Epilog
Ocknęłam się na kanapie w naszym salonie. Luke siedział obok mnie co jakiś czas przykładając rękę do moich ust tak by czuć mój oddech.
- Luke? - szepnęłam, a w tym momencie przez moją głowę przeszedł paraliżujący ból.
Czyżby migrena? Świetnie.
- Jestem tu - szepnął do mojego ucha chłopak - Możesz otworzyć oczy?
Spróbowałam zrobić to o co mnie prosił. Na początku widziałam bardzo nie wyraźnie, ale już po kilku chwilach mój wzrok powrócił do pełnej sprawności. Pierwsze co zobaczyłam to zmartwiona twarz Luke'a, która wpatrywała się we mnie bardzo intensywnie. Jego ręka powędrowała do mojego policzka, a ja jak oparzona odsunęłam się od niego. Nie mogłam sobie pozwolić na jakikolwiek kontakt z nim. Bałam się, że spowoduje to ból, którego od dłuższego już czasu starałam się pozbyć.
Gdy tylko zobaczył jak zareagowałam na jego gest natychmiast odsunął rękę i nie próbował już mnie dotykać. Jego oczy zlustrowały mnie całą, a następnie skierowały się w stronę drzwi, gdzie po chwili pojawił się Ash.
- Przez kilka godzin można będzie wyczuć zapach wina - powiedział bardziej do Luke'a niż do mnie.
- Szkoda, że nie potrafisz bardziej skupiać się na tym co trzymasz w rękach - skomentował go blondyn wstając z kanapy.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy co ja w nich miałem - uśmiecha się łobuzersko i popatrzył sugestywnie na mnie.
Luke naprężył swoje ciało i już miał otworzyć usta by odegrać się brunetowi, ale odwróciłam jego uwagę głośnym chrząknięciem. Oboje automatycznie spojrzeli na mnie. Ja natomiast spróbowałam usiąść, ale moja głowa była zbyt ciężka, dlatego już po chwili opadłam na poduszkę z westchnięciem.
Widziałam, że Ashton przewraca oczami, ale idzie w moim kierunku. To samo zrobił Luke i już po chwili oboje trzymali mnie pod pachami i pomogli mi usiąść.
- Dzięki - wychrypiałam - Zemdlałam?
Blondyn przeczesał włosy i usiadł na fotelu nieopodal mnie. Jego spojrzenie cały czas mnie przenikało i po chwili poczułam również na sobie wzrok bruneta, który w porównaniu do swojego ''kolegi'' usiadł obok moich nóg.
- Tak - blondyn odezwał się pierwszy - Przeniosłem Cię na kanapę. Gdy Ashton opuścił butelkę do pokoju wparowała twoja mama. Zbawił ja hałas roztrzaskanej butelki jak sądzę.Kazała Ashton'owi posprzątać to co nabałaganił.
- Dziwisz się? - zapytałam sarkastycznie.
- Słuchajcie dosyć tych pogaduszek - zaczął brunet - Doskonale zdajesz sobie sprawie jakie pytanie mamy w głowie - tu spojrzał na blondyna a ten kiwnął głową na znak, że się z nim zgadza - Kto jest ojcem?
To pytanie zawisło w powietrzu. Atmosfera momentalnie stała się ciężka i napiętą. Wszyscy spoglądaliśmy po sobie, ale najbardziej zdezorientowany był Luke, który chyba jednak nie do końca to miał na myśli, gdy zgodził się z Ashton'em, dlatego przerwał ciszę.
- Chwileczkę - zaczął niepewnie wstając z fotela i spoglądając to na mnie to na bruneta - Spałeś z nią?! - wrzasnął.
Ashton niespodziewanie oblał się rumieńcem, ale kiwnął głową. Luke nie wytrzymał podszedł do niego i zatopił w jego twarzy pięść tak mocno, że ten nawet nie zdążył zareagować.
- Luke! - wrzasnęłam podbiegając do chłopaka i próbując odciągnąć go od bruneta - Zostaw go do cholery!
Ale Ashton szybko doszedł do siebie i nie pozostał blondynowi dłużny. Podniósł się gwałtownie z kanapy i zaczał napierać na blondyna grożąc mu.
- Tak! Spałem z nią i powiem ci, że jestem pewien, że zdecydowanie byłem lepszy od Ciebie! Pamiętam jej rozgrzane ciało, jej delikatną skórę - ciągnął - Jej ciepłe piersi i jej nierówny oddech gdy.. - przerwał uśmiechając się złośliwe - wchodziłem w nią po raz pierwszy.
Luke nie wytrzymał. Jego ciało drżało. Na czole były widoczne krople potu. Pięści miał zaciśniętą tak mocno, że aż były białe.
-Jak śmiesz - powiedział przez zaciśnięte zęby i wymierzył brunetowi kolejny, teraz znacznie silniejszy cios w twarz.
Ashton zatoczył się i upadł na podłogę. Luke wykorzystując to zaczął okładać go pięściami,a ja stałam jak sparaliżowana nie mogąc się ruszyć. Ashton próbował się podnieść, ale na próżno. Luke miał nad nim przewagę co było dość nie małym zaskoczeniem dla mnie.
Nagle do pokoju wbiegła mama trzymając w ręku prowizoryczny wałek do ciasta. Ruszyła stanowczym krokiem w stronę blondyna, który ciągle znęcał się nad Ashton'em. Mama stanęła między nimi i dopiero wtedy chłopacy zauważyli, ze nie jesteśmy już sami.
- Dobra gówniarze - zaczęła mama patrząc to na jednego to na drugiego wymachując przy tym wałkiem - Albo się uspokoicie, albo nie ręczę za siebie. Już nie raz dawałam popalić jeszcze gorszym gnojkom niż wy dwaj razem wzięci gołymi pięściami wiec bójcie się co mogę zrobić trzymając w ręku wałek - po czym spojrzała na mnie. Jej twarz złagodniała i uśmiechnęła się ciepło - Wszystko w porządku kochanie ? - spytała z troska, a ja pokiwałam głową.
Ashton wstał i splunął na ziemię krwią, za co oberwało mu się wałkiem po głowie.
-Au! - wrzasnął i osunął sie z powrotem na podłogę - Oszalałaś!?
- O ile dobrze pamiętam nie jesteśmy na ty - mama spojrzała na bruneta i pomachała mu wałkiem przed oczami - Żeby mi to było ostatni raz! Czy ty wiesz ile ten dywan kosztował?!?
- Przepraszam - wymamrotał Ashton i wstał podpierając sie rękami o podłogę. Jednakże nie było mu dane długo stać ponieważ nagle moja matka odwróciła sie gwałtownie w jego stronę, a ten bojąc sie ze znów oberwie osunął sie na podłogę.
-No! - powiedziała mama i odwróciła się w moja stronę - Pamiętaj - ostrzegła patrząc mi się w oczy - W razie czego krzycz, a przysięgam, że ta dwójka wyląduje w szpitalu na sali intensywnej terapi.
Po czym odwróciła sie i jak gdyby nigdy nic wyszła.
- Możecie się uspokoić ? - poprosiłam chłopaków patrząc na nich - Możecie się zabić, ale nie tutaj - odparłam i usiadłam z powrotem na kanapę.
Lukę ponownie przeczesał ręka włosy, poprawił krawat przy koszuli i usiadł z powrotem na krzesło. Teraz spojrzałam na Ashton'a próbując przekonać go żeby usiadł na czymś innym niż podłoga. Ten tylko machnął ręka na znak ze na razie dobrze mu się siedzi tam gdzie jest.
Westchnęłam głośno ale cóż mogłam poradzić. Może faktycznie bedzie lepiej jeśli tak dwójka zachowa jakaś odległość od siebie. Poprawiałam swoją bluzę i spojrzałam na nich.
-Wiec tak, spałam z wami obojga - zaczęłam lustrując ich wzrokiem - i każdego tego zbliżenia żałuje - dodałam cicho.
Poczułam kłucie w żołądku co oczywiście miało mi dać do zrozumienia ze kłamie. Oczywiście ze z Lukiem było mi lepiej, ale wole zachować to dla siebie tym bardziej ze ryzykuje ponowną interwencje mojej mamy, która pewnie nie zakończyłaby się tak jak przed chwila.
- Nie wiem też, który z was jest ojcem - westchnęłam - Różnica to niecałe kilka dni także naprawdę trudno jest mi to ustalić
Chłopacy spojrzeli po sobie. Luke wstał klęknął przede mną chwytając moje dłonie. Przestraszyłam sie ponownego kontaktu z nim dlatego szybko je zabrałam i włożyłam je pod tyłek uniemożliwiając blondynowi ponowną próbę dotknięcia ich. Ten tylko mlasną z niezadowolenia, ale nie ruszył sie z miejsca.
- Margo - wyszeptał - Czy zdecydowałaś sie już co chcesz zrobić?
W pierwszej chwili byłam zdezorientowana i nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi. Dopiero po chwili dotarło do mnie do czego zmierza chłopak.
- Słuchajcie nie chce psuć tej ckliwej chwili, ale trochę mi się śpieszy - odchrząknął Ashton z podłogi. Nawet w takich sytuacjach nie mógł chociaż na chwilę stać się poważnym i zachowywać się tak jak na jego wiek przystało.
Lukę natychmiast obdarzył go ostrzegawczym spojrzeniem.
- Zamknij się - zaczął blondyn mówiąc powoli - Jeśli uważasz, że Twoje zęby jeszcze będą ci potrzebne to radzę się przymknąć, bo ta sprawa równie mocno dotyczy Ciebie co i mnie.
- Ashton - spojrzałam na niego - Luke ma rację.
Przez moment nie wierzyłam w to co powiedziałam. Luke ma rację. Chociaż z tym mogłam sie zgodzić. Przecież przez tyle czasu oboje byli wtajemniczeni w plan Simona, który stopniowo celnie wykonywali. Straciłam zaufanie do nich obojga. Najchętniej urwałabym z nimi kontakt tym bardziej z tym kryminalistą, którym okazał się Ashton. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę go za kratkami za spowodowanie wypadku. Dobra, a co z Lukiem? Bruneta się pozbędę, ale i tak zostanie jeden. Westchnęłam. Do niego nie czuje już nic oprócz odrazy. To co zrobił, jak kłamał patrząc mi w oczy i z jaką łatwością mu to przychodziło zadecydowało o tym, że nie chce mieć z nim już kontaktu.
Tak. Takie miałam pragnienie. Uwolnić się od nich i żyć wreszcie samodzielnie bez żadnego ciężaru, bez żadnych kłamstw, zdrad czy planów. To byłoby cudowne życie. Właśnie. Byłoby, gdyby nie fakt, że pod sercem noszę nowe życie, o które teraz muszę się martwić.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam dwie pary oczu utkwionych w mojej osobie. Wyczekująco czekali na to co odpowiem na pytanie Luke. Zdawałam sobie sprawę jakie konsekwencje czekają mnie gdybym nie chciała tego dziecka. Matka zapewne nie dałaby mi żyć, ale za to byłabym wolna od tych dwóch problemów siedzących teraz w jednym pokoju razem ze mną. Z drugiej strony sama byłabym obarczona poczuciem winy, że nie wykorzystałam w pełni nastoletniego czasu, który mi dano. Jednakże myśl o tym, żebym mogła mieć dziecko, otaczać je troską i miłością jakiej ja nie zaznałam głęboko siedziała w mi sercu.
Uśmiechnęłam się sama do siebie dotykając prawą dłonią brzucha. Po policzku spłyneła mi łza. Ponownie spojrzałam na chłopaków i już wiedziałam. Z pełną świadomością jak będzię wyglądać moje dalsze życię powiedziałam :
- Urodzę to dziecko.
~*~*~
I tak oto pierwsza część życia Margo jak i zarówno pierwsza część książki dobiega końca. W planach mam pojawienie się drugiej części, jednakże najpierw chciałabym udoskonalić pierwszą, skorektować błędy zarówno ortograficzne jak i stylistyczne. Mam nadzieję, ze rozumiecie co mam na myśli.
A teraz chciałabym bardzo serdecznie podziękować wam, tak właśnie wam. Wszystkim czytelnikom, który przez cały czas wytrwale czekali na nowe rozdziały i zarówno jak i w komentarzach jak i w prywatnych wiadomościach ratowali przydatną radą czy nowym pomysłem. Jesteście wielcy!
Informacje o nowej części pojawią się na moim profilu już za jakiś czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top