Pierwszy raz 2/3.

— I jak ci się podoba w mieście miłości Alexandrze? — powiedział Magnus, wychodząc z bramy i pokazując na rozciągającą się przed nimi panoramę Paryża.

— Wow... tu jest przepięknie. — Zachwycił się Nocny Łowca, puszczając dłoń czarownika i opierając się o barierkę balkonu.

Kociooki przeniósł ich do jego paryskiego apartamentu, kupionego jakiś wiek temu. Cieszył się, że pod jego nieobecność, jego przyjaciele dbali o mieszkanie. Pstryknięciem palców wymienił wszystkie stare meble, zakurzone zasłony, oraz antyczne ozdoby. Teraz mógł poczuć się tu jak w domu. Bagaże swoje, oraz chłopaka wysłał do sypialni, a on sam dołączył do niebieskookiego na balkonie.

— Cieszę się, że ci się podoba. — Uśmiechnął się, obejmując go w talii. — Zaplanowałem już kilka atrakcji, ale możemy robić co zechcesz.

Policzki wpatrzonego w piękny krajobraz chłopaka pokryły się czerwienią, a Magnus przyznał w myślach rację Catarinie, faktycznie jego towarzysz miał brudne myśli.

— Więc róbmy to co zaplanowałeś — powiedział, unikają kontaktu wzrokowego. — Przecież wiesz, że ci ufam.

Czarownik nie wiedział co powiedzieć. Wszystko na razie szło po jego myśli i miał nadzieję, że nic tego nie zepsuje.

— To co powiesz na spacer? — Magnus uśmiechnął się szarmancko i wystawił ramię w stronę Nocnego Łowcy.

— Z wielką przyjemnością — odpowiedział i zaśmiał się, całując czarownika szybko w policzek.

Po długim spacerze, a także zwiedzaniu najważniejszych zabytków zbliżał się już wieczór i zaplanowana przez Magnusa kolacja na tarasie widokowym, znajdującym się na wieży Eiffla. Podczas zwiedzania Alec był zachwycony panującą wszędzie romantyczną atmosferą, oraz cudownymi budowlami. Czarownik miał wielką nadzieję również na to, że reszta wieczoru też mu się tak spodoba. Bo planował coś o wiele lepszego, niż patrzenie na te stare budowle.

— Gdzie idziemy teraz, Magnusie? — powiedział Alec, patrząc się na niego tymi cudownymi, niebieskimi oczami.

— Może coś zjemy? — Uśmiechnął się do niego tajemniczo, nie puszczając jego dłoni i szybko zrywając się z ławki, ciągnąc chłopaka za sobą.

— Jasne, czemu nie — odpowiedział, podążając za nim, oraz wyrównując krok.

— Więc co powiesz na kolację w samym centrum Paryża? — Magnus zamaszyście wskazał ręką na wieżę Eiffla i mrugnął do Nocnego Łowcy. Ten zmieszał się, spuszczając wzrok na swoje buty. Coś wyraźnie go męczyło.

— Nie sądzisz, że — że ja nie za bardzo pasuję do takich ekskluzywnych restauracji? — wydukał.

— Groszku... Prezentujesz się lepiej niż ja, czego się boisz? — Podziemny złagodniał, szczerze mówiąc, on też nie miał ochoty w tym momencie tam iść. Wybrał taki lokal, bo chciał te urodziny uczynić lepszymi, nie miał żadnego prezentu, dlatego bał się reakcji Aleca, gdy się o tym dowie.

— Nie lubię przebywać w tłumie takich szykownych ludzi, wolałbym być tylko z tobą.— Chłopak podniósł wzrok na mężczyznę, a jego policzki lekko się zaróżowiły.

— Nie musisz prosić dwa razy Alexandrze, zamówimy coś do mieszkania, dobrze?

Nocny Łowca pokiwał głową, a zaraz po tym przyciągnął czarownika za koszulę, składając na jego wargach namiętny pocałunek. Ten oczywiście też odwzajemnił go z taką samą pasją, łapiąc za jego biodra i przyciągając go bliżej siebie. Po kilku minutach, podziemny oderwał się od niego, zdziwiony długością pocałunku i w dodatku w miejscu publicznym.

— Dokończymy w domu — wyszeptał mu do ucha, łapiąc go znów za dłoń i maszerując ze speszonym Lightwoodem do apartamentu. 

Kilka godzin później obydwoje siedzieli już na balkonie, przytuleni do siebie, popijając drinki przygotowane przez czarownika. Było idealnie. Kociooki czuł jednak zażenowanie. Nie tak to wszystko miało wyglądać, a ten dzień w ogóle nie przypominał urodzin chłopaka.

— Nie tak chyba wyobrażałeś sobie swoje urodziny, prawda? — powiedział Magnus, odkładając szklankę na stolik.

Chłopak popatrzył na niego ze zdziwioną miną, lustując go swoim cudownym, przenikliwym spojrzeniem.

— Przecież jest cudownie — odpowiedział, łapiąc go za dłoń i splatając razem ich palce. — Nie lubię obchodzić urodzin, a te chciałem jedynie spędzić blisko ciebie.

Serce czarownika zerwało się do galopu. Może jednak jeszcze nie wszystko stracone. Alec cały dzień zachowywał się inaczej, próbował go prowokować i nie krył się z myślami. Może on też chciałby tego, co kociooki w tym momencie? Po słowach Nocnego Łowcy, Bane oparł rękę na jego udzie i pochylił się, złączając ich usta w długim pocałunku. Ten był na to gotowy i odwzajemnił pocałunek z jeszcze większą żarliwością, splatając ręce na karku mężczyzny. Myśli, które kłębiły się w głowie czarownika, momentalnie zeszły na drugi plan. Chłopak wsadził dłonie pod koszulkę kociookiego, przyprawiając go o dreszcze oraz skurcz w podbrzuszu. Robiło mu się coraz goręcej, a nakręcany swoimi myślami mógł zaraz się nie opanować.

— Alexandrze... — jęknął, odrywając się od niego. — Zwolnij, bo inaczej nie dam rady się powstrzymać.

— Nie musisz — wyszeptał, pokrywając się rumieńcem i patrząc na niego niewinnie.

Podziemny tylko na to czekał. Wstał, ciągnąc za sobą Nocnego Łowcę, a gdy razem wpadli do mieszkania, wpił się mocno w jego usta, łapiąc za pośladki. Alec jęknął głośno i zaskoczony wydanym przez siebie dźwiękiem znieruchomiał na kilka sekund. Czarownik zauważył jego zawahanie i poprowadził go w stronę sypialni, dalej go całując. Po wejściu do pomieszczenia, Bane popchnął go na łóżko, lądując na nim. Alec oderwał się od jego ust, patrząc dzikim, pożądliwym wzrokiem jak ten ściąga koszulę i przejechał dłonią po widocznie zarysowanych mięśniach na brzuchu. Chwilę później zaczął również rozpinać swoją koszulę, jednak trzęsące dłonie nie pozwoliły mu na to. Czarownik warknął gardłowo, ukazując swoje kocie oczy, po czym jednym ruchem rozerwał materiał, a guziki rozsypały się po całym pokoju. Zaraz zaczął całować Lightwood'a, od żuchwy, aż po podbrzusze, zostawiając za sobą mokre ślady. Chłopak zacisnął ręce na twardych barkach podziemnego.

— Jesteś tego pewnien Alexandrze? — Kociooki popatrzył na niego z troską, dysząc. Gdy chłopak skinął głową, jego wargi ułożyły się w wielkim uśmiechu. — Wszystkiego najlepszego.

Złączył swoje usta z jego, zatracając się w tej cudownej chwili w mieście wielkich miłości i równie wielkich pierwszych razów.

Znowu się spóźniłam, ale przynajmniej w tym tygodniu dodałam hahah. Nawet nie wiecie jak ciężko mi się pisało ten rozdział, nawet byłam zawstydzona czasami, więc mam nadzieję, że nie spodziewaliście się czegoś więcej 😅. Enjoy! 

PS. to powinna być piosenka Maleca, a nie Clace ugh

PS2. OKEJ JUTRO W NOCY NOWY ODCINEK Z PORANNA SCENA MALECA, WY NIE WIEIE JAK JA TO PRZEZYWAM AAAAA

Do następnego

Misheve 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top