10.

Poranek nie był dla mnie za przyjemny. W końcu  nie spałam praktycznie całą noc. Patrzyłam się w pieprzony sufit, licząc na pieprzony cud. 

Wstałam i bardzo powolnymi ruchami zaczęłam się przebierać: materiałowe spodenki z trzema białymi paskami po bokach, białą bokserkę i do tego oczywiście dwie inne skarpetki dzisiaj czarna i biała. Przeczesałam włosy szczotką i przemyłam twarz. 

Zeszłam po schodach na dół dopiero teraz sprawdzając godzinę. 

-Jedenasta- mruknęłam do siebie wchodząc do kuchni. 

Ross pewnie jeszcze śpi, wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam czy nie mam jakiś wiadomości od Josh'a. Tak jak się spodziewałam nic nie przyszło. Westchnęłam i podłączyłam telefon do głośnika, który przyniosłam z pokoju. Leciała piosenka po piosence kiedy wyjmowałam składniki na naleśniki, na które właśnie miałam ochotę. Kiedy wsypywałam mąkę do miski i resztę składników, aby je wszystkie wymieszać zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek, oczywiście zrobiłam głośniej, jestem pewna, że słychać ją na cały dom. Piosenka Ghost Riders in the sky zespołu Spiderbait to jedna z najlepszych piosenek jakie słyszałam. Mieszałam i chodziłam dookoła wyspy tańcząc do rytmu i śpiewając. Zaczęłam piec wciąż tańcząc i przez moją nieuwagę parę razy się poparzyłam, ale co z tego. 

Ta drobna chwila w której przygotowywałam śniadanie dla mnie i Ross'a pozwoliłam mi na chwilę oderwać się od rzeczywistości. 

-Fajnie, że już trochę się pozbierałaś- usłyszałam i właśnie ten głos sprowadził mnie na ziemię. Obróciłam się i zobaczyłam Kieran'a, który opierał się o ścianę przy wejściu do kuchni. Wyłączyłam muzykę, po czym znowu zaczęłam zajmować się naleśnikami. 

-Ross jeszcze nie wstał, jak chcesz możesz iść Go obudzić- wzruszyłam ramionami, przewracając ciasto na drugą stronę.  

- Nie chcesz mnie wyrzucić z domu, za to, że tak sobie tutaj weszłem?- zapytał unosząc brwi do góry. 

-Nie, dlaczego? Przyjaźnisz się z moim bratem, więc jesteś też moim przyjacielem- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę kończąc już piec. 

-Miło- zaśmiał się jakby nerwowo- Dobra, to ja idę Go obudzić- powiedział i od razu, w zaskakująco szybkim tempie znalazł się na górze schodów. 

Nie rozumiałam jego zachowania, ale co mnie to w sumie obchodzi. Na trzy talerze powkładałam odpowiednią ilość naleśników: Dla Ross'a, Kieran'a i dla mnie, bo mamy jeszcze nie ma. Ozdobiłam wszystko bitą śmietaną, borówkami, truskawkami i na górę potarłam jeszcze czekoladę. Prawdziwa bomba kaloryczna, ale mam to gdzieś. 

Usłyszałam głośny huk, a potem dość głośny jęk Ross'a i coś w stylu "Zabiję Cię ty chuju". Po chwili słyszałam już kroki na schodach. 

-Obudzony- powiedział Kieran- zaraz powinien zejść- usiadł przy wyspie kuchennej- Twoja mama już wróciła?- zapytał.

-Nie, spała w pracy. Często tak jest. Brakuje mi jej, ale to w końcu praca- westchnęłam- A dlaczego pytasz?- spojrzałam na niego. 

-Bo przygotowałaś trzy talerze- powiedział i wzruszył ramionami. 

-To dla Ciebie. Nie umiesz zaakceptować tego, że jesteś teraz w pewien sposób członkiem naszej rodziny?- zapytałam podsuwając mu talerz pod nos. 

-To trochę dziwne i nowe dla mnie. Dotąd miałem tylko głupkowatego Ross'a- westchnął i zabrał się za jedzenie swojej porcji. 

Uśmiechnęłam się tylko lekko i również usiadłam przy swoim talerzu zaczynając jeść. Panowała cisza, która w sumie mi odpowiadała. W sumie dało się słyszeć krzątanie się mojego brata na górze i niekiedy jego przeklinanie na przyjaciela z czego niebieskooki się cicho śmiał. Po chwili brunet zszedł do kuchni. 

-Zemszczę się- powiedział kierując palec wskazujący w stronę chłopaka przede mną i usiadł obok mnie, przy okazji czochrając moje włosy. 

-Ktoś Ci pozwolił?- powiedziałam poprawiając je z uśmiechem na twarzy. 

-Tak... akt urodzenia- powiedział i wziął pierwszego naleśnika. Przewróciłam oczami na jego odpowiedź. 

-To, że jesteś moim bratem wcale Cię nie upoważnia- prychnęłam. 

Jedliśmy, czasami śmieliśmy się. Było... przyjemnie. Chociaż w mojej głowie wciąż był odjeżdżający samochód Josh'a, jego ostatnie słowa w moją stronę. Tak bardzo chciałabym usłyszeć od niego teraz to popularne "Kocham Cię". Byliśmy razem około 5-6 lat, wiadomo, że będę rozpaczać i tęsknić. To bardzo boli. Obiecaliśmy sobie, że jeden zawsze będzie obok drugiego, ale mój ukochany musiał złamać obietnicę ze względu na okoliczności. Bzdura! Nie musiał, poradzilibyśmy sobie w jakiś sposób, zawsze znajdzie się rozwiązanie. 

-Isla... wszystko dobrze?- usłyszałam i obróciłam się w kierunku brata. 

-Tak, tak... czemu pytasz?- zapytałam. 

-Bo płaczesz- zmarszczył brwi, a ja dotknęłam policzka i faktycznie był mokry. 

-Przepraszam- wstałam, zabrałam telefon i poszłam do swojego pokoju na górę. 

Po wejściu do środka od razu sięgnęłam po chusteczki starając się zetrzeć coraz to nowsze kropelki słonej cieczy. Napisałam wiadomość SMS do Evelyn.

Ja: Jakieś wiadomości od Josh'a? Chociażby najmniejsza? 

Wysłałam i pościeliłam łóżko, które zostawiłam wcześniej w całkowitym nie porządku. Obróciłam się i podeszłam do okna z zamiarem otwarcia go i przewietrzenia trochę pokoju. Spojrzałam na parapet i zobaczyłam tam małe szare pudełeczko. 

-Jakim cudem wcześniej tego nie zobaczyłam?- zapytałam sama siebie i wzięłam pudełeczko w dłoń. 

Otwarłam je i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mała karteczka z napisem "Pamiętaj o mnie. Kocham Cię". Wiem, że została napisana przez Josh'a, poznałam to po charakterze pisma. Wyjęłam karteczkę z lekkim uśmiechem ana twarzy. Pod karteczką znajdował się srebrny naszyjnik z średniej wielkości krzyżem. Kąciki moich ust poszły bardziej w górę. Przypomniałam sobie, że to tan sam naszyjnik, który pokazywałam Josh'owi kiedyś, gdy wybieraliśmy prezent na urodziny mojej mamy. Od razu go założyłam. 

-Jest piękny- powiedziałam i odłożyłam pudełeczko na szafkę nocną. Pocałowałam krzyżyk i w końcu otworzyłam to okno.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top