3.

Wyszłam z domu, kiedy tylko usłyszałam klakson samochodu. Wiedziałam, że Josh po mnie przyjedzie. Wyszłam z domu krzycząc do mamy "Wychodzę, nie czekaj na mnie! Kocham Cię!". Od razu podbiegłam do stojącego przy samochodzie mężczyzny.

-Witaj przystojniaku- złączyłam nasze usta w długim pocałunku.

-Aż tak bardzo się stęskniłaś?- zaśmiał się i spojrzał mi w oczy.

-Oczywiście, a ty nie?- wywinęłam dolną wargę i spojrzałam na niego jak mała dziewczynka.

-No jasne, że tęskniłem od wczoraj- powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na ziemi- urośnij trochę skarbie- cmoknął mnie szybko w usta i otworzył mi drzwi od strony pasażera.

-Mam 162 centymetry- powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Zamknął drzwi, okrążył samochód i usiadł za kierownicą- Małe jest piękne- uśmiechnęłam się.

-A w szczególności ty- odpalił samochód i pojechaliśmy w kierunku domu naszej paczki, czyli domu Josh'a- Mam niespodziankę, zgadnij, kogo znajdziesz w domu?- spojrzałam na niego marszcząc brwi w niezrozumieniu- Lewis wrócił- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.

-O Matko! Kiedy wrócił?!- ucieszyłam się, Lewis jest dla mnie jak brat.

-Wczoraj w nocy, ale nie chciał nas budzić, więc spał w hotelu, dzisiaj wrócił do nas- westchnął z uśmiechem na twarzy.

Lewis... szczerze to, bardzo cieszę się, że Go poznałam, jest naprawdę świetnym przyjacielem. Poznałam go w wieku 23. lat, w klubie, gdzie pracowałam, siedział sam przy barze pijąc whisky.

-Jeszcze whisky- usłyszałam i obróciłam się w stronę mężczyzny.

-Nie za dużo?- zapytałam wiedząc, że chłopak już po raz któryś mnie wołał.

-Czy czasami twoim zadaniem nie jest nalać mi do tej szklanki alkoholu, kiedy tego zechcę?- zapytał patrząc po chwili na mnie.

-Jestem barmankąto fakt. Ale muszę też dbać o zdrowie moich klientów- powiedziałam ale nalałam mu jeszcze trochę whisky- Pamiętaj rachunek rośnie- zaśmiałam się, a chłopak po prostu patrzył na szklane z whisky- No dobra... rodzina, dziewczyna czy praca?- zapytałam stając przed nim i robiąc Cuba Libre dla dwóch dziewczyn.

-Rodzina, dziewczyna i praca- powiedział i wypił całą zawartość swojej szklani- Jak się nazywa to co teraz robisz?

-Cuba Libre, stworzony na Kubie, podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej, drink powstał na cześć walczącego o niepodległość kraju. Nazwa oznacza "Wolna Kuba"- postawiłam obie szklani na tacy z numerem stolika i po chwili, kelnerka zabrała je w odpowiednie miejsce.

-Dużo wiesz o drinkach- stwierdził, prosząc o jeszcze trochę whisky- Tak, jestem tego pewien, mam mocną głowę- nalałam mu jeszcze trochę.

-W końcu jestem barmanką, muszę wiedzieć co robię- powiedziałam odbierając kolejne zamówienie.

-Więc teraz co robisz?- zapytał.

-Obecnie dostałam zamówienie, na cztery szklanki Jack'a Daniels'a- zaśmiałam się i nalałam do czterech szklanek whisky i znowu przyszedł kelner i zabrał tacę- Więc, jak to jest... niech zgadnę. Rodzina jest daleko i nie akceptują tego, że się od nich oddalasz, straciłeś pracę przez co masz problemy z dziewczyną i zdałeś sobie sprawę z tego, że leci tylko na twoją kasę, zgadłam?

-Dobra jesteś- spojrzał na mnie z uznaniem.

-A dziękuję, dziękuję- uśmiechnęłam się- Jestem Isla- wyciągnęłam dłoń za bar i podałam nowo poznanemu chłopakowi.

-Lewis Park- uścisnął moją dłoń.

-Oł... razem z nazwiskiem to Isla James- zaczęłam robić Cosmopolitan.

-Isla zrób dwie Margarity- powiedziała Evelyn kładąc tace na bar.

-Zmęczona?- zaczęłam robić drinki.

-Tak, jak nigdy- westchnęła i spojrzała na chłopaka przede mną.

-Aaa... Eve to jest Lewis, Lewis poznaj Evelyn- powiedziałam.

-Cześć- pomachała do niego, a ten tylko się patrzył i wiem, że dziewczyna trochę się przestraszyła, spojrzała na mnie z przerażonym wyrazem twarzy.

-Nie masz co się bać, wypił trochę- powiedziałam kładąc na tace zamówienie, dziewczyna poszła- Ej, obudź się- pstryknęłam mu przed twarzą, a ten mrugnął parę razy.

-Chyba jednak za dużo wypiłem- zaśmiał się. Spojrzałam na niego wzrokiem "A nie mówiłam".

Od tamtego czasu ja Eve i Lewis byliśmy nierozłączni. Byli trochę zaskoczeni, jak przedstawiłam im Josh'a, mimo tego, że wiedzieli, że w moim życiu jest pewien mężczyzna. Nie umieli Go na początku zaakceptować.

W skrócie Lewis: różnokolorowo włosy mający około 175cm wzrostu, pochodzący z Korei, 24. letni mężczyzna, który jest świetnym przyjacielem i mechanikiem.

Okazało się, że każdy z nas ma smykałkę do wyścigów.

Ja - motocykle
Eve - zbieranie zakładów wśród imprezowiczów
Josh - wyścigi każdego rodzaju, ale woli samochody
Lewis - jest świetny jako kierowca samochodów i motocyklów, ale jest znakomitym mechanikiem.

Podjechaliśmy pod dom chłopaków, wręcz wybiegłam z samochodu, natychmiast otworzyłam drzwi od domu i nie starając ich nawet zamykać zaczęłam szukać chłopaka, którego znalazłam w salonie rozmawiającego z Evelyn.

-Lewis!- krzyknęłam, a ten obrócił się z uśmiechem na twarzy i rozłożył ręce, bez wahania podbiegłam i przytuliłam przyjaciela- Jak było w domu?

-Ymm... dobrze, ale wyczułem, że nie jestem tam mile widziany i tak naprawdę tu jest mój dom, nie w Korei- powiedział.

-Lewis... to, że wróciłeś, nie daje Ci możliwości obłapywania mojej kobiety- zaśmiał się Josh wchodząc do salonu.

-No dobra, dobra Barrera już puszczam- chłopak przewrócił oczami rozbawiony i wypuścił mnie z objęć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top