Urodziny Marka

Gdy byłam już ubrana zaczełam pakować prezent dla Marka.
Do torebki w serca wżuciłam kilka paczek żelków, czekoladowy puchar i rękawice piłkarskie kture kupiłam z samego rana. Gdy dojechałam do domu Marka, okazało się że impreza urodzinowa jest w Aquaparku.Więc musiałam tam jechać,drozda była długa czemu Mark niemugł wybrać bliższego miejsca.
Weszłam do budynku a tam wszyscy szaleni w wodzie i była puszczono głośna muzea całe pomieszczenie było przystrojone balkonami i serpentynami. Niektuż np. Jack odwalali w wodzie dzikie dęsy. Nagle w moją stronę poleciała fala wody od skaczącego na bąbę Marka.

Mark
Sorry.

Ja.
Nic się niestało.

Mark.
Jak widzisz impra się rozkręca.

Ja.
No zauważyłam a nawet poczułam.

Mark.
Hehe. No sama widzisz.

Ja.
Mam dla Ciebie prezent.

Mark.
Dzięki. ( Całus ) połuż go obok innych i wskakuj do wody.

Ja położyłam prezent a Mark wziął mnie na rencę i wyskoczył ze mną do wody. Ja zdezoriętowana wylądowałam w wodzie. W Aquaparku była cała drużyna Inazumy i Weronika z Wiktorią które właśnie zjeżdżały z wodnej zjeżdżalni. Ten Aquapark był szalony i zwariowany nic dziwnego że Mark wybrał to miejsce. Mark zaproponował wyścig na nadmuchanych flamingach. Trasa biegła przez różne zjeżdżalnie, głębokie baseny, dżakuzi, i otwartą część basenu. Ścigali się wszyscy oprucz Nelly ktura postanowiła być sędziom tego wyścigu.

Nelly.
Start!!!

Na prowadzeniu był Axel którego niespodziewanie wyprzedził Nathan. Mark był tuż za nimi, po nim płynęła Ja, Weronika, Wiktoria, Kewin i cała reszta. Po ciągłym wyprzedzania zwycięzcom został Mark na miejscu drugim Axel a na trzecim Narhan. Nelly w nagrodę dała Markowi złoty medal, Axelowi srebrny a Nathanowi brązowy. W części odkryte na grilu piekły się kiełbaski i szaszłyki, których pilnowali Sam i Tood. Caleb, Erik i Jude huśtali się na chamakach choć dla mnie wyglądało to jak próba zabicia się przez chamak. Resztę gości albo plywalyo, tańczyło lub zajadało się kiełbaskam i szaszłykami. Mark i ja postanowiliśmy się przejść na krutki spacer a pożądku na imprezę miała dopilnować Nelly. Na spaceże.

Mark.
Ach jaka to piękna noc.

Ja.
Słyszałam że dziś ma być noc spadających gwiazd.

Mark.
Naprawdę?

Ja.
No.

Mark.
O niewiedziałem.

Ja.
A ty coś wogule wiesz?

Mark.
No tak.

Ja.
Na przykład?

Mark.
No to że nie lubię koni.

Ja.
Co?

Mark.
No nielubię koni.

Ja.
Naprawdę? Czemu nic niemuwiłeś?

Mark.
No niewiedziałem że to takie ważne że nie lubię koni.

Ja.
Jak to?

Mark.
Tak to.

Ja.
Od poniedziałku zapisuję Cię na jazdę konną.

Mark.
Co? Nie możesz tego zrobić!

Ja.
Mogę i to robię.

Mark.
Nieeeeeeeeeee!!!

Ja.
Nie dżyj się tak. I czemu ich nielubisz?

Mark.
Bo one są takie takie...

Ja.
W sumie to ty jesteś takim koniem całej drużyny.

Mark.
Że co? Co proszę? Czemu nazwałaś mnie koniem!

Ja.
To miał być komplement. Głąbie.

Mark.
To Nie jest żaden komplement! Ja nie jestem koniem!

Ja.
To jest taka przenośna.

Mark.
Knice są złośliwe gryzą i wydają dziwne dźwięki!

Ja.
Dobra skończmy tąkutnię.

Mark.
Ok. Ale nie myśl że ci odpuściłem.

Ja.
Ale i tak już Cię zapisałam na jazdę konną.

Mark.
Co?

Ja.
To miał być prezent na twoje urodziny.

Mark.
Prezent? To będą jakieś tortury!!

Ja.
Dobra wracamy na imprę.

Gdy wruciliśmy wszyscy siedzieli w części odkrytej i podziwiali deszcz spadających gwiazd. Wszystkim z oczu pały się łzy a gdy ja i Mark zobaczyliśmy to ja wpatrywa się w to piękne zjawisko mówiąc ach jakie to piękne i różne takie tam a Mark wpatrywał się we mnie i powtażał moje słowa. Gdy deszcz spadających gwiazd się skończył Mark nagle mówi.

Mark.
Co się dzieje.

Ja.
No przeciesz byĺ deszcz spadających gwiazd.

Mark.
Gdzie?

Ja.
Na niebie. Głąbie.

Mark.
Naprawdę?

Ja.
Ta. W co ty się tak wpatrywałeś.

Mark.
Yyyyyyy nieważne.

Impreza kończyła się dopiero nad ranem. Około godziny 7 wszyscy roschodzili się do domów. Mark doprowadzając mnie do domu uznał że to były jego najlepsze urodziny w życiu.

___________________________________________________________________________

A wy kiedy macie urodziny?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top