Specjał na Halloween
Skróty:
(t/i) - Twoje imię
(t/i/w/s) - Twoje imię w skrócie
(t/p) - Twoje przezwisko
(t/n) - Twoje nazwisko
(t/d) - Twój dom
(u/k) - ulubiony kolor
(d/w) - długość włosów
(m/w) - metr wzrostu
(k/w) - kolor włosów
(k/o) - kolor oczu
(t/r) - Twoja różdżka
(t/f/a) - Twoja forma animaga
'słowo' - Twoje myśli
słowo - moje wtrącenia
~~~~
Syriusz Black
- Ale na pewno? - zapytałaś się jeszcze raz swoich przyjaciółek.
- (t/i), na pewno to się spodoba Syriuszowi. Wyglądasz w tym stroju przeuroczo! - zawołała Lily, która aktualnie malowała Rogers'ównę.
Podeszłaś do lustra i poprawiłaś psie uszy, które, jakimś cudem, zorganizowała Ci Sarah. Obróciłaś się w okół własnej osi, obserwując jak faluje Ci sukienka (wyobraź sobie, drogi czytelniku :)). Powiedziałaś dziewczynom, że już wychodzisz i zeszłaś do pokoju wspólnego. Zauważyłaś swoje ukochane, czarne, długie włosy wystające zza oparcia kanapy, więc podbiegłaś do Blacka i zarzuciłaś mu ręce na szyję. Chłopak odwrócił się i ucałował na powitanie w policzek. Przeskoczyłaś przez oparcie i wylądowałaś obok Syriusza. Spojrzałaś na niego i się uśmiechnęłaś. Chłopak był przebrany za wampira.
- Serio? - zapytałaś żartobliwie - Musiałeś?
-Tak, musiałem. Ale widzę, że nie tylko ja pomyślałem o swojej drugiej połówce - zaśmiał się bawiąc Twoimi uszami - są jak prawdziwe! Kto ci je załatwił?
- Kojarzysz taką blondynkę z ciągle umazanymi rękoma?
- McCortney? Ale jak? - zapytał nie dowierzając.
- Sama jestem ciekawa - przyznałaś się obserwując sztuczne kły chłopaka - Wyglądasz idiotycznie, a zarazem słodko.
- Em, uznam to za komplement! - zawołał przytulając Ciebie - Czy mógłbym panią prosić o spacer?
- Ależ naturalnie - odparłaś śmiejąc się.
Chwyciłaś rękę Syriusza i wstałaś. Wyszliście na błonia. Byłaś tym zdziwiona, ale siedziałaś cicho i dalej podążałaś za chłopakiem. Po chwili młody Black się zatrzymał i odwrócił w Twoją stronę z łobuzerskim uśmiechem. Podszedł do Ciebie i wyciągnął czarny materiał z kieszeni spodni. Zawiązał Ci go na oczach, chwycił za rękę i dalej szliście.
Zrobiło Ci się troszkę chłodniej, ale dalej dzielnie podążałaś za swoim ukochanym. Po chwili chłopak ściągnął Ci z twarzy irytujący materiał i ujrzałaś, że jesteście nad Black Lake. Wszędzie były lampiony z dyń, a z prawej strony koc i koszyk wiklinowy. Uśmiechnęłaś się u rzuciłaś na szyję swojego partnera. Chłopak Ciebie przytulił i chwycił w stylu "panny młodej", po czym zaczął zmierzać do koca.
- Mam nadzieję, że będę mógł ciebie tak częściej nosić - wyszeptał Ci do ucha, po czym Ciebie pocałował.
Spaliłaś buraka i bardziej wtuliłaś w klatkę piersiową Syriusza. Po chwili posadził Ciebie na kocu, po czym usiadł obok Ciebie. Nałożyliście sobie to na co mieliście ochotę. Po skończonym posiłku zaczęła się luźna rozmowa, jednak została ona na chwilę przerwana, bo Syriusz zauważył, że trzęsiesz się z zimna. Bez chwili namysłu ściągnął swoją kurtkę, nałożył ją na Twoje ramiona, zmienił się w psa i wtulił w Ciebie.
Zarumieniłaś się i wtuliłaś w chłopaka, a obecnie psa.
***
- Syri, wracajmy już - jęknęłaś
- Dobrze księżniczko - popatrzyłaś na niego morderczym wzrokiem, a on się zaśmiał.
Wstałaś i już chciałaś iść, lecz szarooki podniósł Cię z zaskoczenia i ponownie niósł na "pannę młodą". Popatrzyłaś na niego zdziwiona, ale nie narzekałaś tylko ponownie się wtuliłaś w klatkę piersiową chłopaka. Po chwili weszliście do zamku, jednak brunet dalej Ciebie niósł. Wkroczyliście do pokoju wspólnego i spojrzenia wszystkich zgromadzonych skupiły uwagę na waszej dwójce. Black podszedł do kanapy, na której siedział James z Lily wtuloną w jego klatkę piersiową. Twój chłopak postanowił nie być gorszy i również usiadł z Tobą na kolanach. Na chwilę oderwałaś wzrok od ukochanego i przeniosłaś go na parkiet, gdzie znajdował się Remus z Emily. 'W końcu się odważył'
Wtuliłaś się w klatkę piersiową Syriusza i po chwili zaczęłaś przysypiać, czując jak szarooki głaszcze Cię po głowie.
- Śpij kochanie - szepnął ci do ucha, po czym pocałował ciebie w głowę, a Ty oddałaś się w objęcia Morfeusza z delikatnym i uroczym uśmiechem na ustach.
James Potter
- Nie... ta też odpada... Nie! - wyrzucałaś po kolei ciuchy z szafy zastanawiając się co założyć. W końcu wygrzebałaś beżowy sweter, białą spódnicę i rajstopy w kolorze śniegu. Szybko się przebrałaś i poleciałaś do dormitorium Rose, starszej od ciebie Puchonki o rok.
Wyleciałaś z pokoju jak strzała i popędziłaś w okolice kuchni. Odnalazłaś beczki i do nich podbiegłaś. 'Tylko w które mam to wstukać?' Zaczęłaś nerwowo chodzić dookoła, w końcu nie wiedziałaś jak masz się dostać do środka (jeżeli jesteś Puchonką to nie pamiętasz rytmu). Nagle zauważyłaś zauważyłaś Luke'a, prefekta, z którym miałaś dosyć dobre kontakty. Bez namysłu podeszłaś do niego i powiedziałaś...
- Hej, Lu! Jest taka sprawa, bo nie pamiętam, w które beczki mam wstukać rytm. No wiesz, ten, który mi podawałeś... Mógłbyś mnie wpuścić? Proszę? - chłopak tylko kiwnął głową i wpuścił ciebie do środka - Dzięki! Jesteś wspaniały!
Poleciałaś do dormitorium dziewczyn i wpadłaś do pokoju Rose i bez zbędnych ceregli wrzasnęłaś na całe gardło jej imię. Po chwili zjawiła się owa blondynka. Chwyciła cię i posadziła na krześle.
***
Chwyciłaś lustro, które podała ci dziewczyna i zaniemówiłaś.
- Aż tak źle? - zapytała po chwili blondynka. Spojrzałaś na nią i rzuciłaś się na jej szyje.
- Dziękuję!!! - wykrzyknęłaś jej do ucha na co Rose cicho pisnęła - Jak tyś to zrobiła?
- E... praktyka? - zapytała siebie White - dobra młoda, leć już do swojego Pottera - uśmiechnęła się.
Kiwnęłaś głową i już miałaś opuścić pokój, gdy nastolatka cię zatrzymała...
- Stój! Mam coś co idealnie będzie pasowało do twojego kostiumu - obróciła się i chwyciła opaskę z rogami jelonka. Przytuliłaś ją ponownie, podziękowałaś i wybiegłaś.
Mknęłaś korytarzami szkoły aż nie ujrzałaś obrazu Grubej Damy. Podleciałaś do niego i wypowiedziałaś hasło, po czym wpadłaś do pokoju wspólnego. Dosłownie wpadłaś.
Otrzepałaś swoje ubrania i wstałaś, po czym zaczęłaś biec do rozczochrańca, który stał do ciebie tyłem. Wskazałaś jego przyjaciołom by siedzieli cicho. Brunetka kiwnęła głową ledwo zauważalnie. Po jej geście rozpędziłaś się i skoczyłaś na plecy swojego chłopaka krzycząc...
- Dobry wieczór! - James odstawił Ciebie z powrotem na ziemię by pocałować ciebie na powitanie. Przyjrzałaś się mu i zauważyłaś, że chłopak jest przebrany za pirata.
- No hej, piękna - zmierzył cię wzrokiem od góry do dołu za co dostał od Ciebie kuksańca - Wyglądasz uroczo - uśmiechnął się łobuzersko i chwycił twoją dłoń.
Chłopak zaczął Cię prowadzić na boisko quidditch'a. Rozczochraniec się zatrzymał i przywołał swoją miotłę. Spojrzałaś na niego przerażona i już zaczęłaś się cofać, gdy chłopak ponownie ujął twoją dłoń i okręcił ciebie, przez co wylądowałaś w jego ramionach. Potter uśmiechnął się opiekuńczo i pocałował Twoje czoło.
- Czego się boisz? - zapytał głaszcząc twoje włosy.
- Lęk wysokości - mruknęłaś chowając twarz w jego kurtkę.
- Może jednak spróbujesz? - popatrzył na ciebie, a ty kiwnęłaś głową na nie - no proszę, zrób to dla mnie.
Po namowach orzechowookiego, które trwały około piętnaście minut, w końcu się zgodziłaś pod warunkiem, że nie będziecie wyżej niż pięć metrów nad ziemią.
***
- James! - wykrzyknęłaś chowając twarz w klatkę piersiową rozczochrańca, na którego byłaś aktualnie wściekła, delikatnie mówiąc.
- Spokojnie, (t/i). Nic ci się... (t/i)! - zaczęłaś lecieć w dół. Nawet nie zauważyłaś kiedy się puściłaś trzonka miotły.
Odwróciłaś głowę by wiedzieć kiedy nastąpi upadek. Ziemia była coraz bliżej, zamknęłaś oczy i czekałaś na bliskie spotkanie z ziemią, które skończyłoby się twoją śmiercią. Właśnie, skończyłoby się, gdyby nie doświadczenie Pottera. Poczułaś mocne szrpnięcie w okolicach talii i znów leciałaś w górę. Przekręciłaś głowę i spojrzałaś na James'a, z jego miny wyczytałaś, że jest lekko przerażony. 'O, dopiero teraz okazujesz swój pieprzony strach?!'
Wylądowaliście i już miałaś się na niego wydrzeć, gdy ten zaczął cię przepraszać. Spojrzałaś na niego jeszcze raz swoimi załzawionymi oczami, po czym rzuciłaś się mu na szyję, mówiąc jakim to on jest idiotą.
- (t/i)... - zaczął delikatnie głaszcząc twoje włosy.
- Tak?
- Idziemy na tą imprezę? - zapytał - Jeżeli nie chcesz to dobrze, zrozu... - nie dane mu było dokończyć, bo przerwałaś mu całując jego usta. Chwyciłaś rękę rozczochrańca i zaczęłaś go ciągnąć w stronę zamku.
Remus Lupin
'A może to jednak przegięcie?' Obróciłaś się oglądając swoją sylwetkę w lustrze. Miałaś na sobie ogon i wilcze uszy, szorty i białą bluzkę z napisem "woof". Włosy związałaś w warkocza francuskiego. 'Nie, wyglądam gorzej od Bellatrix'
Podeszłaś do szafy i zaczęłaś w niej grzebać. Po chwili wyciągnęłaś białą bluzkę z krótkim rękawem, czerwoną spódniczkę do kolan, czarne rajstopy, zabrałaś gorset od Lily i buty do kolan od Emily. Zauważyłaś na krześle czerwony materiał. 'Czyli kapturek... Uroczo!' Poszłaś do łazienki i się przebrałaś. Wróciłaś jeszcze raz do sypialni by dodać parę elementów.
Twój wzrok spoczął na pasku, torbie do niego i etui z scyzorykiem ciemnookiej. 'Na pewno się zgodzi'
Podeszłaś i założyłaś pasek, po czym dopięłaś sobie rzeczy do niego. Obejrzałaś się w lusterku i stwierdziłaś, że kolor włosów jest zbyt... oczywisty. Zmieniłaś go na biały, a z tyłu na górze na czarny. Założyłaś jeszcze rękawiczki leżące na Twoim stoliku i już miałaś wychodzić, gdy w drzwiach stanęli wszyscy Huncwoci... no prawie, bo nie było Remusa.
- Co się tak stroisz? - zapytała brunetka ledwo hamując śmiech - Czy to moje buty i pasek?
- Może... - odparłaś zdawkowo.
- To Lunio się ucieszy - zawołał Syriusz, zarzucając rękę na twoje ramiona.
- A tak w ogóle to gdzie on jest?
- W pokoju, czyta książkę. Powiedział, że nie bierze udziału w zacytuję: ,,Święcie, które polega na przebieraniu się i wyglądaniu jak idioci, by łazić po domach i zbierać cuksy lub zrobić kawał osobie, której akurat zabrakło słodyczy" - odparł James przyglądając się Lily, która przed chwilą weszła do sypialni i poprawiała opaskę z uszami króliczka.
Spojrzałaś na swoich znajomych i dostrzegłaś, że James jest przebrany za myśliwego, Syriusz za... zombie? Chyba tak. Peter przebrał się za wampira, a Varia była pomalowana na, jak to ujęła Rose, "meksykańską czaszkę". Ogólnie dobrała się do każdej z was, mówiąc, że chce sobie podszkolić malowanie na Halloween. Przyjrzałaś się jeszcze raz swojej przyjaciółce oglądając dokładnie jej strój. Nadal nie mogłaś pojąć w jaki sposób Lily, Rose i Sarah namówiły ją do ubrania sukienki.
- Wiecie co... ja chyba pójdę do Lunia... - powiedziałaś wychodząc z dormitorium.
Zeszłaś na dół i rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Wszędzie znajdowały się osoby w przebraniach. To wróżki, to gobliny, to koty, ogólnie mnóstwo różnorodnych kostiumów. Zrobiłaś kilka kroków do przodu i ujrzałaś Remusa siedzącego na waszym fotelu. Chłopak czytał książkę.
Ruszyłaś w stronę krzesła, ale drogą okrężną tak, by ciebie nie zobaczył. Przeszłaś obok stolika, później skręciłaś w stronę kominka i na koniec podeszłaś bardzo cicho do tyłu fotela. Zasłoniłaś mu oczy i pochyliłaś się do przodu by Twoja twarz była w jego włosach.
- Zgadnij kto - powiedziałaś.
- Hm... pomyślmy chwilę. Emily tak mi robi tylko gdy coś chce, chłopaki nie, Lily też nie.. Więc jedyną i poprawną opcją jest moja ukochana dziewczyna, której nigdy nie opuszczę i prawdopodobnie też nie zrozumiem.
Obeszłaś fotel i usiadłaś obok Lupina. Chłopak dalej czytał, więc postanowiłaś zobaczyć co takiego. Ujrzałaś wyraz "likantropia" i od razu wyrwałaś chłopakowi książkę z rąk, po czym cisnęłaś ją w kąt. Spojrzałaś zirytowana na Remusa i już chciałaś go ochrzanić, lecz ciebie wyprzedził...
- Przepraszam... Jestem idiotą, największym idiotą chodzącym po tej planecie - przytulił się do ciebie i wymruczał to zdanie w twoje włosy. Odwzajemniłaś uścisk.
- Masz rację, jesteś idiotą, ale tylko moim... - powiedziałaś przejeżdżając rękami po jego plecach - Plus twoi przyjaciele są jeszcze większymi idiotami, Remusie. Łącznie z moją przyjaciółką, która jest lekko... nadpobudliwa. Dobra, dosyć tych czułości. Teraz idziesz do swojego dormitorium, przebierasz się i idziesz ze mną na to całe święto duchów..
- Noc duchów, kapturku - przerwał ci uśmiechając się uroczo.
- Zwał, jak zwał... Wracając, idziemy na noc duchów i się świetnie bawimy, wszystko jasne... wilczku? - uśmiechnęłaś się w jego stylu i pomaszerowałaś do swojej sypialni - A właśnie... jestem u siebie w dormitorium. A skoro złamaliście zabezpieczenia masz po mnie przyjść. I nie przyjmuję odmowy!
***
Twoje czytanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłaś się przodem do drzwi i ujrzałaś Remusa... Przebranego za.. za wilka. Uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do swojego ukochanego. Przytuliłaś go, a on lekko speszony oddał twojego przytulasa.
- Skąd ta zmiana? - zapytałaś uśmiechając się od ucha do ucha.
- W końcu mój kapturek musi mieć wilka, racja? - odparł zarumieniony. Po chwili podrapał się po karku, jak to miał w zwyczaju gdy był zakłopotany.
Zaniemówiłaś... W końcu po raz pierwszy Remus powiedział ci, że jesteś jego. Chłopak widząc Ciebie w tym stanie, chwycił Twoją dłoń bardzo delikatnie i wyszedł ciągnąc Ciebie za sobą. Szłaś za nim całkowicie zdezorientowana, aż w końcu się ocknęłaś i zaczęłaś piszczeć jak głupia. Remus tylko pokręcił głową patrząc na Ciebie i wznowił waszą podróż do wielkiej sali, gdzie miał się odbyć bal kostiumowy. Dlaczego kostiumowi i dlaczego bal? Otóż udało wam się przekonać dyrektora do zmiany decyzji i w ten sposób macie bal przebierańców w tym roku.
Wkroczyliście na salę i od razu zaczęłaś szukać wzrokiem huncwotów i dziewczyn. W końcu musiałaś się pochwalić tym, że udało ci się wyciągnąć Remusa z pokoju wspólnego i do tego jest przebrany. Po ciągłym lataniu wzrokiem po twarzach zgromadzonych, w końcu ujrzałaś swoich przyjaciół. Pociągnęłaś chłopaka w stronę znajomych i zaczęłaś energicznie machać w ich kierunku. Po chwili dostrzegła ciebie Lily, która tańczyła z Jamesem. 'Czyli jednak nie dała się prosić.'
- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał ciebie Syriusz, który wcześniej rozmawiał z jakąś blondynką.
- A nie wiem - odparłaś wesoło i ponownie porwałaś Lupina.
Nagle melodia się zmieniła z energicznej na spokojną... idealną do tańca wolnego. Spojrzałaś na swojego wilka, który wyciągnął w Twoim kierunku rękę w geście proszenia o taniec. Podałaś mu dłoń i zaczęliście się kołysać w rytm muzyki. Patrzyliście sobie w oczy... Ty w jego piękne, zmęczone a zarazem szczęśliwe, zielone oczy, a on w twoje głębokie (k/o). Pomiędzy wami trwała cisza, ale nie taka niezręczna, tylko ta przyjemna i miła. Gdybyś mogła to patrzyłabyś w nie wieczność. Po chwili chłopak zniżył się do poziomu Twojej twarzy. Spojrzał wymownie na Twoje usta, a później w oczy. Widziałaś u niego niepewność, która zawsze mu towarzyszy przy pocałunkach, uśmiechnęłaś się i zbliżyłaś do niego jeszcze bliżej. Wasze usta dzieliły dosłownie milimetry, a nosy już się stykały. Zamknęłaś oczy i zbliżyłaś się jeszcze bardziej do niego. W końcu poczułaś smak jego ust, jego idealnych ust... Twoich ust.
Pocałunek początkowo był delikatny, lecz zaczął się stawać coraz bardziej namiętny. Nawet się nie zorientowałaś, gdy Remus zaczął dominować. Zarzuciłaś ręce na jego szyję, natomiast on chwycił Ciebie w pasie i przyciągną do siebie bliżej. Musiałaś przyznać, że całował wyśmienicie. Jednak niestety wszystko ma swój koniec, a konkretniej tlen. Oderwaliście się od siebie i zaczerpnęliście powietrza do swoich płuc, po czym zaśmialiście się.
Z Remusem przetańczyłaś cały bal i wróciliście do wierzy (jeżeli nie jesteś Gryfonką, to ustaliliście, że pójdziesz jeszcze do niego trochę pogadać) grubo po północy. Byłaś tak zmęczona, że chłopak Ciebie niósł. Wszedł do dormitorium i otworzył drzwi swojego rocznika. Położył Ciebie na swoje łóżko, po czym sam spoczął obok Twojej osoby. Wtuliłaś się w jego klatkę piersiową i zasnęłaś.
Peter Pettigrew
Siedziałaś w wrzeszczącej chacie odrabiając lekcje. Doskonale wiedziałaś, że to nie jest typowe miejsce do takich rzeczy, jednak ty też nie należysz do tych "typowych" osób. Uwielbiasz być oryginalna, wyróżniać się z tłumu. Twoje skrobanie po pergaminie przerwało piszczenie. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, lecz nic nie spostrzegłaś. Zignorowałaś ten irytujący dźwięk i wróciłaś do robienia lekcji na astronomię.
Drażniący dźwięk nie dawał ci spokoju, więc wściekła zatrrzasnęłaś książkę i odrzuciłaś wszystkie pergaminy, po czym wstałaś w celu znalezienia miejsca, z którego wydobywa się męczący odgłos.
Po około piętnastu minustach szukania, znalazłaś kryjówkę... szczura? Chwyciłaś go za ogon i się przyjrzałaś dokładniej. Zwierzę zaczęło piszczeć jeszcze bardziej.
- Zamkniesz się wreszcie?! - warknęłaśw stronę zwierzaka. Po chwili spostrzegłaś, iż owym gryzoniem jest twój chłopak.
Szybko go wypuściłaś i odeszłaś na kilka króków, by chłopka mógł się spokojnie przemienić. Gdy spostrzegłaś jego człowieczą formę, podeszłaś do niego i przytuliłaś na przeprosiny. Blondyn oddał twój uścisk, jednak już po chwili odchylił się na długość swoich ramion, popatrzył ci w oczy... i pociągnął za dłoń w kierunku wyjścia. Nie protestowałaś, bo wiedziałaś, że chłopak ci nic nie zrobi. Szłaś za nim jak potulna owieczka.
- Proszę, idź się przebrać - powiedział patrząc ci w oczy, ponownie.
- Bo? - zapytałaś zbita z tropu.
- Jest Halloween, noc duchów...
- I? - dalej zgrywałaś głupią, ponieważ nie przepadałaś za tym świątem przez traumę z dzieciństwa.
- No proszę, zrób to dla mnie...
- Dobra! - powiedziałaś i weszłaś po schodach do swojego dormitorium.
Otworzyłaś drzwi swojego rocznika i weszłaś.Zauważyła ciebie Dorcas, która od razu podleciała do twojej osoby. Zaciągnęła cię przed swoją szafę i zaczęła szukać stroju dla ciebie. Stałaś obok niej niczym śnięta owca.
Po chwili twoja znajoma wyciągnęła uroczą sukienkę, dwie różne nadkolanówki, rękawiczki, gumki do włosów i jakieś trampki. Wcisnęła ci ten zestaw w ręce i wrzuciła do łazienki. Przebrałaś sie na spokojnie. No prawie, bo twoje rozluźnienie przerywały wrzaski brunetki.
Wyszłaś z pomieszczenia i usiadłaś na łóżku. Dorcas gdzieś wyszła, lecz po chwili wróciła z Lily, Sarah i Emily. Rogers dorwała się do szczotki i zaczęła tapirować twoje włosy, Evans wzięła się za makijaż, a blondynka bawiła się jakimś kolorowym materiałem.
***
Ponownie spojrzałaś w lustro i dostrzegłaś, że jesteś przebrana za strach na wróble. Tylko, że taki uroczy. Wyszłaś z dormitorium dziękując dziewczyną i zeszłaś na dół. Pod schodami czekał na ciebie Peter, który był przebrany za mima.
- Ślicznie wyglądasz - zaczął przyglądając ci się.
- No ty też całkiem dobrze - powiedziałaś ze złośliwym uśmieszkiem - nie no, żartuję. Do twarzy ci w bieli i czerni - powiedziałaś chwytając chłopaka pod ramię.
XXX
W końcu skończyłam! Piszę ten specjał od równego miesiąca! Szczerze? Najgorzej jest z Pettigrewem... W każdym razie przepraszam za jakiekolwiek błędy i widzimy się w następnym rozdziale!
Pozdrawiam, Varia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top