8. Dramatyzujący palant w białym

Jak na zawołanie, zawarte w rozmowie o współlokatorkach, jedna z nich zapukała do drzwi kilkanaście minut po opuszczeniu przez Julię pokoju.

Po otworzeniu pokoju Aida ujrzała niewysoką, ciemnowłosą Mulatkę, która niefrasobliwie żuła gumę i jakimś prawem wytrzymała w skórzanej, czarnej kurtce w trzydziestostopniowym upale.

— Siema. Aida? — dziewczyna wyciągnęła rękę na powitanie. Paznokcie miała pomalowane na atramentowo czarny kolor, a oczy podkreśliła czarną kredką (co w prywatniej opinii rudowłosej wyglądało świetnie).

— —Aida — Fiedczak uścisnęła jej dłoń — A ty jesteś kto?

Alternatywka (bo na taką przybyszka wyglądała) uśmiechnęła się szeroko i odparła:

— Wiktoria jestem, a z tej rozpiski co dostałam wynika, że tu z tobą mieszkam, więc musisz ze mną wytrzymać następny rok co najmniej.

— Dostałaś rozpiskę? — Aida wysoko uniosła brwi, po czym wyciągnęła rękę z niedowierzaniem zaczęła studiować kartkę z wydrukowanymi wszystkimi potrzebnymi informacjami.

— Pewnie uznali, że nie wyglądasz tak mało inteligentnie jak ja — Dziewczyna w czerni wyszczerzyła się i weszła do pokoju, rzucając plecakiem w stronę ostatniego łóżka.

— Weź lepiej walizki, bo zaraz Ci znikną — Fiedczak dla pewności położyła rękę na trzech dużych torbach, które dziewczyna jakimś cudem za sobą dociągnęła. Wiktoria sprawnie wrzuciła je do pomieszczenia, jednocześnie prosząc o wyjaśnienie sprawy uciekających bagaży. Gdy rudowłosa pokrótce opowiedziała swoją przygodę z walizkowymi kieszonkowcami i przestrzegła przed Soneckim (którego nie raczyła oszczędzić od epitetów), ciemnowłosa położyła się na łóżku w geście zmęczenia ostatecznego.

— Czy będziesz mieć coś przeciwko, jeżeli na pięć minu... — po tych słowach już spała. Aida gwałtownie zamrugała oczami, próbując przepuścić wydarzenie przez szare komórki, które nie były w stanie pojąć sztuki pogrążania się we śnie w pół słowa, więc dopiero po dłuższej chwili uznała, że postara się zapoznać z nową osobą w pokoju dopiero, gdy rzeczona osoba się obudzi.

Trwało to jakieś dwie godziny, zanim alternatywka zaczęła się przeciągać. W tym czasie Fiedczak zdążyła postawić bagaże dziewczyny ( trzy walizki + plecak ) przy jej łóżku, pościelić swoje i powiesić strącony przez przypadek obraz (ale spadł cicho, Wiktoria się nie obudziła!) i poza tym nie zrobiła absolutnie nic konstruktywnego.

—  Która jest godzina? — czarnowłosa jęknęła cierpiętniczo, zakrywając oczy przed słońcem.

— Zaraz dwunasta — Aida spojrzała na zegar.

— Chryste — Wiktoria przeciągnęła się, po czym ziewnęła głośno — Wybacz spanko, ale jechałam tu całą noc i chyba zaraz umrę.

Po tych słowach dziewczyna zwlokła się z łóżka, prawie zabijając się o postawione obok walizki. Aida już miała ratować nową współlokatorkę, ale gdy ta złapała się ramy łóżka i jakimś cudem utrzymała równowagę, odetchnęła z ulgą.

— Sorry, zapomniałam Ci powiedzieć, że przestawiłam to do ciebie —  ruda machnęła ręką w stronę bagaży.

— Dzięki — uśmiechnęła się Wiktoria, ponawiając próbę zejścia z łóżka. Tym razem ominęła przeszkody i sukcesywnie położyła jedną z walizek na ziemi, odpięła i wykonała tą samą czynność co Aida dnia poprzedniego – wyjęła wszystko z pierwszej walizki i położyła tam, gdzie powinno się to znajdować, a tą czynność powieliła trzy razy. Oczywiście, w celu zapoznania się z nową osobą Fiedczak skrupulatnie pomagała we wszystkim, dziwiąc się ilością czarnych ubrań w repertuarze garderoby dziewczyny. Zauważyła jedną koszulkę, która była biała i pojedynczą parę jasnych spodni. Zastanawiała się, czy powiedzieć koleżance o zasadach kolorystycznych panujących w szkole, jak i w magii, ale stwierdziła, że poczeka na Julię. Ta z pewnością była w stanie wytłumaczyć wszystko lepiej niż żółtodziób, co zaledwie kilkadziesiąt godzin temu wysiadł z pociągu.

— Jesteś wielka — Wiktoria w dziękczynnym geście wyciągnęła ręce w stronę Aidy. Ta zachichotała pod nosem, po czym siadła na swoim łóżku i poklepała miejsce obok siebie, zachęcając towarzyszkę do zajęcia go. Czarnowłosa z radością przyjęła zaproszenie, po czym usadowiła się obok Fiedczak.

— Jestem Wiktoria Jędrzejczak, mam szesnaście lat, nie mam pojęcia co tu robię —  przedstawiła się krótko —  A ty?

— Aida Fiedczak, też szesnaście, też nie mam pojęcia, co tu robię.

Obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem. Rudowłosa spojrzała na twarz nowej koleżanki. Miała gęste brwi które wygięły się delikatnie, gdy ta się śmiała, równie czarne jak jej fryzura. Jej oczy były niebieskie (dziewczynie przyszło przez myśl, że spodobała by się Magnusowi z Darów Anioła – kiedyś powiedział, że lubi takie połączenie włosów z oczami), a całą jej twarz pokrywały piegi. Kiedy ta gwałtownie podniosła głowę, kitek, w który spięła krucze fale poszybował na swój własny sposób i uderzył Aidę w twarz. Ta pisnęła bardziej będąc w szoku, aniżeli z bólu, ale Wiktoria ze wstydu cała się zarumieniła i zaczęła litanię:

— Chryste, przepraszam Cię tak bardzo, nie chciałam, boli Cię mocno? Przepraszam, czekaj, zaraz przyniosę Ci jakiś zimny okład...

Fiedczak powstrzymała ją gestem ręki, śmiejąc się cicho.

— Nic mi nie jest, wystraszyłam się po prostu — ruda uspokoiła koleżankę, kładąc dłoń na jej ramieniu. Ta teatralnie odetchnęła z ulgą, po czym drugą frotką trzymaną na ręce w kilka sekund zmieniła morderczy koński ogon w trochę mniej morderczego koka.

— Znalazła Cię już opiekunka? — widząc nierozumiejącą minę współlokatorki, Aida szybko się poprawiła  — Julia  w sensie.

— Nie, nie znalazł mnie nikt poza Sebastianem. Wiesz, ten taki... Sebix, ale jednocześnie nie Sebix  —Jędrzejczak niepewnie zaczęła tłumaczyć koleżance.

— Pan woźny Sebastian? — przerwała jej Fiedczak, a czarnowłosa kiwając głową odetchnęła z ulgą.

— Musimy znaleźć Julię w takim wypadku, albo kogokolwiek kto by Ci w miarę wszystko wytłumaczył. Malwina też się nada — Aida potarła podbródek.

Rozmówczyni dziewczyny zmrużyła oczy, próbując przetworzyć dawkę niezrozumiałych informacji, ale rudowłosa bezprecedensowo złapała ją za nadgarstek i pociągnęła za sobą.

— Szukaj niskiej blondyny w takiej sukience, jaką ja mam — Wiktoria przelotnie spojrzała na mundurek, który chyba dopiero zdążyła zauważyć, po czym zaczęła kręcić głową jak peryskop —  Pewnie kręci się z kimś bardzo nieogarniętym, i ta druga osoba może być ubrana albo normalnie albo też wbita w kieckę.

Niestety, korytarze świeciły dość pokaźnymi pustaki, więc Aida pociągnęła współlokatorkę do pokoju, który całkiem dobrze zdążyła poznać podczas kilku pierwszych godzin pobytu. Czarnowłosa zmarszczyła brwi, gdy dziewczyny weszły do sektora męskiego, po czym skierowały się w stronę pokoju numer sto trzydzieści jeden.

— Poczekaj chwileczkę — Aida gestem ręki zastopowała koleżankę, a sama podeszła do drzwi i otwartą dłonią kilka razy uderzyła w nie. Ze środka dobiegł rumor, wrzask, huk, a potem w progu stanął rozcierający kolano Patryk.

— Po pierwsze, żyjesz? Po drugie, widziałeś Julię? Po trzecie to miło mi, że tym razem nie dostałam drzwiami.

— Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia? — żachnął się chłopak, odgarniając włosy z twarzy — Nie, nie widziałem jej. I tak, żyję. A teraz czekam na wyjaśnienia.

Gdy Aida pokrótce streściła chłopakowi całą sytuację, ten uniósł palec do góry, na jakieś pięć sekund zamknął drzwi, ponownie je otworzył, po czym gestem zaprosił dziewczyny do środka. Zdziwione weszły, starając się nie potknąć o porozrzucane na ziemi książki, buty, butelki, kontrolery do gry i całe mnóstwo innych, w opinii dziewczyn absolutnie zbędnych pierdół.

Na łóżku po prawej siedziała pozostała dwójka. Właściwszym określeniem byłoby właściwie „leżała" lub coś pomiędzy tymi dwoma, bo inaczej laptop spoczywający na kolanach chłopaków ( prawym Julka i lewym Michała) zsunąłby się, a przyjaciele nie mogliby grać z takim zawzięciem, z jakim grali w tamtym momencie. Gdy przedstawicielki płci przeciwnej weszły do pokoju, podnieśli głowy znad ekranu, przywitali się, po czym na powrót zatopili się w odmętach trzeciej części Assasin's Creed.

— Więc wyjaśnij mi strzyga, ten fenomen, co wy macie zamiar tutaj robić? —  Chłopak opadł na łóżko i gestem pokazał dziewczynom, że mają zrobić to samo. Te wybrały ostatni pusty materac i zajęły miejsca.

— Poznać was ze sobą  —Aida wzruszyła ramionami, przelatując wzrokiem po zgromadzonych w pokoju.

— Skoro tak, to witaj — rozmówca teatralnie się ukłonił, po czym kontynuował — My name is Wójcik. Patryk Wójcik.

Przedstawiając się, chłopak zrobił jakąś nędzną imitację pistoletu z palców, którą wymierzył w Wiktorię. Ta wybuchnęła śmiechem, złapała jeden z nadgarstków chłopaka i błyskawicznie wykręciła go w dół. Ten pisnął i skulił się, ale czarnowłosa natychmiast puściła go i z oczami jak spodki zaczęła przepraszać.

— Latający Potworze Spaghetti, jakbym wiedział, że zadajesz się z ninją to bym was tu nie wpuszczał! — wyjęczał rozmasowując obolałą rękę. Aida przewróciła oczami w duchu stwierdzając, że nie będzie zadzierać ze współlokatorką.

Wiktoria, upewniwszy się że Patryka nie zabiła, nie pozbawiła ręki ani nie spowodowała jakiejś większej krzywdy usiadła na łóżko. Chłopak jeszcze chwilę marudził pod nosem, zwracając na siebie uwagę pozostałych dwóch, wciąż grających.

— Patryk, ona naprawdę Ci coś zrobiła czy znowu udajesz? — Julek uniósł jedną z brwi, a siedzący obok Michał zachichotał cicho. Białowłosy zrobił wielce obrażoną minę, po czym odparł:

— Oczywiście, że zrobiła! Widzisz to? — poszkodowany uniósł w górę czerwony nadgarstek, pokazując na niego palcem. Współlokator przewrócił oczami, uniósł brwi i ironicznie pokiwał głową, po czym wrócił do gry.

Aida, postanawiając zakończyć zgoła bezsensowną wymianę zdań i/lub poglądów, przedstawiła Wiktorii zapatrzoną w ekran dwójkę.

— Ten czarnowłosy to Julian, a ten obok niego to Michał. Tego palanta w białym zdążyłaś już poznać.

Patryk słysząc to zmarszczył brwi i pufnął cicho.

— Sama jesteś palant. Ja Ci życie ratuję, po Spongostan biegnę, ryzykuję skręceniem kostki, przyjmuję was do swojego domu, a ty mi z palantem wyjeżdżasz? Wstydź się, Aida.

Po tych słowach Patryk teatralnie odwrócił się na pięcie i przy akompaniamencie ciężkich westchnięć ze strony wszystkich innych skierował się w stronę wyjścia z pokoju. Zamaszystym gestem otworzył drzwi i już miał wychodzić, gdy odwrócił głowę z powrotem do pokoju i zawołał:

— Wy! Strzyga i Ninja! Julia się tak jakby znalazła!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top