powroty
znałam kiedyś człowieka
którego stopy
były na obcym lądzie
zaś serce w domu
jego spojrzenie było smutne
jak niebo
na które nikt nie patrzy
bo jest miliony lat stąd
w dłoniach trzymał
mnóstwo walizek
mieszkanie niczym żółw
i złamane serce
wydawał się
bardzo odległy i daleki
zbyt samotny
i zbyt zamyślony
czar świąt imał się jego
jak kule szczęściarza
tyle że on nim
nie był
patrząc na niego chciałam
aby wszyscy ludzie ziemi
mieli swoje święta
i może coś więcej
aby wszyscy z nich
czuli w swojej dłoni opłatek
zapach świerka
a na języku śnieg
aby ich miejsce
przy stole z białym obrusem
zawsze było zajęte
i ugrzane
i żeby wyglądając przez okno
widzieli własne podwórko
zamiast wysokich bram
królowej smutku
i tak bardzo bym chciała
żeby święta były świętami
a nie tylko
powrotami
a/n pisałam ten wiersz w grudniu, znalazłam teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top