13.

Nigdy nie myślałam, że tak potoczy się moje życie. Wydawało mi się, że będę miała męża, który będzie biznesmen'em, cały czas noszący garnitur, a w wolne dni jakieś dresy. Chciałam być kochana i jestem, ale w inny sposób niż się tego spodziewałam. 

Josh mnie kocha i jestem tego w stu procentach pewna. Po prostu wybiera złe i bezmyślne decyzje. 
Evelyn jest moją najlepszą przyjaciółką, która nigdy mnie nie zawiodła. Zwierzyła mi się z paru sekretów, tak jak i ja jej. 
Lewis to człowiek, który musi postawić na swoim i nigdy by mnie nie oszukał. 
Ross to mój brat i może nie znamy się jeszcze tak dobrze, to wiem, że zrobiłabym dużo, aby tylko był bezpieczny. 

Mama... ostatnio nie spędzałam z nią dużo czasu. Można by powiedzieć, że ją olewałam. 

Ten czas, który mogłam spędzić z nimi, spędzam w zatęchłej, wilgotnej piwnicy w jakimś jak się dowiedziałam opuszczonym domu. 

Robert przez te dwa dni jak tu siedzę, spędzał ze mną po około dwie godzinny dziennie. Dowiedziałam się, że ten dom jest opuszczony dlatego, że były tu liczne morderstwa i nikt nie chce tu zamieszkać. Nie rozumiem, dlaczego ludzie wierzą w duchy. To tylko bujda. Powiedział też, że Tina i On współpracują, bo bardzo chciała zobaczyć jak cierpię. Jak na razie dostałam tylko kilka razy po twarzy za zniewagę jego śmierdzącej mości Roberta. 

Cały czas leżę na zardzewiałym łóżku, śmierdzącym stęchlizną materacu, kostki i nadgarstki mam związane. Zaczynam nasiąkać zapachem pomieszczenia w którym przebywam.  

Wolę ja tu siedzieć... niż, żeby siedział tu ktoś z moich bliskich. 

Josh POV.
(w tym samym czasie)

Pojechałem do Nowego Yorku, ale coś nie poszło po mojej myśli. Nie czuję się obserwowany, ani nie jestem atakowany. Coś jest nie tak. Zaczynam się bać, że coś może stać się mojej rodzinie, ale muszę być dobrej myśli prawda? 

Jestem w wynajętym przeze mnie pokoju, miałem tu być przez miesiąc. Nic nie rozumiem, to nie miało być tak. 

Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wziąłem telefon do ręki i przeczytałem wiadomość od Evelyn.

Evelyn: Wiem,  że może zrobiłeś to dla naszego dobra, ale... Isla ma ogromnego siniaka na policzku, którego gdy ostatnio się widziałyśmy próbowała nieudolnie ukryć makijażem. Josh, nie wiedziałam jej od dwóch dni, nie wiem co się z nią dzieje, nie ma jej w domu. Zniknęła. Dwa dni temu, ktoś napadł Lewis'a, ma złamane żebro i poturbowaną twarz, trafił do szpitala. Boję się wychodzić ze szpitala, cały czas przy nim jestem. Josh, źle się dzieje. Jeśli chcesz pomóc to wróć, ale wiesz co Cię wtedy czeka, cierpienie, ale możemy dać im radę, jak postanowisz wrócić to spotkajmy się w Ball & Chain. Tam będziemy bezpieczni, chociaż na tę chwilę. 

Po przeczytaniu tej wiadomości nie myślałem ani chwili dłużej tylko zabrałem kluczyki i swoje rzeczy, zapłaciłem właścicielce, wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę Miami. 

Ja: Wracam

Lewis POV.
(Dwa dni temu)

Po udanej akcji na plaży poszedłem razem z moją przepiękną dziewczyną do baru, gdzie wcześniej staliśmy razem z Is. Wypiłem jeden kieliszek po czym razem z Evelyn ruszyliśmy w stronę domu. Nie braliśmy dzisiaj samochodu. Pogoda była piękna, więc nie chcieliśmy jej marnować. Spacer nocą przy księżycu... tak, jestem romantykiem, co w sumie podoba się Eve. 

Przechodziliśmy obok jednego z francuskich barów, ale był kulturalny. Na scenie w ciemnozielonej sukience do ziemi występowała zielonooka brunetka w piosence "Algo Familiar" Nouvelle Vague. Piękna piosenka. 

-Bo będę zazdrosna...- usłyszałem głos mojej towarzyszki. 

-Podziwiam piosenkę, dziewczyna dobrze ją wykonuje. Idealna piosenka do tego, by zatańczyć do niej z ukochaną osobą- spojrzałem na dziewczynę, na której policzki wpłynął rumieniec.

-Naprawdę mnie kochasz?- zapytała patrząc mi w oczy. 

-Oczywiście, że tak- zaśmiałem się cicho. 

-To wyjedźmy stąd, daleko stąd. Tam, gdzie nie będą czekać nas kłopoty- powiedziała szybko łapiąc mnie za dłonie. 

-Nie zostawię Is, ani Josh'a. Możemy wyjechać jak to wszystko się skończy. Jak Josh wróci. Może to co powiem jest niemęskie ale co mi tam... tęsknię za nim- lekko się uśmiechnąłem i objąłem dziewczynę jedną ręką w pasie, a drugą przytrzymałem jej drobną dłoń, obróciłem ją.

-Naprawdę ze mną zatańczysz?- zapytała ukazując swoje białe zęby. 

-Tak- powiedziałem szybko i zacząłem nami bujać do rytmu muzyki. 

-Kocham Cię- zamarłem na chwile, pierwszy raz mi to powiedziała, spojrzałem prosto w jej oczy i pocałowałem ją, po czym obróciłem w rytm muzyki. 

-Ja Ciebie też- lekko się uśmiechnąłem i ruszyliśmy dalej trzymając się za dłonie. 

Nie rozmawialiśmy, ale to nam nie przeszkadzało, liczyła się ta chwila. Gdy do naszego domu były jeszcze może dwie ulice, poczułem jak ktoś ciągnie mnie do tyłu przez co przewróciłem się plecami na szary chodnik i jęknąłem z bólu, ktoś usiadł mi na biodrach i zaczął okładać twarz pięściami, zacząłem się bronić. W pewnym momencie usłyszałem krzyk Evelyn, widziałem jak jakieś mężczyzna mocno ją trzyma, a dziewczyna stara się do mnie wyrwać, krzycząc. 

Raz ja okładałem tego mężczyznę pięściami raz on mnie. Miał więcej siły i był ode mnie większy, więc to było wiadome, że przegram, ale ważne jest to, że nie poddałem się bez walki.  Gdy już opadłem z sił i starałem się podnieść, tamten zaczął kopać mnie w klatkę piersiową, z ust ciekła mi krew tak samo jak ze szram na twarzy. Traciłem przytomność, oczy mi się zamykały. 

Usłyszałem jeszcze tylko "Pozdrowienia od Roberta. Niech Barrera nie tchórzy". Po chwili odeszli, a Evelyn podbiegła do mnie z załzawionymi oczami. 

-Nic Ci nie zrobili? Jesteś cała?- zapytałem ostatkami sił. 

-Nic mi nie jest- wyszlochała. Wyjęła telefon i zadzwoniła na pogotowie, w tym czasie całkowicie odleciałem. 

 Isla POV.
(wieczór)

Słyszę szmer na górze, co znaczy, że przyszli lub szczury zaczęły grasować. Po chwili w moim królestwie pojawił się Robert z czarną dużą walizką. 

-Uuu... jedziemy na wycieczkę? Czekaj tylko się spakuję, ale zaraz... nie mogę, jestem związana w jakiejś zgrzybiałej piwnicy, bez jedzenia ani picia- powiedziałam unosząc jeden kącik ust ku górze. 

-Ty pojedziesz na wycieczkę- powiedział i otworzył walizkę na spróchniałym stole. Nie widziałam co tam jest ale po chwili zobaczyłam płomień zapalniczki. 

-Co ty robisz?- moje oczy patrzyły na niego z przerażeniem. 

-Heroina została odkryta w 1874 roku przez angielskiego chemika. Uznano ją za lek w 1898 w leczeniu bólu, kaszlu towarzyszącemu gruźlicy, zapaleniu płuc i poleciał na skalę przemysłową- wsypał coś na łyżkę- Uznano jednak, że jest silnie uzależniający- zaczął podgrzewać płomieniem z zapalniczki łyżkę- Po 13. latach zaprzestano jego produkcji, a USA całkowicie zakazało stosowania Heroiny, nawet na zlecenie lekarzy... Głupcy- po chwili płomień zgasł, a mężczyzna podszedł do mnie i zapalił mała lampkę nade mną. W jego dłoni znajdowała się strzykawka z jakimś płynem- To white snow, najczystsza postać heroiny, podobno ma najsilniejsze działanie. Przekonamy się- zaczęłam się wiercić, ale i tak nie miałam szans, mężczyzna wstrzyknął mi narkotyk. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top