20 ~ Jakie kurwa wiewiórki?
~Amelka~
Igor wysłał mi adres klubu i napisał, że na mnie czeka. Jakoś udało mi się dostać pod klub, mimo braku pieniędzy, które niestety zostawiłam w domu. Zerkam na ekran telefonu, w którym odbija się moja nędzna twarz. Cały makijaż się rozmazał przez łzy, ale w sumie mało mnie to teraz obchodzi.
Wchodzę do baru i od razu uderza we mnie odór papierosów oraz głośna muzyka. Jako że jest piątek wieczór, masa ludzi siedziała przy stołach, wlewając w siebie kolejne to litry alkoholu. Podeszłam do baru, przy którym zamówiłam sobie mocnego drinka. Wypiłam wszystko na raz, nawet się przy tym nie krzywiąc i zamówiłam kolejnego. W międzyczasie zaczęłam rozglądać się za Igorem. Wzrokiem błądziłam się po ludziach tańczących na parkiecie, jednak ani śladu chłopaka. Skoro jego przyjaciel tu pracuje, może barman go zna?
- Przepraszam, wiesz gdzie znajdę Bugajczyka? - zapytałam barmana, który akurat podawał mi drinka. Chłopak za ladą chwilę się zamyślił, jednak zaraz się uśmiechnął i kazał mi poczekać. Czekając na jakąś informację, zaczęłam delektować się trunkiem.
Po chwili barman przyszedł, a zaraz za nim Bugajczyk, który zadowolony przeczesał swoje potargane włosy.
- Czemu pijesz beze mnie? - zapytał, zajmując miejsce obok mnie.
- Nie chciało mi się na ciebie czekać - wzruszyła ramionami, kończąc drugą szklankę napoju. - Igor mam problem...
- Jaki? - pyta i patrzy na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
- Chce się zjarać jak nigdy - mówię, w ogóle się nie zastanawiając. - Teraz - dodaję, a chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał, śmiejąc się, co z mojej perspektywy wyglądało dość dziwnie.
- Tak chce, proszę - nalegałam.
- Maleńka trafiłaś do właściwej osoby - zaśmiał się. - Ale najpierw wyśpiewasz mi co się stało, że chcesz - nakazuje i patrzy na mnie swoim dość przerażającym spojrzeniem, które nie wiem dlaczego, ale mi się podoba.
- Wszystko się zjebało. Brat znalazł u mnie narkotyki "na czarną godzinę" i teraz jest na mnie lekko mówiąc wkurzony - tłumaczę, streszczając całą historię.
- Upsik, współczuje - mówi. - Dobra to chodź - wstał z hokera i machnął do mnie ręką, bym za nim poszła. Zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami. Chłopak otworzył je, a moim oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Zgaduje, że to jest piwnica. Mam nadzieje, że Igor nie jest gwałcicielem czy coś...
Przepuścił mnie, abym szła pierwsza i zeszliśmy po schodach. Piwnica była mała, ponieważ znajdowała się tu zaledwie kanapa, parę szafek, a na środku stał stół z bongiem. W całym pomieszczeniu śmierdziało narkotykami i innymi wynalazkami. Chłopak zachęcił mnie, bym usiadła, a sam zaczął przeszukiwać wszystkie szafki i szuflady. W końcu wyjął jakąś torbę, którą położył na stoliku przy bongu i usiadł obok mnie. Otworzył torbę, w której znajdowała się masa różnego rodzaju pigułek, woreczków i strzykawek.
- Widzę, że jesteś dobrze przygotowany - mówię, skanując wszystkie specyfiki.
- No raczej - prychnął.
Igor wyjął jakąś torebkę, w której najprawdopodobniej znajdowała się czysta marihuana. Nabił ją do bonga i zaczął pierwszy rozpalać. Woda w butelce zaczęła wydawać dźwięki, a dym zaczął wypełniać każdy kąt małego pokoju. Po chwili otworzył cybuch i wciągnął cały dym za jednym zamachem. Następnie znowu nabił zioło do lufki, a ja zaczęłam sobie rozpalać. Gdy dym wypełnił wszystkie brzegi naczynia, wyjęłam cybuch i wciągnęłam cały dym.
Poczułam mocne drapanie w gardle, a moje płuca wypełnił ostry drażniący dym.
- Widzę, że nie tylko ja jestem w tym obeznany - zaśmiał się.
- Ojj, żebyś wiedział... - spojrzałam na niego i nastała chwilowa cisza, ponieważ chłopak znowu zaczął czegoś szukać w torbie, aż w końcu wyjął torebkę z białym proszkiem.
- Co powiesz na heroinę? - pokazuję mi worek, który trzyma w dłoniach.
- Będę tego żałowała, ale dawaj - mówię, a Bugajczyk uśmiechnięty zaczyna wysypywać proszek na stół.
Nie wiem dlaczego, ale teraz gdy oglądam Igora układającego proszek, do głowy wpadła mi dziwna myśl, żeby zadzwonić do brata. Jestem ciekawa co robi, czy się o mnie martwi. Mimowolnie wyjmuje telefon i wybieram numer do brata.
- Czy ty dzwonisz do brata? - zapytał Igor, przy okazji przerywając swoje zajęcie.
- Yhym... - mruczę, a chłopak zaczyna kiwać głową, tak jakby wiedział, że to bezsensu.
Dzwonie do Kuby i słyszę pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty... piąty...
- Abonent chwilowo nie odpowiada. Po sygnale zostaw wiado... - słyszę standardową formułkę i przerywam połączenie.
Świetnie, czyli to tak się martwi o mnie mój brat. Zresztą, na co ja liczyłam? Pewnie jest zajęty, a mnie ma w dupie.
- Chyba nie tego się spodziewałaś - śmieje się Igor, a ja delikatnie uderzam go w bark, co powoduje, że milknie.
Właściwie jestem już dorosła i mogę mieć gdzieś zdanie braciszka. Po prostu chce zapomnieć co było. Zresetować umysł. Poukładać sobie wszystko. Dobrze wiem co robię. Chyba.
- Wyjebane w niego. Dawaj to!
Chłopak ułożył dwie równe kreski z proszku i podał mi banknot, który zwinęłam w rulon. Zakryłam jedną dziurkę nosa, a drugą wciągnęłam kreskę. Wzięłam głęboki wdech i poczułam, jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Uśmiecham się do chłopaka, który odchyla głowę do tyłu i opiera się wygodnie o zagłówek kanapy.
Czuje uczucie dziwnego spełnienia, wielką euforię i dziwny stan, który sprawia mi przyjemność. Czuje, że mogę wszystko, a najmniejsze rzeczy sprawiają mi największą przyjemność. Jednak najbardziej liczyło się dla mnie to, że nie myślę o niczym. Dosłownie miałam na wszystko wyjebane. Chciało mi się śmiać z dosłownie wszystkiego. Nawet z tych dziwnych obrazków na ścianach, których wcześniej jakimś dziwnym cudem nie widziałam.
- Ej, Igor - odezwałam się.
- Co? - burknął.
- Ale te czarne wiewiórki są śmieszne...
- Jakie kurwa wiewiórki? - zaśmiał się.
- No tam - wskazałam na szafkę, po której latały owe wiewiórki.
- Nic przecież tam nie ma - powiedział zdezorientowany.
- O nieee są głoddne, musiisz je nakarmić - tłumacze, potrząsając ramieniem Igora, a on patrzy się na mnie ze zdziwieniem.
- Alee ja nie mam orzeszków - odpowiada i po chwili oboje zanosimy się głośnym śmiechem.
- Wiesz oczyy mi się zamykajają - rzucił i ułożył głowę na moich kolanach. - A ty jesteś taka miękka i wygadna. Jeśteś moją poudusią - dodaję, a ja wybucham śmiechem, któryś już raz.
- Co ty gawarysz? - pytam, zanosząc się śmiechem i czuje jak lecą mi łzy.
- Nie wiem, alee chyba zrobię sobie drzemkę - mówi i po dłuższej chwili zasypia na moich kolanach. Przez moment bawię się włosami chłopaka, które w dotyku są bardzo miłe. Po paru minutach Igor zasypia, a mi się robi strasznie nudno. Delikatnie wstaję z kanapy i podkładam pod głowę chłopaka poduszkę. Podchodzę do stołu i unoszę woreczek, na którym jest napis Kokaina.
- Przyda mi się na później - mruczę do siebie i wkładam go do kieszeni.
Igor smacznie śpi, więc raczej nie powinien stąd uciec. Klepie go w ramie, ale ten nawet nie drgnie, tylko zaczyna coś mruczeć pod nosem, jednak nic z tego nie rozumiem.
Strasznie duszno mi się zrobiło, więc postanowiłam wyjść na dwór. Jakimś cudem udało mi się wyjść z piwnicy oraz z klubu. Wzdycham głośno i staram się iść przed siebie, patrząc cały czas pod nogi. Czułam się świetnie i miałam wrażenie, że jestem lekka jak piórko. Jakbym chodziła po księżycu, a grawitacja na mnie nie działała, dlatego zadowolona pokonywałam kolejne kroki, wesoło podskakując.
Szłam wzdłuż Wisły, aż do głowy wpadł mi dobry plan. Podeszłam do jakiejś grupki chłopaków, którzy piją alkohol i o czymś strasznie głośno gadają.
- Cześć chłopaki - zagaduje do nich, na co przestają rozmawiać. - Mam dla was niespodziankę - mówię, a z tylnej kieszeni wyjmuje torebkę z kokainą, którą wcześniej zabrałam z torby Igora.
- Nie wierzę. Czy ty nam dziewczynko dajesz za darmo narkotyki? - pyta jeden z nich, na co reszta wybucha śmiechem.
- Bierzecie czy jesteście pizdy? - burczę i posyłam im wrogie spojrzenie.
- Wiesz... Wolimy alko, a od narkotyków trzymamy się z daleka - tłumaczy jeden z nich.
- Ehh wiedziałam, że jednak jesteście pizdy - prycham i wywracam oczami. - Na pewno nie chcecie? Jak dają, to bierzcie, a nie...
- Myślę, że oni nie chcą - mówi znajomy głos zza moich pleców. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się najprzystojniejszy mężczyzna, którego kiedykolwiek widziałam. Nawet na haju wygląda przeuroczo. - Amelka co ty wyprawiasz?!
- Ja nic... - przedłużam rozbawiona. - Jestem grzeczna - dodaje.
- Dobra gościu ogarnij swoją dziewczynę. Ekipa spadamy - rzuca jeden z grupki chłopaków. Krzysiek posyła im jakieś dziwne spojrzenie i później ekipa nieznajomych odchodzi.
- Ami co ty odpierdalasz? Czy ty chciałaś im dać narkotyki? - zapytał i zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Chciałam, a to czas przeszły. Teraz już nie chce, więc to już mało ważne...
- Po co to zrobiłaś? - warknął i nagle złapał mnie za ramiona. Uważnie mi się przyjrzał, a mi chciało się z niego śmiać. - Jesteś naćpana! Dlaczego?
- Wyluzuj, zachowujesz się jak mój ojciec - powiedziałam obojętnie. - Szkoda, że go nie mam - wzruszyłam ramionami.
- Kuba wie, że poszłaś ćpać?
- Kuba to dzban - wywróciłam oczami. - Boże... to była tylko jedna kreska - dodałam, pokazując wskazujący palec.
- Wciągałaś?! - spojrzał na mnie zdenerwowany.
- Yess.. - uśmiechnęłam się zadziornie. - Chcesz spróbować mam jeszcze trochę kokainy - proponuje.
- Idiotka - syknął i brutalnie złapał mnie za ramie. - Idziemy.
- Łee... nie umiesz się bawić - powiedziałam jak obrażone dziecko.
- Lepiej mnie nie wkurwiaj - warknął pod nosem i otworzył drzwi od auta, wpychając mnie tam na siłę.
- Groźnie - mruknęłam czarująco. - W łóżku też taki jesteś? - dodałam z zadziornym uśmieszkiem, ale chłopak się nie odezwał. Zapiął mnie pasami i okrążył auto, wsiadając za kierownice. Ruszył z piskiem opon, co mi się podobało.
Spojrzałam na Krzyśka, który wyglądał strasznie pociągająco za kierownicą. Nie wiem co się ze mną działo, ale nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu. Chciałam coś zrobić, poczuć coś nowego, tylko nie wiedziałam co.
- Masz bardzo ładny uśmiech - stwierdziłam, spoglądając na chłopaka.
- Yhym...
- I ładne oczy, w które mogę wpatrywać się godzinami.
- Fajnie i co jeszcze?
- I piękne usta, które dziś chciałabym pocałować i nie wiem dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam - mruknęłam spokojnym tonem.
- Jesteś pod wpływem narkotyków, dlatego tak gadasz, ogarnij się.
Wiem.
Pragnęłam dotyku, pragnęłam dotyku jakichkolwiek ust, przyjemności...
- Mówię prawdę - odpięłam pasy i przybliżyłam się do Kondrackiego. - Podobasz mi się - szepnęłam mu na ucho, muskając jego skórę ustami.
- Siadaj! - odepchnął mnie ręką.
- No nie Krzysiu, nie bądź taki - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęłam zjeżdżać w dół.
- Kurwa prowadzę! - posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Mi to nie przeszkadza - uśmiechnęłam się i położyłam rękę na jego kroczu.
- Grabowscy mają to w genach, że tak wkurwiają? - warknął i odtrącił moją rękę. - Przestań, bo zrobię coś, czego będziemy później żałować...
- Trudno, ja chce, dlatego zrób to, proszę... - wyszeptałam.
Krzysiek zjechał w jakąś boczną uliczkę i zatrzymał auto. Jednym ruchem pociągnął mnie na tylne siedzenia, na które opadłam plecami. Wtem zawisł nade mną, opierając ręce po bokach mojej głowy. Jego brązowe oczy wpatrywały się prosto w moje.
- Na pewno tego chcesz? - spojrzał na mnie poważniej.
- Bardzo tego chce... - uniosłam się i gwałtownie wpiłam w jego usta.
~~~
:)
Daaaaaawno nas tu nie było i powiem wam tęsknie się za pisaniem rozdziałów i notatek. Niestety został nam już tylko jeden rozdział na zapas, a komuś (ekhem ekhem nie mi) nie chce się pisać 😒😒 Nie wiem kiedy kolejny rozdział i czy ta książka w ogóle doczeka się zakończenia :(
~Alex
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top