Rozdział 69
Na opuszczonej od dawna planecie Concord Dawn z nadprzestrzeni wyszedł frachtowiec YT-2400 . Wewnątrz statku znajdowała się grupa przemytników ze skrzyniami przyprawy na pokładzie .
-To jest miejsce w którym chcą się z nami spotkać? - Zapytał kapitan . Była to niebieska kobieta z rasy Twi'lek z tatuażami na twarzy i lewym ramieniu . W kaburach miała dwa blastery DL-44. Na prawym bucie ma ukryte ostrze. Jej skóra była koloru niebieskiego . Na sobie miała czarną koszulę oraz białą kamizelkę.
-Tak , odczyty wskazują że są już na planecie - powiedział jeden z pilotów . Był to człowiek o czarnych włosach i zielonych oczach.
-Dobrze . Lećmy na dół i załatwmy ten interes . Nie chcę by pojawili się tu jacyś cholerni Mandalorianie.
Piloci lecieli statkiem w dół na planetę nieświadomi zamaskowanego statku za nimi w pobliżu asteroidy . Pilot zamaskowanego statku włączył swój komunikator.
-Są tutaj. Mamy pozwolenie na lądowanie? - zapytała kapitan
-Pozwolenie udzielone . Czekają na was. - odpowiedział pilot drugiego statku.
-Przyjęłam . Bez odbioru - Zakończyła trasmisję . Następnie poleciała w stronę rozpadającej się planety.
Statek przemytników wylądował w starej bazie należącej kiedyś do Mandaloriańskich Obrońców obok innego statku w którym znajdowała się znacznie większa grupa ludzi . Był to prom T-4a Lambda. Rampa YT-2400 opuściła się i kapitan wyprowadziła swoją grupę pchając skrzynie z Przyprawą . Rozejrzała się dookoła.
-Tak dużo ludzi? -zdziwiła się.- widzę , że się pan nie pierdzieli panie Shelby
-W dzisiejszych czasach trzeba być ostrożny. Szczególnie w tym sektorze kosmosu . Pieprzona Nowa Republika i pieprzeni Mandalorianie . Próbują zniszczyć mój biznes. Mój cholerny interes. -splunął na ziemie -dranie.
-W sumie racja . Ma pan kredyty?
-Tak. Ale najpierw - wskazał na skrzynie - chce zobaczyć towar
Kapitan kazała jednemu ze swoich ludzi popchnąć skrzynię do góry . Człowiek Shelby'ego podszedł bliżej i otworzył skrzynię . Zobaczył w środku pomarańczową przyprawę z Kessel . Nałożył trochę na wibronóż i wciągnął.
-Ahhh ta przyprawa jest wspaniała panie Shelby. Smakuje lepiej niż z Ryloth . Dajmy im te cholerne pieniądze i spływajmy stąd - złapał się za nos członek gangu . Shelby pstryknął palcami na znak, że , jego ludzie mają dać forsę.
Gdy obie strony ładowały swoje ładunki jeden z przemytników zobaczył pięć postaci lecących do nich na jetpackach . Spojrzał przez lornetkę i zobaczył pięciu Mandalorian w pomarańczowych zbrojach.
-Szefowo! Mamy problem!!! - Krzyknął. jak podrzucił pani kapitani lornetkę. Ta spojrzała przez nie i ujrzała ich.
-Mandalorianie?! Jak oni nas znaleźli? - Zareagowała.
-To tylko pięciu z nich. Nie jest tak źle - uśmiechnął się pan Shelby wsadzając rękę do kieszeni
-Ty cholerny idioto! Spójrz na ich zbroje! To jest pieprzony Klan Bridger!
Mandalorianie znani jako Fennec , Alex , Jaina , Soren i Chelli wylądowali przed przemytnikami .
-Witajcie wszyscy . Mam nadzieję że nie przeszkadzamy- przywitała ich Fennec . Gdy pani kapitan pociła się ze strachu , Shelby podszedł bliżej z rozbawioną twarzą.
-Witaj pani - przywitał ją . Alex spojrzał na skrzynie z Przyprawą.
-Wiecie, że przemyt i sprzedaż Przyprawy jest nielegalna w naszym układzie . Łamiecie dwa nasze prawa - powiedział.
-Patrzcie dlaczego wasza piątka po prostu nie zapomni, że cokolwiek tu widziała . Zróbmy tak . Weźcie nasze kredyty . To dobre wyjście dla nas wszystkich.
-Teraz próbujesz nas przekupić? To jest złamanie trzeciego prawa. Nie jesteśmy gliniarzami z Coruscant- wtrąciła Jaina.
-Wygląda na to, że mamy was wszystkich . Unieście ręce do góry , a nikomu nie stanie się krzywda- powiedziała Chelli unosząc blaster.
-Jeśli nie to zabijemy was z większości- dodał Soren. Pan Shelby zwęził oczy i klasnął w dłonie . Wtedy zza jakichś skał wyszło więcej żołnierzy z blasterami E-10 i E-11D wycelowanymi w piątkę.
-Wygląda na to, że mamy przewagę liczebną, frajerzy. A teraz tak wygląda nasze żądanie . Odejdźcie albo gińcie . Nie macie żadnych szans
- Jesteś tego pewien - uśmiechnęła się Fennec pod hełmem.
Wtedy nad nimi zobaczyli jak jeden Mandaloriański krążownik wychodzi z nadprzestrzeni i wlatuje na orbitę planety Wszyscy spojrzeli w górę i zobaczyli jak pięć kanonierek leci w dół. . Przemytnicy otworzyli ogień do statków ze swoich blasterów . Drzwi statków otworzyły się i wyszły z nich oddziały Mandalorian strzelające do wrogów. Fennec , Alex, Jaina, Soren i Chelli wyciągnęli swoje blastery i otworzyli ogień w stronę złych ludzi . Oddziały Mandalorian zajęły się zewnętrznymi oddziałami przemytników, podczas gdy Fennec i inni zajęli się centrum. Gdy pan Shelby schował się próbując uciec , jego ochroniarz chwycił elektropałkę i zaszarżował na Grey . Pani kapitan szybko próbowała doczołgać się do swojego statku, starając się uniknąć ognia blasterowego. Zatrzymała się, gdy poczuła, że jej ręka ląduje na czyimś bucie. Powoli spojrzała w górę by zobaczyć Jainę . Jej pięść była mocno zaciśnięta i gotowa do uderzenia.
-Czekaj!, poddaję się! - podniosła rękę pani kapitan gdy pięść Jainy zatrzymała się centymetry od jej twarzy.
-Ha! Spodziewałam się po tobie , że to zrobisz - zaśmiała się Jaina biorąc przemytniczkę za kołnierz.
Po zakończeniu walki wszyscy zostali zatrzymani przez Mandalorianami . Byli na kolanach z rękami uniesionymi w górę . Mandalorianie otoczyli ich i wycelowali swoje blastery w grupę przestępców . Gdy kanonierka wylądowała by zabrać przemytników jeden Mandalorianin przyleciał na swoim jetpacku i wylądował przed kryminalistami . Wszyszcy Mandalorianie opuścili swoje bronie i zasalutowali. Przemytnicy poczuli jak dreszcz przechodzi im po kręgosłupach, bo wiedzą kto to był.
-To ty prawda? Ty jesteś Ezra Bridger , zgadza się?
Ezra spojrzał na nich z góry
-Czy to wszyscy ? - spojrzał na Fennec
-Tak. Pozostali zostali wyeliminowani . Reszta była na tyle mądra, że postanowiła się poddać
-Skąd wiedziałeś, że będziemy tu kupować przyprawę? - zapytał pan Shelby będąc wkurzony . - Ty pieprzony draniu.
-Od jakiegoś czasu śledzimy wasze sprzedaże Przyprawy w naszych sektorach. Lecieliśmy za wami s z planety na planetę w małych statkach , by nie rzucać się w oczach . To było dla nas zbyt łatwe . To już koniec panie Shelby . Pański rodzinny biznes został zamknięty. - wyjaśniła Fennec . Shelby warknął.
-Ty sukinsynu . Umrzesz w piekle
-Niech żołnierze zabiorą ich do więzienia . Weźcie te narkotyki i kredyty jako dowód - rozkazał Ezra .
-Tak jest - przyjęła Fennec . Następnie wszyscy wzięli się do pracy.
Po załadowaniu przemytników i ich zasobów . Klan Bridger wziął wszystko na statek więzienny Mandalorian . Wkrótce transportowiec obrał kurs na planetę Esselos i wskoczył w nadprzestrzeń . Potem krążownik "Nirvana" ustawił współrzędne na rodzinną planetę Klanu Bridger i również wskoczył w nadprzestrzeń.
Wkrótce krążownik wyszedł z nadprzestrzeni nad rodzinną planetą Klanu Bridger - Concordią. Gdy okręt dołączył do reszty floty , Ezra i pozostali udali się kanonierką na powierzchnię.
-To już szósty nalot na handlarzy narkotyków w tym roku . Co ich tu ciągle sprowadza? -zastanawiała się Chelli.
-Odkąd Imperium upadło, Nowa Republika przejęła światy jądra pozostawiając ręce pełne swoich wojsk w zewnętrznych rupieżach . Teraz powinno być lepiej - powiedział Soren.
-Z mojego wywiadu . Niektóre syndykaty zbrodni zeszły do podziemia pozostawiając tych którzy są dopiero płotkami . - rzekł Ezra
-Myślisz, że powinniśmy to zbadać? - zapytała Fennec.
-Nie. To, co dzieje się w Zewnętrznych Rubieżach nas nie dotyczy. Wszystko, o co musimy się martwić, to nasze terytorium
Statek wylądował w ich bazie i wszyscy opuścili pokład . Zdjęli hełmy i spojrzeli na siebie .
-Także inne klany zgłosiły obserwacje sił ex-imperialnych przemieszczających się z sektora na sektor . Poprosili nas o zbadanie tego jeśli możemy. - dodał Alex.
-. Nie powinniśmy się zbytnio martwić . Są rozproszeni po tym jak przegrali . Pewnie szukali drogi do swojego stada . - Ezra wtedy zobaczył z daleka swoją żonę Sabine. - idźcie odpocząć. Zawołam was jak będzie kolejna misja- odprawił ich . Wszyscy udali się w swoje strony.
Ezra i Sabine podeszli do siebie i podzielili się pocałunkiem . Bridger przyciągnął ją bliżej siebie trzymając ją w tali.
-Hej
-Cześć Ezra . Jak tam misja? - zapytała Sabine.
-Zwykły areszt przemytników . Nic nadzwyczajnego . Gdzie jest Mira i Rona ?
Sabina spojrzała w dół
-O tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać - wzięła męża za rękę.
-Co się stało?
Spojrzała na niego.
-To Mira . Chyba wracają jej koszmary . Od tamtego dnia na gwiezdnym niszczycielu - wyjaśniła Sabine. Ezra westchnął.
-Jak długo to trwa?
-Już kilka tygodni odkąd nas opuściłeś . Ledwo wyszła ze swojego pokoju . Rona próbowała ją pocieszyć i to działało ale nie wystarczająco . Mówiła mi, że nic jej nie jest, ale wiem , że kłamie. Próbuje by się otworzyła . Pokazała swoje uczucia . Ale ....to nic nie daje - odparła . Ezra mógł wyczuł w swojej żonie smutek. W ramach pocieszenia pocałował ją w czoło.
-To nie twoja wina . Po prostu matrudny okres , aby otworzyć się o osobiste sprawy . Po mnie ma ten nawyk . Nie martw się porozmawiam z nią - pocieszył ją Ezra . Sabine przytaknęła i wtuliła się w swojego męża
Ezra wkrótce znalazł się przed wspólnym pokojem Miry i Rony . Otworzył drzwi i zobaczył Mirę ze zdystansowanym wyrazem twarzy, za którą stała Rona bawiąca się kruczoczarnymi włosami Miry, które stały się dłuższe.Uśmiechnął się i zapukał dwa razy do drzwi . Obie spojrzały na drzwi . Rona miała jasny uśmiech na twarzy , natomiast na twarzy Miry wkradł się mały uśmieszek.
-Tatuś! - Rona pobiegła w stronę ojca i wskoczyła mu w ramiona.
-Hej Ro. Byłaś dobra kiedy mnie nie było - Ezra uśmiechnął się do niej.
-Uh-huh! Cały dzień dotrzymywałam towarzystwa Mirze
-To wspaniale. Czy możesz iść poszukać dla mnie swojej matki. Muszę chwilę porozmawiać z Mirą potem możesz wrócić i spędzić z nią więcej czasu- poprosił ją Ezra.
-Dobrze tatusiu- Rona pocałowała rodzica następnie wybiegając z pokoju.
Ezra podszedł do MIry i usiadł na łóżku.
-Hej Mira
- Cześć tato- odparła Mira, gdy głaskał ją po włosach.
-Więc jak sobie radzi mój mały loth-kot?
-W porządku . Cieszę cię , ze jesteś -odpowiedziała dając mu fałszywy uśmiech . Ezra objął ją ramieniem .
-Już dobrze . Możesz się przede mną otworzyć . Mama powiedziała mi o tym , że twoje koszmary wracają .
Udawany uśmiech Miry zgasł, gdy spojrzała w dół.
-To zawsze jest ten sam koszmar. Wracamy na ten statek , ty jesteś torturowany razem z mamą i Ro . Zostałam zmuszona do oglądania . Musiałam patrzeć jak wszyscy umieracie. Potem miałam czerwone oczy . Krzywdziłam wszystkich których znam . Poczułam jak gniew uwalnia się spod kontroli - wyjaśniła Mira.
Ezra wciągnął ją w uścisk .
-Mira , to co przeszłaś na tym statku te wszystkie lata temu było czymś przez co nie wielu ludzi przechodzi . Byłem tylko dwa lata starszy od ciebie, kiedy miałem takie samo doświadczenie . - pomasował jej plecy drugą ręką.
-Kto wyciągnął cię z tego mrocznego miejsca? - zapytała MIra.
-Mój mistrz i twoja matka . Oboje mi pomogli . Pomogę ci to przezwyciężyć.
-Obiecujesz?
Ezra obdarzył ją ciepłym uśmiechem i pocałował w czoło.
-Obiecuję - odpowiedział sprawiając, że MIra się uśmiechnęła
Wtedy drzwi się otworzyły . Do środka weszły Sabine i Rona . Młoda córka wskoczyła do starszej siostry przytulając ją, natomiast Sabine obok Ezry.
-Jak się czujesz kochanie?- zapytała Sabine.
-Trochę lepiej - odpowiedziała Mira przytulając się do Rony.
-Dobrze . Podczas gdy wy będziecie sobie dotrzymywać towarzystwa. Ja będę musiał porozmawiać z waszą mamo ok?
-Jasne tato- Mira i Rona powiedziały razem . Rodzice uśmiechnęli się i pocałowali swoje dzieci . Po chwili opuścili pokój.
Wkrótce Ezra i Sabine byli w swojej sypialni . Oboje usiadli na łóżku
-O czym chciałeś porozmawiać? - zaczęła Sabine . Ezra odwrócił się do niej.
-Pamiętasz jak Mira urodziła się po raz pierwszy i powiedziałaś mi, żebym nie uczył jej ścieżki Jedi?
-Tak. Chciałam poczekać aż będzie gotowa poradzić sobie z treningiem, który ty przeszedłeś . Aż skończy piętnaście lat, w wieku, w którym ty zacząłeś szkolenie.
- Muszę ją wyszkolić Sabine.
-Ez......
-Wiem, ale wysłuchaj mnie. Mogę powiedzieć, że te koszmary są tylko początkiem najgorszego Ona ledwo śpi. Przeszła zbyt wiele w młodym wieku i muszę ją przygotować . Wytrenować jej Moce i nauczyć ją jak je kontrolować. - wyjaśnił jej Ezra.
-Jesteś pewien, że jest gotowa? -
-Połączyła się z ciemną stroną w wieku sześciu lat . Ja miałem dziewiętnaście lat gdy to mnie prawie pochłonęło . Ona ma teraz dwanaście lat i muszę ją wyszkolić teraz. Muszę ją zabrać na Lothal.
Sabine milczała przez kilka sekund aż w końcu odezwała się.
-Zgoda . Pozwolę ci zabrać ją na Lothal, ale musisz mi obiecać, że nie będziesz jej zbytnio naciskać i zmuszać do robienia czegokolwiek, co nie jest dla niej wygodne. I nie pozwól, by doprowadziła się do granic swoich możliwości. Znając ją, gdy zacznie, zrobi wszystko, co możliwe i niemożliwe, będziesz z niej dumny . Czy ma się rozumieć?
- Oczywiście moja pani - powiedział Ezra wywołując uśmiech na twarzy Sabine.
-Dobrze. Możesz polecieć z nią ją jutro . Teraz może....... udamy się spać? - zaproponowała . Na twarzy Ezry pojawił się uśmiech . Zeszli z łóżka , by do niego wejść . Następnie nałożyli na siebie kołdrę i usnęli w swoich objęciach
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top