3. Wszyscy się zmieniają
Tego dnia, lekcje Richie'mu mijały niesamowicie szybko. Z niecierpliwością wyczekiwał przerwy, żeby znów mógł z ukrycia wpatrywać się w idealne usteczka Eddiego, odpowiadające na coraz to różniejsze pytania zainteresowanych jego nagłym powrotem uczniów. Derry było wyjątkowo nudnym i spokojnym miasteczkiem. Najciekawszymi tematami rozmów były stracone na domówkach dziewictwa lub drobne kradzieże w pobliskim sklepie. Więc pojawienie się nowego ucznia było tematem tygodnia, każdy o tym rozmawiał. Nikt by się nawet nie zdziwił, jeśli pojawiłoby się to na pierwszych stronach tygodniowego wydania miejskiej gazety.
Po lekcjach, kiedy fala zainteresowania chłopakiem trochę osłabła, ponieważ plotki w tej szkole roznosiły się bardzo szybko i każdy już wszystko wiedział (oprócz richiego, z którym rozmawiała tylko beverly) dwójka nastolatków postanowiła podejść do dawnego kolegi. Znaczy postanowiła o tym Beverly, ponieważ Richie nadal był zbyt onieśmielony. W tej samej sekundzie, w której znaleźli się obok nastolatka dobiegli do nich Bill ze Stanem. Ta dwójka od rozpadnięcia się frajerów trzymała się razem i o dziwo stała się dość popularna! Mieli paru znajomych i zyskali zainteresowanie dziewczyn. Nastolatki w tym wieku, na całe szczęście, wyrosły już z etapu, na którym wszystko co się wyróżniało dawało im powód do wyśmiewania i teraz uważały jąkanie się Billa za przeurocze!. Przyjaciele przywitali się serdecznie i po paru chwilach rozmowy umówili się na wypad na klify wieczorem. Richie, choć niewiele uczestniczył w tej konwersacji, nie protestował. Spotkanie oznaczało więcej czasu spędzonego na wpatrywaniu się w Eddiego.
- Widziałam jak na niego patrzysz. - powiedziała Beverly, przerywając ciszę, która między nimi panowała od zapalenia pierwszego papierosa. Siedzieli na schodach przed jej domem, a przed nimi leżały ich rowery. Jak zawsze Richie odprowadził ją po szkole, jednak tym razem dziewczyna poprosiła, żeby został chwilę i z nią porozmawiał. Chłopak wiedział, że bez sensu dopytywać o co chodzi, bo dziewczyna zapyta, kiedy poukłada sobie wszystko w głowie. Przyjaciele znali się tak dobrze, że bez słów wiedzieli o co chodzi drugiej osobie. Tym razem chłopak jednak spojrzał na nią pytająco, udając przed samym sobą, że nie wie o czym mówi. Dziewczyna rzuciła mu znaczące spojrzenie, po którym wiedział, że nie ukryje przed nią niczego.
-Wiesz dobrze co do niego czułem. - powiedział - Kiedy zniknął, myślałem, że to wszystko zgasło, ale teraz... - zrobił przerwę i zaciągnął się, czując jak toksyczny dym wypełnia jego płuca. - teraz wszystko wraca, Bev. Kiedy go widzę odejmuje mi pewność siebie. Kiedy go słysze odejmuje mi głos. Boję się, że znowu się w nim zakochuje. - przyznał.
- Nie powinieneś się tego bać. Uczucia nie są niczym złym...
- Wiesz o co mi chodzi. - przerwał jej, spoglądając w jej stronę - O to że on jest... chłopakiem. - dokończył nieśmiale.
- Ludzie zakochują się w osobie, a nie w płci, Tozier. Boisz się, że dla niego będzie to dziwne. Ale era tępienia homoseksualistów się skończyła, jest ich coraz więcej, a on na pewno miał już z takimi jak ty do czynienia.
Chłopak powtarzał sobie słowa przyjaciółki, pedałując w stronę swojego domu. Takimi jak ty. Ta era wcale się nie skończyła. Po ujawnieniu się ze swoją orientacją Richie cały czas otrzymywał dziwne spojrzenia w szkole. Co prawda nikt nie gnębił go z tego powodu, co miałoby miejsce jeszcze kilka lat temu. Czyli jednak coś się zmieniło.
Chłopak niecierpliwie wyczekiwał osiemnastej, chodząc z miejsca na miejsce, nie mając co robić. Kiedy ta godzina wybiła, wybiegł z domu, rzucając mamie szybkie "wychodzę" i wskoczył na rower. Po dziesięciu minutach znalazł się w ustalonym miejscu, gdzie byli już wszyscy. Beverly, Stan i Eddie siedzieli na kłodzie, na której kiedyś siadali, kiedy urządzali sobie ognisko. Billy chodził do okoła szukając patyków, więc chłopak wywnioskował, że to samo będą robić dzisiaj. Rzucił swój rower obok reszty i postanowił mu pomóc. Uzbierał pokazną ilośc suchych badyli i rzucił je na stos, który od parunastu minut tworzył Denbrough.
- M-ma ktoś z was z-z-apałki? - zapytał Bill, przysiadając się obok Stana. Nie wziąć na ognisko ognia, typowe - pomyślał Richie, wyciągając z kieszeni zapalniczke. Podpalił mały patyk, który podniósł z ziemi i kiedy ten zajął się ogniem, rzucił go na stos. Po chwili wszystkie gałęzie stanęły w płomieniach. Usiadł na kłodzie naprzeciwko swoich znajomych i wpatrując się w płomienie, przysłuchiwał się ich rozmowom. Dowiedział się, że Eddie wrócił do Derry, ponieważ jego mama stwierdziła, że szkoła do której chodził była dla niego nieodpowiednia. Znalazła sobie partnera do dbania, więc chłopak miał teraz w domu więcej luzu. Josephowi bardzo pasowała nadopiekuńczość jego matki, ponieważ teraz praktycznie nie musiał myśleć. Ona wszystko robiła za niego, latała do okoła, jakby był jakimś bogiem. W dawnej szkole Eddie miał wielu znajomych i jedną dziewczynę. Oczywiście, przecież jest hetero. - pomyślał Richie, coraz bardziej dobijając się tą myślą. Podniósł swój wzrok na nastolatka i złapał z nim kontakt wzrokowy. Czyżby Eddie się w niego wpatrywał? Jego oczy wyglądały tego wieczoru jeszcze piękniej, odbijając tańczące płomienie ogniska. Wpatrywali się od siebie bez słowa, jakby tocząc walkę na to, kto pierwszy odwróci wzrok. Beverly zajęła się kolejną rozmową z Billem i Stanem, na temat nauczycieli, a Eddie wstał i przesiadł się na kłodę na przeciwko, zaraz obok Richiego. Nastolatka trochę zdziwił ten ruch, ale nie odsunął się.
- A ty co, Tozier, jak tam twoje życie miłosne? - zagaił. Nadal kręci się w okół ciebie.
-Niestety nie istnieje. - powiedział z pewnością siebie, która nawet jego samego zaskoczyła. Czuł się coraz pewniej przy chłopaku i jak najbardziej starał się odpychać na bok jego uczucia, żeby wypaść naturalnie. Rozmowa potoczyła się, a oni nawet nie zdając sobie z tego sprawy spędzili razem cały wieczór, głównie wspominając stare czasy.
- A gdzie podział się ten Richie z niewyparzoną gębą. Ten, który odzywał się zawsze w niewłaściwym momencie i do każdego miał jakąś obraźliwą uwagę, co?
- A gdzie podział się ten Eddie, ten mały, biedny Eddie z astmą i przeraźliwym strachem przed bakteriami i matką, w ten kolejności? - Richie odbił piłeczkę, z satysfakcją obserwując jak jego rówieśnik nie wie co odpowiedzieć.
- Jak widać, wszyscy się zmieniają. - powiedział w końcu, chłopak spoglądając w ogień. W tych słowach było wiele racji. Dawnego Richiego już nie było, był tylko ten, który zakochany w swoim przyjacielu, siedział obok niego i się nie odzywał. Nieśmiały Richie, który nie potrafił rozmawiać o swoich uczuciach, który zwierzał się tylko jednej osobie. Jego rozmyślania przerwała Beverly, która stwierdziła, że już dosyć późno i pora wracać do domu. Nawet nie zauważył kiedy zrobiło się ciemno. Wszyscy zgodzili się z dziewczyną i Bill podeptał przygasające już ognisko. Eddie zaproponował Tozierowi, żeby wrócił z nim, bo przecież idą w tą samą strone.
- A co, wrócił stary Eddie, który bał się ciemności? - zapytał chłopak w lokach z chytrym uśmiechem na ustach.
- Po prostu mieszkamy obok siebie, kretynie - zaśmiał się Kaspbrak, a Richie był niesamowicie dumny z siebie, że przyczynił się do uśmiechu jego przyjaciela.
Wszyscy już odłączyli się od dwójki nastolatków, którzy zostali w tyle, ponieważ Eddie nie miał ze sobą roweru.
- Chcesz wsiąść na bagażnik? - zaproponował Richie. Dla jego towarzysza ten pomysł wydał się niezwykle trafny, ponieważ nie dość, że było ciemno, to jeszcze do tego robiło się chłodno bez ognia ogrzewającego palce jego rąk. Przytaknął i usiadł, po czym położył swoje ręce na talii chłopaka. Pod wpływem jego dotyku miły dreszcz przeszedł po ciele Toziera i chciał on, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jechał dosyć wolnym tępem, żeby wydłużyć czas powrotu. Kiedy podjechał pod dom przyjaciela, a on zdjął z niego swoje dłonie poczuł niesamowitą pustkę i chciał cofnąć czas, aby jeszcze raz poczuć chłopaka. Pożegnał się z nim, a wtedy Eddie zrobił coś, czego Richie wcale się nie spodziewał. Przytulił go. Ciepło niższego chłopaka rozprzestrzeniło się po całym ciele Toziera, a zapach którym pachniał działał na niego jak narkotyk. Czuł się jakby czas się zatrzymał i istnieli tylko oni, wtuleni w siebie. Ale niestety rzeczywistość uderzyła go spowrotem, kiedy po kilku sekundach chłopak się od niego oderwał i wszedł do swojego domu. Richie w tym momencie już był pewny, że stare uczucia powróciły w całej okazałości, a może nawet silniejsze. Stał pod jego domem, myśląc o tym, jak będzie wyglądał następny dzień, tydzień i reszta jego życia. Marzyła mu się przyszłość u boku Eddiego, w której wtulał się w niego, kiedy tylko chciał i czuł jego zapach nosząc jego bluzy i budząc się przy jego boku. Stał tam, aż światło w pokoju jego ukochanego się zapaliło, a on znowu mógł go zobaczyć. Chłopak właśnie szykował się do spania, a Richie wpatrywał się w niego jak w obrazek. Zarumienił się lekko, kiedy zdjął koszulkę i mógł o zobaczyć jego umięśnioną klatkę. Faktycznie, przez te trzy lata ich rozłąki, Kaspbrak ćwiczył trochę. Zgasło światło, a Richie jakby nigdy nic, odszedł, myśląc o tym co przed chwilą zobaczył.
●
jak widac, wena dopisuje
buziaki, milej nocy
potwor z bagna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top