Rozdział 5
Właśnie gadałyśmy z Katie o jej ceremonii ślubnej i weselu, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
OD: Nick
Hej, co powiesz na lunch?
Uśmiechnęłam się, co zauważyła moja przyjaciółka.
- Kim on jest? Chwal się natychmiast!
- Organizuję mu ślub.
- Kolejny będzie chciał uciec dla ciebie sprzed ołtarza. - zaśmiała się. - On będzie... trzeci.
- Nie, to tylko kolega. Poza tym muszę pracować.
- Jasne, jasne. - zabrała mi telefon i napisała coś.
- Oddaj!
- Idziesz z nim na lunch i koniec. Przystojny jest?
- I to jak. - rzuciłam. - Nie, ależ skąd. - dodałam szybko zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam. Katie już prawie płakała ze śmiechu. - Katie!
- Miłego lunchu, skarbie. - oznajmiła śpiewająco wychodząc z mojego gabinetu. Sprawdziłam wiadomości.
Do: Nick
Jasne, z miłą chęcią.
Myślałam, że własnymi rękami uduszę moją najlepszą przyjaciółkę. Usiadłam na krześle i nadeszła kolejna wiadomość.
OD: Nick
Świetnie. Co powiesz na restaurację "BLUE"?
DO: Nick
Uwielbiam ją.
OD: Nick
13:00?
DO: Nick
OK.
Wyszłam z gabinetu i zjechałam windą na dół. Minęłam po drodze Katie, która życzyła mi powodzenia. Miałam po prostu spotkać się z kolegą, to nic dziwnego. Na mieście były straszne korki, więc byłam spóźniona.
- Przepraszam cię, ale są takie korki, że... - powiedziałam, a on bez słowa pomógł mi zdjąć płaszcz i odsunął krzesło.
- Jasne, rozumiem. Ładnie wyglądasz.- mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Jennifer nadal na sesjach? - zapytałam.
- Tak, wczoraj z nią rozmawiałem, wraca w piątek.
- To chyba fajnie, nie?
- Czy już coś państwo wybrali? - zapytała kelnerka.
- Tak, ja poproszę sałatkę, tą co zawsze. - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Dla mnie to samo. Tak, cieszę się.
- Ale?
- Nie, nic. Jak praca?
- Okay, jesteś reżyserem, tak?
- Tak, skąd wiesz?
- Jennifer na pierwszym spotkaniu mi powiedziała.
- Mogłem się tego spodziewać. Pracuję teraz nad jednym filmem.
***
- Ellie?! - krzyknęłam wchodząc do domu. - Jesteś?! - odpowiedziała mi cisza.
Sprawdziłam jej pokój. Nie było jej w domu, a powinna dawno wrócić. Zadzwoniłam do niej, ale nie odbierała. Wybrałam numer do jej najlepszej przyjaciółki, ale tam też jej nie było. Zaczynałam się denerwować, ponieważ było późno, a ona nadal nie dawała o sobie znać. Jeździłam po mieście i szukałam jej. Pomogła mi Alex - jej przyjaciółka, która także jej szukała. Nagle zadzwonił mój telefon, odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
ROZMOWA:
- Ellie?
- To ja Nick.
- Aha. - poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. - Nick, to... to coś ważnego?
- Wszystko okay? Płaczesz? Co się stało?
- Nic, nic... Wszystko jest okay.
- Amy... Przecież słyszę. Potrzebujesz pomocy? Gdzie jesteś?
- Nie, dam radę.
- Amy...
- Szukam mojej siostrzenicy... Odchodzę już od zmysłów.
- Gdzie jesteś?
- Koło tego pięciogwiazdkowego hotelu na...
- OK, wiem gdzie to. Będę za kilka minut.
Oparłam się na kierownicy i po prostu płakałam. Bałam się, że coś jej się stało. Zaczęłam też oskarżać samą siebie o to, że nie jestem dla niej zbyt dobrym wsparciem. Zadzwoniłam do Alex, by wracała do domu. Lecz ona zawzięcie upierała się, że będzie jej szukać, bo są przyjaciółkami. Zobaczyłam w lusterku podjeżdżający samochód. Wysiadłam i zobaczyłam zmierzającego w moją stronę mężczyznę.
- Amy, nie płacz... Powiedz mi co się stało?
- Wróciłam do domu, ale nie było w nim Ellie.
- Dobra... Zaparkujmy samochody na parkingu przed hotelem, tam pracuje mój kumpel, więc... - po kilku minutach wznowiliśmy rozmowę. - Dobra, obgadałem z Travisem wszystko teraz możemy iść jej szukać.
- Nick, przepraszam cię...
- Amy, zrobiłabyś to samo na moim miejscu. Szukałaś tam?
- Nie.
- Jak była ubrana?
- Miała szary płaszcz, czarną torebkę, czarne spodnie. Ma długie włosy, trochę jaśniejsze od moich.
Minęła kolejna godzina i niczego nie znaleźliśmy.
- A park?
- Chodźmy.
Szliśmy kilka minut po oświetlonej alejce, gdy Nick szepnął:
- To ona? - wskazał ręką nieodległą ławkę, na której siedziała El.
- Tak. Ellie! - krzyknęłam, a ona spojrzała na mnie zapłakana. Przytuliłam ją do siebie. - Tak się martwiłam. - powiedziałam głaszcząc ją po głowie. - Co się stało?
- Nie, chciałam, żebyś się martwiła... Przepraszam.
- Skarbie, co się stało?
- Możemy pogadać o tym później?
- Oczywiście, ale już nie płacz... To Nick, Nick to właśnie Ellie.
***
Zaprosiłam Nicka na kolację. Ellie uspokoiła się i dołączyła do nas. Bardzo dobrze dogadywała się z Nickiem. Kilkukrotnie uśmiechnęła się do mnie znacząco. Było już po dwudziestej drugiej, gdy Nick oznajmił, że będzie się zbierał. Założył czarny płaszcz na ramiona.
- Dzięki za przepyszna kolację.
- Nie ma sprawy, ale to raczej ja powinnam podziękować tobie. Nie każdy rzuciłby wszystko i... - dotknął moich ramion zmuszając mnie tym samym bym na niego spojrzała.
- Gdybym do ciebie zadzwonił też byś mi pomogła. Jeśli będziesz chciała pogadać czy coś, po prostu dzwoń. Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Ty na mnie też.
- Oj wiem, szczególnie przy doborze kwiatów.
- Właśnie. - uśmiechnęłam się na tamto wspomnienie.
- Śpij dobrze.
- Dobranoc, jeszcze raz dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top