7. Sonecki zakłada gang?

A więc Tatiana, przemknęło Aidzie przez myśl. Ładne imię.

– Gdzie ona będzie mieszkać? – zapytała starszej uczennicy.

– W stówce. Ma farta, to jest najlepszy pokój tutaj – dziewczyna teatralnie osunęła się po ścianie, chichocząc cicho. – Miałam go na pierwszym roku.

– Przywileje – Aida przewróciła oczami i parsknęła śmiechem.

– Dopiero dwanaście lat ma, uwierzysz? – zamyśliła się Sonecka. – Będzie chyba najmłodsza w waszym roczniku.

Rzeczywiście, nowa uczennica nie wyglądała na bardzo wybujałą wiekiem. Fiedczak zastanawiała się jedynie nad dojrzałością emocjonalną młodszej koleżanki. Nie chciała dzieciaka biegającego w te i wewte po korytarzach, które wrzeszczałoby jak opętane i irytowała wszystkich dookoła... Na samą myśl o tym i wspomnienie gimnazjum rozbolała ją głowa. Nie mogła opędzić się od gówniarzy, których celem życia było wydzieranie się, latanie po korytarzach oraz doprowadzanie nauczycieli i starszych klas do bólu głowy.

– Proszę, powiedz że zachowuje się normalnie – Aida spojrzała na towarzyszkę błagalnie.

– Nie wiem – przyznała Julia, opierając się o ścianę – Na razie jest dość nieśmiała, zobaczymy co będzie jak się oswoi.

Gdy po kilku minutach dziewczynka wyszła z sali, Sonecka uśmiechnęła się szeroko i przedstawiła rudą.

– To jest Aida, też jest na pierwszym roku .

– Cześć – dziewczyna wyciągnęła rękę, którą młodsza niepewnie uścisnęła.

Była niewysoka – mogła mieć może sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Ubrana była we wzorzyste legginsy i białą bluzkę, z których pewnie nie zdążyła się jeszcze przebrać. Fiedczak zaczęła się zastanawiać, jak trudne było znalezienie mundurko-sukienki w rozmiarze młodej. W rzadkie, płowe włosy nowa uczennica miała wplecione kolorowe, nylonowe warkoczyki. Niemal natychmiast cofnęła rękę, chowając ją za plecami, po czym cichutko odpowiedziała:

– Jestem Tatiana.

Dziewczynka wyglądała na bardzo przestraszoną praktycznie wszystkim – nową rzeczywistością, nowym miejscem zamieszkania, nowymi znajomymi... Rudowłosa pomyślała z cieniem goryczy, że strzyg boi się każdy, ale żeby zniwelować negatywne pierwsze wrażenie uśmiechnęła się szeroko. Nie odniosło to spektakularnego sukcesu, ale młodsza koleżanka przynajmniej odpowiedziała swoim, nieco wystraszonym wyrazem twarzy.

Julia zaprowadziła obydwie pierwszoroczne z powrotem do części mieszkalnej budynku, a Aida stwierdziła, że warto by było rozpakować się, skoro wczorajsza wizyta walizkowych kieszonkowców jej to uniemożliwiła. Do tej prostej czynności przystąpiła niemal z pieśnią na ustach – pośród całego zdejmowania zaklęć, zakładania dziwnych mundurków, dyskusji o jakichś dziwnych ziołach i roślinach najzwyklejsze układanie ubrań na półkach w szafce, kosmetyków w łazience i wciskanie walizek pod łóżko wydało jej się bardzo relaksującą czynnością. Co prawda kilka razy zdarzyło się, że musiała łapać butelki, które przy odkładaniu innych rzeczy niechcący potrąciła, ale udało jej się niczego nie zgubić, nie zniszczyć i ogólnie, nie spowodować końca świata.

Gdy wszystkie ubrania przestały się gnieść w torbach, półka w łazience była w jednej trzeciej zastawiona, a wszystkie niezbędne pierdółki leżały w szafce nocnej, Aida rzuciła się na łóżko i zamknęła oczy, czując promienie na swojej skórze. Uwielbiała takie momenty, kiedy zostawała tylko ona, jej myśli i ewentualnie coś, co ją ogrzewało – niezależnie czy było to pięć warstw koców, woda w wannie czy właśnie słońce. Potrafiła wtedy myśleć absolutnie o wszystkim, począwszy od mema widzianego na Facebooku ( wtedy przeważnie zaczynała śmiać się jak opętana) skończywszy na głębokich filozoficznych rozmyślaniach. Nie lubiła, gdy ktoś jej taką sesję dumania przerywał, więc i tym razem nie była zachwycona słysząc dźwięk otwieranych drzwi.

– Kto tam? – jęknęła, nie otwierając oczu.

– Julia – Aida poczuła, że ktoś siada na łóżku, więc niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej. – Mam wieści o moim bracie.

No tak. Fiedczak przez miłe otoczenie, nowe przeżycia i wiadomości niemal zupełnie zapomniała o wiszącym nad jej głową wyroku śmierci w postaci Mikołaja Soneckiego.

– Dawaj – mruknęła grobowym tonem.

– Uznał, że jesteś ładna, ale temperamentna. Jak na razie jest na Ciebie ostro wkurwiony – popatrzyła na rudą – Ale nie jest tak źle, jak myślałam, bo mówił że chce Cię w swojej drużynie.

Aida się zakrztusiła.

– Przepraszam, co? – spojrzała z niedowierzaniem na starszą koleżankę. Ten dupek najpierw bił niewinnego (dobra, winnego, ale tylko troszkę) chłopaka, potem bezczelnie z nią flirtował, a teraz chciał, żeby się z nim sprzymierzyła w gnębieniu innych?

– Powiedział, że potrzebuje lasek, które umieją zarobić sobie szacunek. Twój wybuch chyba odniósł odwrotne skutki niż te, których się spodziewałyśmy – Sonecka uśmiechnęła się szeroko. – Zarobiłaś u niego sporo uznania.

– Mówiłaś coś o tym, że nie szanuje Manring nieczystej krwi? – Aida z przekąsem spojrzała na rozmówczynię.

– Nie musi nic wiedzieć przed rozpoczęciem roku szkolnego – błysnęła zębami towarzyszka.

– Poza tym, nie masz jeszcze wyników, a nigdy nic nie wiadomo.

Fiedczak przewróciła oczami. Spodziewała się każdej reakcji Mikołaja poza tą, która nastąpiła. Myślała, że będzie gnębiona wszystkie lata swojej nauki, lub zginie przy najbliższym spotkaniu z młodym Manring, albo że wyleci ze szkoły na zbity pysk, ale najwidoczniej zaimponowała blondynowi, a ten postanowił się z nią sprzymierzyć. Westchnęła ciężko, próbując przetrawić nowo przyswojone informacje.

– Spokojnie, na razie wciąż jest na Ciebie wkurwiony – spróbowała ją pocieszyć Julia.

– Zjednywać Cię ze sobą zacznie dopiero za jakiś tydzień, jak przejdzie mu nastrój na wyrwanie ci tych rudych kudłów ze łba i naradzi się ze swoimi demonami.

– On ma jakieś swoje demony? – wyjęczała Aida. Jeszcze tylko tego jej brakowało żeby jakiś pomniejszy szatan zaczął ją straszyć w nocy, opętywać i Sonecki wie co jeszcze.

– Nie, całe szczęście. Musiałby być Manring Cienia, a to można dopiero jak umie się posługiwać magią, plus to jest wzbronione – odparła z rozbrajającym uśmiechem.

– Manring Cienia? – uniosła głowę Fiedczak, marszcząc brwi na nowe pojęcie.

– Coś w stylu tych wszystkich złych, wiesz, jak śmierciożercy. Będziecie mieli o tym na TM.

Dziewczyna zbyła temat tak, jakby był oczywisty. Możliwe, że tak dokładnie było, ale tylko i wyłącznie dla niej. Zaciekawiona rudowłosa postanowiła dopytać się o tajemnicze zjawisko kiedy indziej, chwilowo starając się wyjść cało z konfrontacji z młodym Soneckim.

– Podsumowując. Nie jest źle, pytanie brzmi czy przyjmiesz jego zaproszenie do gangu.

Wymawiając ostatnie słowo dziewczyna narysowała cudzysłów w powietrzu, dobitnie świadczący o jej podejściu do zachowania brata.

– Jeżeli dają ciastka, to mogę się zastanowić – Aida ironicznie wywróciła oczami i parsknęła – Nawet, jakby mieli mnie ozłocić nie będę z tym dupkiem w drużynie.

– I to jest świetne podejście – blondynka pokiwała głową z aprobatą– Musiałabyś dręczyć podobnych do siebie w bardzo perfidny sposób i uwierz mi, nie kochaliby cię za to.

– A dyrekcja? – Fiedczak uniosła wzrok – Nie zareagowaliby?

– Ta kobieta dostaje padaczki jak Mikołaj przechodzi korytarzem – Julia z niezadowoleniem wydęła policzki– Ulegnie mu we wszystkim, chyba że ktoś równie ważny zajmie stanowisko przeciwne.

Rudowłosa położyła się, zakładając ręce za głową.

– Jak myślisz, kiedy przyjadą moje współlokatorki? – zapytała, zmieniając niezręczny temat.

– Nie mam pojęcia – Sonecka odparła z wyczuwalną ulgą w głosie – Może jeszcze w tym tygodniu, bo skoro ty tak szybko przyjechałaś, nie powinnaś długo siedzieć sama.

Dziewczyny chwile siedziały w milczeniu. Aida założyła ręce za głowę i położyła się do tyłu, grzejąc twarz w promieniach słońca, a Julia zamyśliła się, patrząc w żółtawą ścianę przed sobą. Ich myśli pobiegły zgoła w innych kierunkach - Fiedczak próbowała wyobrazić sobie dwie osoby, które miały dzielić z nią pokój, a blondynka po cichu modliła się, by nie sprawiały za wiele problemów, bo wtedy byłaby skłonna do oddania pierwszoroczniaków komuś innemu. To oznaczałoby ograniczony lub całkowicie uniemożliwiony wpływ na zachowanie brata, którego - wbrew powszechnej opinii - darzyła ludzkimi uczuciami i nie miała ochoty, aby któregoś dnia został rozszarpany przez wściekłych wieśniaków z widłami.

Niestety, ze smutkiem musiała przyznać, że Mikołaj tych uczuć nie odwzajemniał. Nie rozumiała swoich rodziców, którzy zaraz po urodzeniu chłopaka zaczęli skakać obok niego, jakby był zrobiony ze złota i kości słoniowej – młodszemu Soneckiemu dało to poczucie wyższości nad wszystkimi dookoła, włącznie z dziewczyną właśnie. Nie starała się być dla niego wyjątkowo niemiła- bawiła się z nim gdy był mniejszy, czytała mu bajki na dobranoc (co prawda wielokrotnie zacinając się, bo sama dopiero zaczynała się uczyć tej sztuki), pomagała z mnóstwem rzeczy i nigdy go nie odrzuciła, w przeciwieństwie do niego samego. Gdy tylko skończył trzynasty rok życia otrzymał swoją pierwszą runiczną książkę (z czym Julia musiała czekać jeszcze dwa lata) i automatycznie usunął w kąt starszą siostrę. Blondynka wielokrotnie błagała rodziców o pilnowanie zachowania Mikołaja - gdy kolejna nagana za nękanie pojawiała się w listach, gdy zjawiał się w domu z koszulką, którą kazał wyrzucić, bo „dotykali jej nieczyści". Ci za każdym razem brali najmłodszą latorośl rodziny w obronę, oskarżając Sonecką o pokazywanie mu przemocy i wpajanie podobnych zachowań, więc za którymś razem po prostu usunęła się w cień, aby Mikołaj mógł błyszczeć jeszcze jaśniej i zepchnąć ją jeszcze niżej w swojej i rodzinnej hierarchii.

– Wiesz co?

Głos Aidy wyrwał Julię z rozmyślań. Spojrzała na swoją towarzyszkę z pytającym wyrazem twarzy, czekając na rozwinięcie myśli.

– Nie ogarniam totalnie niczego, co się tu dzieje. Niech zaczną się już lekcje, bo chyba umrę, jak nie dowiem się o co właściwie chodzi.

Julia cicho parsknęła śmiechem w duchu zgodziła się. Niech to wszystko się wreszcie zacznie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top