Pokój wspólny Slytherinu
Hej kochani!
Wiem, że znowu mnie tutaj trochę nie było, ale potrzebowałam przerwy. Dziękuję Wam z całego serca, za wszystkie miłe komentarze, które pojawiły się w międzyczasie. Teraz jednak już wracam do Was z nową miniaturką. Tym razem akcja ma miejsce głównie w pokoju wspólnym Slytherinu, czyli domu w którym sama jestem (chociaż mam też trochę z Krukonki). Mam nadzieję, że Wam się spodoba i obiecuję, że najpóźniej w pierwszej połowie sierpnia pojawi się nowa miniaturka. Miłego czytania!
---------------------------------------------Dzień wcześniej--------------------------------------------------------------
- Nie, Ginny. Nie pójdziemy na żadną imprezę – powiedziała Hermiona ze zniecierpliwioną miną. – Jak to będzie wyglądało? Jestem przecież prefektem!
- No, ale Miona... - rudowłosa nie dawała za wygraną.
- Powiedziałam: nie. Po pierwsze, dlatego, że nie chcę zniszczyć sobie wizerunku, a po drugie, jesteś pewna, że impreza u Ślizgonów jest bezpieczna? W końcu to Ślizgoni!
- Podobno robią najlepsze imprezy w całym Hogwarcie – powiedziała cicho młodsza z Gryfonek. Po chwili dodała głośniej – A gdybyśmy poszły jako ktoś inny?
- Jako ktoś inny? – zdziwiła się kasztanowłosa. – A niby jak chcesz to zrobić? Przecież eliksir wielosokowy przygotowuje się bardzo długo, nie zdążyłybyśmy do jutra.
- Nie to miałam na myśli. Wiesz, ostatnio kiedy byłam w bibliotece... nie rób takiej miny, nie tylko ty tam chodzisz! W każdym razie, znalazłam tam książkę poświęconą zmianie wyglądu. No wiesz, zaklęcia zmieniające kolor włosów, oczu, sprawiające, że stajesz się wyższa o kilka centymetrów i tak dalej. (Kilka podstawowych już przetestowałam razem z Luną i wszystko było ok, a czary udało się zdjąć – powiedziała najmłodsza z rodziny Weasley'ów. – Pomyśl, jak fajnie byłoby wejść na tą imprezę jako ktoś inny. Można by się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy, a ty nie zniszczyłabyś sobie reputacji. Mogłybyśmy się bawić bez konsekwencji... Co ty na to?
- No nie wiem, Ginny... - dziewczyna wciąż się wahała.
- No dawaj, teraz nie masz już żadnych ale, bo pomyślałam o twojej reputacji poukładanej pani prefekt!
- No dobrze, ale to trzeba porządnie zaplanować. Nikt nie może nas rozpoznać. A poza tym, musimy na tyle wmieszać się w tłum, żeby po imprezie nikt nie szukał wymyślonych nas...
- Czyli jednak się zgadzasz! – pisnęła rudowłosa i rzuciła się przyjaciółce na szyję.
*********************************************************************************************
W pokoju wspólnym Slytherinu właśnie zaczęła się impreza. Osoby z rozmaitych domów powoli napływały do lochów. Draco i Blaise, którzy byli głównymi organizatorami całego zamieszania, siedzieli przy stoliku w rogu pomieszczenia i obserwowali wszystkich wchodzących. Blondyn właśnie szukał czegoś w torbie, gdy został szturchnięty przez swojego przyjaciela.
- Smoku, popatrz – szepnął ciemnoskóry chłopak wskazując głową w stronę wejścia, gdzie pojawiły się właśnie dwie dziewczyny. Ślizgoni nie widzieli ich nigdy wcześniej. Nieznajome wyróżniały się wśród innych osób, więc nie było mowy, by ich wcześniej nie spostrzegli. Miały kolorowe włosy i nosiły eleganckie, ale dość odważne sukienki. Dwójce Ślizgonów szczęki opadły. Pewnie poleciałyby jeszcze niżej, gdyby znali ich prawdziwą tożsamość .
- Stary, czy my je już kiedyś widzieliśmy? – zapytał Draco, który pierwszy się otrząsnął.
- Nie wiem Smoku, ale wydaje mi się, że nie – odparł brunet. – Jestem prawie pewien, że nie mogą być ze Slytherinu. Wtedy z pewnością byśmy ich nie przeoczyli.
Obie dziewczyny tymczasem powoli skierowały się na parkiet, na którym zebrało się już trochę ludzi. Widać było, że bawiły się naprawdę świetnie i raz po raz wybuchały śmiechem.
- Widzisz, nie było się czego bać. Wiedziałam, że takie wyjście dobrze ci zrobi – powiedziała różowowłosa.
- No dobra, niech ci będzie – odpowiedziała jej towarzyszka o czarnych oczach. – Tylko mi tego nie wypominaj przy każdej możliwej okazji!
Nie zdążyły dłużej porozmawiać, ponieważ do ich tańca próbowali przyłączyć się dwaj chłopcy z Rawenclawu. Przyjaciółki spojrzały na siebie porozumiewawczo i wykonały obrót wokół własnej osi, aby znaleźć się nieco dalej od niechcianych kompanów. Chwilę później postanowiły trochę odpocząć. Podeszły więc do jednego z wolnych stolików i zdyszane opadły na krzesła.
Blaise i Draco przyglądali się im w zamyśleniu. Cały czas nie mogli zrozumieć, jakim cudem nigdy nie zwrócili na nie uwagi. Przecież takich dziewczyn trudno nie zauważyć.
- Stary, idę zagadać. W końcu co mi szkodzi. Czas wykorzystać mój urok osobisty – powiedział blondyn, gdy zauważył, że jedna z dziewcząt podnosi się, by wrócić na parkiet, ale druga daje jej znak, by szła sama.
- Powodzenia, Smoku – zaśmiał się jego przyjaciel. Sam postanowił za chwilę ruszyć na parkiet, ponieważ musiał przyznać, że i on chętnie poznałby lepiej obie dziewczyny. Uśmiechnął się do siebie.
- Różowowłosa, nadchodzę – powiedział cicho, tak, by nikt inny go nie usłyszał i podniósł się z zajmowanego wcześniej miejsca.
Potomek rodziny Malfoyów podszedł tymczasem do stolika zajmowanego przez dziewczynę o czarnych oczach i sukience w takim samym kolorze.
- Mogę się przysiąść? – zapytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Hermiona, bo to właśnie ona była dziewczyną siedzącą przy stoliku, zawahała się. Nie wiedziała, czy nawet w tym wcieleniu jest w stanie porozmawiać z blondynem. Wiedziała jednak, że nie może wzbudzać podejrzeń.
- Jasne, siadaj – powiedziała, próbując się uśmiechnąć, choć wyszło jej to nieco koślawo. Ślizgon jednak był zupełnie niezrażony i spokojnie zajął miejsce obok czarnookiej.
- Jak ci na imię? – zapytał.
- Victoria – powiedziała, uśmiechając się już nieco lepiej. Poprzedniego dnia razem z Ginny odpowiednio przygotowały się do wcielenia w nowe role, aby uniknąć nieporozumień i konieczności wyjaśniania wszystkiego, gdyby podały różne wersje. – A ty pewnie jesteś Draco, książę Slytherinu, czyż nie? – powiedziała, spoglądając na niego spod swoich długich rzęs. Skoro chłopak sam do niej przyszedł, to postanowiła to wykorzystać. Blondyn zaśmiał się cicho na te słowa.
- We własnej osobie – odparł, kłaniając się lekko, co dla odmiany spowodowało śmiech dziewczyny. – Jak to możliwe, że jeszcze nigdy cię nie widziałem? Hogwart jest ogromny, ale mimo to dziwię się, że nie zobaczyłem cię nigdy w Wielkiej Sali.
- Być może nie patrzysz wystarczająco uważnie? – odpowiedziała tajemniczo, przygryzając wargę.
- Może... - Draco zamyślił się na moment, ale zaraz powrócił do rzeczywistości. – Zatańczymy?
Dziewczyna zawahała się, ale po chwili uznała, że w końcu nie ma nic do stracenia.
- Oczywiście – odparła, podnosząc się z krzesła i kładąc swoją dłoń na wyciągniętej dłoni Ślizgona. Ruszyli w stronę parkietu na którym Blaise tańczył już z roześmianą różowowłosą pięknością.
Bawili się świetnie. Draco potrafił sprawić, że dziewczyna czuła się przy nim jak księżniczka, a i Hermiona nie należała do złych tancerek. Wręcz przeciwnie. Jako mała dziewczynka chodziła na balet, a potem przez dwa lata na taniec nowoczesny. Teraz więc królowali na parkiecie, wirując w rytm muzyki. Co jakiś czas robili przerwy, by odsapnąć i chwilkę porozmawiać. Czasem towarzyszył im Blaise i nadal nie ujawniająca swojej tożsamości Ginny. Najchętniej jednak czas spędzali sami. Ku wielkiemu zdumieniu Hermiony, znaleźli wspólny język. Ślizgon rozumiał nawet te żarty, których wygłaszania zaprzestała przy Harrym i Ronie, wiedząc, że prawdopodobnie mają za mało wiedzy, by je zrozumieć i śmiać się z nich.
Nie wiedzieli nawet, kiedy impreza zaczęła dobiegać końca. Z głośników poleciała nieco spokojniejsza muzyka. Blondyn delikatnie objął dziewczynę w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Kołysząc się do rytmu z czołem opartym o klatkę piersiową Ślizgona, dziewczyna żałowała, że niedługo ten wieczór się skończy. Coś ściskało ją na myśl, że gdy następnym razem spotka Malfoya, będzie musiała udawać, że dalej go nienawidzi i nic się nie zmieniło.
- Babciu, pomóż mi – szepnęła, dotykając naszyjnika, który miała na szyi. Dostała go od swojej babci na kilka dni przed jej śmiercią i zakładała go zawsze, gdy działo się coś ważnego lub ryzykownego. Wierzyła, że przynosi jej szczęście. Oby i tym razem nie zawiódł. Westchnęła głęboko, gdy zapowiedziano ostatnią piosenkę. Uniosła głowę i uśmiechnęła się do chłopaka. Odpowiedział jej tym samym i znów zaczęli kołysać się do płynącej z głośników muzyki. Nagle dziewczyna z przerażeniem odkryła, że jej włosy dotychczas wyprostowane i pokryte niebieskofioletowymi pasemkami, zaczynają odzyskiwać swoją normalną postać. Na jej szczęście, piosenka się skończyła.
- Muszę już lecieć, dziękuję za miły wieczór – powiedziała i pospiesznie się oddaliła. Po drodze pociągnęła za rękę swoją przyjaciółkę, która wdała się właśnie w dyskusję z Blaise'em.
- Co ty na Merlina wyprawiasz? – zapytała Ginny zła, że jej przerwano.
- Zaklęcia przestają działać – syknęła Hermiona – spójrz na moje włosy!
Młodsza z dziewczyn posłusznie spełniła polecenie i zasłoniła usta dłonią.
- Chodu! – rudowłosa złapała przyjaciółkę za ramię i ruszyła w stronę wieży Gryffindoru.
*******************************************************************************
--------------------------------------------Następnego dnia--------------------------------------------------------
Draco obudził się w swoim dormitorium i uśmiechnął na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Zastanawiał się tylko, dlaczego dziewczyna tak nagle musiała wyjść. Miał nadzieję, że to nie przez niego.
Podniósł się, aby spojrzeć na zegarek. Dopiero ósma. Większość jego kolegów i tak będzie spała co najmniej do dziesiątej jeśli nie dłużej. Położył się więc ponownie i próbował zasnąć, ale nie na wiele się to zdało. W końcu zrezygnowany wstał z łóżka i postanowił pójść do pokoju wspólnego i jeszcze przed śniadaniem napisać wypracowanie dla McGonagall. Mimo tego, że starał się robić wrażenie, jakby mu nie zależało, to lubił się uczyć i nie sprawiało mu to problemów. Toteż pół godziny później, odpowiednia ilość tekstu została zapisana.
Włożył swoje rzeczy z powrotem do torby i już chciał wrócić do sypialni, kiedy zauważył coś błyszczącego leżącego na stoliku. Kiedy podszedł bliżej, zauważył, że to naszyjnik. Już go kiedyś widział. Przez chwilę nie potrafił sobie przypomnieć gdzie. Po chwili doznał olśnienia – to był naszyjnik Victorii, który miała poprzedniego dnia na sobie.
Wziął błyskotkę i schował do kieszeni. Jeśli tak, jak przypuszczał, zechce go odzyskać, to będzie musiała ponownie się z nim spotkać. Zadowolony z siebie, poszedł do dormitorium, aby trochę się ogarnąć przed śniadaniem.
Tymczasem na wieży Gryffindoru Hermiona, już w swojej zwykłej postaci, obudziła się w sypialni dziewcząt. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszego wieczoru, ale zaraz potem ogarnął ją żal, że to się prawdopodobnie więcej nie powtórzy. Owszem, mogłaby próbować udawać czarnooką piękność i ponownie spotkać się z blondynem, ale po pierwsze nie było to takie proste, a po drugie na dłuższą metę i tak nie zdałoby egzaminu. Ani radość, ani żal nie trwały jednak długo, bo dziewczyna zdała sobie sprawę, że nie ma na sobie naszyjnika babci. Nie pamiętała też, aby wieczorem go zdejmowała. Wyskoczyła z łóżka i pospiesznie przeszukała swoje rzeczy. Ani śladu cennej pamiątki. A zatem musiała zostawić go w salonie wspólnym Ślizgonów... Gdyby była to jakakolwiek inna biżuteria, to aż tak by się nie martwiła, ale naszyjnik babci wiele dla niej znaczył. Zbyt wiele, by odpuścić.
Draco długo zastanawiał się, jak to rozegrać. Ostatecznie postanowił zrobić ogłoszenia i powiesić je w pokojach wspólnych wszystkich domów. Nie stanowiło to problemu – wystarczyło przekupić jakiegoś pierwszoroczniaka i sprawa była załatwiona. A ogłoszenie brzmiało tak:
UWAGA!
Pewna dziewczyna (jeśli to czyta, to wie dokładnie, że to o nią chodzi) wczoraj w trakcie imprezy zgubiła swój naszyjnik. Domyślam się, że chciałaby go odzyskać. Proponuję spotkanie dziś o 18:00 przy wejściu do lochów.
D.M.
Ogłoszenie to nie uszło uwadze Hermiony. Na początku chciała zaryzykować jeszcze jedną przemianę w Victorię, ale ostatecznie zrezygnowała. Zamiast tego chwyciła kawałek pergaminu oraz pióro.
Drogi Draco!
Cieszę się, że to Ty masz teraz mój naszyjnik. Oczywiście stawię się o podanej przez Ciebie godzinie, ale nie w takiej postaci w jakiej mnie poznałeś. Nie zdziw się więc, jeśli nie zobaczysz czarnookiej dziewczyny, a zamiast niej zjawi się ktoś, kogo z pewnością znasz, ale w życiu nie podejrzewałbyś o bycie tamtą dziewczyną. Wyjaśnię Ci wszystko, jeśli tylko po przekonaniu się kim jestem, zechcesz mnie wysłuchać.
Dla Ciebie – V., dla większości H.
Przeczytała liścik kilka razy, po czym westchnęła i poszła do sowiarni, aby wysłać go szkolną sową. Sowy Rona i Harry'ego Ślizgon mógłby rozpoznać. Potem wróciła do swojego dormitorium, napisała esej z zielarstwa, a następnie zaczęła szykować się na spotkanie.
Kiedy ukradkiem zeszła do lochów, zobaczyła cały tłum dziewczyn przepychających się między sobą. Postanowiła schować się za jedną ze zbroi i obserwować sytuację. Po chwili pojawił się także Draco, który stanął jak wryty na widok całej armii młodych czarownic z których każda podawała się za właścicielkę naszyjnika. Wiedział co prawda, że tajemnicza dziewczyna będzie wyglądała inaczej, ale nie spodziewał się aż takiego zainteresowania sprawą. Nie miał pojęcia, która z nich to ta właściwa.
- Cisza – zawołał, a wszystkie uczennice Hogwartu zamarły w bezruchu. – Nie wiem, która z was jest dziewczyną, z którą spędziłem poprzedni wieczór. Muszę to jednak ustalić. Dlatego wszystkie ustawcie się w kolejkę, tylko bez przepychania, każda będzie miała swoją szansę. Pojedynczo wchodzić będziecie do komórki na miotły, na którą rzucę zaklęcie wyciszające. Zadam każdej z was kilka pytań, na które odpowiedź znać będzie prawdopodobnie tylko ta właściwa. Blaise natomiast będzie pilnował porządku na zewnątrz.
Jak powiedział, tak też zrobił. Młode czarownice kolejno wchodziły i próbowały odpowiedzieć na pytania zadawane przez blondyna. Jak dotąd żadna nie odpowiedziała poprawnie. A Ślizgon pytał zarówno o wygląd naszyjnika, o list jak i o różne rzeczy, o których poprzedniego wieczoru rozmawiał z czarnooką. Kiedy kolejka składała się już tylko z kilku osób, najmłodszy przedstawiciel rodziny Malfoyów zaczął tracić nadzieję.
Kiedy do komórki weszła ostatnia dziewczyna, Hermiona ukryta dotychczas za zbroją, rzuciła zaklęcie oszałamiające na Zabiniego i ustawiła go tak, by wychodząca czarownica nic nie podejrzewała. Następnie ponownie skryła się za zbroją. Kiedy Ślizgon zawołał „następna", nieśmiało weszła do komórki.
- Granger? A co ty tu, na Salazara, robisz? – zapytał ze zdziwieniem.
- Pisałam przecież, że przyjdę w innej postaci – powiedziała, zerkając niepewnie w stronę chłopaka.
- To cały czas byłaś ty? – zapytał z niedowierzaniem. – Ale jak?
- Ginny namówiła mnie, żebyśmy poszły na imprezę jako ktoś inny. A potem ty do mnie podszedłeś. Nie chciałam się tam z tobą kłócić, bo to wzbudziłoby podejrzenia. Myślałam, że zaraz się znudzisz i sobie pójdziesz... ale tak się nie stało. – Gryfonka westchnęła i spuściła wzrok na swoje buty. Gdy ponownie go podniosła, zobaczyła, że blondyn stoi nieco bliżej niż wcześniej.
- I co, nadal uważasz mnie za nadętego pacana? – zapytał, unosząc brwi i robiąc jeszcze krok w stronę kasztanowłosej. Hermiona pokręciła głową.
- To co w takim razie uważasz? – zapytał, uśmiechając się lekko.
- Uważam... że... - zaczęła dziewczyna, również delikatnie się uśmiechając.
- Później mi powiesz – przerwał jej Draco, przyciągając ją lekko do siebie i składając na jej ustach pocałunek, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Zaskoczona dziewczyna zesztywniała na moment, ale już po chwili zarzuciła ręce na szyję Ślizgona i oddała pocałunek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top