Żyli długo i szczęśliwie
Alec gwałtownie przebudził się, prostując, po usłyszeniu głośnego płaczu w pokoju obok. Przetarł oczy dłonią, od razu szturchając duże, ciepłe ciało zawinięte w kołdrę obok niego.
— Magnus, wstawaj! — trącił swojego chłopaka łokciem. — Dzisiaj jest twoja kolej.
Alec bardzo lubił dzieci i kiedy Bane przyniósł do domu małego, niebieskiego czarownika, Nocny Łowca był wniebowzięty. Był z kociookim już tyle czasu, że wiedział już, że pora pomyśleć o dzieciach. Alec był zachwycony, kiedy malec z nimi został. Do czasu. Na początku ze stoickim spokojem znosił wszystkie kaprysy małego, ale im dłużej to trwało, tym Lightwood nie mógł tego znieść. Mimo, że zaznał rodzicielstwa dopiero przez bardzo krótki okres, coraz częściej zadawał sobie pytanie po co mu to było.
— Dobra, dobra już idę.— Cichy, zachrypnięty głos Magnusa wyrwał go z rozmyślań. Uśmiechnął się sennie i odwrócił na drugi bok, zamykając oczy.
— Powodzenia — rzucił tylko do czarownika, tracąc kontakt z rzeczywistością.
Takim oto optymistycznym akcentem chciałam się z wami pożegnać. Dość długo zastanawiałam się, czy jeszcze uda mi się pisać rozdziały, lecz uznałam, że nie będę robić niczego na siłę. Moje pomysły co do tej książki już się skończyły, ale mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na moich innych pracach. Dziękuję wam bardzo za wsparcie, jakie mi tutaj daliście, jest to moja pierwsza praca, która zyskała tylu czytelników, za co jestem bardzo wdzięczna! Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że zobaczę się z częścią z was w innych moich książkach 💜
Kocham was!
Misheve
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top