3.

OfficialAustriaBober

Stefan
18: 01

Od naszego spotkania minęło kilka godzin, a ja nadal nie potrafiłem uspokoić swoich myśli. Wszystkie te kręciły się wokół blondwłosego policjanta, który na moje nieszczęście zajebiście całuje.

Czemu na nieszczęście? Powody są dwa. Jeden z nich dotyczy tego, że mimo wszystko boję się zacząć jakiś związek. Co jeśli nie podołam? Już dawno nie myślałem o drugim człowieku jak o drugiej połowie, więc może już nie potrafię kochać? Mimo to nie umiem nie myśleć o Michaelu jako partnerze.
Drugi powód jest o bardzo prosty. Przez tego blond agenta służb specjalnych robiłem tyle błędów, że aż to do mnie nie podobne. Całe szczęście, że szefowa pojechała z ukochanym na Florydę. Niech tam zje ją jakiś rekin, czy co tam jest.

Tak też siedzę sobie w pracy i myślę nad tym jak to musiało wyglądać z boku, gdy ten trzymał mnie za rękę czy całował. To też za mądre nie było, ponieważ przez te myśli nie odebrałem telefonu od Agi. Dopiero drugi sygnał wyrwał mnie z natłoku zapomnienia i odebrałem.

— Stefan do jasnej cholery gdzie ty jesteś?! — usłyszałem wściekły głos żony Gregora. Zaskoczony tylko próbowałem wymyśleć co ja takiego miałem zrobić, ale jak pewnie myślicie nie wyszło. — Czekam na ciebie, aż odbierzesz Lily chyba już godzinę! Człowieku ucieknie nam samolot i nici z moich zdjęć na Brooklynie!

— Jadę no! Korki są! — powiedziałem bez namysłu i się rozłączyłem. — O cholera.

W takich momentach jedyne o czym pragniesz to schować się pod ziemię i nie wychodzić. Istotnie to chciałem nawet zrobić, ale wtedy przyszła mi gorsza myśl. Skoro Aga jest już zła, a ja i tak nie przyjadę to będzie wręcz wkurwiona.

A jak powszechnie wiadomo zdenerwowana kobieta to następca diabła, więc ubrałem się w trymiga i na piechotę, biegnąc przez jakieś osiemdziesiąt procent trasy sprintem w końcu znalazłem się pod domem państwa Schlierenzauer.
Przecież nie mogłem pokazać, że zapomniałem o ich długo planowanym wyjeździe i opiece nad najpiękniejszą istotą na świecie - Lily.

Dlatego też gdy tylko oberwało mi się porządnie od Agi za moje spóźnienie, uciekłem gdzie pieprz rośnie wraz z małą. Oczywiście nie pomyślałem żeby jechać komunikacją miejską, więc szliśmy z buta.

— Nogi mnie bolą… — jęknęła dziewczynka, gdy przeszliśmy przez kolejną ulicę. Wiedziałem, że te małe nóżki za dużo już nie pomogą.

— No to chodź na barana. — Powiedziałem z uśmiechem, który jest rzeczą niezbędną przy opiece nad dzieckiem.

Ogólnie to nie było zbyt spektakularne jak dzień następny, ale w roli ścisłości. Doszliśmy do mojego domu, gdzie od razu padliśmy na kanapę, pogrążając się w telewizyjne hity dla pięciolatek.

Tak bardzo kocham funkcje Youtube na telewizorze…

Lily wcale nie protestowała, bo najwyraźniej sama była zmęczona, więc oboje w dość krótkim czasie zasnęliśmy.

Jednak to co działo dnia kolejnego, to nigdy mi się nie śniło. Jako, że był piękny niedzielny dzień to postanowiłem, pojechać się z małą nad wodę. Było niesamowicie gorąco jak na maj, jednak nie przeszkadzało nam to zupełnie.

Pobliskie jezioro było okupowane z każdej strony. Taki tłum i wrzawę można by usłyszeć z samego Wiednia, dlatego my wybraliśmy się na pomost gdzie prezentowały się najróżniejsze statki. Chociaż Austria jako tako nie posiada dostępu do morza to i tak znajdą się pasjonaci wodnych wariacji w różnych formach. Może nie jestem jakimś tam pasjonatem, ale niektóre wywarły na mnie niezłe wrażenie.

W sumie taka żaglóweczka to dobra inwestycja. Rozumiecie. Wiatr we włosach, poczucie wolność i przede wszystkim przystojni blond majtkowie.
No może jeden, ale zrozumieliście o co chodzi. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile rzeczy można robić na takiej żaglowce. Myślę że to ciekawy punkt do listy pt. “Przed emeryturą, bądź śmiercią”.

— Ale ładna! — wpadła w zachwyt Lily, która natychmiast znalazła się na końcu pomostu. Wtedy jakby uaktywnił mi się jakiś ojcowski zmysł i pognałem za nią, aby tylko ta nie wpadła do niebieskiej toni jeziora. Wyobraźcie sobie jak Aga bym mnie potraktowała jakby dowiedziała się, że jej jedyna i najukochańsza córka wleciała do wody? Z głową to ja napewno bym nie wrócił.

— No ładna, ładna, ale bardzo droga. — zaśmiałem się delikatnie. Wiecie coś w stylu śmiech przez łzy, ale dziecku tak łatwo nie wytłumaczysz wartości pieniądza.

— Ile może kosztować? Może tata kupi mamie ja urodziny! — uśmiechnęła się dziewczynka, odchodząc od łódki.

— Ile może kosztować? — zapytałem sam siebie i spojrzałem w niebo.

A żebym ja to wiedział. Przecież taki kawałek drewna czy tam metalu, nie może być taki drogi. Jednak z drugiej strony większość milionerów je ma. Na chwilę przyznam zagapiłem się w błękit nieba, myśląc o tym co prawdziwi dorośli - o pieniądzach.

Jednak gdy się odwróciłem nigdzie nie mogłem zobaczyć tej kulki szczęścia, którą właśnie miałem się opiekować. Poczułem jak robi mi się gorąco od nerwów, a w głowie pojawiły się same czarne scenariusze. W zdezorientowaniu zadzwoniłem nie pod numer Agi, tylko…

Michael
19:30

Od dolewania płynu do spryskiwaczy w moim aucie oderwał mnie dźwięk telefonu. Zerknąłem zaskoczony na wyświetlacz, a gdy zobaczyłem imię Stefana moje zaskoczenie stało się miłe, bo nie spodziewałem się jego telefonu.

—  Cześć — rzuciłem z uśmiechem po obieraniu telefonu. — Co słychać?

—  Mam problem i to duży i nie wiem co robić — mówił spanikowany. — Boże! Aga mnie zabije, poćwiartuje mnie na kawałki i zrobi to tak, że nikt jej tego nie udowodni.

—  Co się stało? — zamknąłem szybko pojemnik z płynem do spryskiwaczy i przymknąłem maskę samochodu.

—  Zgubiłem jej córkę… Miałem się nią zająć, odwróciłem wzrok tylko na chwilę, a ona zniknęła — opowiadał spanikowany. — Nie wiem gdzie ona może być, nie wiem co mam robić.

—   Ok, poczekaj, gdzie jesteś? — wszedłem do domu po dokumenty od auta.

—  Pojechaliśmy nad jezioro, za miasto. Jest tu jakaś wystawa żaglówek czy coś i…

— Wiem gdzie. Będę za 30 minut. Spróbuj poszukać małej, a jak przyjadę to ci pomogę. Nie mogła odejść daleko — zapewniłem go.

—  Ok, dziękuję — szepnął.

—  Do zobaczenia — rzuciłem i się rozłączyłem

Szybko wsiadłem w samochód i ruszyłem nad jezioro za miasto. Całą drogę martwiłem się o tą dziewczynkę. Mogłem jej nie znać, ale to nie znaczyło, że chciałem dla niej źle. Nikt nie chce krzywdy dziecka. Nawet obcego. Miałem też nadzieję, że Stefan w panice nie zrobi nic głupiego.

Po dotarciu na miejsce docelowe, zaparkowałem tuż obok samochodu Stefana i wysiadłem. Rozejrzałem się dookoła i na szczęście nie dostrzegłem zbyt wielu ludzi. Zamknąłem auto i zadzwoniłem do bruneta. Usłyszałem dzwonek, więc rozejrzałem się i zobaczyłem, że idzie w moją stronę. Zlustrowałem go szybko. Miał na sobie jakieś jasne spodenki i błękitną koszulkę bez rękawów. Dostrzegłem tatuaż, który wcześniej był ukryty pod ubraniem.

— I jak? — zapytałem, gdy staliśmy obok siebie.

— Nigdzie jej nie ma — oznajmił, a w jego oczach widziałem łzy.

— Spokojnie — objąłem go ramieniem. — Przejdziemy się po plaży, sprawdzimy pomost, te żaglówki. Ktoś musiał ją widzieć — mówiłem, prowadząc go na plażę. — Znajdziemy ją.

— Mam nadzieję — wtulił się we mnie. — Bo to, że jej matka mnie poćwiartuje to nie była przenośnia.

— Spokojnie obronię cię — oznajmiłem. — Jak ona ma na imię?

— Lily — odpowiedział.

Dłuższy czas chodziliśmy po plaży szukając dziewczynki. Stefan pokazał mi jej zdjęcie, więc rozglądałem się za drobną blondyneczką. Nigdzie nie było jej widać. Stefan coraz bardziej panikował.

Poszliśmy na pomost, gdzie były żaglówki i tam ją znaleźliśmy. Stała na końcu i patrzyła, jak jedna z nich odpływa.

— Lily! — krzyknął Stefan, aby zwrócić jej uwagę. Ta się odwróciła i zachwiała, bo stała przy krawędzi pomostu i na nasze nieszczęście wpadła do wody.

Zareagowałem błyskawicznie. Od razu rzuciłem się w jej stronę i wskoczyłem do wody, aby ją wyciągnąć. Złapałem ją i posadziłem na pomoście, a tam przejął ją Stefan, który od razu mocno ją do siebie przytulił.

— Nie strasz mnie tak więcej — szepnął do niej, gdy wychodziłem z wody.

— Przepraszam, wujku — Lily wtuliła się w niego. — Ale chciałam popatrzeć jak te łódki odpływają… Nie powiesz mamie, że uciekłam?

— Zobaczymy — pocałował małą w czoło i wstał z nią na rękach. — Dziękuję — zwrócił się do mnie, lustrując mnie szybko.

— Nie masz za co — uśmiechnąłem się. — Chyba powinniśmy wracać — zauważyłem.

— Nie znam cię — powiedziała Lily. — Kim jesteś?

— Gdzie moje maniery — zaśmiałem się. — Jestem Michael — wyciągnąłem rękę do dziewczynki.

— Lily — złapała moją rękę. — Weźmiesz mnie na barana? — zapytała, a Stefan wybuchnął śmiechem.

— Chodź — wziąłem ją od Stefana i posadziłem sobie na ramionach. — Chodźmy już — zaproponowałem i ruszyłem z Lily w stronę parkingu. Stefan szedł obok nas.

— Jesteś tak wysoki jak mój tatuś — oznajmiła, a ja się roześmiałem. — On też mnie tak nosi, a mama zawsze mówi, że tata to też dziecko — mówiła, a ja wybuchnąłem śmiechem.

— Coś w tym jest — zauważył Kraft.

— Ale mama kocha tatę — zapewniła nas dziewczynka. — I tata mamę też… Ale mnie kochają bardziej — dodała, a ja znowu się zaśmiałem.

Zatrzymaliśmy się przy samochodach i zdjąłem Lily ze swoich ramion. Stefan posadził ją w foteliku w aucie, a zanim zamknął drzwi, powiedziałem jeszcze do niej.

— Miło było cię poznać — wyciągnąłem do niej rękę.

— Ciebie też — złapała moją rękę i potrząsnęła nią lekko. — Przyjedziemy tu jeszcze?

— To nie pytanie do mnie. Musisz zapytać wujka.

— Wujku…?

— Przyjedziemy — oznajmił.

Zamknął drzwi od auta i spojrzał na mnie z uśmiechem.

— Naprawdę ci dziękuję… Nie wiem co bym zrobił gdyby coś jej się stało — szepnął.

— Nie masz za co dziękować… W pewnym sensie to moja praca — puściłem mu oczko, a on spuścił wzrok. Znowu zagapił się na mokrą koszulkę przylegającą do mojego ciała.

— Myślę… Że teraz ja mogę cię, w ramach podziękowań zaprosić na kawę — zagryzł dolną wargę.

— Nie odmówię — zapewniłem go z uśmiechem.

— Cieszę się — spojrzał mi w oczy, a ja zrobiłem krok w jego stronę.

Stefan nie cofnął się, doskonale wiedział co chcę zrobić. Więc gdy pochyliłem się i złączyłem nasz usta, od razu odwzajemnił moją pieszczotę. Przesunął dłońmi po moim brzuchu na piersi i ramionach, a potem wczepił palce w moje włosy. Objąłem go mocno i przycisnąłem do swojego ciała. Chłopak stał tuż przy swoim samochodzie i może gdybyśmy byli sami to bym to wykorzystał. Ale nie byliśmy, było tu też dziecko, więc musiałem się odsunąć. A gdy to zrobiłem, Stefan złapał mnie jeszcze za koszulkę i złączył na chwilę nasze usta.

— Nie prowokuj mnie — szepnąłem w jego usta, a on się nie cofnął.

— Przecież nic nie robię — odparł, a jego dłonie ponownie przesunęły się po moimi ciele.

— Gdybyśmy byli sami… — zsunąłem usta na jedno szyję i przesunąłem je na ucho. —To możesz być pewien, że tak niewinnie by się to nie skończyło, jak niestety musi się skończyć — wymruczałem mu do ucha i czułem jak przeszedł go dreszcz.

— Chyba… Powinniśmy już jechać — zauważył, jakby nagle otrzeźwiał. Odsunął się trochę ode mnie. — Jeszcze raz dziękuję— uśmiechnął się.

— Nie ma problemu — posłałem mu szeroki uśmiech. — Do zobaczenia.

— Cześć — rzucił i wsiadł do auta. Poszedłem do swojego i zająłem miejsce za kierownicą.

Jechałem za Stefanem pod samo jego mieszkanie. Uznałem, że może lepiej ich odeskortuję, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo. Myślę, że nie do końca mu się to podobało, bo jechał bardzo przepisowo, o co w ogóle bym go nie podejrzewał. Cóż, trudno. Wyjdzie mu to na dobre. Gdy zaparkował pod swoim blokiem, zwolniłem i pomachałem mu i Lily i odjechałem dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top