0; miłość - buntowniczym ptactwem! [...]

— Lady Furino? Jesteś pewna, że chcesz się wybrać do Sumeru?

Dźwięczny głos mężczyzny poniosła lekka, świeża bryza, płynąca zza rozchylonych firanek. Był wpatrzony w zdecydowaną twarz kobiety, która ledwo dygnąwszy, teraz zadzierała na niego swoją uśmiechniętą głowę. W jej dłoniach migotały dwie walizki, a w oczach – wschodzące słońce.

— Ach, mój drogi Sędzio... rozmawialiśmy już tyle razy, prawda? Potrzebuję wypoczynku. Natura Sumeru, boska herbata... może nawet nauczę się tamtejszej słynnej medytacji? Zresztą — dodała po chwili, nie chcąc dalej niepokoić Neuvillette'a — zdecydowanie: osobistości jak ja nie wypada odmawiać zaproszenia ze strony Archona na jej własne urodziny... Udział w Festiwale Sabzeruz ma zwieńczyć mój wojaż.

Mężczyzna niechętnie skinął głową, jednak zdawał sobie sprawę: maniery to maniery i trudno je wyminąć. Podobnie jak upartość Furiny – tak przez zeszłe pół millenium, jak i teraz.

— Neuvillette — zaczęła znowu, postąpiwszy krok ku niemu. — Mogę ci przysiąc, że przywiozę ze sobą selekcję najszlachetniejszej wody. Specjalnie dla ciebie.

— ...Madame, doprawdy nie wiem, czy traktować twoje słowa jako szantaż czy też przysługę... — westchnął i potarł skronie. — Wiedz, że bez suwenirów czy i z nimi, w moim interesie nie jest cię zatrzymywać. Jeżeli w taki sposób doświadczysz odpoczynku... nie mogę zrobić nic oprócz wspierania twoich wyborów.

Furina uśmiechnęła się promiennie i zamknęła mężczyznę w uścisku. Niepewnym i z nutą dyskomfortu – ale oddającym przekaz, którego ciągle brakowało jej od momentu zejścia z boskiego tronu.

— Gdy tak teraz pomyślę — dodała po chwili, uwalniając Sędziego ze smukłych ramion — upominek dla każdego przyjaciela brzmi wybitnie! Z okazji Sabzeruz na pewno będę miała okazję kupić unikatowe przedmioty... Nawet nie mówiąc o słodyczach, których skosztuję! Ba, może nawet przyjdzie mi wypróbować to cacko w sumeryjskich puszczach... — świergotała, spoglądając na oprawiony kamień u jej pasa, już podekscytowana perspektywą walki z użyciem swojej Wizji.

Neuvillette zachichotał pod nosem i odchrząknął przepraszająco, po czym wziął z jej rąk walizki. — Tyle mówisz, moja droga, a w ogóle nie pilnujesz zegara — zauważył, schodząc do przedpokoju jej mieszkania. — Co do słodyczy... pamiętaj, że nie samym cukrem człowiek żyje. Nawet, jeśli to ostatnio trudne – nawet nie kłóć się w tym temacie – jako śmiertelnik musisz szczególnie dobrze się odżywiać.

— Ależ..! — Furina wypuściła powietrze, nie mając zbytnio argumentów i w potulnym, sarkastycznym geście zdjęła kapelusz. Po chwili ciszy opuściła wzrok i odparła miękko: — Postaram się...

I w tamtym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

— Czyżby mój ochroniarz z Sumeru?

— Kto..? — mruknął zdezorientowany mężczyzna, poprawiając kosmyk jaśniejących w słońcu włosów.

— Madame Buer obiecała przysłać kogoś, kto pomoże mi w drodze. Nie myślałeś chyba, że tyle kilometrów przebędę solo?

W otwartych przez Furinę drzwiach stanął niższy od Sędziego mężczyzna o rzucającym się w oczy, dyskowatym nakryciu głowy. A nawet nie w drzwiach, bo... rondo kapelusza zdawało się nie mieścić we framudze. Lekko skinął głową w geście przywitania, błyszcząc oczami przywodzącymi Furinie na myśl jej ulubione kwiaty nocą.

— Kim jesteś, dobry człowieku? — spytał Neuvillette, zwężając oczy przy ledwo wychwytywalnej, prześmiewczej zmianie w grymasie przybysza.

— Zwą mnie... "Wędrowcem". Przysyła mnie Archon Dendro, mam za zadanie eskortować Reginę Foçalors do Sumeru... Ech? — uniósł brwi w zdumieniu, zauważając jak dwoje ludzi spojrzało po sobie z niepewnością. — Czy coś nie tak..?

— Nie, nie — odchrząknął białowłosy. — Wszystko się zgadza. Szukasz tej tutaj damy — dodał, ukradkiem kładąc kojącą dłoń na ramieniu Furiny, która uśmiechnęła się nerwowo. Ledwie wspomnienie Zwierciadlanej Siebie zdecydowanie wywołało nieprzyjemne zawirowanie w jej sercu.

Na razie odrzuciła jednak wciąż żywe wspomnienia i zwiewnie dygnęła przed mężczyzną, który z kolei ukłonił się głęboko na modę Inazumy.

— Witaj w Fontaine, Wędrowcze.

| ༄ ˳༄꠶ .𖥔 ݁ ˖༄ 𓇢…

Dzień był piękny – nic dodać, nic ująć. Śpiew ptaków przecinał świetlistą, poranną mgłę, a krople rosy migotały jak brylanty pośród miejskiej zieleni. Spacer do postoju Aquabusów postępował żwawo, a po drodze nieznajomy wstąpił do jednej z zielarń Fontaine po jakiś personalizowany medykament.

— Myślisz, że... nie doszły go słuchy? O... niej? O mnie..? — szepnęła Furina z nutą dyskomfortu w głosie, czekając u boku Sędziego przed sklepem.

— Sądząc po jego wcześniejszych słowach i... tytule, którym cię przywitał – dosyć możliwe.

Gdy godzinę później dłuższy przepływ Aquabusem dobiegł końca, nadszedł czas pożegnania. W Porcie Romaritime Furina podała dłoń Neuvillette'owi, który z kolei pochylił się i ucałował białą skórę tuż nad jej krótką mitynką.

— No już, dosyć formalności... — zaśmiała się ni to karcąco, ni to...

— Zasługujesz na cały szacunek tego świata. — Jego głos był jak zawsze stanowczy, z nutą szczerej troski. Mina dawnej bogini lekko zmiękła, a oczy zdezorientowanego i nieco zniecierpliwionego Wędrowca migały od niej do mężczyzny.

— Rozumiem, że pożegnania są trudne, ale... ha, mili państwo, nasz statek zaraz odpłynie.

— Racja... — przyznał Neuvillette, zwracając się do przybysza. — Cóż... Niech żywioły sprzyjają waszej podróży.

— Niech sprzyjają — odparł mu i po krótkiej chwili dwójka pośpiesznie zniknęła pośród tłumu.

Wkrótce byli już na pokładzie okrętu razem z niewielką załogą i kilkoma pasażerami, którzy czasem zerkali na byłą boginię i szeptali między sobą.

Po uregulowaniu opłaty za rejs Wędrowiec usiadł naprzeciwko kobiety, tworząc jej mentalny obraz w swej pamięci.

— Za kilka godzin wysiądziemy w sumeryjskim porcie Bayda, skąd dalej wybierzemy się pieszo — poinformował, kładąc czubki palców u swojego podbródka w skupieniu, zerkając ku dołowi jej figury. — Mam nadzieję, że te buty są wystarczająco wygodne na dłuższy spacer.

Furina skinęła głową i uśmiechnęła się uprzejmie, trzymając kapelusz na swoich kolanach, by nie porwał go zbłądzony wiatr. — Nie będę sprawiać problemu. Potrafię przetańczyć tak całą noc.

Tymczasem Neuvillette stał na pomoście jeszcze przez dłuższą chwilę, obserwując rozpływający się w oddali okręt. Bryza delikatnie muskała jego skórę, spryskując go orzeźwiającymi kropelkami chłodnej wody.

"Bądź bezpieczna", pomyślał, odwrócił się na pięcie i zamyślony skierował się w kierunku Aquabusu do Opery, czując w płucach słoną woń morza.

| ༄ ˳༄꠶ .𖥔 ݁ ˖༄ 𓇢…
Wesołych świąt, kochani <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top