Zaginięcie

Następnego dnia o godzinie 15:00 Czekałam na Marka przy stadniną. Mark pojawił się dopiero o 15:10.

Ja.
Mark czemu się spuźniłeś!

Mark.
Yyyyy

Ja.
Musiałam tu stać i na Ciebie czekać aż 10 minut!

Mark.
No zdarza mi się spuźniać i to dość często.

Ja.
No już jedźmy.

Mark wsiadł na konia i razem ruszyliśmy w stronę lasu. Ja razem ze Snikersem biegłam pierwsza. Mark i Mars biegli za nami. Nagle ja stanęła bo usłyszałam coś dziwnego zeszłam z konia podeszłam do małego zwierzątka i zauważyłam że zostało złapanie w sieci kłusownika. Powoli zaczełam odplątywać małe zwierzątko, wzięłam je na rencę i pogłaskałam. Małym tajemniczym zwierzątkiem okazał się być mały zajączek. Gdy wypuściła go na ziemię stanął tak jagby mi chciał podziękować. Potem nagle się zerwał i odbiegł. Ja zaczęłam go gonić ale nagle spostrzegłam że strasznie daleko obiegłam od Marka i konia. Jeszcze trochę pokręciłam się po lesie i zaczełam wołać POMOCY!!! Lecz nikt się nie odzywał. Na szczęście wzięłam muj plecak z prowiantem. Zjadłam dwie kanapki a resztę zostawiłam na puźniej. Była jesień noce robiły się zimne a dni coraz krutrze. Zaczęłam szukać schronienia na noc. Krążyła po lesie i z daleka spostrzegłam jadę. Powoli weszłam do niej. Ściany były porośnięte mchem po środku jamy znajdował się duł wypełniony liściami. Mark zapewne zaczął mnie szukać. Na szczęście miałam zegarek i wiedziałam która godzina. Była 19:15, byłam bardzo głodna. Wyjęłam moją kanapkę i gdy zrobiłam pierwszy kęs nagle z lewego korytarza jamy wyskoczył jakieś olbrzymię zwierzę. To zwierzę było całkiem inne od tamtego zająca kturego znalazłam w lesie. To było o  wiele, wiele większe. Miało ciepłe białe futro, olbrzymie szczęki i wielkie pazury. Podeszło do mnie, widocznie było bardzo głodne poczęstowałam je moją kanapką. Ono położyła się obok mnie i zaczęło się turlać. Po chwili nawet zapomniałam że się zgubiłam. Gdy była godzina 21 położyłam się obok dołu z liśćmi. Zwierze zauważyło że cała się trzęsę i położyło się obok mnie. Ja przytuliłam się do niego i spokojnie przespałam całą noc.

Następny dzień zapowiadał się ciepły. Poszłam do lasu poszukać jakiegoś jedzenia bo zwierzę w nocy wszystko zjadł. Na krzakach znalazłam maliny. Niedaleko było kilka poziomej, borówek i grzybów. Na szczęście uważałam na lekcji biologi i wiedziałam które grzyby są jadalne a które trujące. Poszłam do jamy i przygotowałam pyszne śniadanie. Gdy siadłam do śniadania zwierzę obudził się i widocznie domagała się jedzenia. Dałam mu połowę mojego śniadań a ono wyszło na świeże powietrze i poszło w głąb lasu. Zaczęłam się przyjaźnić ze zwierzęciem więc zaczęłam go nazywać miśo bo przypominał mi niedźwiedźa albo po prostu był niedźwiedziem. Dzień szybko minął a ja robiłam się śpiąca. Tej nocy misio nie przyszedł na noc im było mi strasznie zimno, aż zaczęłam cała dygotać.

Gdy nastał kolejny dzień poszłam szukać tajemniczego niedźwiedzia. Szłam sobie po lesie jedząc maliny kture znalazłam po drodze. Nagle usłyszałam jakiś ryk. Szybko pobiegłam w jego stronę. Za krzakami leżał niedźwiedź ten sam ktury mieszkał w jamie. Zobaczyłam że jego łapa krwawi. Szybko wyjęłam z mojego plecaka bandaż kturego na szczęście zabrałam. Obwinęłam misiów łapę a on powoli stanął na czterech łapach. I kulejąc poszedł do jamy. Zajęła się niedźwiedziem który po kilku dniach wyzdrowiał. Właśnie przypomniałam sobie że od niczego wzięłam smartfon. Wyjęłam go ale miałam tylko 3 procent. Postanowiłam szybko nie tracąc Bayeru zadzwonić do Marka.

Ja.
Mark to ja.

Mark.
To znaczy kto?

Ja.
Patrycja nie zadawaj pytań.

Mark.
Ok.

Ja.
Rozładuwuje mi się telefon. Jestem w lesie przy jamie.

Nagle padła mi baterią. Wzięłam plecak, pożegnała się z niedźwiedźiem który nie chciał min puścić. Ale poszłam szukać Marka.

___________________________________________________________________________

Mam nadzieję że podoba wam się moje opowiadanie.
Sory że taki krutkie.
Do kolejnego rozdziału.
Nara!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top