Rozdział 4
Nie miałam ochoty wracać do pracy po tak cudownie spędzonym weekendzie. Chcąc nie chcąc wstałam wcześnie z łóżka, wzięłam prysznic i ubrałam się w granatową sukienkę. Jak zwykle przywitałam wszystkich przechodzących obok mnie i skierowałam się do swojego biura. Usiadłam w wygodnym fotelu i zaczęłam przeglądać różne rzeczy. Do środka weszła Katie, uprzednio pukając.
- Przywieźli złe materiały. - rzuciła moja przyjaciółka.
- Dzwoniłaś do nich?
- Tak, ale nie odbierają.
- Dobra czekaj ja to zrobię. Idź do siebie i zapisz mi co potrzebujesz, a ja złożę im wizytę.
Ubrałam płaszcz i wyszłam na zewnątrz. Zawiał mocny, zimny wiatr. Szybko wsiadłam do auta i pojechałam pod podany adres. Weszłam do budynku i poprosiłam, by zaprowadzono mnie do kierownika.
- Dzień dobry, nazywam się Amy Rose.
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc. - powiedział około trzydziestoletni mężczyzna.
- Proszę pana do mojej firmy dostarczono złe materiały.
- To niemożliwe, ale zaraz to sprawdzimy... Mam zapisane wszystkie zamówienia w komputerze. Czy ma pani fakturę, którą otrzymała pani w dzień dostawy.
- Tak, wszystkie paczki były sklejone, a rozklejenie ich zajęłoby trochę czasu. Proszę.
- Tak zaszła widoczna pomyłka. Bardzo panią przepraszam.
- Ale ja nie przyjechałam tutaj po to, żeby mnie pan przepraszał...
- Rozumiem zwrócimy wszystkie pieniądze.
- Proszę pana. Żądam od pana nie tylko zwrotu pieniędzy za materiały, ale także ich wymianę. Zwrot pieniędzy za paliwo, ponieważ musiałam tutaj przyjechać i wyjaśnić tę sprawę. Kolejną sprawą jest to, że mogę teraz w jednej chwili zerwać umowę, którą zawarliśmy...
- Ależ droga pani, po co się kłócić i robić coś pochopnie.
- To zdarza się nie pierwszy raz, więc mam do tego pełne prawo. Lepiej, żeby ktoś przyjechał z zastępczymi i zabrał te złe, bo inaczej porozmawiamy. - odwróciłam się i przeszłam kilka kroków. - A i jeszcze jedno... Chcę dostawać materiały za darmo przez dwa miesiące.
- Ale...
- To świetnie, że się pan ze mną zgadza. Miłego dnia.
Wyszłam z budynku z podniesioną głową. Byłam z siebie dumna.
***
- Pan Clarke. - drzwi otworzyła Maggie i przepuściła przystojnego mężczyznę.
- Cześć. - powiedziałam i wstałam. - Proszę. - wskazałam krzesło.
- Dzięki.
- Dzisiaj...
- Może pogadamy w innym miejscu?
- Na przykład?
- Znam fajną kawiarnię za rogiem.
- Okay.
Chwilę później siedzieliśmy w kawiarni. Złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. Po około godzinnej rozmowie wróciliśmy do firmy. Odszukałam potrzebną umowę i podałam klientowi.
- Jak wysoka jest zaliczka? - zapytał.
- Cztery tysiące. Po zerwaniu umowy nie zwracamy zaliczki.
- Okay, a do kiedy musielibyśmy ją wpłacić?
- Najlepiej na następnym spotkaniu.
- W takim razie dziś zrobię przelew.
- Okay. - nagle ktoś zapukał do drzwi. - Proszę wejść.
- Dzień dobry. - powiedział kierownik firmy, którego ostatnio ochrzaniłam.
- Och, dzień dobry. Mam nadzieję, że moje materiały są na dole.
- Oczywiście.
- Materiały za darmo przez dwa miesiące?
- Tak. To dla pani... na przeprosiny. - podał mi bukiet kwiatów.
- Nie trzeba było.
- Należą się pani, tak przy okazji to... - ściszył głos. - Dasz mi swój numer?
- Nie. - był nazbyt pewny siebie. Wróciłam na swoje miejsce. Nick uśmiechał się. - Co?
- Heheheh, nieźle spławiasz facetów ... a ten tutaj co ci zrobił?
- Szkoda gadać.
- Postanowiłaś wysoką poprzeczkę. - zaśmiał się.
- Ze mną nie ma żartów.
- Już to wiem.
***
Razem z Katie przyjechałyśmy do nas. Zrobiłam nam kawę i oczekiwałyśmy powrotu El. Moja przyjaciółka opowiadała mi o swoim narzeczonym i o tym, że chciałabym, żebym to ja nadzorowała wszelkie prace. Jednak potem wyłączyłam się. Przyłapałam się nawet na myśleniu o Nicku. Był naprawdę fajnym facetem.
- Amy czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała Katie.
- Tak, tak... Oczywiście to naprawdę świetny pomysł.
- Pytałam jak między tobą, a Ellie. - zmarszczyła brwi. - Co ci tak zaprząta głowę... a może kto. - uśmiechnęła się znacząco.
- Nic, a między nami jest okay... Nie chcę zapeszać.
- Jestem!
- Hej. - rzuciłyśmy razem.
- Czasem przeraża mnie ta wasza synchronizacja. - zaśmiała się.
- Dobra, ja muszę się zbierać, bo mój narzeczony za mną tęskni.
- Jutro obgadamy szczegóły.
- Dzięki.
***
Przyznam się szczerze, że dziś sprawdzając ten rozdział uśmiałam się do łez 😂😂😂... Do jutra 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top