Rozdział 3

Przed piętnastą wyszłam z biura. Zrobiłam małe zakupy i wróciłam do domu. El siedziała na kanapie, uczyła się do jutrzejszej kartkówki z geografii. Relacja między nami zmieniła się, widać było, że Ellie się stara. Zrobiłam obiad, zjadłyśmy i poszłam się odświeżyć. Wieczorem dziewczyna wyszła do koleżanki, a ja zabrałam się za pracę. Nieoczekiwanie po godzinie pracy zasnęłam.

Kiedy rano się obudziłam w domu nie było El, więc niewiele myśląc zadzwoniłam do niej.

ROZMOWA:

- Ellie, gdzie ty jesteś?!

- Jak to gdzie... Dopiero wstałaś?

- Tak.

- Jestem w szkole. Jest jedenasta.

- Co?!

- Ale spoko, wiedziałam, że zaśpisz, więc zadzwoniłam do Maggie i przesunęła twoje spotkanie na trzynastą.

- El! - rzuciłam.

- No co? Chciałam, żebyś się porządnie wyspała. To źle?

- Oczywiście, że nie, ale... tak to wrócę późno.

- Dam sobie radę.

- Okay, to ja ci coś przygotuję, a ty sobie odgrzejesz.

- Dobra, muszę kończyć, pa.

- Pa.

Zrobiłam jej zapiekankę i zaczęłam szykować się do pracy. Wyjęłam bluzkę w kwiaty i czarne rurki. Zrobiłam lekki makijaż, włosy rozpuściłam. Zabrałam wszystko i pojechałam do firmy. Jak co dzień przywitałam się ze wszystkimi, których spotkałam po drodze i weszłam do swojego gabinetu. Usiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam laptop. Zrobiłam przelewy, Maggie wprowadziła do mnie kobietę.

- Dzień dobry. - zagadnęłam.

- Dzień dobry.

- Pani była umówiona.

- Świetnie w takim razie zapraszam. Amy Rose. - podałam jej rękę.

- Jennifer Shelton.

- Proszę sobie usiąść.

- Dziękuję. Mój narzeczony będzie za chwilę... Rozumie pani jest reżyserem.

- Rozumiem. Dobrze to zanim dołączy do nas chciałabym porozmawiać z panią na temat ślubu. Ale najpierw może mówmy sobie po imieniu, hm?

- Yyyy... No dobrze... - wydawała się niezadowolona z tego pomysłu.

- Więc kiedy dokładnie odbędzie się ślub?

- Dziewiątego września.

- Tego roku?

- Tak, przecież nie następnego. - rzuciła, zadowolona z siebie.

- Wiesz ostatnio miałam takie narzeczeństwo, którzy woleli dmuchać na zimne i przyszli do mnie rok przed ślubem inni trzy lata wcześniej.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnie... spóźnienie. - To był ten facet, któremu pomogłam w wyborze róż.

- Amy Rose.

- Nicolas Clarke. - uśmiechnął się widocznie zadowolony.

- Proszę usiąść. Z Jennifer rozmawiałyśmy o dacie waszego ślubu. Chciałabym dowiedzieć się jaki chcecie ślub... Mały, kameralny?

- Oczywiście, że nie! - oburzyła się. - Nasz ślub musi być duży, z drogimi elementami.

- Drogimi? Niby po co skoro goście przychodzą tylko po to, żeby się dobrze bawić, a nie...

- Jeśli ci nie odpowiada możemy zmienić firmę.

- Oczywiście, przepraszam. Chcę wam pomóc. W takim razie ma być duży i drogi, okay. Moja firma zajmuje się także przygotowaniem odzieży ślubnej, doborem kwiatów, muzyki, sali, wystrojem, dodatkami, serwowanym jedzeniem, zaproszeniami...

- Wszystkim? - zapytała Jennifer i uniosła brew.

- Tak, coś w tym dziwnego? - kobieta zaczęła się śmiać.

- To dziwne.

- Jennifer. - skarcił ją Nick.

- No co?

- Jak najbardziej nam to odpowiada. - odpowiedział.

- Świetnie. Więc następne spotkanie... - spojrzałam w terminarz. - odbędzie się za dwa tygodnie, w środę o... czternastej, może być?

- Oj, nie. Ja mam wyjazd... Jestem modelką. - znacząco odrzuciła włosy do tyłu.

- Ja mam mnóstwo wolnego czasu więc zajmę się wszystkim.

- Okay, czyli to mamy omówione... Na następnym spotkaniu chciałabym omówić muzykę, więc gdybyście coś mieli to zgrajcie to na pen-drive'a i to przejrzymy... . - wstałam. - Na dzisiaj to wszystko. Dziękuję i do zobaczenia.

Kiedy wróciłam było późno. Cicho weszłam do pokoju El i przykryłam ją kołdrą. Spała spokojnie. Pogłaskałam ją po głowie i wyszłam. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka, bo jutro musiałam wcześnie wstać.

***

Dzień za dniem płynął coraz szybciej. W piątek wzięłam wolne i pojechałyśmy do San Diego, kilka dni wcześniej zarezerwowałam nam pokój w hotelu. Gdy tylko się tam znalazłyśmy opadłam zmęczona na łóżko.

- Wreszcie wygodne łóżko... El chyba musimy zrobić remont w domu.

- Oj tak. Moje łóżko też jest do kitu.

- Dobra w takim razie niedługo czeka nas remont. Ogromny remont.

***
I jak??? Miłego czytania...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top