1.

To może jeszcze raz. Mam na imię Isla i nie lubię być grzeczna czy poukładana. Lubię łamać zasady, prawo. Narkotyki, kradzieże, nielegalne wyścigi to moje życie, ale oczywiście również rodzina, którą bardzo kocham. Takie życie prowadzę od kiedy poznałam Josh'a. To On jako pierwszy zabrał mnie na nielegalne wyścigi samochodów w których brał udział. Pamiętam, że nie pozwolił mi jechać z sobą, tłumacząc się "Na takich wyścigach często zdarzają się wypadki, nie chcę by coś Ci się stało". Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo już wsiadł do swojego Nissan'a Skyline'a. I wtedy... wtedy już wiedziałam, że zakochałam się w tym niemożliwym mężczyźnie.

Josh'a poznałam pod szkołą po odebraniu wyników maturalnych. Czekał wtedy na Lewis'a, który był w szkole po to samo co ja. Właśnie podchodziłam do swojej żółtej Yamahy R1 kiedy po prostu powiedział do mnie...

-Hej- usłyszałam i obróciłam się w stronę męskiego głosu. Zobaczyłam ciemnego blondyna o zielonych oczach, włosy miał lekko podniesione do góry, co dodawało mi pewnego rodzaju uroku. Przyjrzałam się mu dokładnie: czarne dżinsowe spodnie, czarne trampki, biała bluzka i na to skórzana kurtka. Opierał się o białego Mercedesa od strony pasażera, więc to nie jego samochód.

-Hej?- zapytałam, bo na 100% jestem pewna, że nie znam tego chłopaka.

-Jestem Josh- przedstawił się szeroko się uśmiechając i skanując mnie wzrokiem, przez co czułam się trochę nieswojo, przygryzł wargę, totalnie nie rozumiem dlaczego, jestem ubrana normalnie: czarne materiałowe rurki, botki na lekkim obcasie, różowa bluzka z logiem Metallici i na to narzucona dżinsowa kurtka. Czemu on pożerał mnie wzrokiem?

-Isla- wsiadłam na motocykl, biorąc w dłonie kask.

-Miałabyś ochotę... wyskoczyć gdzieś ze mną?- zapytał odpychając się od samochodu i wkładając dłonie do kieszeni, podszedł do mnie o krok. Wyglądał strasznie uroczo i jakby był zawstydzony.

-Skąd mam mieć pewność, że nie jesteś seryjnym mordercą, psychopatą- uniosłam jedną brew do góry i spojrzałam mu w oczy.

-Nie ma takiej gwarancji, musisz po prostu... mi zaufać- złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Zmrużyłam oczy, mocno zastanawiając się nad jego propozycją. Chłopak mnie intrygował, czego dotąd nie zrobił żaden mężczyzna.

-Jutro South Beach o 18. nie spóźnij się, wtedy rozkręca się tam impreza- założyłam kask i odpaliłam motocykl- jeśli zależy Ci na tym spotkaniu, to lepiej znajdź mnie przed 18:30, bo o tej godzinie może mnie już tam nie być- odjechałam spod szkoły słysząc za sobą tylko "Nie spóźnię się".

Następnego dnia trochę się na niego naczekałam, ale dokładnie o 18:30...

-Hej- usłyszałam przy uchu, kiedy już miałam odchodzić od baru- Myślałaś, że nie przyjdę?- spojrzałam na Niego.

-Szczerze tak, myślałam, że nie przyjdziesz- obróciłam się na krzesełku tak, żeby być obrócona do niego przodem- No i co teraz?

-Teraz, proponuję Sex On the Beach- zaśmiał się, a ja z nim. To była trochę gra słów, co było bardzo zabawne. Ale zamówił dla mnie drinka.

-Jaki masz w tym cel?- zapytałam mrużąc oczy.

-Cel? Chcę się świetnie bawić z piękną kobietą u boku, po zabawie proponuje spacer przy brzegu, oddalając się od hałasu muzyki- powiedział jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.

-Może się skuszę- odebrałam drinka od barmana i upiłam trochę- Więc, taki masz plan?

-Myślę... poczekajmy, aż impreza się rozkręci. Poznajmy się Is- skrócił moje imię.

-No dobrze...

Powiedziałam i wtedy się zaczęło, spotkaliśmy się praktycznie codziennie... aż po około czterech miesiącach naszej bardzo dobrej znajomości stało się, coś czego się nie spodziewałam, ale bardzo chciałam... stało się to od razu po pierwszych wyścigach, na jakie mnie wziął, wygrał wtedy, każdy się z tego cieszył, ale nie ja. Oczywiście, cieszyłam się, ale nie z powodu wygranej, ale z tego, że przeżył.Nie znałam wtedy, takiego życia. Było to dla mnie nowe i straszne...

Wysiadł z samochodu, każdy do niego podbiegał i gratulował wygranej, ja stałam daleko od tłumu, który Go otaczał. Zakrywałam usta dłońmi, o mało nie krzyknęłam przerażona, kiedy o mało nie zdążył wyhamować na mecie, przez jednego z pijanych imprezowiczów, który o mało nie wszedł na tor końcowy jazdy. Stałam tam przerażona. Nie widziałam nic, łzy ogarnęły moje oczy, trzęsłam się. Oparłam się o filar, który był za mną i zaczęłam głęboko oddychać. Po bardzo krótkiej chwili poczułam czyjeś zimne dłonie na moich ciepłych ramionach, od razu się wyprostowałam i spojrzałam na osobę przede mną.

-Wszystko dobrze?- spojrzał na mnie zmartwiony. Nic nie odpowiedziałam, tylko na niego patrzyłam. Nie rozumiem jego życia, dlaczego ryzykował życie dla pieniędzy. Wiem tylko tyle, że nie chcę aby sobie coś zrobił. On... po prostu zdjął swoją skórzaną kurtkę, założył ją na moje ramiona- Zaraz wrócę czekaj tu na mnie- cmoknął mnie w czoło i poszedł, nie wiem gdzie, ale wrócił po chwili, podjechał samochodem. Wsiadłam do środka, wkładając ręce w rękawy jego kurtki.

Ruszył, nie wiem w jakim kierunku i szczerze nie obchodzi mnie to. Ważne, że będę z nim, bo obok niego nic mi nie grozi. Jechaliśmy i jechaliśmy, nie odzywając się do siebie przez całą drogę, jego dłoń spoczywała na moim kolanie. Myślałam nad tym, czy jestem gotowa do takiego życia, czy sprostam wyzwaniom które mnie czekają.

Zatrzymaliśmy się nad jakąś przepaścią, nie wiem co to za miejsce, ale otwarłam drzwi i wyszłam, patrząc na niesamowity widok.

-WoW...- tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić.

Josh, znalazł się za mną i obrócił w swoją stronę.

-Wiem, że takie życie, może Ci się nie podobać, wydawać się niebezpieczne, do niczego Cię nie zmuszam, ale chciałbym Cię w moim życiu- powiedział i zamilkł, patrząc na mnie i czekając na moją odpowiedź. Ja tylko lekko się uśmiechnęłam i musnęłam swoimi wargami jego, jeden raz.

-Jeśli to życie, jest częścią Ciebie, to chcę w nim uczestniczyć- powiedziałam niewiele myśląc, po czym to On połączył nasze usta w żywszym pocałunku.

Niestety jak to się mówi, to co piękne nie trwa wiecznie. Josh musiał gdzieś wyjechać. Nie było Go trzy lata, a ja cierpliwie czekałam. Jak to było? Poznałam Go w wieku 19. lat, przez rok trwała nasza piękna i namiętna miłość, potem wyjechał na 3 lata, ale nie przestałam Go kochać. Wrócił, do mnie po tak długiej rozłące. I teraz już się nie rozłączaliśmy. Minęły kolejne dwa lata. Tak, obecnie jestem 25. letnią szczęśliwą kobietą, bez małżeństwa i dzieci. Ale i tak jestem mistrzynią w jeździe na motocyklu, na wyścigach. Niestety wszyscy się starzejemy. I kiedyś będzie trzeba to przerwać.

Tak w skrócie - Josh: przystojny, zielonooki, włosy ciemny blond, wysportowany 27. letni, o wzroście 185 cm, pochodzący z Kalifornii mężczyzna, którego bardzo kocham, i nie zamierzam przestać, bez względu na wszystko. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top