Pierwszy raz 1/3.
Urodziny Aleca. To zawsze dzień pełen niespodzianek i trudnych decyzji. Magnus cały dzień przed tą ważną datą myślał, myślał i jeszcze raz myślał. Nie miał zielonego pojęcia, co podarować swojemu chłopakowi. Nocny Łowca tak naprawdę posiadał wszystko, od broni po dziwne księgi. Na początku chciał zabrać go na zakupy, ale wiedział, że chłopak nienawidzi kupować ubrań, więc od razu wymazał ten pomysł z głowy. Podczas siedzenia na kanapie z kotem na kolanach, odważył się w końcu zadzwonić i poradzić się swojej najlepszej przyjaciółki. Magnus nie był osobą, która od razu pokazywała innym, że czegoś nie wie lub nie ma pomysłu, dlatego długo się wahał. Jednak po kilku minutach, pełen obaw wybrał numer czarownicy. Po trzech sygnałach w końcu odebrała.
— Magnus? Czyś ty ogłupiał? — wykrzyczała.— Po co dzwonisz do mnie o czwartej nad ranem? — zaczęła krzyczeć do słuchawki. Kociooki skrzywił się, powstrzymując parsknięcie śmiechem. Jego przyjaciółka strasznie szybko się denerwowała. Zdecydowanie za szybko.
— Mam poważny problem Catarino, musisz mi pomóc, proszę — powiedział zrozpaczonym głosem do telefonu.
— W takim razie słucham, psycholog Catarina Loss zawsze pomocna! — zaśmiała się ironicznie.
— Nie wiem co kupić Alecowi na urodziny — jęknął załamany.
— Jejku, mężczyźni...— Magnus wiedział,że w tym momencie przewróciła oczami. — Przecież nie musisz mu nic kupować.
— Świetnie. Dziękuję za wspaniałą radę!
— Dalej nie rozumiesz?
— Nie, oświeć mnie — warknął.
— To nie musi być prezent materialny Magnusie — zaczęła. — Możesz zabrać go na kolację, zwiedzić jakieś romantyczne miejsce...
Czarownik myślał intensywnie. Też rozmyślał nad rzeczami, jakie proponowała jego przyjaciółka, jednak uważał, że to trochę za mało. W końcu były to jego osiemnaste urodziny.
— To są jego osiemnaste urodziny Cat. — Po dłuższej przerwie znowu odezwał się do czarownicy.— Chciałem mu dać coś wyjątkowego.
— To może seks?
Kiedy kociooki usłyszał co powiedziała Cat, zamarł. To było tak nieoczywiste, wspaniałe... i głupie za jednym razem. Alec był nowy we wszystkich rzeczach związanych ze związkami, pocałunki i trzymanie za rękę były nieraz dla niego zawstydzające. Magnus był zdziwiony samym sobą, że nawet myśli o takim "prezencie", ale musiał przyznać, że spodobała mu się propozycja Catariny.
— Chyba nie mówisz poważnie Cat. Ja już naprawdę nie wiem co robić.
— Oczywiście, że nie żartuję — prychnęła. — On na pewno już tego chce, ale jest po prostu za nieśmiały, żeby zacząć.
— Tak myślisz? — zawahał się. — To może faktycznie powinienem o tym pomyśleć.
— Mówiłam!
— Dziękuję ci bardzo kochana, śpij dobrze.
Rozłączył się, czując niesamowite podekscytowanie. Pierwszy raz zrobi coś takiego, bez wcześniejszego planowania. Mimo że czarownik żył tak długo, nigdy nie szedł na żywioł jeżeli chodziło o urodziny, albo jakąś rocznicę. Zawsze doskonale wszysko zaplanowywał, aby nic nie szło nie po jego myśli. Pamiętał jak na pierwszą randkę z Aleciem miał przygotowany plan awaryjny, gdyby to spotkanie okazało się kompletną porażką. Przypomniał sobie też, jak przez cały czas nieśmiały i niezadowolony chłopak, okazał się zachwycony randką (i kociookim). Może faktycznie powinien iść na żywioł. Jednak jak pomyślał o nieplanowanych wyjściach ze swoimi przyjaciółmi, zląkł się w duchu.
— Będzie dobrze, prawda Prezesie? — mruknął do kota, siedzącego na jego kolanach, oraz ściągając go z nich na kanapę.
W drodze do łazienki, zerknął na swoje odbicie w dużym lustrze i skrzywił się nieznacznie. Jego włosy sterczały we wszystkie strony, a na twarzy widoczne były zmęczone oczy, oraz widniejące pod nimi czarne wory pod oczami. Musiał szybko doprowadzić się do porządku, bo inaczej Nocny Łowca ucieknie od niego z krzykiem. Przed randką.
*
Magnus zapukał do drewnianych drzwi wielkiego gmachu Instytutu, zagryzając wargę. Za chwilę miał zobaczyć Aleca, a po tym co planował na jego urodziny, wyobraźnia mężczyzny była... no cóż, nie myślał o ładnych rzeczach. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz po tym głos siostry Alexandra.
— O Magnus już jesteś! — powiedziała z uśmiechem, wpuszczając go do środka. — Musisz chwilę poczekać, mój braciszek jeszcze się szykuje.
— Rozumiem — odpowiedział. Isabelle przez chwilę mierzyła go przenikliwym spojrzeniem, unosząc jedną brew do góry, ale zaraz uśmiechnęła się lekko.
— To już ten czas, prawda? — westchnęła, patrząc się twardo na czarownika. — Mój duży brat wreszcie dorośnie?
Magnus wciągnął powietrze. Skąd Nocna Łowczyni wiedziała jakie ma plany? Pod wpływem natarczywego, ostrego jak brzytwa spojrzenia, kociooki odchrząknął, krzyżując ręce na piersi.
— Isabelle, skąd ty...
— Oh łatwo było się domyślić — przerwała mu, przewracając oczami i śmiejąc się. — Jesteś strasznie zdenerwowany, są urodziny Aleca, a ty jak widzę nie masz żadnego prezentu.
Czarownik uniósł brwi zszokowany.
— Kobiety są straszne. — Udał, że się wzdryga, ale zaraz zaśmiał się dźwięcznie.
— Tylko spróbuj go zranić, a wyrwę ci serce i powieszę sobie przy łóżku. — Dziewczyna powiedziała stanowczo, a podziemny polubił ją jeszcze bardziej za jej szcerość i śmiałość. Miała w sobie ogień, a on uwielbiał takie osoby. Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk kroków, a zza ściany wyłonił się niebieskooki Nocny Łowca.
— Izzy, dlaczego straszysz Magnusa? — Gdy stanął naprzeciwko niego, czarownik na moment przestał oddychać. — Przepraszam za nią.
— Nie musisz przepraszać Alexandrze, miło mi się rozmawiało z twoją siostrą. — Podziemny przeniósł wzrok na Isabelle, żeby ukryć zdenerwowanie i uśmiechnął się do niej
— Tak, mi też było miło, a teraz już was zostawiam, bawcie się dobrze chłopcy — powiedziała, mrugając do Magnusa, a zaraz po tym odwróciła się i pomaszerowała w głąb budynku.
Bane znów popatrzył na chłopaka, przez co jego serce gwałtownie przyśpieszyło. Wyglądał olśniewająco. Biała koszula doskonale opinała jego klatkę piersiową, a przez jasny materiał widać było czarne runy. Miał na sobie czarne, również wąskie spodnie od garnituru, a marynarkę przewieszoną przez ramię. Jego kruczoczarne włosy były w cudownym nieładzie, a niebieskie oczy iskrzyły się.
— Magnusie? — Po długim milczeniu odezwał się Nocny Łowca. — Nie ubrałem się głupio? Nie wiedziałem co planujesz i...
— Wyglądasz obłędnie. — Czarownik podszedł do niego, kładąc mu ręce na piersi. — Musimy już iść, inaczej przepadnie nam rezerwacja. Lightwood zarumienił się lekko, posyłając kociookiemu jeden ze swoich uroczych uśmiechów i złapał go za rękę, splatając razem ich palce. Podziemny jedną dłonią wzniecił niebieskie iskry i posłał je przed siebie, szepcząc zaklęcie otwierające bramę. Już po chwili na niebiesko jarzył się przed nimi portal. Pociągnął niebieskookiego, aby ten razem z nim wszedł w magiczne światło, jednak chłopak zaparł się, posyłając czarownikowi niepewne spojrzenie.
— Paryż nie będzie czekał, Alexandrze!
Powracam! Ale długo mnie tu nie było... Bardzo przepraszam osoby, które czekały na następne opowiadania (o ile takie były). Teraz są wakacje, które prawie całe spędzam w domu, także będę pisać regularnie 😌. Enjoy!
PS. Dedykacja dla kochanej @Chinka-z-Polski ,która napisała recenzję na temat tych one shotów i kolejny raz bardzo dziękuję!
Do następnego
Misheve ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top