Rozdział 12

Otworzyłam gwałtownie oczy, ponieważ poczułam straszny ucisk na klatce piersiowej. Na dworze cały czas było ciemno, więc do końca nie widziałam co leży mi na piersiach. Wyswobodziłam prawą rękę z czyjegoś mocnego uścisku i sięgnęłam po telefon, który leżał tuż nad moją głową. 

Odblokowałam go i poświeciłam nim na moje ciało. To co właśnie ujrzałam wywołało u mnie nie mały uśmiech. Luke leżał wtulony w moje piersi, obejmując mnie rękami w pasie. Jego włosy sterczały na wszystkie strony, usta miał lekko otwarte, a policzki zdobiły małe rumieńce. W takiej pozycji wyglądał prze słodko i mogłabym się patrzeć na niego godzinami, lecz moje ciało domagało się tlenu, a mocny uścisk blondyna uniemożliwiał mi spełnienie potrzeby mojego organizmu.

Chcąc nie chcą w końcu musiała powiedzieć :

- Luke - szepnęłam tak aby blondyn się nie wystraszył.

Wyglądało to tak jakby do niego nic nie docierało, bo nawet się nie poruszył.

- Luke błagam - powiedziałam głośniej, szturchając go w ramię - wstań!

On tylko mrugnął coś pod nosem i odwrócił się na drugą stronę, tym samym sposobem zrzucając mnie z tylnego siedzenia. 

- Kurwa Luke! - krzyknęłam.

A on nadal nic. W gruncie rzeczy miałam to w dupie, ale zastanawiało mnie kilka rzeczy. Jak on się dostał na tylne siedzenie, jak się razem na nim zmieściliśmy i dlaczego nic nie poczułam jak kład się na mnie? Należę do ludzi, którzy maja bardzo płytki sen, więc fakt, że nie usłyszałam skradającego się Luka był dla mnie dość nie codzienny.

Podniosłam obolałe ciało, założyłam swoją czarną bluzę i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy, nie starając się aby być cicho, bo ten frajer ma taki głęboki sen, że nawet bomba atomowa by go nie obudziłam... Nie no, trochę przesadziłam, ale w gruncie rzeczy chyba załapaliście o co mi chodziło.

Gdy wyszłam na zewnątrz otulił mnie powiem zimnego, nocnego powietrza. Dookoła samochodu nie było widać żywej duszy. Szosa przed nami jak i za nami  była pochłonięta gęstą mgłą, która pomału zbliżała się do nas. 

Podeszłam do bagażnika i spróbowałam otworzyć to zacinające się jajco. Po kilku nieudanych próbach zamek w bagażniku wreszcie odpuścił, a ja mogłam w końcu wyciągnąć paczkę papierosów z torby.

Zamknęłam bagażnik i wgramoliłam się na dach samochodu. Wyciągnęłam papierosa, zapaliłam go i przykładając go do ust mocno się zaciągnęłam. Spojrzałam w niebo i ujrzałam nad swoją głową miliony gwiazd. Lekko się zdziwiłam, bo w mieście zazwyczaj nie było mi dane ujrzeć  tylu gwiazd. W sumie to chyba nigdy ich tylu nie widziałam, bo zazwyczaj kłęby dymu unoszące się nad miastem uniemożliwiały jakikolwiek widok na niebo.

Westchnęłam głośno i po raz kolejny się zaciągnęłam. Poczułam jak dym papierosa przedostaję mi się do płuc i delikatnie je łaskoczę. Dla mnie było to coś przyjemnego. Palenie pomagało mi się uspokoić, odstresować. Nie byłam jakimś nałogowym palaczem, bo sięgałam po nie tylko okazyjnie. Wypaliłam go do końca, a pudełko wraz z zapalniczką włożyłam do kieszeni bluzy. 

Położyłam się na dachu i przez kilka dobrych chwil wpatrywałam się w nocne niebie. Po pewnym czasie znudziło mi się to więc wyciągnęłam telefon, włączyłam 3G i zaczęłam przeglądać Facebook'a.

Minęło kilka chwil, aż w końcu dotarło do mnie, że używam internetu, więc miałam zasięg w telefonie. Jak poparzona usiadłam do pozycji siedzącej, nie odrywając wzroku od trzech kresek zasięgu. Już wpisywałam numer Pomocy Drogowej kiedy to nagle puf... i zasięgu nie ma. Przeklnęłam pod nosem i z powrotem opadłam na dach samochodu, kiedy to znów pojawił się zasięg. Nie czekając na oklaski wybrałam wpisany wcześniej numer i po chwili usłyszałam sygnał.

Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, piąty. Już miałam się rozłączyć gdy naglę usłyszałam zaspany głos w głośniku.

- Tu Pomoc Drogowa całodobowa, potrzebujesz informacji naciśnij jeden, potrzebujesz holownika naciśnij dwa, chcesz zamówić pizze naciśnij trzy...

Bez namysłu nacisnęła dwa.

- Wybrałeś opcje holownika, jeśli jesteś w swoim mieście naciśnij jeden, jeśli jesteś poza miastem naciśnij dwa, jeżeli chcesz dostać zniżkę na zakup ubrań wciśnij trzy...

Byłam już lekko wkurzona, ale posłusznie ponownie nacisnęłam dwójkę.

- Wybrałeś opcję holownika poza miastem, jeśli chcesz otrzymać pomoc naciśnij jeden, jeśli chcesz..

Już nie wytrzymałam i krzyknęłam do słuchawki:

- No kurwa ile można! 

- To nie ja ustalam zasady tak? - usłyszałam męski głos w słuchawce.

Zamurowało mnie. Myślałam, że ta rozmowa jest nagrana.

- Przepraszam, ale powiedz mi czy Ciebie też by takie coś nie wkurwiało? Od dobrych sześciu godzin śpię w samochodzie, razem z moim zjebanym towarzyszem, którego za chuja nie mogę obudzić. Dookoła nas jest ciemno w trzy dupy, żywej duszy tu nie ma, za chwilę będzie rano, a my nadal nie mamy tego jebanego paliwa, aby wreszcie wrócić do domu! - zaczerpnęłam powietrza, bo wszystko powiedziałam na jednym tchu.

- Ah tak.. więc brak paliwa? - spytałam facet.

- Tak - westchnęłam.

- Gdzie jesteście? 

- Nie mam pojęcia - powiedziała zgodnie z prawdą.

- Poczekaj, zaraz namierzę Twój telefon.

Usłyszałam jak ktoś po drugiej stronie odsuwa krzesło i piszę coś na klawiaturze.

- Jesteście 80 km od najbliższego miasta - powiedział mężczyzna.

- Jakie to miasto?

- Liverpool - powiedział koleś.

- 80 km stąd jest Liverpool? To są chyba jakieś jaja - powiedziała ze zrezygnowaniem.

- Niestety dzisiaj mamy 21 maj, a nie 1 kwiecień.

- Za ile przyjedziesz? - spytałam.

- Daj mi dwie godziny kotek.

- Spoko, tylko nie mów do mnie kotek - powiedziałam i się rozłączyłam.

Podniosłam się, a mój zasięg poszedł się jebać. Stwierdziłam, że zacznę budzić Luka. Wiem, że koleś przyjedzie dopiero za dwie godziny, ale kto wie ile zajmie mi budzenie blondyna.

Zjechałam z dachu na tył samochodu, otwierając bagażnik i wrzucając do niego papierosy. Zamknęłam to gówno, o dziwo bez żadnego problemu. Wgramoliłam się do ciepłego samochodu i głośno zatrzasnęłam drzwi za sobą. 

Zdjęłam bluzę i usiadłam rozkrokiem na biodrach Luka. Po chwili wstałam gwałtownie, ponieważ coś ocierało się o moją kobiecość. Spojrzałam na odznaczające się miejsce w jeansach Luka i zaniemówiłam. 

- Kurwa...

Po chwili oprzytomniałam i tym razem usiadłam na jego brzuchu. 

- Luke - szarpnęłam nim za ramię.

Nic. Zero reakcji.

- Luke! - krzyknęłam i przejechałam mu paznokciem po brzuchu.

Brak oznak życia.

Pociągnęłam go lekko za włosy z nadzieją, że za chwilę się obudzi i porządnie mnie skrzyczy. Lecz myliłam się. Mruknął coś tylko pod nosem w ramach protestu i zasnął dalej.

***

Po półtorej godziny prób obudzenia blondyna stwierdziłam, że mam dość. Moje nogi zdążyły już porządnie ścierpnąć. Chciałam je wyprostować, więc położyłam ręce za plecy i w tym momencie poczułam coś twardego.

Luke gwałtownie wstał, a ja się wystraszyłam.

- Chcesz, żebym zawału dostała?! - krzyknął.

Oczekiwałam odpowiedzi, lecz on cały czas uważnie mi się przyglądał.

- No i czego tak się lampisz co? - spytałam.

On tylko się uśmiechnął i... poczułam, że to co trzymałam w ręce poruszył się lekko.

Natychmiast wzięłam dłoń z dużego wybrzuszenia, czym się później okazała dobry ''kolega'' Luka.

- Nie chce mi czegoś powiedzieć? - tym razem powiedział Luke, kładąc swoje dłonie na mojej talii.

- Nie - powiedziałam, a on przybliżył się do mojej twarzy.

- Nie? - spytał, przybliżając się jeszcze bliżej. 

Nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy. Mogłam poczuć woń jego zniewalających perfum. Mogłam... mogłam go w tamtej chwili pocałować. Położyłam swoje dłonie na jego szyi, przysuwając się jeszcze bliżej. Już miałam posmakować jego ust, gdy nagle oboje usłyszeliśmy trąbienie samochodu. Odsunęliśmy się od siebie gwałtownie i oboje spojrzeliśmy przez okno. 

Przyjechał holownik.

'' No ja pierdole ''

- Miałaś zasięg ? - spytał się mnie Luke.

- Tak - odpowiedziałam, ale chłopak zdążył już wyjść z samochodu.

Poszłam więc w jego ślady, zamykając za sobą drzwi na klucz. Stanęłam przed kabiną białego holownika, a Luke otworzył mi drzwi.

- Wsiadaj - powiedział, na co ja posłuszne wykonałam jego polecenie.

- Dobry wieczór kotku - powiedział mężczyzna za kierownicą. 

Zmierzyłam go całego, ale po chwili tego żałowałam. Mężczyzna miał masę pryszczy na twarzy, tłuste kręcone włosy upchane pod czarną czapką z daszkiem. Na sobie miał tylko biały podkoszulek, ochlapany czymś brązowym, który ledwo zakrywał mu ogromy brzuch najprawdopodobniej spowodowany długim spożywaniem alkoholu. Niżej miał czarne bokserki, skarpetki podciągnięte do granic możliwości i klasyczne, czarne klapki. Nie wspomnę już o jego dość dużych, pochłoniętych czarnymi włosami nogach.

- Uhg dobry wieczór - powiedziałam, wspinając się na miejsce obok kierowcy - nie jest Ci zimno? 

- Gdzie tam! - powiedział radośnie mężczyzna i włączył jakąś operową piosenkę w radiu.

Spojrzałam błagalnie na Luke, który właśnie usiadł obok mnie. On tylko słabo się uśmiechnął i kazał zapiąć mi pasy. Zrobiłam to co mi kazał i spojrzałam przed siebie. Na drodze nie było nikogo ani niczego. Słabe światła pochodzące od holownika były jednym światłem na drodze.

- No więc śpioszku - powiedział do Luka - lubisz operę ?

- Niezbyt - odpowiedział krótko Luke.

- Jak to niezbyt?! Wiesz co tracisz?! Kiedy ja byłem małym chłopcem ojciec zawsze słuchał opery i chyba przez to najbardziej na świecie ją kocham. Najbardziej wielbię Aleksandra Kipnisa, urodził się 13 lutego w 1891 w Żytomierzu. Już jako młody chłopiec...

Nie słuchałam dalej, bo byłam skupiona jedyna na rozmyślaniu o tym jakie to będą cudowne dwie godziny jazdy. Po chwili przypomniałam sobie, że w drugiej kieszeni bluzy mam słuchawki. Szybko wyciągnęłam je i podłączyłam do telefonu od razu puszczając muzykę. Spojrzałam jeszcze tylko na wyświetlacz, który wskazywał 43 % baterii.

'' Miejmy nadzieję, że wytrzyma na dwie godziny '' 

~*~*~

Witajcie miśki ♥

Przepraszam, że rozdział tak późno, ale wczoraj nie zbyt miałam wenę do pisania, a dziś od rana się uczyłam :/ Mam nadzieję, że zrozumiecie :)

Biedna Margo... cały czas spotyka jakieś trudności na drodze do szczęścia. Miejmy nadzieję, że to się niedługo zmieni XD

Wiecie co robić ^^

Do następnego xx :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top