Rozdział 39

Gdy nasza taksówka zaparkowała pod budynkiem mama zapłaciła kierowcy, a ja wyszłam z samochodu. Pogoda nieco się zmieniła, ponieważ gwiazdy zniknęły pod ciemnymi chmurami, której najprawdopodobniej niosą burzę. Patrząc w niebo dopiero wtedy uświadomiłam sobie jacy mali jesteśmy względem wszechświata, jacy nie potrzebni czujemy się będąc prawie nie zauważalnym. 

- Masz klucze? - usłyszałam za sobą matczyny głos, który wyrwał mnie z rozmyślań.

- Jasne - odparłam i pomachałam jej kluczami na palcu - Mam nadzieję, że mój wybawca zamknął za sobą drzwi.

- Wybawca? - wchodząc do środka dopytywała się mama - Jaki wybawca?

- Nie wiem - powiedziałam zgodnie z ''prawdą'' wchodząc na schody.

Spojrzała na mnie z ponurą miną próbującą cokolwiek wyczytać z mojej twarzy.

- Mówię prawdę - przerwałam ciszę - Nie wiem kto to był, ale chce mu podziękować.

- Chętnie osobiście poznam tą osobę, ale najpierw muszę się zjeść - odparła mama kierując się w stronę kuchni.

- Zapomnij, w dniu wypadku miałam iść na zakupy, bo lodówka świeci pustkami. Możemy zamówić pizze jeśli chcesz - zaproponowałam siadając na schodach.

- Jasne, gdzie jest ulotka? - usłyszałam krzyk mamy z kuchni.

- Zobacz w szafce nad zlewem - wrzasnęłam bawiąc się pendrive'm w rękach - Czas sprawdzić co ukrywasz - szepnęłam sama do siebie i ruszyłam w stronę windy.

Wchodząc do pokoju zauważyłam małą różnice, mianowicie mam na myśli, to że był czysty, a to jakaś nowość. Najprawdopodobniej sprzątaczka pilnie wykonywała swoją pracę nawet przez czas mojej nieobecności. 

Podeszłam do drewnianego biurka i włączyłam stojącego na nim białego iMac'a. Na ekranie startowym pokazało się moje zdjęcie z Luke'iem sprzed kilku tygodniu. Obydwoje siedzieliśmy w kuchni i wpieprzaliśmy jakąś chińszczyznę. 

Wpisałam dziewięcio-literowe hasło, a już po chwili przeszukiwałam pendrive. Po przeskanowaniu go w celu wyszukiwania wirusów wyświetliły się dwa foldery. Jeden z nich nosił nazwę '' Elizabeth '', a drugi '' Nagrania''. Nie chcąc zapuszczać się w zdjęcia jakiejś gołej baby automatycznie wybrałam drugi folder.

W czasie gdy zdjęcia i piliki muzyczne ładowały się zaczęłam zastanawiać się po co Simon chciałby mi pomagać, albo lepiej tak : Jaką korzyść będzie miał z tego jeśli dowiem się domniemanej prawdy o Luke'u?

Ponownie spojrzałam się ekran stwierdzając, że cała zawartość folderu już się załadowała. Całość składała się z około 20 zdjęć i 3 nagrań. Kliknęłam pierwsze zdjęcie, a na ekranie momentalnie pojawił się obraz, na którym ewidentnie było widać Luke rozmawiającego z moją mamą przed naszym domem. Było jednoznacznie widać, że to był dzień, gdy Luke wprowadzał się do nas. Świadczyła o tym jego walizka, która stała obok niego na chodniku.

Przesuwając kursorem na znaczek '' dalej '' moim oczom ukazało się pierwsze nagranie. Nie wahając się dłużej wcisnęłam '' słuchaj ', a już po chwili do moich uszu doleciał głos Luke'a i Simon'a.

'' S: Pamiętasz za co Ci płacę?

  L: Ja miałbym zapomnieć? Wiesz jak bardzo potrzebuję tej kasy. Mam na głowie trzech kuratorów sądowych, a z nimi żadne interesy nie wchodzą w grę.

 S: Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale to nie ja jestem uzależniony od hazardu, narkotyków  i dziwek.

 L : Od dwóch tygodni chodzę do poradni i do dziś jestem czysty.

 S: Mam to w dupie. Masz wypełnić mój plan do końca, bo inaczej o kasie możesz zapomnieć. Powtórz mi go.

L: Poznać. Rozkochać. Wykorzystać. Zostawić.

S: I?

L: I jej zdjęcia. Nagie. Spoko, pamiętam.

S: Mam nadzieje, że się rozumiemy. Za trzy miesiące odezwę się znowu. ''

Wyłączyłam nagranie nie chcąc słyszeć ich fałszywych śmiechów. Miałam w oczach łzy, której już po chwili lały się ze mnie jak z fontanny. A więc Luke tak naprawdę nigdy nie był mi wierny, nigdy tak naprawdę nie chciał ze mną być. Chciał mnie tylko wykorzystać, a jak zwykle dałam się nabrać i uwierzyłam w jego kłamstwa o szalonej, młodzieńczej miłości, którą do mnie czuje od momentu, gdy po raz pierwszy mnie ujrzał.

Podeszłam do szafki nocnej, na której znajdowała się paczka chusteczek. Coś czuję, że będzie mi to potrzebne, jeśli mam oglądać pozostałe zdjęcia i wysłuchać dwóch nagrań.

Usiadłam ponownie przed biurkiem na obracanym krześle i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Większość z nich pokazywała jak Simon rozmawia z Luke'iem i albo się śmieją, albo podają sobie dłoń. 

Pod koniec zdjęć natrafiłam na fotografię, która ponownie wywołała u mnie falę łez. Byli na niej Simon, Luke i Ashton, którzy grali w karty w jakimś klubie nocnym. Skąd do cholery Ashton zna się z Simon'em? I dlaczego Ci dwaj idioci śmieją się razem, a w domu przy mnie zachowywali się jak najgorsi wrogowie? Widać było, że Ashton najprawdopodobniej też był w to wszystko zamieszany. A więc... to, że Ashton'a poznałam na stacji benzynowej, do której kazał mi iść Luke nie było przypadkiem, lecz zaplanowanym działaniem.

Od samego początku spełniali plan Simon'a. Ciegiełka po ciegiełce wzbijali się coraz wyżej, a ja nic nie podejrzewałam. Sięgnęłam teraz już po prawie pustą paczkę chusteczek i wytarłam nią oczy. 

Po kliknięciu '' dalej'' pokazało się nagranie. Tym razem obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale po odsłuchaniu go wyłam jak wół.

Akcja działa się na zapleczu burdelu, kiedy to sama przyłapałam Luka z Simon'em, ale w końcu zapomniałam spytać blondyna o ten incydent.

'' S: I jak się sprawy miewają?

  L: Jest coraz więcej, ale Ashton zaczyna się wpierdalać w nie swoją rolę. Mam wrażenie, że to on ma się do niej dobrać, a nie ja. Cały czas się ślini na jej widok, a raz widziałem jak chciał wejść jej do łazienki gdy ta brała prysznic.

S: I dobrze, może chociaż on wykona szybciej swoje zadanie niż ty!

L: Ale ona nie jest taka jak inne! Zrozum to do cholery! 

S: Gówno mnie to obchodzi. Jest szmatą i koniec, a Twoim zadaniem jest ją upokorzyć i zniszczyć.

L: Dowiem się chociaż dlaczego chcesz jej to zrobić?

S: Wykonuj polecanie, a dobrze na tym wyjdziesz. ''

Kolejne nagranie sądząc po dacie było całkiem niedawno, jakieś trzy - cztery tygodnie temu w porównaniu z poprzednimi dwoma.

'' S: Widzę, że dobrze Ci idzie. Masz oto twoje 100 tysięcy.

L: 100? Miało być 150!

S: Resztę dostaniesz razem z bonusem na końcu.

L: I co ja mam teraz zrobić z tą kasą? Po spłaceniu kuratorów i tak i dużo zostanie. Margo zacznie coś podejrzewać.

S: To wymyśl, że masz jakąś prace czy coś. Wyjeżdżaj w delegacje i te sprawy.

L: I gdzie niby miałbym wyjeżdżać?

S: Gdzie tylko zechcesz. Będziesz mógł się wtedy trochę zabawić, zamoczyć, wciągnąć. Cokolwiek będziesz chciał.

L: Wiesz, że jestem czysty. 

S: Nikt nie mówi, że masz mnie posłuchać. Rób co chcesz, ale za góra pół roku plan ma dopiec do końca. 

L: A co jeśli...

S: A jeśli co?

L: A jeśli ja ją...''

'' Przepraszamy reszta nagrania została usunięta. Czy chcesz odsłuchać je jeszcze raz?''

I teraz nagle wszystko zaczęło mieć sens. Luke nigdy nie lubił pracować, dlatego zdziwiłam się, gdy oznajmił, że idzie na spotkanie kwalifikacyjne. Jeszcze bardziej zszokowała mnie wiadomość o tym, że dostał tą posadę skoro nie posiadał ani żadnego doświadczenia, a tym bardziej, że nawet nie miał zdaje matury.

Tłumaczyłam to sobie tym, że po prostu miał chłopak szczęście, że natrafił na żyłę złota, że po prostu mu się udało. Widać jednak teraz, że byłam w ogromnym błędzie. Jego każda ''delegacje'' najprawdopodobniej opierała się na zdradzaniu mnie i zapominaniu o Bożym świecie. 

Dałam się nabrać na jego znośne gierki, na jego kłamstwa. Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy przez telefon okłamywał mnie mówiąc, że ciągle pracuję, że idzie oblać z kolegami sukces, że wcale nie bawi się dobrze beze mnie. Kłamał w najlepsze, a ja jako naiwna osoba dałam się nabrać. Najbardziej jednak boli mnie fakt, że była noc kiedy oddałam mu się całkowicie. Jaką mam mieć pewność, że już wtedy nie wypełnił planu Simon'a do końca robiąc mi zdjęcia i oddając mu je?

Przed wyłączeniem iMac'a skopiowałam wszystkie dowody na swój dysk, a następnie poszłam do łazienki obmyć twarz. Gdy spojrzałam w lustro widziałam swoje oczy, które wyglądają jakbym nie spała całą noc, albo lepiej : jakbym ćpała na potęgę. Nie ma szans, żeby mama tego nie zauważyła.

Wyszłam z pokoju i wychodząc z windy na pierwszy piętrze mogłam poczuć woń pizzy dolatującej z kuchni. Momentalnie mój brzuch wydał jednoznaczny apel w sprawie zapełnienia go po brzegi. Dobrze, że chociaż w tej kwestii się ze sobą zgadzamy. 

Wchodząc do kuchni zauważyłam mamę wyciągającą talerze z szafki.

- Właśnie miałam cię wołać, bo...- zawiesiła się patrząc prosto na mnie - Matko boska! Kochanie co się stało?! - spytała odkładając talerze na stół i podchodząc do mnie.

Objęła moją twarz w swoje ciepłe dłonie i wytarła spadającą, pojedynczą łzę, która zdążyła wypłynąć z oka zanim jeszcze zdążyłam ją powstrzymać. Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Czułam jakby w gardle utknęła mi wielka kula, która uniemożliwiała mi mówienie.

Mama chyba to zauważyła, ponieważ uśmiechnęła się słabo pod nosem, chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do stołu, gdzie kazała mi usiąść.

Spojrzałam na drewniany stół, który od razu przypomniał mi o tapecie na wygaszaczu w laptopie. Wybuchłam płaczem, a mama postawiła mi przed nosem chusteczki mówiąc:

- Cii... nie płacz, na pewno nie warto - i podała mi chusteczkę, którą wytarłam nos - A teraz zjedz coś. Jedzenie zawsze pomaga.

- Dobrze, że chociaż ono mnie lubi... - udało mi się wyszeptać biorąc do ręki kawałek pizzy.

- Na świecie jest dużo osób, którym na Tobie zależy, tylko czasem musimy najpierw trochę pocierpieć, aby dopiero potem zrozumieć jakim szczęściem jest brak bólu, by  móc spojrzeć trzeźwo na świat.

~*~*~

Dzisiaj trochę taki krótki rozdział. Przez ten czas przeczytałam poprzednie rozdziały i stwierdzam, że po zakończeniu książki muszę je porządnie poprawić, bo do tych początkowych to nawet jest wstyd się przyznać. 

Z góry przepraszam za błędy, rozdział pisany na szybko z powodu zbyt małej ilości czasu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top