8.
Dojechaliśmy w odpowiednie miejsce czyli pod obecnie nieczynną autostradę, której wstrzymano budowę w 2016 roku. Wysiedliśmy z samochodu uprzednio parkując na miejscu startu, dzisiaj Josh bierze udział.
-Pójdziesz mnie zapisać? Ja jeszcze zobaczę czy wszytko dobrze z samochodem- powiedział i położył swoje dłonie na moich biodrach.
-No jasne- stanęłam na palcach i cmoknęłam Go w usta, po czym poszłam w kierunku Travis'a, który zwykle zapisuje ludzi na wyścigach.
Przecisnęłam się przez tłum ludzi, który zbierał się wśród uczestników, aby zobaczyć co mają pod maską. Tak, praktycznie zawsze chodzi o to żeby zobaczyć, czy ktoś czasami nie ma pluskwy. Znalazłam się przy niebieskiej Hondzie Civic Travis'a. Usłyszałam jakby kłótnie, głos był zadziwiająco znany.
-Masz kasę i zapisz mnie- usłyszałam.
-Przykro mi, mam komplet na dzisiaj- powiedział Travis.
-Jak to?! Przecież widzę, że masz na liście jedno wolne miejsce!- krzyknął awanturnik.
-To miejsce jest zarezerwowane- powiedział, a ja dobrze wiedziałam, że chodzi o Josh'a. Wyszłam z ukrycia i pojawiłam się za chłopakiem, który wszczynał kłótnie.
-Co?! Niby dla kogo?- powiedział zirytowany chłopak.
Travis mnie zauważył i szeroko się uśmiechnął, co odwzajemniłam. Podeszłam bliżej podałam mu plik pieniędzy.
-Josh dzisiaj- powiedziałam, a ten kiwnął tylko głową zapisując sumę pieniędzy, imię i nazwisko uczestnika. Spojrzałam na chłopaka obok mnie- Cześć Kieran- powiedziałam.
-Isla?!- powiedział dość bardzo zaskoczony. Przewróciłam oczami.
-Ross też jest tutaj?- zapytałam przypominając sobie, że przecież mieli się spotkać.
-Tak, jest- powiedział robiąc małą przerwę miedzy oboma słowami.
-Travis... nie da się go gdzieś wcisnąć na te listę? Wydaje mi się, że da radę... obok Jamie'go jest wole miejsce, a wszystko ma być po równo. Sześciu uczestników- powiedziałam patrząc na organizatora.
-Ehh.. Dla Ciebie wszytko Pani Mistrzyni- uśmiechnął się i zabrał pieniądze z dłoni chłopaka- Imię i nazwisko?
-Kieran Rosado- powiedział cały czas patrząc na mnie.
-Jedź na start- powiedział organizator- Isla... wypuścisz dzisiaj?
-No pewnie- uśmiechnęłam się i zostawiając obu mężczyzn z tyłu wróciłam do Josh'a- Dzisiaj będzie sześciu uczestników i ja wypuszczam- zaplotłam dłonie za jego szyją.
-Przyniesiesz mi dużoooo... szczęścia kochanie- objął mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Pamiętaj, że nie ważne czy wygrasz, czy przegrasz... masz dojechać do mety- powiedziałam, nie chcąc aby ten do mnie nie wrócił.
-Wrócę i wygram. Dla nas- powiedział i połączył nasze usta w mocnym i zdecydowanym pocałunku.
Mężczyzna zawsze mówił, że kiedy zbierzemy odpowiednio dużą ilość pieniędzy, to wyjedziemy, na wakacje, objedziemy cały świat, zaczynając od Grecji, gdzie zawsze chciałam pojechać.
-Tak bardzo Cię kocham- powiedział i oparł swoje czoło o moje- Grecja coraz bliżej, jeszcze tylko parę wygranych Is.
-Ja Ciebie też- zamknęłam oczy i na chwilę cały szum, muzyka, krzyki wokół nas ucichł- Masz do mnie wrócić, nieważne czy przegrany czy wygrany. Grecja może jeszcze poczekać, bo co mi po świecie, kiedy Ciebie nie będzie obok.
Naszą króciutką chwilę przerwał Travis, mówiąc, że każdy kierowca ma znaleźć się w swoim samochodzie, ostatnie raz pocałowałam chłopaka. Podeszłam do Eve, która stała niedaleko, a organizator jeszcze raz zajrzał pod maski samochodów. Po chwili dał mi znak, że mogę już wypuszczać. Przeszłam pomiędzy samochodami zabierając niebieską bandanę Josh'a, którą wystawił poza samochód, abym nie musiała tropić się z rozwiązywaniem jej z Jego nadgarstka. Stanęłam naprzeciwko samochodów i po drobnej chwili podniosłam obie ręce do góry trzymając w prawej niebieski materiał. Rozbrzmiały odpalane silniki i coraz to głośniejszy ich charkot. Spojrzałam na mężczyznę mojego życia, który był bardzo skoncentrowany, na swojej bandanie w mojej dłoni. Energicznie spuściłam ręce lekko się przy tym pochylając się przy tym.
Pojazdy ruszyły z obu moich stron, rozwiewając przy tym moje krótkie włosy. Szybko obróciłam się w ich stronę i zobaczyłam tylko tynie światła wszystkich samochodów. Zawiązałam bandanę wokół mojej szyi i wróciłam do Evelyn i Lewis'a, który obejmował ją od tyłu dookoła bioder.
-To Josh, na pewno wróci, nie musisz się martwić- powiedziała Eve.
-Wiem, że wróci, zawsze wraca. Nie rozumiem tylko jednego, a dokładniej trzech rzeczy- powiedziałam uświadamiając sobie to dopiero teraz.
-O co chodzi?- spojrzał na mnie Lewis z uniesionymi brwiami i lekkim przejęciem w oczach, czego nie rozumiałam.
-Josh nie pojechał swoim autem, który zawsze brał na tego typu wyścigi, dał mi mniejszą sumę pieniędzy niż zwykle na zapisy i Jego słowa brzmiały bardziej jak...- otwarłam szeroko oczy- pożegnanie- po chwili do mnie dotarło- Nie, nie, nie... to nieprawda- spojrzałam na Lewis'a, który swój wzrok skierował na ziemię.
-O co chodzi?- zapytała Eve i wyplątała się z uścisku swojego chłopaka i stanęła do niego przodem, zachowując lekki dystans.
-O nic- powiedział cicho, ale z tej odległości dało się Go usłyszeć.
-Lewis nie pierdol i kurwa mów!- krzyknęłam spodziewając się co usłyszę.
-Nie tutaj- powiedział rozglądając się dookoła- Chodźcie- powiedział chłopak i zaczął iść w stronę swojego samochodu.
-Nie czekamy na Josh'a?- zapytała zdezorientowana Evelyn.
-Eve... czy ty nie rozumiesz?- w moich oczach zaczęły się zbierać łzy- Josh już nie wróci- powiedziałam szybko i ruszyłam szybkim krokiem za Lewis'em.
Weszłam do samochodu siadając na tyle samochodu przyjaciela.
-Dlaczego to zrobił? To niczego nie rozwiąże- powiedziałam patrząc przez szybę.
-Josh'owi nie przemówisz do rozsądku, jak się czegoś uprze to nic Go nie przekona do zmiany zdania. Zrozum, że sam nie byłem za tym pojebanym planem. Według niego zrobił to dla naszego dobra. Po to, żeby Robert się nas nie czepiał i odjechał za nim- powiedział i dopiero teraz do pojazdu weszła Eve- Kiedyś wróci, ale nie wiem kiedy.
-Głupi Josh- westchnęłam, wydaje mi się, że ten plan nie wypali- Josh... coś ty zrobił- łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Kiedy odjeżdżaliśmy, zauważyłam, że wyścig się skończył, z wygranego samochodu wysiadł Kieran. Spojrzał w moją stronę, a z jego ust zniknął uśmiech. Dalej już nic nie widziałam, bo odjechaliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top