12.

-Ciii...- usłyszałam i przestałam się wiercić. Znałam ten głos- Dobra dziewczynka- powiedział i zdjął dłoń z moich ust- Gdzie jest Josh?- zapytał Robert. Zebrałam w ustach trochę śliny i oplułam go- Zły wybór- powiedział i uderzył mnie z pięści w policzek. 

Uderzenie było na tyle silne, że upadłam na ziemię. Mężczyzna wytarł twarz swoją bluzą i znowu spojrzał na mnie. 

-Ty chyba nie wiesz w co ty się wpakowałaś... Nie pojadę za Josh'em- powiedział i ja wlepiłam w niego swój wzrok- Oj... nasz kochany Josh nie wie jaki wielki błąd zrobił- ukucnął przy mnie- Przyjedzie tu kiedy dowie się, że... no cóż... jesteś "nawiedzana"- zaśmiał się cicho. 

-Idź do diabła- warknęłam w jego stronę.

-Skarbie... ja stamtąd wracam. Do Zobaczenia Isla- powiedział po czym wyszedł tą samą drogą co przyszedł. 

Wstałam i złapałam za swój policzek, który okropnie piekł. Szybko zamknęłam okno i poszłam do łazienki. Wielki czerwony ślad widniał na mojej skórze. 

-Będzie siniak- powiedziałam sama do siebie. Zeszłam na dół po lód, po czym wróciłam do pokoju- Josh... nie powiem mu gdzie jesteś... nawet przy najgorszych torturach- przymknęłam oczy i po chwili zasnęłam. 

***

Obudziłam się około godziny siódmej. Po kilku minutach leżenia wstałam i powolnym krokiem zeszłam na dół. W kuchni był Ross i Kieran, bo mama pewnie już  w pracy. 

-Hej chłopaki- powiedziałam zaspana. 

-Cze... co ci się stało?- zapytał Ross robiąc wielkie oczy, kiedy tylko na mnie spojrzał. 

Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, po czym sama się przestraszyłam. Spojrzałam na mojego brata, potem na Kieran'a. 

Szybko pobiegłam do łazienki i spojrzałam na swój policzek. Jak mogłam o tym zapomnieć?!
Na mojej skórze był widoczny ślad po uderzeniu. 

-Pieprzony Robert Mesa- powiedziałam i zaczęłam robić makijaż. 

Nikt nie może tego widzieć, a w szczególności Eve, Lewis i mama. 

Po chwili zeszłam na dół już ubrana w codzienny strój, a nie w piżamę. 

-Uznajmy, że tego nie widzieliście- powiedziałam wchodząc do kuchni. 

-Jak ja mam udawać?! Ktoś zrobił limo mojej małej siostrzyczce- oburzył się Ross. 

-Przestań- powiedziałam szybko i stanowczym głosem- Kocham Cię Ross, ale nie udawaj nadopiekuńczego brata, bo oboje dobrze wiemy, że nim nie jesteś.

Chłopak zagryzł dolną wargę po czym wstał i wyszedł. 

-Cholera- powiedziałam na głos- Wszystko się pieprzy- jęknęłam. 

-Nie przesadzaj Isla...- usłyszałam głos Kieran'a. 

-Nie wiesz, to się nie wypowiadaj- prychnęłam. 

-Lepiej zostawić Cię dzisiaj samą... ochłoń- powiedział z lekkim uśmiechem i poszedł w ślady Ross'a.

***   

Nadszedł wieczór. Dzisiaj muszę ukraść czarną Yamahę, a kompletnie nie mam nastroju. Ubrałam czarne spodnie z dziurami na kolanach, czarne wiązane za kostkę trapery, czarną podkoszulkę i na to czarna bluza. Tak, wiem coś jak czarna wdowa, ale mam być niezauważona. 

Umówiłam się z resztą na miejscu. Upewniłam się jeszcze, że nie widać mojego siniaka i wyszłam z domu uprzedzając o tym Ross'a. 

Dojechałam na plażę i podeszłam do baru, gdzie stał już Lewis z Evelyn. 

-Który to?- zapytałam od razu.

-Cześć Isla, ciebie też miło widzieć- powiedział Lewis przewracając oczami. 

-UGH! przepraszam, dzisiaj nie jest mój dzień- westchnęłam i przejechałam dłonią po włosach. 

-Każdy może mieć gorszy dzień. Koleś, który tańczy z dziewczyną w zielonej sukience- powiedziała Evelyn- zaczynamy?- każdy przytaknął.

Razem z Eve poszłam w tłum tańczących ludzi, od razu przymiliła się do mężczyzny, który był połowicznym celem. Nie spuszczałam z nich wzroku. Po chwili wkroczył Lewis, który i tak był prawdziwie wściekły, no cóż nie dziwię się, koleś konkretnie obmacywał Evelyn. Podczas kłótni, z kieszeni chłopaka wypadły kluczyki, które od razu zabrałam. Nikt mnie nie zauważył. Szybko wydostałam się ze zebranego tłumu i szybkim krokiem poszłam w kierunku parkingu. Odnalazłam Yamahę i oczywiście kluczyki pasowały, odpaliłam go i odjechałam w kierunku wyznaczonego adresu. 

Droga wcale nie była taka długa, co szczerze mnie zdziwiło. Wjechałam na posesje, wjechałam do otwartego garażu, zostawiłam tam motocykl i poszłam do drzwi, aby odebrać gotówkę. Zapukałam, a po chwili otworzyła mi Tina? 

-Dobra... to teraz jestem totalnie zdziwiona- powiedziałam w stronę dziewczyny z różowymi włosami. 

-No cóż... wchodź zaraz Ci dam- powiedziała i wręcz pociągła mnie za nadgarstek do środka. 

Po chwili, poczułam niesamowity ból z tyłu głowy. 

-Przecież mówiłem "Do Zobaczenia"- usłyszałam głos Roberta. 

-Ehh... znowu ty?!- złapał mnie i przerzucił przez ramię. Zaczęłam się wiercić i uderzać go najmocniej jak mogłam, ale moje ciosy wcale nie były takie mocne i to dlatego, że przez ostatnie dni jestem wybrana z życia. 

Wrzucił mnie do wanny pełnej wody.

-Właśnie o to mi chodziło- powiedział dotykając mojego policzka kiedy już się wynurzyłam. 

-Chciałeś zobaczyć, że zrobiłeś mi limo?!- odepchnęłam od siebie jego dłoń.

-Trochę tu posiedzisz- powiedział.

-W wannie? Marzy mi się to żeby tutaj siedzieć- przewróciłam oczami mówiąc sarkastycznie. 

-Nie, nie... nie tutaj, gdzieś... głębiej- zaśmiał się po czym zobaczyłam małą strzykawkę. 

Szybko wstałam i zaczęłam się bronić, żeby tylko nic mi nie wstrzyknął. Ale uderzył moją głową o ścianę, przez co mnie zamroczyło i przez chwilę nieuwagi już miała wbitą igłę w szyję. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top