15.

Minął chyba tydzień, nie wiem dokładnie. 
Można powiedzieć, że nie kontaktuje. 
Nic nie jem, tylko piję, jeśli mi co dadzą. 
Strasznie boli mnie ciało od ciągłego leżenia. 
Robert, przychodzi tu co jakiś czas i podaje mi heroinę. 
Nie dość, że jestem przywiązana do tego stęchłego łóżka, to Robert zamontował nad moją głową lustro mówiąc "Patrz jak się powoli staczasz, brzydzę się Tobą". 
Widzę się, kiedy mam silnie zwężone źrenice przez wstrzyknięty narkotyk. 
Obserwuję to jak bardzo jestem osłabiona i moja koncentracja jest praktycznie równa zeru. 
Chcę do domu... po raz pierwszy tak bardzo chcę do domu. 

Ross POV.

Mama chodzi w tę i z powrotem zdenerwowana tym, że nie wie co się dzieje z Islą. Też jestem tą sprawą zaniepokojony. Byłem już u Evelyn i Lewis'a, ale oni też nic nie wiedzą, a może nie chcą powiedzieć. Sam już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. 

-Usiądź, przez to chodzenie denerwujesz się jeszcze bardziej i przy okazji mnie- powiedziałem przecierając twarz dłońmi. 

-Może masz rację, czuję się bezradna, a policja już jej szuka. Minęło już 9. dni, od kiedy jej nie ma- westchnęła i usiadła bezsilnie na fotelu. Po chwili dało się słyszeć dzwonek do drzwi. 

-Siedź, ja otworzę- powiedziałem, kiedy mama chciała już wstać i iść. Podszedłem do drzwi i otworzyłem , nie ukrywałem zdziwienie, kiedy zobaczyłem Josh'a  z poważnym wyrazem twarzy- Isla'y nie ma- powiedziałem jakby w amoku. 

-Wiem, ja do Pani James, właśnie w tej sprawie- powiedział-  W sumie to do ciebie też, powinieneś o tym wiedzieć- wpuściłem go do środka, zamykając potem drzwi. Poszliśmy do salonu- Mamo przyszedł Josh...

-Josh?- w jej oczach zaczęły zbierać się łzy- Gdzieś ty był?! 

-Proszę teraz nic nie mówić i mnie słuchać, wpakowałem wszystkich w niezłe bagno i teraz... Isla jest więziona przez mojego wroga Robert'a Mesa. Wyjechałem chcąc ich odciągnąć do moich bliskich, ale się nie udało i porwali osobę na której najbardziej mi zależy, tylko po to, aby sprowadzić mnie z powrotem. Nie wiem co jej robią, ale zrobię wszystko...- chciał dokończyć ale mama mu przerwała gestem ręki. 

-Czy ty właśnie powiedziałeś, że moja córka, jest w łapskach jakiegoś psychola i zapewne jest torturowana przez Ciebie?- zmrużyła oczy, a jedna z jej dłoni była zaciśnięta w pięść. 

-Tak- powiedział ze wstydem i smutkiem w oczach. 

Kobieta wstała. 

-Kochasz moją córkę i nigdy celowo nie naraził byś jej na niebezpieczeństwo, wiem o tym, poczekajcie tu- powiedziała i poszła na górę za pewne do swojego pokoju.

Spojrzałem na Josh'a, który na chwilę zamknął oczy. 

-Jak mogłeś ją tak zostawić?- zapytałem niedowierzając w to co przed chwilą usłyszałem- Jak się kogoś kocha to jest się z nim nawet w najgorszych sytuacjach. Isla by Cię nie zosta...

-WIEM!- krzyknął przy czym mi przerwał- Przepraszam- westchnął mówiąc już ciszej. 

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a po chwili do środka wszedł Kieran. 

-Gotow...- przestał mówić kiedy zobaczył Josh'a, jego twarz zmieniła wyraz na bardziej stanowczy, wiedziałem, że tak będzie kiedy tylko się tu pojawi. Mój przyjaciel bardzo polubił Isle i nienawidził jej chłopaka, szczerze nie wiem jak można nienawidzić kogoś kogo się nawet nie zna. 

-Tak, tak... chodźmy- powiedziałem, wiedząc, że miałem gdzieś jechać z mężczyzną. Szczerze to nawet nie wiem gdzie. Zabrałem swoją koszulę moro i zarzuciłem na czarną podkoszulkę- Do Zobaczenia Josh- powiedziałem i wyszedłem na zewnątrz. 

Niebo było już ciemne, a oczy już trochę mi się zamykały. 

-Gdzie jedziemy?- zapytałem wsiadając do samochodu Kieran'a. 

-Chcę po prostu spędzić czas z moim najlepszym przyjacielem, czy tak trudno to zrozumieć? Jeszcze zważając na to, że Isla zniknęła przyda nam się trochę relaksu- powiedział, a ja już się zamknąłem. 

Po jakiś 5. minutach zatrzymaliśmy się na jakimś urwisku, byliśmy tu tylko my. Zawsze woleliśmy upijać się w swoim towarzystwie niż potem leżeć w jakimś rowie, lub wylądować w łóżku z kimś obcym, chociaż niektórzy mają takie fantazje. 

-Dlaczego tak na odludziu? Nie mogliśmy jechać to Ciebie?- zapytałam wychodząc z pojazdu. 

-Wolałem plener- wzruszył ramionami i usiadł na masce samochodu mając w dłoni butelkę jakiegoś drogiego alkoholu. Usiadłem obok niego i wziąłem od niego butelkę. 

Minęła jakaś godzinka, a niebo było już zupełnie ciemne. Nie byliśmy wstawieni. Kontaktowaliśmy. Chociaż czułem, że coś jest nie tak, że Kieran nie chce mi o czymś powiedzieć. 

-Słuchaj...- zacząłem ale usłyszałem, gdzieś niedaleko dźwięk jadącego samochodu, zdziwiłem się, bo w około nie było żadnej drogi, jedyna to ta polna po której my jechaliśmy. 

-Schowaj się- powiedział mężczyzna szybko schodząc z samochodu. 

-Co? Dlaczego?- powiedziałem również schodząc.

-Raz zrób to co Ci mówię, bez żadnych pytań- popchnął mnie lekko w stronę gęstych zarośli, schowałem się. 

Po chwili obok samochodu Kieran'a zaparkował inny trochę większy pojazd, wysiadł z niego wysoki mężczyzna z włosami zawiązanymi w kitkę. 

-Była mowa, że zawsze odbieramy telefony- warknął na Kieran'a blondyn. 

-Bateria mi się rozładowała- wzruszył ramionami. 

-Mesa ma do Ciebie sprawę- usłyszałem i od razu skojarzyłem to z tym psycholem, który porwał Isle, zakryłem dłońmi usta. Blondyn podszedł do samochodu i otworzył tylne drzwi, po czym zobaczyłem jeszcze jednego mężczyznę. 

-Robert- powiedział Kieran. 

-Isla to twarda sztuka, nie chce powiedzieć, gdzie jest jej chłopak, upiera się przy tym, że nie wie. Niedługo się uzależni, o ile już tego nie zrobiła, jak na razie jeszcze się broni przed strzykawką,  ale słabiej, o wiele słabiej- zaśmiał się Robert. 

-Mów co chcesz- powiedział szybko Kieran. 

-Masz mi sprowadzić jej znajomych, przyjaciół, rodzinę. Jak heroina nie pomoże, sięgnę po inne środki. Za tydzień dostaniesz informacje, czy sprowadzić ich czy nie- powiedział Mesa i obrócił się, już miał wsiąść do auta, kiedy nagle się zatrzymał- Wiem, że Josh wróci, pojmiemy go, a raczej sam przyjdzie, a wtedy ty Kieran, zabijesz na jego oczach Isle- powiedział po czym wsiadł do samochodu i razem z blondynem odjechali. Wyszedłem z ukrycia i szybkim krokiem podeszłem do mężczyzny. Zamachnąłem się i uderzyłem go z pięści w twarz. 

-Ona Ci ufała, chuju!- krzyknąłem. 

-Wiem, że źle zrobiłem, ale naprawię to- powiedział- Kiedy ją poznałem wszystko się zmieniło, uwierz mi... wszystko naprawię- powiedział miotając się z własnymi myślami, łapał się za głowę, jakby nie umiał sobie z tym wszystkim poradzić. 

-Ja Ci już nie wierze- powiedziałem i zacząłem iść w stronę domu, walić, że to długa droga. Chcę być jak najdalej od niego. 

Josh POV. 

Po wyjściu Ross'a, musiałem przyznać, że chyba znam mężczyznę, który przed chwilą pojawił się w domu mojej ukochanej. Postanowiłem to zignorować, po tym jak usłyszałem kroki na schodach. 

Zobaczyłem mamę mojej dziewczyny, która wchodzi do salonu. 

-To idziemy zabić skurwysyna- powiedziała po czym przeładowała Shotgun'a.   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top