Rozdział III.
Nudno mi, żebym choć lalę miała, zaraz bym coś jej amputowała.
Kabaret Potem – Nudzę się (z programu 15 sztuk).
Znowu miał koszmary. Nie wyspał się i ledwo zwlekł z łóżka. Czuł, że ten dzień będzie do dupy jak pozostałe i dużo się nie pomylił. Kiedy po południu wychodził do knajpki naprzeciwko na kawę i coś na ząb, zadzwoniła Teresa z informacją, że Tytus wymiotuje, ma gorączkę i potrzebuje jego obecności. Doskonale wiedziała, że nie mógł przyjechać. Bardzo chciał być przy nim, ale musiał utrzymać pracę, bo między innymi od pomyślnego zakończenia obecnej sprawy, zależało, czy mały nadal będzie pod jego opieką. Teresa miała w ręku dosyć mocne argumenty przeciw niemu, a po odejściu Agnieszki, obwiniała go o wszystko i zamierzała wystąpić do sądu o przejęcie opieki nad jego synem. Z kolei teść był po jego stronie. Karol wpłynął na żonę, więc niezbyt chętnie, ale na jakiś czas odpuściła. Jako babcia i przede wszystkim kobieta, już na starcie miała sporą przewagę, ale przecież nadal się starał, choć ostatnio było mu coraz trudniej sprawować obowiązki. Mały nie chciał go widzieć ani rozmawiać z nim przez telefon i dopiero jak zachorował, przypomniał sobie, że miał ojca. Nadal czuł z synem silną więź, mimo że chłopiec był trudnym i niechcianym przez matkę dzieckiem. Kiedy się urodził, początkowo wszystko było normalnie jak u wielu młodych małżeństw, ale tylko pozornie. Wkrótce jednak zaczęły się prawdziwe problemy i przyszedł pierwszy cios. U Agnieszki stwierdzono silną depresję poporodową. Dosyć szybko odtrąciła małego, twierdząc, że już nie chce dziecka i którejś nocy nawet próbowała je udusić, o czym nawet nie powiedział teściom ani lekarzom. Nie wiedział, jak pomóc żonie, jak się z nią obchodzić i sam wariował. Małe dziecko, jej terapia, jego praca i wyjazdy na szkolenia. Ledwo godzili obowiązki, często polegając wyłącznie na teściach, aż tamtego feralnego dnia wszystko i tak trafił szlag. Wtedy jego serce pogrążyło się w ciemności, coraz częściej sięgał po alkohol, co wreszcie doprowadziło do tego, że błędnie ocenił sytuację i podczas nalotu na norę jednego z bossów narkotykowych, stracił kolegę, a sam otarł się o kulkę i omal nie wyleciał z policji. Dlatego dobrze wiedział, że jeśli kolejny raz zawiedzie, będzie się mógł pożegnać ze wszystkim. Dominiak był jego drugą szansą i musiał wykorzystać ją najlepiej, jak potrafił, aczkolwiek praca z tym człowiekiem niosła ze sobą ryzyko, o jakim tutejsza komenda raczej nie miała pojęcia.
– Jedziemy – rzucił Paweł. – Mam adres, za który wisisz mi kolejkę.
– Tak, już... – Krzysiek przetarł zmęczoną twarz. – Daj mi chwilę, muszę tylko gdzieś zadzwonić.
– To czekam na dole.
– A Robert? Gdzie wybył?
– Pojechał do liceum, wypytać znajomych tej nastolatki i sprawdzić, kto teraz jest zameldowany w mieszkaniu Wrony. Może dowie się czegoś więcej... Ej, Cięty, wszystko okej?
– Jasne.
Gdy dowiedziała się, że jedna z czytelniczek jej bloga i zarazem klientka, została zamordowana, przestraszyła się i chciała usunąć całą korespondencję. Zresztą, to pewnie i tak w żaden sposób nie uchroniłoby jej działalności. Coś ją tknęło, bo okoliczności zbrodni były dziwnie znajome, a dziewczyna nawet nosiła takie samo imię jak jej siostra. Co dziwniejsze, mordercy jak dotąd nie złapano i nie pomógł w tym fakt, że rodzina dziewczyny była bardzo zamożna i swoimi środkami, mogłaby praktycznie potrząsnąć całym miastem. Zaczęła się obawiać, że ktoś w końcu zacznie wokół niej węszyć, ale przecież nie mogła usunąć bloga. Musiała z czegoś się utrzymywać, a poza lalkami i pokojem u Igora, który dzwonił tylko wtedy, gdy potrzebował zastępstwa albo zgłaszał się „specjalny" klient, nie miała innego zarobku. Kiedyś nawet myślała o wyjeździe za granicę, ale doszła do wniosku, że tam, znalazłby ją jeszcze prędzej. I tak oto Marta, wreszcie postawiła na swoim. Potrzebowała trochę odsapnąć, wyjść gdzieś z domu albo oddzwonić do Igora i potwierdzić, że miała wolną niedzielę.
W niedzielę przy rynku odbywał się na scenie recital jakiejś podrzędnej gwiazdy. Obserwował napływające i odpływające grupki ludzi, zastanawiając się, czy w tej chwili ich poszukiwany jest w mieście, i czy byczy się gdzieś na słońcu tak samo, jak oni.
– Coś mi kurna śmierdzi z tą Myrtus, a tobie? – zagaił Musiał.
Krzyśkowi nie pasowało już coś od dawna, ale wolał nie zdradzać się na razie ze swoimi podejrzeniami. Poza tym nie chciał też, żeby Paweł nachodził dziewczynę i wszystko spaprał. Była niedziela i tylko przez grzeczność przyjął zaproszenie na piwo, choć nie wziął jeszcze nawet łyka, podczas gdy tamten zdążył obrócić połowę drugiego. Ciężko było integrować się z facetem, który był już po trzydziestce, a nadal ubierał się i zachowywał jak nastolatek. Co chwilę, palant brał na cel jakąś dziewczynę, a za jedną nawet głośno gwizdnął.
– Jak myślisz, ile może mieć teraz lat? – ciągnął Paweł, wlewając w siebie kolejną porcję.
– Kto?
– Nooo, nasz nieuchwytny zabójca. Na moje, to dwadzieścia lat temu był jeszcze smarkiem. A może jest ich nawet dwóch?
– Na razie nie mamy pewności, czy oprócz studzienek, te sprawy mają ze sobą coś wspólnego. Póki nie zbierzemy dostatecznych dowodów...
– Daj spokój – przerwał mu – to przecież jasne, jak słońce – prychnął i mrużąc powieki, skrył się głębiej pod parasolem. – Facet się aktywował albo... Albo...
– Co?
– Albo wpadł za coś innego. Poszedł siedzieć i pierwsza studzienka mu się upiekła. – Paweł spojrzał na niego znacząco i beknął pod nosem. – A teraz szuka kolejnej kukiełki – dodał.
Punkt dla Musiała. Wreszcie. Wstyd było się przyznać, że sam na to nie wpadł, ale to miało sens. Kukiełka. Jednak sprawdzenie wszystkich skazanych w tamtym okresie to syzyfowa praca. Nie mówiąc już o tym, że dwadzieścia lat temu system komputerowy dopiero raczkował i od samego patrzenia na stare akta bolała go głowa. Czuł, że w poniedziałek będzie jeszcze więcej ganiania, a dzisiaj chciał jeszcze wdepnąć w inne miejsce. Wolał powęszyć i poznać miasto, niż mroczyć się browarem, na którym pewnie i tak by się nie skończyło.
– Dobra... – Wstał i zerknął na zegarek. – Dzięki za piwo, zrywam się.
– Weź, nie żartuj, nooo... – Paweł zrobił żałosną minę, jakby zaraz miał zwymiotować. – Nawet łyka nie wziąłeś, co to ma być? Co z ciebie w ogóle za kumpel?
– Nie mam kumpli – odparł, po czym uścisnął mu rękę. – Do jutra.
To był fakt. Trudno mu było z kimkolwiek się zaprzyjaźnić, po stracie Radka.
Przespał kilka godzin, a wieczorem ogolił się, opłukał pod prysznicem i zamiast sportowego, założył elegantsze ubranie. Padło na błękitną koszulę, ciemne materiałowe spodnie i lżejsze, wsuwane buty. Doskonale zdawał sobie sprawę, że świetnie się prezentował nawet w byle czym, ale jak mawiała kiedyś Agnieszka, najlepiej, gdy wstawał z łóżka. Sam nie był pewien, dlaczego akurat dzisiaj chciał wyglądać jak dawniej. Jak mężczyzna, który liczył, że wreszcie będzie potraktowany poważnie. Tej nocy.
Tak jak postanowił wcześniej, pojechał na obrzeża miasta, zaparkował obok parowozowni, a potem uchylił szybę. Pachniało skoszoną trawą i smarem z silników. Świerszcze cykały przyjemnie dla ucha, a przez gąszcz zieleni, za którym skrywał się domek dla lalek, przebijało blade światełko. Krok, dzielący od obsesji.
Spakowała niezbędne przybory toaletowe, rekwizyty i strój do torby, a następnie przeglądnęła szafę w przedpokoju. Z wyborem sukienki nigdy nie miała problemu; wszystkie były ciemne i przylegające do ciała, natomiast z butami zawsze pojawiał się jakiś kłopot. Przywiązywała do nich zdecydowanie więcej uwagi i zgromadziła całkiem sporą kolekcję. Do gorsetów, sukienek, spodni, a nawet specjalne obuwie do biegania. Niektórych nawet jeszcze nie wkładała, ale do Igora nie mogła przecież założyć sportowych. Nie cierpiał ich, chyba że były na obcasie, co z kolei kłóciło się z poczuciem jej estetyki, gdyż takie połączenia uważała za profanację obu stylów. Kto wie, kogo przyjdzie jej tym razem zabawiać. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby musiała uciekać od klienta, ale w tym fachu, każdej trafiał się kiedyś ten pierwszy raz. Na dodatek dręczyły ją myśli na temat bezczelnego faceta, który zamówił jej podobiznę. Podobizną w sumie tak bardzo się nie przejmowała, jak tym, co według jego życzenia, lalka miała posiadać między nogami. Irytujące było też to, że nadal nie mogła dociec, jakim sposobem ją odnalazł i kto mu dał cynk.
Potrzebujemy kasy.
https://youtu.be/sEa77Hxkk5A
Ruszył pieszo do domku, gdy nagle spłoszyły go światła taksówki i był zmuszony ukryć się za drzewem jak jakiś zboczony podglądacz. Zaintrygowało go, gdzie o tej porze się wybierała, więc szybko wrócił do auta i ledwo dogonił srebrnego mercedesa, bo bynajmniej nie miał zamiaru jej odpuszczać. Niezbyt orientował się jeszcze w tym mieście i omal nie stracił pojazdu z oczu, lecz potem, gdy zatrzymał się niedaleko dworca i zobaczył wysiadającą dziewczynę, ogarnęło go dziwne rozczarowanie. Do tej pory miał jedynie luźne podejrzenia, jednak kiedy stały się faktem, nie był ze swojego odkrycia zadowolony. Dziwka. „Prywatne niebo" – przeczytał dyskretny napis nad drzwiami, przejeżdżając obok budynku i parsknął na głos. Jakież to było wymowne i jawnie bezbożne. Pomyślał facet, który dawno stracił wiarę. Dziwiło go, że dziewczyna z takim talentem, prosto rzecz ujmując, dawała dupy i miała do czynienia z różnymi zbokami. Do tej pory nie sądził, że osobiście, bo wierzył, że mówiła prawdę i tylko jemu udało się ją namierzyć, ale mimo wszystko czuł wyraźny niesmak po tym, co sam u niej zamówił, a teraz to. Podejrzewał, że morderca podszywał się pod którąś z nastolatek i jest lub był klientem Myrtus. Albo zaraz będzie. W tych okolicznościach musiał brać pod uwagę każdą ewentualność. Żałował tylko, że wstrzymał się przed pełną inwigilacją jej poczty i postanowił znaleźć gnoja na własną rękę. Nie wiedział, dlaczego nie zrobił tego od razu. Może nie był też do końca pewien, jak obchodzić się z „dwoma w jednym", a może podświadomie sam chciał pobłądzić jej lub ich ścieżkami? Próbował myśleć jak morderca, ale wcale mu się nie podobało, że przy okazji w jakiś sposób się do niego upodobniał. Ostatnio, kiedy zrobił coś podobnego, omal nie zginął. Stracił panowanie, a potem trzeźwość, przez co za bardzo nadstawił karku. Chciał jednak mieć stuprocentową pewność, czy dziewczyna rzeczywiście jest nieświadoma i jej jedynym przewinieniem było umykanie przed fiskusem. To był trudny orzech do zgryzienia, bo przy dysocjacji nic nie wyglądało prosto i jednoznacznie. Ciekawiło go, skąd się u niej to wzięło i czy wcześniej gdzieś ją zdiagnozowano. Możliwe, że morderstwo Marty mogło w ten sposób odbić piętno na wrażliwym umyśle dziewczyny. I może to właśnie był główny powód, przez który się ukrywała, a on doszukiwał się, nie wiadomo czego? Starał się być ostrożny, bo tym razem nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd, jeśli nadal chciał być śledczym. Do tej pory zostawiał samochód i chodził pieszo, korzystał wyłącznie ze sprawdzonych i zaufanych źródeł informacji, którym płacił albo był potem winien jakąś przysługę. Nie ma nic za darmo. Fakt niepodlegający dyskusji. Za darmo są jedynie kłamstwa, o czym miał okazję przekonać się w stołecznej. Co jednak mała Myrtus wyczyniała w takim miejscu? I jako kto? Ona-Eliza, czy raczej...?
Nie, nie mógł czekać i musiał to sprawdzić. Wysiadł, po czym przeciągnął się i wyszedł zza rogu, dyskretnie zerkając na faceta, stojącego przy schodach. Palił papierosa i wyglądał jak zwykły gostek w delegacji, szukający nocnych rozrywek. Niestety szybko zauważył, że „delegant" nieźle się już chwiał, więc pewnie był na wylocie. Wątpił, żeby ochrona wpuściła kogoś w takim stanie do środka. Aczkolwiek, kilka razy zdarzyło się, że sam w chwilach alkoholowego zamroczenia, korzystał z takich usług, ale w prywatnych mieszkaniach, gdzie było bardziej kameralnie i panowały tam zupełnie inne zasady. Tu natomiast, wypadało mu być incognito. Wmawiaj sobie dalej. Dominiak nie pochwaliłby takiego działania, ale skoro pozwolił mu działać poza komórką, to właśnie to robił. Obawiał się jednak, że jak tak dalej pójdzie, to przez tę sprawę straci wszystkie swoje oszczędności. Albo przez nią.
– Stary czy jakiś młody? Jeśli stary, to niech inna go przejmie – rzuciła w pośpiechu Eliza, odrzucając lateksowy kostium. Nie miała siły ani nastroju na męczenie się z dziadkiem. Chciała szybkiego seksu, rozładowania napięcia i gotówki, którą stare zgredy przeważnie odliczały co do grosza i nic ponadto. – Ta nowa, Nadia czy Katja...? Słyszałam, że podobno jeszcze niezahartowana w bojach, więc daj jej się wykazać.
– Cudowną masz talię, naprawdę ci zazdroszczę... – Wiera stanęła za jej plecami, próbując położyć na niej ręce.
– Pytałam o coś, nie zmieniaj tematu – mruknęła i usiadła na obrotowym stołku przed lustrem.
– Katja jest w terenie, a facet wyraźnie poprosił o drobną brunetkę.
– Co? Peruki się skończyły, czy jak? – warknęła opryskliwie.
– Nie bądź wredna i pamiętaj, że masz już kreskę u Igora, a po następnej możesz stracić sponsorowanie i się pożegnamy.
– To po cholerę do mnie dzwonił, co?
– Posłuchaj, nie ty dyktujesz warunki i ciesz się, że w ogóle zadzwonił. Z takim językiem nigdzie indziej...
– Wiesz, co? – Zerwała się z powrotem na nogi. – Wracam do domu, zwróć mi za taksówkę i pokój – zażądała.
– Chyba śmieszna jesteś – parsknęła Wiera. – Twój klient przyjechał nawalony, to go odesłałam, więc powinnaś mi jeszcze podziękować, a ten czeka od dobrych dziesięciu minut. Reszta dziewczyn jest zajęta. Radzę ci, wskakuj w mundur i maszeruj do swojej trójki na seans, zanim facet się rozmyśli.
– Jaki seans?
– Gość chce się napić w miłym towarzystwie i obejrzeć film. Lepiej to chyba nigdy nie trafiłaś – skwitowała z ironią. – Przygotuj się i bądź grzeczna – dodała na odchodnym.
– Jasne.
– Aha... Zapisz mi z łaski swojej swój nowy adres, zanim zapomnisz.
– Jeszcze nie wiem, jak długo tam zabawię – odparła, zgodnie z prawdą.
– Mimo to, wolelibyśmy wiedzieć, gdzie się teraz podziewasz.
– Okej, okej...
Seans z brunetką? Nie ma sprawy. Zawsze denerwowało ją, że blondynki były bardziej faworyzowane, nawet te tlenione. Wcale nie czuła się od nich gorsza. Może tylko od jednej. Najgorsi byli właśnie mężczyźni, którzy otwarcie zwracali na to uwagę, sugerując się jedynie kolorem włosów i rozmiarem stanika. Fiuty.
– Drobna brunetka? – prychnęła i zerwała z popiersia manekina blond perukę z półdługimi włosami. Założyła i wykrzywiła się do lustra. Chodźmy na ten seans.
https://youtu.be/9lf6VXld2f0
Nie wierzył, że to robił i nawet miał wątpliwości, czy chodziło wyłącznie o śledztwo, ale na wycofanie się, było za późno. Burdele miały to do siebie, że kiedy wszedłeś, to nie mogłeś tak po prostu wyjść, chyba że z jakiegoś powodu zostałeś wyrzucony. Włączało się przyciąganie, czuło się je na całym ciele, a potem znikała grawitacja i po prostu przepadałeś. Zwłaszcza jeśli byłeś wyposzczony jak zwierz, bo miałeś taką pracę, a nie inną i praktycznie zero czasu na utrzymanie normalnej dziewczyny oraz życie towarzyskie. Kiepska wymówka. Nie interesowało cię wtedy, ile razy ktoś spuszczał się przed tobą na łóżko z ekologicznej skóry ani jak bardzo dasz się oskubać, jeśli oczywiście byłeś w szczytowej formie i przy forsie. Ważne, że miałeś czyste prześcieradło, zestaw prezerwatyw pod ręką i dziewczynę gotową zrobić dla ciebie wszystko. Najpierw niewinny drink, a jeśli chciało się poprzebierać, można było poprosić o towar specjalny, o ile taki mieli na stanie i po wcześniejszym uzgodnieniu warunków, oddawałeś się najbardziej wyuzdanym wyczynom. Część bywalców uważała, że płatny seks nie był zdradą i ogólnie nawet z brzydką dziwką był sto razy lepszy niż wymuszony numerek z oziębłą żoną, która ciągle wykręcała się bólem głowy, dupy albo okresem. On tak nie uważał i nigdy nie był w burdelu, kiedy żyła Agnieszka, a przecież nie zawsze chciała, a na koniec, to głównie z jego inicjatywy dochodziło między nimi do zbliżeń. Aż w końcu przestali ze sobą sypiać, bo zaczęła sobie wmawiać różne choroby, w tym ubzdurała sobie jakąś pochwicę. Miała tylko dwadzieścia pięć lat i tak się bała zajścia w kolejną ciążę, że myślała nawet o histerektomii, mimo że pod okiem jej ginekologa, stosowali każde z możliwych zabezpieczeń łącznie z prezerwatywami. Najgorsze było, że próbowała wymusić na nim to samo. Straszyła podczas kłótni, że póki tego nie zrobi, nie wpuści go do łóżka. To był jego najtrudniejszy okres, bo miała gdzieś, że cierpiał i dusił w sobie emocje... A teraz, kiedy był już w „Niebie" i czekał, wdychając zapach kobiecych perfum, chciał już o tym zapomnieć. I o śledztwie. Nabrał ochoty na dobry seks. Na niezobowiązujące pieprzenie się do upadłego, zamiast pospiesznej masturbacji. Brakowało mu tego. Nie miał tylko pewności, czy dobrze zrobił, że od razu poprosił o drobną brunetkę. W sumie chciał też, żeby Myrtus go tu zobaczyła, bo przecież nie był grzecznym chłopcem...
– Cześć, je...
– Proszę, bez imion – przerwał dziewczynie, odrywając głowę od oparcia fotela. Wyraźnie określił swoje potrzeby, a przysłali mu Scarlett Johansson? Przyjrzał się jej uważniej i... Zaraz, zaraz... Umalowane wyzywająco oczy w kolorze bursztynu, nieznacznie się rozszerzyły, lecz na jej twarzy nie dostrzegł nawet cienia rozpoznania. Cholera. – Cześć – odpowiedział po chwili.
– Jak sobie życzysz. – Uśmiechnęła się, po czym przysiadła na brzegu łóżka, a następnie rozchyliła kolana. – Seans? Naprawdę? – Uniosła brew i jasne pasemko opadło na policzek.
Czuła, jak żołądek się zaciskał i zaczynała mieć problemy z utrzymaniem się na luzie. Każdego by się spodziewała w „Niebie", nawet prezydenta, ale nie tego faceta! Z pewnością nie był to zbieg okoliczności i od samego początku musiał ją śledzić. Naiwna idiotka. Tylko po co w takim razie złożył zamówienie i zostawił zaliczkę?
– Czego się napijesz? – zapytał.
– To ja powinnam zapytać i najpierw cię obsłużyć – odparła, przenosząc wzrok na barek. – Czysta, bourbon, szkocka, białe oraz czerwone wino, piwo albo na dobry początek mogę przyrządzić ci drinka. Więc? Na co masz ochotę?
Na ciebie. Nie chciał dłużej bawić się w podchody i wątpił, by ten wieczór miło się skończył, ale skoro już tu był, w pełni gotowy na seks, to z każdym oddechem rosła w nim ciekawość. Co jeszcze, oprócz kręcenia lalek, potrafiły jej rączki.
– Jak długo będziesz udawała?
– A ty? – odparła od razu, ponownie patrząc mu w oczy.
– Niczego nie udaję.
– To, kim w końcu jesteś i dlaczego znowu się w mordę, spotykamy? – spytała niezbyt grzecznie.
– Twoim klientem – odpowiedział wymijająco, znając już ten opryskliwy ton, który bynajmniej mu nie przeszkadzał, a nawet podniecał. – Przebierz się i zdejmij perukę – rozkazał po chwili, kręcąc palcem w powietrzu.
– Co? – Zamrugała jak lalka.
– Chcę, żebyś wyglądała jak ostatnio – wyjaśnił z błyskiem w oku.
– To niemożliwe.
– Bo?
– Tamto, to była moja prywatna stylizacja, zupełnie niezwiązana...
– Przestań ściemniać.
– Czego ode mnie chcesz?
– Wyjdźmy stąd i jedźmy do ciebie, to się przekonasz. Zapłacę za całą noc – zaproponował, podnosząc się z fotela.
Patrzyła na niego skołowana, sądząc, że sobie żartował.
Kasa, kasa, kasa, siostro.
Cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top