#11
Obudziłam się o 6:46. Ostatni raz w tym pokoju. Dzisiaj skończę być zagrożeniem dla mojego otoczenia. Pomoże mi w tym moc, którą niedawno odkryłam -teleportacja. Ubrałam szarą spódniczkę, białą bluzkę i jeansową kurtkę. Włosy związałam w luźnego koka. Do tego założyłam czarne baletki.
Wyszłam z domu, biorąc wodę i crossainty.
- Pa mamo! Pa tato! - krzyknęłam jeszcze na do widzenia. Szłam powolnym krokiem. Nagle zobaczyłam Adiego, idącego w moją stronę.
- Witam księżniczkę.
- Witam nudziarza - i dałam mu buziaka w policzek.
- To idziemy dalej, M'lady?
- Okej
Doszliśmy do szkoły.
- Hej
- Hejka
I wtedy zadzwonił dzwonek.
Pierwsza lekcja to był WF.
Lubię ten przedmiot, bo ćwiczymy jak chcemy.
Dzisiaj wzięłam drążek i podciągałam się. Tak zleciały mi te dwie godziny WF.
Wróciłam do domu.
Ostatni raz. Odrobiłam zadania, choć i tak nie miałam po co.
Wieczorem powiedziałam rodzicom, że idę się przejść. Pożegnałam się bardzo czule. Rzuciłam ostatni raz spojrzenie na wszystko, co się tutaj znajduje i wyszłam.
Szłam właśnie po moście zakochanych, z którego zamierzałam skoczyć, gdy nagle ujrzałam Adiego.
- Witaj My Lady.
- Witaj Kocurku- w ten oto sposób pokrzyżował moje plany.
- Wybacz Adrien.
- Ale o czym ty mówisz? - podeszłam do barierki.
- Jednak pamiętaj. Cokolwiek się teraz stanie, nie jest to Twoja wina. Ani nikogo, oprócz mnie samej.
- Mari, ale o czym ty mówisz?
- Przepraszam - podbiegłam do niego. Wpiłam się w jego usta. Oddał pocałunek. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Może pięć minut, może godzinę, a może całą noc.
- Za co mnie przepraszasz kochanie?
- Przepraszam- szepnęłam. Podbiegłam do barierki. Stanęłam na niej. Wokół mnie płatki kwiatów leciały z wiatrem. Była piękna noc. Księżyc w pełni i bezchmurne, granatowe niebo. A ja wyskoczyłam przez barierkę. W ostatniej chwili złapałam za drążek mostu. Tak bardzo chciałam zobaczyć Adriena. Ale to niemożliwe. Zobaczyłby mnie. Nagle poczułam, że się unoszę. I znikam. Kolejne moce - latanie i niewidzialność. Wow. Zobaczyłam Adriena. Podbiegł do barierki. Miał łzy w oczach. Zanim się przeteleportowałam, usłyszałam jeszcze szepty Adriena.
- To niemożliwe... ona nie mogła... dlaczego... ona... ja... - nic już więcej nie usłyszałam.
Otworzyłam oczy. Byłam w domu Samathy. Tym, w którym właśnie zamieszkałam. Z mojej torebki wyleciała Tikki.
- Oh Tikki. Właśnie zaczyna się nowy rozdział w moim życiu...
____________________
Hejo!
Jak wrażenia po rozdziale?
Wreszcie zaczyna się coś dziać.
Za wszystkie błędy przepraszam.
Nie pogardzę gwiazdką i komentarzem.
Do napisania!
Bayo!
Charlotte :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top