, ale wolałbym zobaczyć to na własne oczy. 

DO: Nick :)

Ja jestem ciekawa jak to w ogóle wyjdzie. 

OD: Cara Pattion

Sądziłam, że jesteś potulnym barankiem, ale się myliłam. Potrafisz dać czadu i to mi się podoba. Lubię ludzi, którzy nie dają sobą pomiatać. Do jutra :*

Zmarszczyłam brwi i przypomniałam sobie co powiedziałam temu facetowi przez telefon!

OD: Nick :)

Będzie wspaniale. Nie mogę zasnąć. 

DO: Nick :)

Ja też. Chyba się denerwuję.

OD: Nick :)

Jestem pewien, że wszystko wypadnie świetnie. Spróbuj zasnąć. Musisz wcześnie wstać. 

***
No i poniedziałek 😞 Miłego czytania 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top