Rozdział 20

- Dzień dobry, Amy Rose.

- Katie Johnson.

- Suzanne McCathy, jestem asystentką Cary Pattion.

- Tej projektantki? - zapytałam zdziwiona.

- Tak, właśnie. Widziała wasze projekty i chciałaby razem z wami zorganizować pokaz mody ślubnej, a jednocześnie połączyć siły.

- Współpraca?

- Tak. Skorzystacie na tym.

- A czy mogłybyśmy się nad tym zastanowić? - zapytałam.

- A jest nad czym? - spytała.

- Niby nie, ale... Prosimy trochę czasu na zastanowienie, dobrze?

- Oczywiście, to moja wizytówka, tylko prosiłabym o odpowiedź do tego piątku.

- Jasne, nie ma sprawy. Dziękujemy za propozycję. - uścisnęłyśmy swoje dłonie i wyszła. Stałam tuż przed drzwiami, odwróciłam się i zaczęłam piszczeć oraz skakać w miejscu. - Aaaaa!

Jechałyśmy do mnie, gdy Katie zapytała:

- Kazałaś jej zaczekać, a teraz się cieszysz?

- No jasne, zrobiłam to po to, żeby zyskać w ich oczach więcej zaufania. Nie znamy do końca tej Cory. Będą wiedzieli, że chcemy ją sprawdzić i takie tam.

- Aaa, dobre. Tak w ogóle to... ten Nick to bardzo fajny facet.

- Nom.

- Miły.

- Yhym.

- Pomocny.

- Tak.

- Przystojny.

- Nom.

- Ha, wiedziałam.

- Jest przystojny, ale po pierwsze jest zajęty, a po drugie jest moim przyjacielem i tyle.

- A może po prostu chcesz go tak postrzegać, hm?

- Nie i koniec.

- Oczywiście.

- Katie, jest moim klientem i tak zbyt bardzo się zbliżyliśmy...

Dalej jechałyśmy w milczeniu. Jednak kiedy Katie wyjeżdżała na wjazd zobaczyłyśmy Nicka grzebiącego w moim aucie.

- Amy... Zastanów się czy tylko przyjaciel tak, by się starał.

- Wejdziesz na kawę?

- Nie, dzięki. - uśmiechnęła się lekko, a ja już wiedziałam co to oznacza.

- Katie...

- Zobaczymy może coś z tego wyniknie. - wysiadłam z samochodu, machając przyjaciółce.

- Ubrudzisz się cały. - powiedziałam stając obok niego.

- To nic... - wsiadł do auta, a on bez żadnych problemów odpalił. - Gotowe. - to było naprawdę  miłe.

- Dziękuję. - przytuliłam go.

- Nie ma sprawy. A co się działo w pracy?

- Jeśli napijesz się ze mną kawy to ci opowiem.

- A z miłą chęcią. - weszliśmy do domu. - Mogłaś do mnie zadzwonić, pomógłbym ci.

- Oj, daj spokój... Ty też masz wiele obowiązków na głowie.

- Dla ciebie zawsze znajdę czas. - oznajmił bez wahania. Spojrzałam na niego, czułam jakby moje serce miało wyskoczyć mi z piersi. - Daj, pomogę ci.

- Dzięki.

Usiedliśmy tak, by promienie słońca do nas nie docierały. Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło.

- Więc, co było nie tak w pracy?

- Nie uwierzysz, ale przyszła do nas asystentka znanej projektantki mody ślubnej z propozycją współpracy.

- Zgodziłaś się.

- Jeszcze nie.

- Ale to dla was szansa. Ogromna.

- Wiem... Chciałam potrzymać ich w niepewności, ale jestem pewna, że przyjmę tę propozycję. A jak tam praca nad filmem?

- Okay, wszystko idzie zgodnie z planem. Niedługo premiera.

- Chętnie skrytykuję pana film. - zaśmiałam się. - Jestem pewna, że będzie świetny.

- Dobra, wystarczy tego plotkowania. Bierzemy się za robotę. - zawołał.

- Słucham?

- Chyba żartujesz, że dam ci kontynuować samej. Nie ma mowy! No już... Wstajemy.

Ellie wyszła z domu, a my z Nickiem zaczęliśmy wynosić kolejne rzeczy i malować ściany. Zjedliśmy i zabraliśmy się za robieniu porządku. Było po dwudziestej trzeciej.

- Dobra, to ja jadę. - powiedział.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Zostań na noc. Otrzymasz ten zaszczyt i oddam ci kanapę w salonie.

- Och, dziękuję, ale...

- Chodź i nie marudź. - zaśmiałam się. - Masz całe włosy w farbie, idź pod prysznic, a ja znajdę jakieś ubrania. 

- Dziękuję. - szepnął i pocałował mnie w policzek.

Na strychu były jakieś ubrania Roberta, więc wybrałam kilka. Pościeliłam mu, a sama poszłam zadzwonić do Ellie. Powiedziała mi, że zostanie na noc u Alex, rano wpadnie po kilka rzeczy do szkoły.

***

Budzik zadzwonił mi o szóstej. Założyłam szlafrok i zabrałam się za przygotowanie śniadania.

- Hej, jestem.

- Hej, chodź zjesz śniadanie.

- Dobra, zaraz przyjdę. - po kilku minutach wróciła. - Spodziewamy się kogoś? - spojrzała na jeszcze jedno nakrycie.

- Cześć, dziewczyny. - oznajmił zaspany i... bez koszulki Nick. Założył ją, a El stała z otwartą buzią. Patrząc to na mnie, to na niego.

- Czy wy...?

- El!

Zjedliśmy we trójkę, po czym Ellie poszła pod prysznic, a my mieliśmy chwilę.

- Mina Ellie... - zaczął Nick i zaczął się śmiać. - Czy wy...? - dołączyłam do niego.

- Dobra, idę się przebrać. Zawiozę El do szkoły.

- Dla mnie mogłabyś chodzić tak ubrana cały dzień.

- Bardzo śmieszne.

- Wyglądasz uroczo.

***
I jak???



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top