Niespodzianka na Święta


Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Jednak postaram się to nadrobić. Życzę wam miłego czytania! ~<3

- Sasuke! Znowu przefarbowałeś włosy?! Już o tym rozmawialiśmy! Jeśli rodzice się o tym dowiedzą to Cię zabiją!! I jeszcze te kolory?! Skąd wpadł Ci pomysł, żeby połączyć lawendowy-fiolet z pudrowym-różem?! Czy Ty jesteś samobójcą?! Źle się poczułeś?! Tylko mam na myśli tak bardzo źle?! I jeszcze kolczyk w nosie?! Ty do reszty zwariowałeś?! To jest już następny do cholery?! Człowieku to nie jest dobry pomysł!! - Wydarł się po raz kolejny Itachi.

- Bożeeee... Zluzuj majty braciszkuuu... - Jęknąłem. Miałem dość codziennych wykładów. Ile można? - I tak rodzice ni przyjadą na te cholerne Święta! Nigdy nie przyjeżdżają! Naucz się wreszcie, że mają na nas wyjebane! To co Cię to tak opierdala, czy farbuję włosy, czy nie?! Poza tym, to moje strawy. Jak się dowiedzą, to nie Twój w tym interes.

- Taaa... No jasne. Mój brat farbuje włosy na różowo, jest gejem, a po nocy pracuje w klubie i to nie są niby moje strawy?!

- Dokładnie. - Mruknąłem.

- Może jednak potrzebujesz tego psychologa, albo lepiej psychiatry?

- Itachi przerabialiśmy to już. Żadnych lekarzy. - Syknąłem.

- Tak, ale jeśli ojciec się dowie, że jesteś homo to Cię przecież z domu wywali! - Zawołał załamując ręce.

- Więc się nie dowie. A jak się dowie, to będę bezdomny. - Mruknąłem znudzonym głosem.

- No jasne. Gdyby to było takie proste. Posłuchaj Sasuke to da się leczyć. Musisz po prostu.

- No nie jest CHOROBA..! - Syknąłem przerywając mu, oraz akcentując ostatni wyraz. - I nie zamierzam nigdzie iść!

- Ale jeśli tata...

- Nie dowie się! - Uciąłem. - Czemu to do Ciebie nie dociera?! Mam czarną farbę w pogotowiu, jasne?!

- A może jednak pójdziesz na jakąś terapię? - Zapytał z nadzieją.

- Powiedziałem nie!

- To dla Twojego dobra...

- Do dupy z takim dobrem! Jestem gejem i nikt, ani nic nie jest w stanie tego zmienić! Dotarło?!

- To chociaż wyjmij kolczyki, zmyj farbę i nie ubieraj się jak jakiś got!

- Spadaj! Mówi Ci coś ten wyraz?! - Zdaję sobie sprawę z tego, że Itachi chce dobrze, a ja jestem po prostu wredny, ale ile razy można powtarzać to samo?

- Tak, ale...

- Żadnych "ale"! Nikt się nie dowie o ile nie sypniesz, więc luzuj!

- Nie sypnę, ale zastanów się nad tym leczeniem bo...

- Po raz ostatni powtarzam. - Znowu mu przerwałem. - Homoseksualizm to nie jest choroba!

- Ale mi nie chodzi o to, że to jest choroba. Mnie to nie przeszkadza. Chodzi mi tylko o ojca, który powinien o tym wiedzieć, ale jak się dowie to nie masz już domu.

- Rozumiem, więc może kiedyś się dowie. Czy możemy to już zostawić?

- Taaa... - Mruknął. - Tylko proszę jeszcze nie teraz. Jak chcesz coś mówić to jak skończysz szkołę. I Sasuke nie przeholuj.

- Spoko. O mnie się nie martw. Jestem już dużym chłopcem. Poza tym dobrze wiesz, że sobie radzę ze wszystkim. - W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi frontowych. Oboje spojrzeliśmy w tym samym kierunku. Słychać było jeszcze jakieś krzątanie się po holu, po czym drzwi na korytarz otworzyły się na oścież. Do pomieszczenia wpadli rodzice.

- Niespodzianka! - Zawołała mama.

- Witaj mamo. Witaj Panie Fugaku. - Przywitałem się lekko się kłaniając. I tak wiem to może być dziwne, ale mówię do taty "Panie Fugaku". Zapunktowałem sobie tym.

- Cześć mamo! Cześć tato! - Zawołał Itachi.

- Coś Ty zrobił z włosami i dlaczego masz kolczyki młody człowieku - Zapytał mnie ojciec.

- Mamo, Sir chyba powinienem wam coś powiedzieć... - Zacząłem, jednak Itachi wskoczył mi na plecy i zatkał usta. Rodzice spojrzeli na niego dziwnie, a ja zacząłem się z nim szarpać. Wrzeszczał mi do ucha. Wymierzyłem mu mu silne i celne uderzenie uderzenie prosto w nos. Zatoczył się po podłodze i zaczął wrzeszczeć, że go boli. Ojciec się zaśmiał, a ja łypnąłem na Itachi'ego wściekle. Mama podbiegła do niego i starała się mu pomóc. Westchnąłem z rezygnacją, jednak zdecydowałem się udzielić jej pomocnej dłoni. Podszedłem do Itachi'ego, usiadłem na nim okrakiem i przygwoździłem jego ręce do podłogi. - Uspokój się! Sam się o to prosiłeś! - Krzyknąłem.

- Ale dlaczego tak mocnoooo?! - Wrzasnął ze łzami w oczach i krwią cieknącą z nosa.

- Po pierwsze, to tak jakoś wyszło. Po drugie to było mi nie przeszkadzać i się na mnie nie rzucać jak wiewiórka ze wścieklizną.

- Ummmmmm... - Jęknął. - Złaź ze mnie! - Krzyknął na mnie. Wykonałem polecenie. Wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłem go za nią. Pociągnął mnie ku sobie z zamiarem wywalenia mnie, jednak nie straciłem równowagi. Uśmiechnąłem się do niego szyderczo i pomogłem mu wstać. Ojciec łypał na mnie oczami z dumą. - No pięknie. - Jęknął. - Pewnie złamałeś mi nos... Piękny prezent na święta...

- Jęczysz jak panienka. Było mnie nie napastować, to nic by się nie stało!

- Sasuke. - Spojrzałem na ojca. - Co chciałeś nam powiedzieć? - Zapytał przerywając naszą kłótnię.

- Porozmawiamy o tym po kolacji. - Wszyscy potaknęliśmy na słowa mamy. - Sasuke. Chodź pomożesz mi w kuchni. - Po tych słowach udała się do tegoż właśnie pomieszczenia. Bez sprzeciwu poszedłem za nią. Zdawałem sobie strawę z tego, że to mogą być moje ostatnie chwile w tym domu. Zabraliśmy się do pracy i trzeba przyznać, że dość dobrze nam to wychodziło. Ruszaliśmy się w rytmie muzyki jaką puściłem. Tańczyliśmy i śmialiśmy się. Przygotowaliśmy kolację. Wszyscy usiedliśmy przy wspólnym stole. Rozmawialiśmy i było tak świetnie. Kiedyś jednak trzeba wrócić do skutecznie przez wszystkich omijanego tematu.

- Więc o co Ci chodziło Sasuke? Chciałeś nam coś powiedzieć? - Zaczął temat ojciec. Itachi spojrzał na mnie błagalnie. Jakby chciał, żebym skłamał, żebym coś wymyślił. Jednak ja już przemyślałem swoją decyzję. Oczy mojego brata mówiły: "Proszę wymyśl coś... Cokolwiek... Tylko nie mów im tego..."

- Mamo, tato... - Zacząłem. Po raz pierwszy powiedziałem tak do ojca. Od kiedy pamiętam mówiłem 'Proszę Pana', 'Sir', 'Panie Fugaku', 'Lordzie Uchiha', czy 'Ojcze', ale nigdy nie powiedziałem 'Tato'. - Jestem gejem. - Dokończyłem nie spuszczając z nich oczu. Wszyscy patrzyli na mnie. Itachi ze smutkiem, a rodzice z zaskoczeniem.

- Że czym jesteś?! - Wrzasnął po chwili ojciec.

- Gejem. - Powtórzyłem spokojnie. Nie było już odwrotu.

- Nie na ja po prostu zwariuję! - Wrzasnął wściekły mężczyzna. Spojrzałem na niego przepraszająco. - Nie wierzę w to! - Brzmiał jakby był załamany. - Wynoś się z tego domu!! - Wiedziałem, że to powie. To zdanie było niczym deja vu. - Nie chcę Cię więcej widzieć na terenie tej posiadłości! - Spodziewałem się tego, jednak po mimo wszystko było mi smutno. Kochałem ich nawet jeśli oni mnie nienawidzili. Ojciec wycelował palcem w drzwi. - Precz! - Syknął.

- Fugaku... - Zaczęła moja mama, jednak ojciec szybko jej przerwał.

- Zamilcz Mikoto! - Krzyknął na nią. Wstałem od stołu i wyszedłem z pomieszczenia. Wziąłem bluzę, oraz kurtkę skórzaną, włożyłem glany, naciągnąłem kaptur na głowę tak, że aż zakrył mi oczy. Wyszedłem z domu szybkim, zdecydowanym krokiem. Kiedy to usłyszałem jak ktoś mnie woła.

- Sasuke! Zaczekaj! - Odwróciłem się za siebie. Moja mama leciała w moim kierunku. Nawet się ciepło nie ubrała. Wybiegła tak jak siedziała przy stole. Włożyła jedynie buty. Dobiegła do mnie. - Synu wracaj do domu. - Powiedziała zapłakana. - Tata tylko się wkurzył. Przejdzie mu. Proszę dziecko... Wróć do domu...

- Przepraszam mamo, jednak ojciec nie chce mnie widzieć. Nie wracam. Jutro przyjdę po swoje rzeczy. - Kobieta przytuliła się do mnie. Objąłem ją i oparłem brodę na jej głowie.

- Ale... - Pisnęła przez łzy.

- Nie mamo. To się dobrze nie skończy. Wszystko będzie dobrze. Ja sobie poradzę. Mam pracę, a zamieszkam u kolegi. Nie martw się o mnie. Na prawdę wszystko się ułoży. - Odprowadziłem ją do domu. Całą drogę błagała, żebym wrócił, jednak ja nie mogłem się zgodzić. Staliśmy przed drzwiami do naszego domu. - Do zobaczenia jutro mamo. - Ucałowałem ją w czoło. - Na prawdę będzie dobrze. Nie przejmuj się. Będę do Ciebie dzwonić, dobrze. - Skinęła głową.

- Kocham Cię synku. - Szepnęła przytulając mnie.

- Ja Ciebie też. Tak jak Itachi'ego i tatę. Trzymajcie się. - Pomachałem jej i poszedłem przed siebie. Nienawidziłem widzieć jak moja mama płacze, jednak z tej sytuacji nie było by żadnego innego wyjścia. Napisałem SMS'a do Suigetsu, mojego najlepszego kumpla, jego treść brzmiała: "Hej stary. Mogę wpaść?". Odpowiedź dostałem niemalże natychmiastowo. "Jasne" głosił napis. "Dzięki." odpisałem. Udałem się w stronę domu kumpla. Szedłem dość szybko ze spuszczoną głową, kiedy to poczułem silne uderzenie w klatkę piersiową. Cofnąłem się o krok do tyłu, żeby nie stracić równowagi. Podniosłem wzrok i zauważyłem blondyna siedzącego na śniegu. Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń. Złapał mnie, a ja pomogłem mu wstać.

- Przepraszam, to moja wina! - Zawołaliśmy jednocześnie, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

- Nic Ci się nie stało? - Zapytałem.

- Nie wszystko w porządku. - Zaśmiał się i podrapał po karku.

- Wiesz, że chodzisz w kółko? - Zachichotałem.

- Co? - Zapytał robiąc przy tym wielkie oczy.

- No widziałem Cię jak tędy przechodziłeś kilka minut temu.

- Serio? - Jęknął z rezygnacją.

- Yhy... - Zaśmiałem się. - To do kąt idziesz?

- Do domu? - Zapytał.

- A gdzie ten dom? - Zachichotałem.

- Emmm... - Zamyślił się. - Na ulicy... To było... Emm... Kaika Cherii..?

- Przecież to totalnie w inną stronę! - Zaśmiałem się.

- Serio?! - Krzyknął załamany.

- Tak. Mogę Cię zaprowadzić jeśli chcesz.

- No co Ty! Nie chcę Ci psuć Świąt! Wracaj do domu! Do rodziny! - Zawołał z wyrzutem.

- Właśnie mnie wywalili z domu. A tak w ogóle to Sasuke jestem. - Wyciągnąłem ku niemu rękę. Uścisną ja i uśmiechnął się blado.

- Naruto. Wywalić kogoś z domu w Święta?

- Bywa. - Mruknąłem.

- Zimno tu co?

- Chcesz kurtkę?

- No coś Ty! Wystarczy mi to, że mnie do domu zaprowadzisz!

-  Oj! Nie marudź! - Zaśmiałem się podając mu kurtkę. - Mnie jest gorąco. - Wziął ją ode mnie i włożył. - Jestem już przyzwyczajony.

- Yhym... - Mruknął. - Serio przepraszam za problem i dziękuję, jednak przeprowadziłem się do Tokyo dwa tygodnie temu. Wcześniej mieszkałem w Nagasaki.

- Spoko. Nie masz za co dziękować i to żaden problem.

- Mogę spytać jak to się stało, że wywalili Cię z domu?

- Jasne. Powiedziałem o kilka słów za dużo. Co się ojcu nie spodobało i powiedział, że nie chce mnie znać, oraz oglądać, więc wyszedłem.

- Nie możesz go po prostu przeprosić?

- W przypadku mojego ojca to by nic nie dało. To jak Ci się podoba w Tokyo?

- No to dość duże miasto. Większe niż Nagasaki.

- W końcu to stolica, nie?

- No tak. Łatwo tu się zgubić. Jednak tata został przeniesiony z jednego oddziału policyjnego do drugiego, więc nie miałem wyboru i musiałem się przeprowadzić.

- No tak. Rozumiem.

- Dasz mi swój numer? Przepraszam za to pytanie, ale jeszcze nikogo tu nie znam i trochę mi trudno się ogarnąć w tym mieście.

- Spoko. Nie ma problemu. - Podyktowałem mu swój numer, po czym on również podał mi swój. - Jak masz na nazwisko?

- Uzumaki, a Ty?

- Uchiha. - Jego oczy rozwarły się szeroko.

- Ten Uchiha? Sasuke Uchiha? Syn Pana i Pani Uchiha? - Zadał kompletnie bezsensowne pytanie.

- Emmm... Chyba tak... - Nie ogarniam... Syn Pani, Pana?! Coooo?! Zaśmiałem się. Spojrzał na mnie pytająco. - P-p-przepraszam... - Jęknąłem przez łzy. Chciało mi się płakać z duszonego śmiechu. - A-ale... Hahahhahaha! - Wybuchnąłem w końcu. - M-miałeś genialną minę! - Próbowałem coś powiedzieć, jednak nie mogłem przestać się śmiać. Spojrzał na mnie cały czerwony. - J-juuż..! Już się nie śmieję. - Odetchnąłem starając się uspokoić.

- Em... Okay... - Szepnął.

- Już jesteśmy. - Oznajmiłem dumny z siebie kiedy stanęliśmy przed jego domem.

- Dzięki. Bez Ciebie bym tu w życiu nie trafił i jeszcze łaziłbym w kółko.

- Proszę bardzo. - Uśmiechnąłem się do niego słodko. W tym momencie drzwi do jego domu otworzyły się z hukiem.

- Naruto! - Zawołała czerwono-włosa kobieta rzucając się na niego, śmiejąc się przy tym wesoło. - O i jeszcze przyprowadziłeś kolegę! - Zawołała wesoło.

- Nie no! Nie będę się wpraszał na Święta! - Zaśmiałem się. - Muszę jeszcze lecieć do kolegi! Pa Naruto! Do widzenia proszę Pani! - Uśmiechnąłem się słodko, lekko się skłoniłem, pomachałem mu i pobiegłem.

- Cześć Sasuke! - Zaśmiał się blondyn odmachując mi.

- Pa pa przyjacielu Naruto! - Zawołała jego mama uśmiechając się do mnie ciepło. Odwzajemniłem ten uśmiech.

Naruto

Kiedy Sasuke zniknął mama zabrała mnie do domu.

- Oj! Minato! Naruś ma już przyjaciela! - Zawołała wesoło.

- To świetnie! - Zaśmiał się mój ojciec. 

- Co to za kurtka? Nowa? - Zapytała czerwonowłosa.

- O masz Ci los! - Zawołałem. - To jego kurtka!

- No to masz pretekst, żeby się z nim spotkać! - Zaśmiała się wesoło moja mama. - Zaproś go do nas kiedyś!

- Tak mamo... - Jęknąłem załamany wiedząc, że to się dobrze nie skończy.

Sasu, Itachi, Mikoto i Fugaku ^ (Dop. Aut. Kocham Mikoto!)

Rodzina Uchiha... Mniej więcej tak wyobrażam sobie ich zdjęcie rodzinne ^

Mikoto & Sasuke, Fugaku & Itachi ^

Kolejne zdjęcie rodzinne *Chichocze* ^

A tak wyobrażam sobie Mikoto i Fugaku kiedy zaczęli się umawiać ^

Sasuke & Mikoto, oraz Naruto & Kushina ^

Mam wielką nadzieję, że podoba wam się pierwszy rozdział. Do zobaczenia w następnym! ~<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top