Konie

Po szkole ja i Mark byliśmy już gotowi na pierwszą przejażdżkę.
Pierw ja wpadłam za jasno brązowego konia rasy bułany o imieniu Snikers.Przejechałem kilka kółek wokół wybiegu. Przyszła kolej na Marka. Mark z zamkniętymi oczami wsiadł na potężnego mustang o ciemno brązowym kolorze o imieniu Mars. Koń ruszył a Mark prawie zleciła ale podtrzymał się na jego gżywie koń zaczął biec galopem aż obrucił Marka gdzie nagle siedział w odwroyną stronę. Mars wyskoczył poza ogrodzenie wybiegu. Ja szybko wsiadłem na Snikersa i pojechaliśmy dogonić Marsa i Marka. Mark pędził jak szalony skręcił w uliczki budynków i przeskakiwał niektóre samochody pędzący w jego stronę. Gdy ich prawie dogoniłam zaczełam krzyczeć do Marka.

Ja.
Uspokuj się!

Mark.
Ale kto? Ja czy koń?

Ja.
Ty.

Mark.
Jak ja mam się uspokoić? Jak siedzę na koniu pędzący przez miasto.

Ja.
Pomyśl o czymś miłym.

Mark.
Prubuję myśleć ale nie wychodzi.

Ja.
Pomyśl o piłkę.

Mark.
Ok.

Powoli Mars zaczął zwalniać i biec do stadniny. Ja i Snikers pędziliśmy za nimi. Gdy dojeżdżaliśmy do wybiegu Mars przeskoczył ogrodzenie i się zatrzymał. Snikers także przeskoczył ogrodzenie i się zatrzymał. Mark widząc że Mars już nie pędzi zleciał z siodła ale na szczęście miał ochraniacze. Ja zeskoczyłam z Snikersa i pobiegłam w stronę Marka. Krzycząc.

Ja.
Mark nic ci nie jest!!!?

Mark podniusł się z ziemi i odszepał. Po chwili krzycząc NIGDY WIĘCEJ!!!




                                                                 MARS




                                                         SNIKERS




GDYBY CO NIE CHODZIŁO MI O TAKIEGO SNIKERSA BO NIEGO NIE DA SIĘ UJEŻDŻAĆ CHYBA ŻE TAK. HEHE

____________________________________________________________________________

Hehe bardzo mnie śmieszy ten rysunek. Napiszcie w komentarzu cz was też tak śmiesz. Hehehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top