Rozdział 31

- Nie wiem, ale nawet nie zamierzam się dowiedzieć - powiedział mój chłopak i gwałtownie zahamował, co zwróciło uwagę funkcjonariuszy.

- Co ty chcesz zrobić? - spytałam, patrząc z przerażeniem na chłopaka. 

- Zaraz zobaczysz - i uśmiechając się złośliwie zawrócił samochód, po czym ze wzrastającą prędkością przemierzał ulice miasta.

- Ash... - powiedziałam cicho - Zwolnij do cholery! - nakazałam, lecz on miał w dupie wszystko to co do niego mówię. 

Wzrok miał utkwiony na drodze i nawet na moment nie spuścił jej z oczy. Wszelkie próby zwrócenia uwagi skończyłyby się więc porażką. Musze znaleźć sposób, aby wreszcie się na mnie spojrzał.

- Ashton jestem głodna - pierwsza próba. 

Zero reakcji.

- Chce mi się siku! Zatrzymaj się, bo inaczej twoja nowa tapicerka będzie przesiąknięta moczem! - wrzasnęłam.

Na moment jego oko powędrowało na mnie, ale po chwili znów było utkwione na drodze. Cholera i co ja mam teraz zrobić?

- Ashton.... - zaczęłam po cicho - Jestem w ciąży - zrobiłam poważną minę.

Jeśli ma być szczera, nie spodziewałam się aż takiej reakcji. Ashton natychmiast zahamował na środku drogi i spojrzał się na mnie sowim rozzłoszczonym wzrokiem mówiąc bardzo powoli :

- Co kurwa? - spytał.

- No słyszałeś - powiedziałam.

- Przecież się zabezpieczaliśmy! - krzyknął - No chyba, że... Nieeee to nie możliwe, aby gumka była pęknięta - powiedział po czym oparł głowę na kierownicy - Jesteś tego pewna? Ja.. Ja nie mogę być ojcem! Ja się nie zgadzam! No kurwa mać nie! 

- Dobra, żartowałam - powiedziałam - Chciałam, abyś się zatrzymał.

Tym razem popatrzyła na mnie jak na wariatkę.

- Słucham? Ty myślisz, że to jest kurwa zabawne?! Japierdole kobieto jesteś jakaś pojebana? Piątej klepki Ci brakuję czy co? - wrzasnął.

- EJ! - wrzasnęłam - Nie pozwalaj sobie! - powiedziałam i wysiadłam z samochodu.

On również wysiadł.

- Bo co? - powiedział i podszedł do mnie - Jestem od Ciebie dużo silniejszy. Nie boję się Ciebie! Jesteś po prostu żałosna. Nie potrafisz siedzieć cicho na dupie, tylko cały czas musisz coś paplać. Ashton to, Ashton tamto, ojejku Ashton patrz - powiedział, wyginając się i udając mój głos w bardzo karygodny sposób.

- Stać! - usłyszeliśmy krzyk za nami.

Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy policjantów, którzy stali z wymierzonymi w nas pistoletami. Ashton zrobił krok w kierunku samochodu, ale któryś z policjantów strzelił tuż przed jego nosem, zmuszając chłopaka do zatrzymania się.

Po chwili funkcjonariusze podeszli do nas. Jeden kazał położyć się brunetowi na przodzie samochodu i zapiął go w kajdanki, a drugi natomiast podszedł do mnie i po prostu chwycił za łokieć i pociągnął w stronę radiowozu.

- Wiesz... Myślałam, że jestem inny... - powiedziałam odwracając się do w dalszym ciągu leżącego Ashton'a - Zmieniłeś się... Koniec z nami...

- I dobrze! - wrzasnął - Takich jak ty to ja mam 5 na pstryknięcie palcami! Poza tym i tak byłaś słaba w łóżku! Zachowywałaś się jak jakiś marionetka, która tylko leży i jęczy. Dobrze, że chociaż Jessica potrafi mnie zaspokoić.. - powiedział cicho pod nosem, myśląc, ze tego nie usłyszę.

Jessica? Co to za lala? Pewnie to ona jest właścicielką tego wielkiego '' buziaka'' z czerwonej szminki na jego szyi. 

- O TY PIERDOLONY CHAMIE! - wrzasnęłam wyrywając się z uścisku policjanta - PRZEZ CAŁY CZAS MNIE ZDRADZAŁEŚ, A JA CI SIĘ ODDAŁAM! TY PARSZYWY KŁAMCO! MAM NADZIEJĘ, ŻE ZDECHNIESZ W MĘCZARNIACH! - podbiegłam do niego i z całej siły uderzyłam go w brzuch, a następnie oplułam - Jednak Luke miał racje, że mnie zdradzasz... A ja mu nie chciałam wierzyć - powiedziałam na zgiętym w pół chłopaku, po czym odeszłam.

Ale zanim jeszcze wsiadłam do samochodu policji usłyszałam jak Ashton wyjąkał :

- Luke też nie jest bez winy! Już nie długo sama się o tym przekonasz!

Jasne, pewnie teraz wymyślił to na poczekaniu, aby i Luka w to wplątać. O nie, nie dam się tym razem znów tak łatwo oszukać! Niech Luka zostawi w spokoju. Biedak walczy o życie w szpitalu, a ten śmie go jeszcze o coś obwiniać. Szczyt bezczelności! Jego godność w tej chwili posmakowała gorzkiego dna. 

- Zapnij pas - zakazał policjant i po chwili usiadł przede mną.  

Posłusznie wykonałam ''rozkaz'' mężczyzny, który mnie tu przyprowadził. Miałam ochotę się rozpłakać, nie dlatego, że z nami koniec, dlatego, że po raz kolejny zaufałam nie temu mężczyźnie, któremu powinnam i jak zawsze '' oddałam ''  się całkowicie myśląc wciąż, że to ten jedyny.

Najwidoczniej los ma inne plany co do mnie. Mam tylko nadzieję, że po raz kolejny nie pozwoli mnie zranić. Moje przemyślenia przerwał odgłos odpalającego silnika.

- Gdzie mnie wieziecie? - spytałam wyglądając za okno.

- Na komisariat. Musimy wyjaśnić sobie kilka kwestii - powiedział jeden z funkcjonariuszy.

- Jakich kwestii? - zmierzyłam ich wzrokiem.

- Dotyczących Pani chłopaka - odchrząknął - Znaczy się teraz byłego chłopaka.

- A proszę bardzo, powiem wszystko co wiem, żeby tylko ta pizda wylądowała w pudle - powiedziałam z podniesionym głosem.

- I to się nazwy hart ducha - powiedział starszy z nich.

- Nie - poprawiłam go - To się nazywa zemsta.

- Ale i tak lepiej brzmi hard ducha - Upierał się przy swoim mężczyzna, który teraz patrzył mi się prosto w oczy.

- No nie! - powiedziałam - Niech pan powie, że lepiej brzmi '' zemsta '' - poprosiłam kierowce.

- Ja się w to nie mieszam - fuknął.

- Lepiej hard ducha. 

- Zemsta.

- Hard ducha.

- Zemsta!

I właśnie w takim sposób minęła mi droga na komisariat, na którym jak się później okazało dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy na temat Ashton'a.

- Dobra dosyć tego! Wysiadka - powiedział i sam wyszedł z auta.

W momencie gdy dołączyłam do niego na sąsiednie miejsce na parkingu przyjechało auto, w którym był mój ex.

Nie patrząc się ani chwili dłużej na ten jego krzywy ryj ruszyłam z podniesioną głową do środka okazałego komisariatu. W szarej recepcji przywitała nas miła recepcjonistka. Od kiedy recepcjonistki pracują na komisariacie? Nie wiem, ale ta wydawała mi się jakaś znajoma.

- My do szefa - powiedział jeden z moich '' towarzyszy ''.

- Z nią? - spytała patrząc się na mnie.

- Nie, ona idzie do sali przesłuchać. Jack... - zwrócił się do starszego oficera - Zaprowadź ją do sali, a ja za chwilę do was ktoś przyjdzie.

- Jasne - powiedział Jack, który popchnął mnie swoim dużym brzuchem w stronę jakiegoś długiego korytarza.

- Ostatnie drzwi po lewej - powiedział sam do siebie gdy staliśmy już na końcu korytarza - Wejdź i poczekaj, zaraz ktoś do Ciebie przyjdzie - teraz zwrócił się do mnie.

Wydusiłam z siebie tylko ciche eh i posłusznie weszłam do pokoju. W środku znajdowało się białe krzesła pomiędzy którymi stał stół w tym samym kolorze. Oprócz tych mebli w sali nie było nic innego prócz szyby, która z mojej perspektywy wyglądała jak lustro natomiast ona powodowała, że osoby znajdujące się po drugiej stronie widziały mnie bez obaw, że mogą zostać zauważone przeze mnie.

Usiadłam na krzesło wyczekując osoby, która miała do mnie przyjść. Nagle do pomieszczenia wszedł chłopak, którego znałam.

- O mój boże... - wstałam - Aleks!

- Margo? - powiedział z niedowierzaniem - Jesteś chyba ostatnią osobą, której spodziewałbym się tu dzisiaj.

Przytuliłam go, a po chwili usiadł naprzeciwko mnie.

- A więc dobrze - powiedział i spojrzał w dokumenty, które przyniósł tu ze sobą.

- Jak to się stało, że tu pracujesz? - spytałam zapominając o celu przybycia na komisariat.

- Nie pracuję, studiuję - poprawił mnie - Moja mama ma tu znajomości i zorganizowała mi staż, który jest mi bardzo potrzebny.

- Jest recepcjonistką? - spytałam.

- Nie, księgową - powiedział.

- Księgowa na komisariacie? - spytałam.

- W tych czasach wszystko jest możliwe - uśmiechnął się - Jak Ci się wiedzie?

- No cóż... - zaczęłam - Po mimo tego, że zawaliłam ostatnią klasę liceum i, że po raz kolejny zostałam wykorzystana przez faceta to nic nowego.

- Zawsze byłaś zbyt łatwo wierna, zawsze nie potrafiłaś wykryć podstępu - zaczął.

- A ty zawsze wciąż mi to wypominasz - powiedziałam z uśmiechem.

- Dobra, koniec tych pogaduszek - powiedział poważnie - Musimy porozmawiać.

- Wiem, tylko nie wiem o czym - powiedziałam prostując się na niewygodnym krześle.

- Ashton Irwin - zaczął - Znasz? - rzucił zdjęcia bruneta na stół.

- Jak miałabym go nie znać? Dopiero co z nim zerwałam - powiedziałam przeglądając fotografie.

- Czyli to był ten dupek na którego poleciałaś? - uśmiechnął się złośliwie.

- Poproszę następne pytanie - odegrałam mu się.

- Dobra, to tak. Co robiłaś przedwczoraj wieczorem? - spytał - A raczej w nocy, między godziną 5, a 6?

- Na pewno nie byłam z tym idiotą, byłam w szpitalu u Luka. Miał wypadek, a ja.. - zawahałam się - Martwiłam się o niego.

- Czy ktoś to może potwierdzić? - spytał.

- Tak, na pewno Alice, pielęgniarka, która widziała mnie w szpitalu i lekarz prowadzący Luka - wymieniłam.

- A nie wiesz czy Ashton był wtedy w domu?

- Powinien w nim być, chociaż nie wiem. On jest zdolny do wszystkiego - powiedziałam.

- Wiem i właśnie do tego dążę.

- To znaczy? - spytałam.

- To znaczy, że Ashton maczał palcem w wypadku Luka - powiedział spokojnie.

- Co?! - wrzasnęłam wstając gwałtownie wywracając krzesło, na którym siedziałam.

Ashton... Nienawidzę Cię!

~*~*~

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM!!!!

Tak bardzo was przepraszam, ze nie dodałam rozdziału, ale szkoła jest okropna! Nie da wam nawet chwili na odpoczynek, bo co po chwilę nauka i nauka i nauka i na końcu zesrać się można XDDD

A co do rozdziału... Może być? Margo pozbyła się jednego problemu, ale czy za chwilę nie zyska kolejnego?

Wiecie co robić ;)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top