8.

Michael
22:45

Praca w AT naprawdę była spełnieniem moich marzeń, ale ten cały proces wdrażania się w obowiązki był naprawdę męczący. Dużo czasu spędzałem w pracy, w domu spędzałem może pięć godzin w czasie doby i to jeszcze w nocy.

Więc chyba nie muszę mówić, że nie miałem praktycznie wcale czasu dla Stefana, który nie był tym zachwycony. Denerwował się na mnie za to, ale ja naprawdę nic nie mogłem zrobić. Musiałem to ogarnąć.

Tłumaczyłem Stefanowi, że to tylko tak na początku i za kilka tygodni się wszystko uspokoi. I na początku go to uspokajało, ale po dwóch tygodniach i to przestało działać. Stefan był na mnie wściekły za każdym razem, gdy musiałem mu odmówić spotkania. Czyli dość często. Ale ostatnio obaj byliśmy bardzo zdenerwowani.

— Kochanie, ledwie widzę na oczy — mówiłem do telefonu, wchodząc do domu.

— Kiedy się ostatnio widzieliśmy? — rzucił zły na mnie.

— W sobotę — westchnąłem, kładąc klucze na komodę.

— No właśnie. Tydzień temu… Trochę dawno, nie uważasz?  — warknął.

— Skarbie…

— Dobra, nieważne — przerwał mi. — Cześć —  rozłączył się.

— Kurwa! —  zakląłem i wziąłem z komody klucze, które dopiero tam położyłem. Wyszedłem z domu i poszedłem do garażu.

Muszę do niego jechać. Nie chcę żeby się na mnie wściekał. Nie lubię jak jest na mnie zły.

Mam wrażenie, że on w ogóle nie próbuje mnie zrozumieć. Jestem na nogach od 5 do 22, naprawdę nie mam siły na nic innego niż sen.

Kilka minut później pukałem do mieszkania Stefana. Byłem na niego trochę zły i lekko zawiedziony. Jeśli spowoduję wypadek wracając w takim stanie do domu to Stefan sobie tego nie wybaczy, bo przyjechałem do niego w takim stanie, bo się na mnie zdenerwował.

— Co tu robisz? —  zapytał, gdy otworzył drzwi. —  Przecież jesteś taki zmęczony — zironizował.

— Mogę jechać z powrotem, jeśli już nie chcesz mnie widzieć — rzuciłem.

— Nie — złapał mnie za rękę i wciągnął do mieszkania. — Przepraszam, wiem, że cię to męczy, ale… Ja po prostu za tobą tęsknię —  wyszeptał.

— Wiem, skarbie — przytuliłem go mocno. — Wiem  — musnąłem ustami jego czoło. — Jeszcze trochę. Damy radę, prawda?

— Chyba tak — wtulił się we mnie mocno. —  Zostaniesz dziś? - zapytał i popatrzył mi w oczy. —  Proszę.

— Zostanę — odparłem chociaż wiedziałem, że będę musiał wstać ponad 30 minut wcześniej i jechać do siebie, ale nie chciałem żeby był na mnie zły.

Już i tak go zaniedbuję, nie chcę nam jeszcze dokładać problemów. Mamy ich już wystarczająco.

Stefan
18:20

— Mówisz że jesteście razem już ponad miesiąc, tak? — spróbował zebrać wszystkie fakty Gregor. Męskie rozmowy musiały być konkretne i zrozumiałe, więc dla potwierdzenia warto zawsze zapytać jeszcze raz, co uczynił Schlierenzauer. — Ale widzieliście się może trzy razy? Kraft kocham cię jak brata, ale uspokój się chłopie. Ja wiem, że to makabra nie widzieć ukochanej osoby tyle, ale wy oboje pracujecie. Do tego on dopiero zmienił pracę. Stefan musisz się trochę opanować.

— Ja myślę, że bardzo dobrze robisz! To jakby wasz miesiąc miodowy. Początek związku musi być udany. Jednak pomimo to myślę, że ten twój Michael powinien trochę lepiej dysponować swoim czasem — dodała Aga, intensywnie mieszając coś na patelni. W końcu te nasze męskie rozmowy, zawsze zamieniały się w trójosobową konwersacje.

— A ty jak zwykle swoje, nigdy nie możesz mieć takiego samego zdania jak ja — fuknął rozczarowany Gregor, biorąc Lily na kolana.

Co ja robiłem w tej całej sytuacji? Siedziałem i czekałem na dobrą radę, która miała się wyłonić po krótkiej małżeńskiej kłótni. Tak było zawsze, gdy tylko przychodziłem do nich pogadać. Nie ważne jakie był temat ta dwójka miała dwa kompletnie inne zdania. Zawsze ta różnica stawała się powodem kłótni, która później zapewne kończyła się w łóżku jak tylko wyszedłem z ich mieszkania.

Czasem idea ich małżeństwa nieźle mnie zaskakuje. Niby na dobre i na złe, a jednak gdy jest to złe to raczej osobno, ale na końcu razem. Mimo codzienności i jej problemów, oni nadal są razem. Paradoks.

— Po prostu patrzę pod innym kątem! Daję inny punkt widzenia, Grzesiu — zaśmiała się Aga, podchodząc do męża. Bez wahania szybko pocałowała go w policzek, jakby czuła że może wyniknąć z tego zła sytuacja.

— Jesteście słodcy, aż do porzygu — skomentowałem krótko, ale treściwie, jednak oboje zrozumieli żart i wybuchli śmiechem. Niestetym miła rozmowa kończy się jak zwykle, kolejnym płaczem Lily, przez co Aga migiem opuszcza kuchnię. Wtedy to zaczyna robić się niezwykle ciekawie.

— A ty ciągle uległy, co? — zapytał z uśmiechem Gregor, wiedząc że takie pytania działają na mnie niezwykle zawstydzająco. W tamtym momencie chciałem zniknąć, jednak fakt że drzwi były zamknięte jakoś mnie utrzymał na fotelu.

— Przy nim, nawet ty byś oddał mu władze. W końcu policjant — uśmiechnąłem się nieznacznie, spuszczając wzrok na kubek.

— A próbowałeś mu... — urwał w pół zdania, widząc małżonkę wchodzącą do kuchni. Gregor musiał się czasem hamować, co wcale mi nie przeszkadzało. Jednak sam fakt, że prawdopodobnie wiedziałem o co chodzi, zawstydził mnie jeszcze bardziej.

W takich momentach przeklinam swój związek z Gregorem. On teraz wie jak zachowuje się w danych momentach i mniej więcej jak reaguje. Wie również o tym, że często boję się zrobić krok w przód samodzielnie. On zdecydowanie za dużo wie. Dwa lata związku, gdzie głupi bóbr uczył się najbardziej typowych zachowań czy sposobu na bycie gejem.

Wiecie jak to jest. Pierwsze związki, pocałunki, czułości etc. to wszystko zazwyczaj jest jednym, wielkim zawstydzeniem i dziwnym wspomnieniem. Tak też było przez większość związku z wcześniej wspomnianym Gregorem, przez co ciężko mi czasem spojrzeć mu w oczy. Gdy tylko pomyślę sobie o naszym pierwszym zbliżeniu, od razu chcę zapaść się głęboko pod ziemię. Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.

— Nie, ale może… Nie wiem Gregor! Znam go dopiero kilka miesięcy — odpowiedziałem totalnie zażenowany całą sytuacją.

— Czyli o tym myślisz — zauważył słusznie brunet. — Czyli chcesz spróbować to zrobić.

Ta gra spojrzeń jaka nastąpiła, była na tyle dziwna, że Aga musiała spojrzeć w naszą stronę, czy aby na pewno żyjemy. Nie lubiłem takich momentów. Gregor był w nich za dobry, przez co miliony razy przegrywałem takowe potyczki. Teraz nie było inaczej.

— No to poducz się ssać albo lizać, ostatnio słabo ci trochę poszło — powiedział Gregor z tym swoim przeklętym uśmiechem na ustach. Mówiłem, że go nie lubię?

— GREGOR! — krzyknęliśmy wspólnie z Agą. Oboje zmierzyliśmy go niezwykłe chłodnym wzrokiem, a dziewczyna prawie uderzyła go z drewnianej łyżki.

— Bądź miły lub przyjemny, baranie — skarciła go słownie, na co ja tylko skupiłem się na ekranie telefonu.

Z nadzieją odświeżałem moją konwersację z Michaelem, jednak nic się nie zmieniało. Przerzuciłem się też na SMS, jednak i tam nic nowego się nie pojawiło. Natomiast ja naskrobałem kilka wiadomości i tu i tam, ciągle wierząc że ten odpisze. Jaki ja byłem naiwny. W końcu praca była ważniejsza niż głupia wiadomość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top