04 ~ Śmietanka towarzyska

~~Melody~~

Ksawery, od kiedy tylko dowiedział się o domówce u naszego kochanego sąsiada z góry, którym jest ten wytatuowany dupek, namawia mnie na pójście. Rzekomo poznamy się z sąsiadami, może złapiemy dobry kontakt z kimś albo znajdziemy jakiś znajomych. Nie jestem co do tego przekonana i nawet obietnice, że Ksawi nie odpuści mnie na krok, nawet jakbym chciała iść do łazienki, mnie jakoś nie przekonują... Jakbym mu powiedziała, jak poznałam Kubę, na pewno zmieniłby zdanie. Postanowiłam zostawić to w tajemnicy i po prostu unikać tego dupka, co będzie ciężkie... Czemu on musi być akurat moim sąsiadem?

Znając Ksawerego, widziałam, że mi nie odpuści i będzie zdolny mnie tam zaciągnąć siłą, więc zgodziłam się na ten idiotyczny pomysł. Chociaż w głębi duszy liczyłam na cud, że cokolwiek się wydarzy i będę zmuszona zostać w swoim cieplutkim łóżeczku z Netflixem...

Kiedy zbliżała się godzina mojej śmierci, czyli tej przeklętej imprezy, poszłam do swojego pokoju, żeby się ogarnąć. Nie będę się jakoś wysilać ani stroić, bo nie mam po co i dla kogo, bo dla tego dupka na pewno nie. Ubrałam czarne dziurawe dżinsy oraz koszulkę Guns N' Roses, mojego kiedyś ulubionego zespołu. Do tego dołożyłam srebrny naszyjnik z nutką, który dostałam od brata na 13 urodziny, ostanie moje urodziny, na których był... Jeśli chodzi o make-up, czy fryzurę, również się nie wysiliłam, bo zrobiłam jedynie lekki makijaż, podkreślając oczy, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Do tego jakieś trampki i powinno być idealnie. Psiknęłam się swoimi ulubionymi perfumami i zgarniając swój telefon z biurka, wyszłam z pokoju.

- Ty idziesz na imprezę czy koncert rocka? - zapytał Ksawery, widząc mój ubiór. Ja natomiast przyjrzałam się jemu. Czarne dżinsy opuszczone nisko na biodrach, biały podkoszulek bez żadnych napisów i srebrna bomberka z czarnymi rękawami. Wyglądał jak zawsze, co nie zmienia faktu, że przystojnie.

- Ty też wyglądasz well (tł. dobrze) - powiedziałam i ignorując jego słowa, udałam się po swoje czerwone trampki.

- Czemu tak nie lubisz Kuby? - zapytał, zakładając swoje białe jordany.

- Miałam okazję poznać jakim jest dupkiem - odpowiedziałam, wychodząc z mieszkania.

***

Wokół mnie kręciło się bardzo dużo osób, jednak nigdzie nie widziałam Ksawerego, który obiecywał, że będzie mnie pilnować... Na szczęście znalazłam spokojnie miejsce, którym okazał się balkon. Nie było tu nikogo oprócz mnie. Stałam oparta o barierkę i popijałam swojego drinka, patrząc w piękną panoramę Warszawy.

- Hej. Czemu nie bawisz się w środku z resztą? - usłyszałam za sobą o dziwo kobiecy głos. Odwróciwszy się, ujrzałam podchodzącą do mnie farbowaną blondynkę, która po chwili stanęła obok mnie i zaczęła patrzeć w panoramę miasta.

- A po co mam się bawić with strangers (tł. z nieznajomymi)? - odpowiedziałam, wywracając oczami.

- Nieznajomymi? To jak tutaj trafiłaś?

- Mieszkam piętro below. (tł. niżej)

- Tak w ogóle to jestem Amelia, ale możesz mówić na mnie Ami albo Amelka - spojrzała w moją stronę.

- Jestem Melody.

- Śliczne imię. Nie jesteś z Polski?

- Nope - zaprzeczyłam. - Urodziłam się w New Orlean. Przyjechałam jakiś week ago (tł. tydzień temu).

- Wow. Byłam w stanach zaledwie raz i było mega.

- Mieszkanie z dużym mieście jest... tiresome (tł. męczące)... zwłaszcza, jeśli masz takich rodziców, jak ja miałam...

- Miałaś?

- Long story... (tł. Długa historia) A ty jesteś Polką?

- Tak urodziłam się w Ciechanowie, ale dawno mnie tam nie było, bo studiuję w Londynie - Amelka jeszcze coś mówiła, ale nie usłyszałam jej słów, gdyż zajęłam się telefonem, który oznajmił mi, że dostałam wiadomość. O dziwo była ona od Ksawerego.

Od Xawiś ;P :

Gdzie jesteś?

Do Xawiś ;P :

Balcony (tł. Balkon)

Od Xawiś ;P :

Wszystko spoko?

Do Xawiś ;P :

Yes, gadam z jakąś girl :)

Od Xawiś ;P :

Okey to nie przeszkadzam. Jak coś to uciekam z jednym ciasteczkiem ;) Uważaj na siebie mała!

Zaśmiałam się po nosem i spojrzałam na lekko wkurzoną dziewczynę.

- Przepraszam przyjaciel się martwił - wytłumaczyłam.

- Przyjaciel? - zaśmiała się.

- Yes... On... Nie ma szans na nic między nami - zaśmiałam się.

- Rozumiem. Jak chcesz to mogę cię zapoznać z paroma osobami - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź, zaciągnęła mnie do środka. Weszłyśmy do salonu i podeszłyśmy do kanapy, na której siedziała cała śmietanka towarzyska, z gospodarzem na czele.

- Co tam Ami? Kogo nam tutaj przyprowadziłaś? - zapytał czerwonowłosy, siedzący na fotelu z butelką piwa.

- Chciałam wam przedstawić Melody - spojrzałam na Kubę, który przewiercał mnie wzrokiem. - Jest nowa i nikogo nie zna, więc pomyślałam, że może warto by jej kogoś przedstawić. To jest Krzysiek - wskazała na czerwonowłosego. - To jest Adam - wskazała na bruneta siedzącego na drugim fotelu. - To Kuba - wytatuowany dupek puścił mi oczko. - To Maciek, brat tego blondaska - wskazała na troszkę starszego mężczyznę, siedzącego obok Kuby. Rzeczywiście byli do siebie podobni. - A to Wojtek, Daniel i Kamil - wskazała na pozostałą trójkę.

Zdziwiło mnie to, że oprócz Kuby, Krzysia i Wojtka to reszta wyglądała normalnie, nie to co Kuba kolorowe włosy i nieskończenie wiele tatuaży...

- A więc... Melody nie jesteś stąd? - zapytał, jeśli się nie mylę Krzysiek.

Pogadałam chwilę z nimi, starając się nie zwracać uwagi na przenikliwy wzrok Kuby, który zaczynał mnie irytować. Pytali o różne podstawowe rzeczy, powiedzieli trochę o sobie, jednak ja zastanawiałam się jak się stąd zmyć i chyba wpadłam na świetny pomysł.

- It's late so... (tł. Jest już późno więc) chyba będę się zbierać - powiedziałam, wstając.

- Już? - zapytał Maciek, po czym spojrzał na swój zegarek. - Dopiero pierwsza.

- I know but... (tł. Wiem, ale) Ksawi będzie się o mnie martwił... - wymyśliłam coś na poczekaniu. - Ksawi to mój współlokator - wyjaśniłam, widząc ich miny.

- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy - powiedział Krzysiek. - Wydajesz się fajna - uśmiechnął się.

- We will see (tł. Zobaczymy) - powiedziałam, sztucznie się uśmiechając i w myślach miałam nadzieję, że nie będę musiała się się z nimi widzieć... Nie to, że nie są fajni, bo rzeczywiście polubiłam ich, jednak... problemem jest Kuba...

- Odprowadzę cię do drzwi - powiedziała Ami i również wstała. - Krzysiu ma rację, wydajesz się fajna - dodała, kiedy stałyśmy już przy drzwiach.

- Thanks. (tł. Dziękuję) Mieszkam niżej, więc jak coś to możesz wpadać - uśmiechnęłam się, bo Amelia wydawała się naprawdę fajna.

- Zapamiętam - zaśmiała się. - Pa Mel - uśmiechnęłam się, kiedy przypomniałam, że Nathan zawsze tak na mnie mówił.

- Bay (tł. Pa) - powiedziałam i wróciłam do swojego mieszkania.

Na moje nieszczęście w naszym salonie na kanapie zauważyłam Ksawerego, wtulonego w jakiegoś chłopaka. Na całe szczęście byli przykryci kocem. Ubrania walały się po całym salonie. Nie chcę wiedzieć, co tu się stało...

Remember: Never sit on the couch... (tł. Zapamiętać: Nie siadać nigdy na kanapie...)

~~~

Jak wam siada fabuła póki co?🤔

Jeśli kogoś wkurzają te tłumaczenia w nawiasach to przykro mi, ale nie jesteście jedyni na świecie. Może czyta ktoś, kto nieznający angielskiego? Wiem, że żyjemy w XXI wieku i jest mało ludzi nierozumiejących angielskiego, ale przezorny zawsze ubezpieczony :) A więc jeśli kogoś wkurwiają, to ja was nie zatrzymuje tutaj. Mimo że moim zdaniem książka z zajebistą fabułą słabo napisana, może być lepsza niż coś drętwego zachowującego wszystkie zasady naszego języka 🤷‍♀️ (To tak w woli uściślenia i wyjaśnienia niejasnych kwestii)

Miłego kolejnego tygodnia męczarni ;)))

~Alex


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top