1. Jak się spotkaliście?

Jacksepticeye -

Ostatnio udało ci się przeprowadził do jednego domu, który leżał na Los Angeles (wiem, Jack tam nie mieszka, ale znam tylko takie miejsce, gdzie ostatnio był dop. aut.). Od razu pomyślałaś by pozwiedzać miejsce, ale podczas chodzenia po ulicy, walnęłaś się z jakąś osobą, a ty się wywróciłaś na chodnik.

- O Jezu, bardzo cię przepraszam! Nic ci nie jest?

- Ugh... chyba nie, ale wszystko okej.

Wtedy ujrzałaś chłopaka z ciemnobrązowymi włosami i niebieskimi oczami. Widziałaś jak chłopak podaje ci dłoń.

- Ale na serio, nic ci nie jest?

- Tak. Dzięki, eee...

- Jestem Sean, ale przyjaciele nazywają mnie Jack. A ty?

- Jestem [T/I]. Miło mi cię poznać Jack.

- Mi też miło. Chyba nie jesteś z tąd, co nie?

- No nie. Dopiero co się przeprowadziłam od wczoraj.

- To witaj w Los Angeles [T/I].

Po długiej rozmowie i zwiedzaniu miasta, Jack podał ci swój numer telefonu.

Antisepticeye -

Od długiego czasu masz koszmary przez jakiś miesiąc. Myślałaś, że to przez horrory, lub filmy youtuberów, którzy grali w Five Nights at Freddy's i inne horrorowe gry. Przestalaś trochę, ale oglądałaś zwykłe filmy i inne takie rzeczy. Pewnej nocy nie mogłaś normalnie zasnąć, ale usłyszałaś dziwne hałasy prosto z kuchni. Szłaś za hałasem i wzięłaś do ręki patelnię na obronę. Niestety ktoś cię złapał za nadgarstek i przeciągnął w swoją stronę. Ujrzałaś tylko w ciemnościach świecące na zielono oczy.

- Kogo ja tu widzę? Miło mi cię znowu widzieć.

W końcu zrozumiałaś, że to on był w twoich snach przez ten cały miesiąc. Miałaś aż przerażenie na twarzy, że bałaś się coś powiedzieć.

- Później się zobaczymy moja droga. Jakby co, jestem Anti.

Wtedy zniknął, a ty byłaś w szoku, ale zapamiętałaś te imię. Na całą wieczność.

Jackieboy Man -

Od dziecka bardzo lubiłaś super bohaterów, a twoim ulubionym super bohaterem, jest Jackieboy Man. Jedyny super bohater w twoim rodzinnym mieście. Pewnego dnia, poszłaś na zakupy z [I/P] (imię przyjaciółki dop. aut.), ale po tym jak skończyłyście, wielki złoczyńca wlamał się z swoimi pomocnikami do banku, a ty poszłaś bardzo szybko by zatrzymać na chwilę złoczyńców, ale gdy weszłaś do banku, a zobaczyłaś, że nikogo nie było w środku. Poczułaś jak ktoś się łapie od tyłu. Próbowałaś się wywrać, ale przestępca był silniejszy. Byłaś zawiązana do krzesła, a wiedzialaś już jaki plan ma super wróg, a jego cel był taki... zniszczyć Jackieboy Man'a. Gdy bohater przyleciał. Chciał dać kolejny krok, ale krzyknełaś szybko do niego.

- Nie podchodź bliżej! To pułapka!

I wtedy z cienia wyłonił się super złoczyńca. Podszedł do ciebie bliżej, wyjął z kieszonki mały nożyk i przyłożył ci ten nóż przed gardłem.

- Poddaj się Jackiebou Man, albo ta dziewczyna zginie z mojej ręki! (wiem, typowe, ale nie miałam pomysłów, okej? dop. aut.)

- To się jeszcze okaże!

I poleciał do góry, a pomocnicy strzelali do niego aż do skutku, ale on rozwalił promień i miał odliczanie samej dystrukcji. Super złoczyńca uciekł jak i pomocnicy, a Jackieboy Man wziął cię na ramiona i przeleciał przez okno, a gdy to się stało, to budynek wybuchł, pozostawiając tylko gruzy i popiół. Jackieboy Man i ty byliście w twoim ogródku pod drzewem.

- Dziękuję ci za ratunek Jackieboy Man.

- Zawsze jestem do pomocy, a możesz mnie nazywać Jackie. To mój skrót imienia, ale nikt go nie używa.

- Nawet ładne. Przepraszam cie, że się nie przedstawiłam się. Jestem [T/I].

- Ładne masz imię. Teraz przepraszam cię, ale muszę wracać do swojej ryjówki.

Chciałaś jeszcze z nim pogadać, ale niestety odleciał. Zobaczyłaś na ziemi kawałek papieru. Zauwarzyłaś na nim numer telefonu i na nie było napisane "Zadzwoń <3".

Chase Brody -

Od długiego czasu bardzo lubiłaś strzelać z Nerf Guns, ale twoi znajomi z szkoły, mówią ci, że to dziecinne, więc robiłaś to częściej w domu jak jesteś sama, albo jak jesteś na podwórku latem i wiosną, aż pewnego dnia, ktoś chyba niechcący strzelił ci z tym samym strzałej co ty miałaś do Nerf. Popatrzyłaś się za płotem twojego sąsiada i ujrzałaś tam chłopaka z zieloną grzywką i czapką na głowie, a w ręku miał Nerf.

- Bardzi cię przepraszam! Planowałem strzelić w drzewo, ale mi jakoś nie wyszło.

- Czy ty lubisz Nerf?

- Tak! Bawię się nim od kiedy miałem 7 lat, ale zawsze grałem w to sam.

Przeskoczyłaś przez płot i stałaś na równe nogi.

- Mogę z tobą? Tak a propo, jak masz na imię?

- Jestem Chase. A ty?

- [T/I]. Miło mi cię poznać.

I tak zaczynaliście częściej grać mędzy sobą.

Jameson Jackson -

Znasz go od kiedy mieliście pieluszkę. Jameson urzywa tablicy i kredy by napisać coś. Jameson wszystko słyszy, ale problem jest w tym, że nie ma głosu (sama wymyśliłam jego historię, więc nie hejtujcie tylko :( dop. aut.). Tylko ty przyjaźniłaś się z nim, a wszyscy mu dokuczali, a ty zawsze go chroniłaś. Kiedy dorośliście, to Jameson gra jako aktor w starych filmach, które nie mają głosu, a tylko napisy. Ty mu w tym pomagasz, aby niczego nie zniszczył i tak bardzo lubiliście razem to robić.

Mavin the Magician -

Mavin i ty byliście najlepszymi przyjaciółmi od przedszkola. Wiedziałaś bardzo dobrze, że chciał zostać magikiem, a gdy się uczył, to bardzo lubiłaś, jak robi te sztuczki, a nawet lubił nazywać cię swoim pommocnikiem w tych magicznych sztuczkach. Raz prawie cię nie zamknął cię w jednym pudle na klucz, ale po pół godzinach znalazł klucz i od jakiegoś czasu żadko robisz z nim magiczne sztuczki, ale i tak się z nim przyjaźniłaś.

S34N -

Pewnego dnia poszłaś do opuszczonego laboratorium, by znaleźć coś ciekawego. Szłaś prosto korytarzem by znaleźć coś co jeszcze działa. Wtedy znalazłaś w jakąś kapsułę. Chciałaś zobaczyć przez okno co to jest, ale nic nie widziałaś bo szkło było strasznie zaparowanie od zimna. Znalazłaś jakąś konsole, a gdy wcisnełaś jakiś guzik, to kapsuła zaczynała wydawać dziwne dźwięki, a gdy chciałaś do tego podejść, ale kapsuła się otworzyła i wtedy ujrzałaś jakąś sylwetkę. To był jakiś chłopak. Zobaczyłaś, że jego oczy były na niebiesko świecące, które można widać w ciemności. Jego wzrok skeriował się na mnie.

- Podaj imię i nazwisko.

- Co? A po co ci to?

- By poznać osobę, która mnie uwolniła z hibernaci.

- Yyy... okej. Jestem [T/I] [T/N] (twoje naziwsko dop. aut.)

- Potwierdzono.

- A ty jak masz na imię?

- Jestem android S34N. Zostałem stworzony w roku 2013, a zostałem zaprogramowany do obrony ludzkości.

- Dobrze. Widzę, że laboratorium nie jest w dobrym stanie.

- No właśnie. Jest opuszczony od 2015 roku. Mogę cię zaprowadzić do mojego domu.

- Dobrze. Prowadzisz panno [T/I].

S34N szedł za tobą aż do twojego domu.

Markiplier -

Od podstwawówki, nikt cię prawie nie lubił, aż wtedy przeprowadziłaś się do innego miasta i wtedy chodziłaś do liceum. Za pierwszym razem, nie było łatwo, ale zaprzyjaźniłaś się z jednym chłopakiem z twojej klasy. Chłopak ma na imię Mark. Jest starszy od ciebie tylko o rok, bo mu się nie udało zdać do następnej klasy (Mark, jak tyś to zrobił? XD dop. aut.). Okazało się nawet, że jesteście sąsiadami, więc spotykaliście się częściej w weekendy.

Darkiplier -

Znałaś od jakiegoś czasu Damiena i jego siostrę bliźniaczkę Celien, to bardzo się do nich przywiązałaś, ale pewnego dnia gdy Damien poszedł na jedną impreze, a gdy Celien po niego poszła, to odbywaj jakoś dziwnie znikneli. Prawie nie spałaś, bo bardzo tęskniłaś za nimi. Pewnego wieczoru, usłyszałaś pukanie do drzwi. Poszłaś tam by otworzyć drzwi, a gdy je otworzyłaś, ujawnił ci się jakiś mężczyzna w garniturze, a miał grzywke na lewym oku i co nadziwniejsze... świecił na dwa kolory - niebieski i czerwony.

- Widzę, że znowu się spotykamy [T/I].

- Skąd znasz moje imię? Nawet cię nie znam.

- Nie poznajesz starego przyjaciela.

Wtedy poznałaś go. To był Damien.

- Damien?

-Teraz mam innę imię. Teraz mam na imię Dark. Spotkamy się jutro w lesie?

Na to pytanie było dla ciebie nowe. Odpowiedziałaś na nie:

- Przyjde jutro.

- Dobrze. Widzimy się jutro... wieczorem.

Gdy odwróciłaś wzrok i gdy chciałaś zamknąć drzwi, to go już nie było, ale w twojej kieszeni pojawiła się karteczka z jego numerem telefonu.

Googleplier -

Od długiego czasu czekałaś na jedną paczkę całe dwa dni. Wiedziałaś też, że pochodzi od samego Google. Nie wiedziałaś jak na to reagować, ale byłaś bardzo podekstytowana tym wszystkim. Wreszcie usłyszałaś dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłaś drzwi, to widziałaś na podłodze płaskie pudełko. Byłaś tym zaskoczona, ale i tak je wziełaś do środka. Chciałaś je rozpakować, ale z tego pudełka wyszedł jakiś chłopak w niebieskiej koszulce, na której miał białe wielkie "G".

- Przepraszam, ale... kim ty jesteś?

- Jestem Googleiplier, ale jak chcą ludzie, Google.

- Aha. Czyli jesteś takim... robotem czy co?

- Jestem robotem, który jest żywą ludzką wersją Google i mogę ci odpowiedzieć na każde pytanie.

- Warto wiedzieć. To... poznamy się lepiej?

- Hmm... czemu nie? Zawsze chciałem się z kimś zaprzyjaźnić.

I tak zaczynałaś dogadywać się z Google.

Host -

Mieszkałaś w małym miasteczku, który był otoczonym wielkim lasem. Bardzo często lubiłaś w nim chodzić jak byłaś dzieckiem, ale się zmieniło, bo słyszano plotki o tym, że ktoś się szwęda po lesie i zabija samotne osoby. Raz poszłaś do tego lasu, by poszukać kwiatów, ale podczas twoich poszukiwań, natknęłaś się ma coś dziwnego. Widziałaś jak jakiś chłopak żuca do gór piłkę baseball'ową i odbił piłką, która uderzyła w drzewo. Zauwarzyłaś, że chłopak ma na oczach bandaż. Myślałaś, że nic nie widzi, ale skoro idzie bardzo dobrze, to znaczy, że coś widzi. Chciałaś podejść bliżej, ale przez szelest liści krzaka, chłopak spojrzał w twoją stronę i ujrzał tam ciebie.

- Host się pyta, kto tam się czai?

Ty wyszłaś powoli z swojej kryjówki, a chłopak podrzedł do ciebie bliżej, by cię lepiej widzieć.

- Host się pytać, co ty tu robisz? Ty mnie śledzić?

- Nie, tylko... zobaczyłam cię samotnego, więc pomyślałam sobie... czy mogłabym z tobą zagrać?

- Host się zgadzać. Jak ty mieć na imię?

- Jestem [T/I]. A ty?

- Ja nazywać się Host.

Byłaś lekko zaskoczona, że on mówi o sobie w trzeciej osobie, ale to zignorowałaś i zagrałaś z nim prawie cały dzień. Miałaś nawet całkiem fajny dzień.

Wilford Warfstache -

Od wczoraj dostałaś pewne zaproszenie, do jednego z show, o którym nawet nie słyszałaś. Poszłaś tam pod adres, na który był napisany w twoim zaproszeniu. Weszłaś do środka i ujrzałaś pewnego mężczyznę z różowymi wąsami i miał nawet różową grzywkę. Mężczyzna ujrzał cię i podszedł so ciebie.

- Witam cię serdecznie! Ty jesteś pewnie [T/I] [T/N]?

- Tak, ale... skąd wiesz jak mam na imię?

- Dostałem pewną wiadomość chyba od twojej znajomej.

Pomyślałaś sobie, że to twoja najlepsza przyjaciółka [I/P]. Ona zawsze lubiła cię gdzieś zaprosić na jakieś występy.

- A pan jak ma na imię?

- Jestem Wilford Warfstache. Miło mi cię poznać.

I pocałował cię w twoją dłoń. Ty lekko zaczerwieniona poszłaś za nim i siedziałaś nim. Zadawał ci różne pytania, na które odpowiadałaś bardzo łatwo. Po show, ty i Wilford wymieniliście się numerami i tak ci minął nawet zabawny dzień. Lubiłaś już go.
______________________________________

Jezu, ale się rozpisałam, co nie? Sorki, że długo, ale jak widzicie, musiałam napisać dużo.

Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top